Łysi i potężni

Po meczu Widzew Łódź-Świt Nowy Dwór Mazowiecki ukazała się w gazetach notatka, która początkowo mnie rozbawiła, a mianowicie obserwator z ramienia Polskiego Związku Piłki Nożnej poinformował policję i działaczy klubu, że w przerwie meczu został napadnięty na trybunie „pod zegarem”. „Zaatakowała mnie grupa ludzi wyglądających jak nie z tej planety. Wszyscy byli łysi i potężni. Zabrali mi telefon komórkowy, legitymację PZPN i papierosy”.
Pewnie telefon zabrali, żeby obserwator już więcej nie informował, co sądzi o takich kibicach, a legitymację, by wchodzić na mecze za frajer. W związku z powyższym incydentem Widzew został obłożony grzywną 10 tys. zł, a najbliższe dwa mecze musi rozegrać 100 km od domu, co może klub rozłożyć finansowo do końca, ale „łysym i potężnym” to nie przeszkadza, bo oni przyszli na stadion nie po to, żeby kibicować, ale po to, by zarobić.
Ja cały czas jednak zastanawiam się, gdzie ten „obserwator” z PZPN chował się do tej pory, że nagle „łysi i potężni” to dla niego przybysze z obcej planety.
Kiedy idę przez nasze miasta, to tylko takich, szczerze mówiąc, widzę, bo tylko tacy tarasują mi drogi.
Ale kiedy dotyczy to jednostki, zaś telefon plus, dajmy na to, papierosy nie były warte 200 zł – a to udowodni każdy adwokat – można to jakoś przeboleć, gorzej gdy podobni do tych z trybuny „pod zegarem” kupują fabrykę Wagon z kilkoma tysiącami ludzi zatrudnionymi na etacie, jak ci słowaccy „biznesmeni”, z których dwóch już nie żyje, a którzy kupili Wagon za wypracowane przez załogę pieniądze, bo wtedy mam absolutną pewność, że za ich plecami stał jakiś dupek w dobrze skrojonym garniturze, w lakierkach, z ochroniarzem pilnującym telefonu i z porządną legitymacją partyjną jakiegoś znaczącego koloru, żeby transakcja się opłacała, bo o głupotę tu nikogo nie posądzam. I po chwili zaczynam się zastanawiać, kto w naszym kraju jest bardziej niebezpieczny.
Ponieważ mam jednak pogodne usposobienie, a nie chciałbym w ostatnim tygodniu wakacji dołować kogokolwiek, bo tak naprawdę to szkoda naszych nerwów, patrząc na udających nieporadność prokuratorów i sędziów, to opowiem sen, jaki dopadł mnie ostatniej nocy. Przyśniło mi się mianowicie, że społeczeństwo, mając dość nieudolności, hucpy i bezkarności wzięło ze sobą maszynki do strzyżenia – nawet ludzi – i ruszyło do Sejmu, nie zwracając po drodze uwagi na straż marszałkowską oraz opór zjednoczonej tym razem koalicji i opozycji… Potem się przewróciłem na drugi bok… i po chwili zobaczyłem, jak wyglądają nasi „łysi i potężni”.
Sen wart wszystkich pieniędzy.

Wydanie: 2003, 35/2003

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy