Mafia VAT-owska wiecznie żywa

Mafia VAT-owska wiecznie żywa

I PiS, i PO kręcą w sprawie wyłudzeń VAT

W środku listopadowej nocy pod aż 80 adresami w Polsce pojawili się uzbrojeni mężczyźni w kominiarkach. Część lokatorów już spała, część była jeszcze w pracy – w magazynach, na stacjach benzynowych, postojach ciężarówek. Na nagraniu z tej nocy widzimy, jak zza żywopłotu wychyla się najpierw lufa karabinu, następnie latarka, potem cała ruszająca do biegu sylwetka – jeden z biorących udział w akcji. Podniesioną lufę kieruje w stronę drzwi wejściowych szarego, niczym niewyróżniającego się domu, w którym mimo późnej godziny pali się jeszcze słabe światło: „Kładź się! Kładź się! Policja!”.

To sceny z nagrań operacyjnych Centralnego Biura Śledczego i Krajowej Administracji Skarbowej sprzed zaledwie kilku tygodni. Jednej nocy w 80 miejscach w całej Polsce uderzyło łącznie 250 mundurowych, ostatecznie zatrzymując 14 osób. Cel: mafia VAT-owska. Podejrzani, sprowadzając do kraju olej smarowy, sprzedając go jako paliwo i nie odprowadzając podatku, mogli oszukać skarb państwa na 40 mln zł. Nawet niechętne władzy media ogłosiły wtedy wielkimi literami „rozbicie mafii paliwowej”. Wszystko wygląda jak z kampanijnej broszury PiS – partia obiecuje zwalczyć przestępców oszukujących na VAT, te mafie, które tolerowała każda poprzednia władza. Następnie wprowadza przepisy, a silne i sprawne służby bezzwłocznie łapią gangsterów.

Problem w tym, że brawurowa akcja z listopada była już kolejnym z rzędu rozbiciem mafii paliwowej. O tym, że mafia paliwowa została rozbita i pokonana, można było bowiem usłyszeć również w latach 2018, 2017, 2016, a także w roku 2015, kiedy rządziła PO. W ostatnich miesiącach 2019 r. bywało, że TVP Info średnio co dziesięć dni donosiła o zniszczeniu takiej czy innej mafii wyłudzającej VAT.

Miliardy z księżyca

Mimo że o mafii VAT i jej zwalczaniu słyszymy od pięciu lat, zaskakiwać może, jak wiele faktów na jej temat wciąż budzi wątpliwości. Nie ma zgodnej odpowiedzi nawet na najbardziej podstawowe pytania: ile budżet państwa i podatnicy stracili na oszustwach VAT-owskich? Czy luka VAT powiększa się, czy zmniejsza? Czy rząd Prawa i Sprawiedliwości zwalczył mafię VAT, czy wręcz przeciwnie, jest ona silniejsza i zuchwalsza niż kiedykolwiek? Na każde z tych pytań słyszymy nie tyle różne, ile całkowicie sprzeczne odpowiedzi.

Posadź dziewięciu największych ekspertów od wyłudzeń VAT obok siebie, a każdy z nienaganną metodologią, która oczywiście jest jego tajemnicą handlową, przedstawi ci wiarygodne szacunki. Tylko że zupełnie inne – śmieją się osoby znające temat walki z wyłudzaczami. No właśnie – do niedawna jasnej odpowiedzi nie udzielali nawet przedstawiciele PiS, które ze zwalczania mafii VAT-owskiej uczyniło swój sztandarowy projekt – jak twierdzą politycy PiS z premierem Morawieckim włącznie, jedno ze źródeł finansowania projektów społecznych i powód, dla którego spina się polski budżet.

Kwotą najczęściej pojawiającą się w dyskusji publicznej jest 200-250 mld – o „dwustu kilkudziesięciu miliardach” mówił Jarosław Kaczyński w kampanii wyborczej. Choć bywa, że politycy obozu rządzącego rzucają kwotami kilkakrotnie większymi. Tygodnik „Polityka” przywoływał marszałka Stanisława Karczewskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, którzy mieli mówić nawet o 500 i 600 mld. Skąd te astronomiczne liczby? 250 mld to zsumowana luka VAT ze wszystkich lat rządów koalicji PO-PSL, czyli 2007-2015. Wciąż jednak nie jest to kwota wyłudzeń, gdyż wyłudzenia odpowiadają tylko za część sumy nieodprowadzonego podatku – obok szarej strefy czy zaległości upadających firm. A luka to przecież wszystkie należności VAT, które potencjalnie traci budżet.

Czy różnica między jednym a drugim jest znacząca? Tak. Na przykład według szacunków, które podaje Andrzej Rzońca, ekspert współtworzący program gospodarczy PO, wyłudzenia VAT miałyby wynosić 20-30% całej luki VAT-owskiej. Prawdziwsze byłoby zatem stwierdzenie, że co roku Polska na skutek przestępczych wyłudzeń traci od kilku do kilkunastu miliardów, ale to nie brzmi tak spektakularnie jak stwierdzenie, że „za PO ukradziono 250 mld”.

Tymczasem dokładnie to powtarzają politycy PiS, łącznie z premierem. Nawet poseł Marcin Horała, szef komisji VAT-owskiej, który doskonale powinien rozumieć to rozróżnienie, mówił, że za PO wyłudzono 250 mld zł. Choć to i tak skromniejsza suma niż „minimum kilkaset miliardów”, o których podczas debaty sejmowej mówił Jan Szewczak. Poseł PiS wliczał do niej wszystkie luki podatkowe, aferę hazardową i niedoszacowane wpływy z prywatyzacji. W obliczeniach Szewczaka za PO-PSL rocznie „rabowano” lekką ręką ponad 50 mld zł wpływów budżetowych. Skądinąd PiS ma pod ręką wystarczająco wiele prawdziwych argumentów, aby krytykować poprzedników za zaniedbania podatkowe.

Przegiąć można jednak także w drugą stronę – gdybyśmy mechanicznie zastosowali przeliczniki sugerowane przez prof. Andrzeja Rzońcę, moglibyśmy dojść do wniosku, że w pierwszej dekadzie XXI w. wyłudzenia VAT stanowiły problem statystycznie nieistotny (a to o tyle wątpliwe, że szara strefa, również po wejściu Polski do UE, wynosiła mocne kilkanaście procent PKB). Minister finansów w rządach PO-PSL Jacek Rostowski, zeznając przed komisją śledzą, przekonywał niemalże, że z VAT nie było żadnych problemów.

Wszystkie te liczby i kłótnie metodologiczne – nawet jeśli początkowo mogą się wydać nużące – mają fundamentalne znaczenie. Bo po zapoznaniu się z nimi musi stać się jasne, że – jakkolwiek szokujące by to było – politycy, którzy przez całą kadencję kłócili się o mafię VAT-owską, dalej nie wiedzą, na czym polega problem. Albo okłamują wyborców.

Pręty, cysterny, karuzele

Jest rok 2012. Do Polski ze wschodu wjeżdża ciężarówka z transportem prętów stalowych. W kraju trwa bum budowlany związany z inwestycjami w infrastrukturę i zbliżającym się Euro 2012 – zapotrzebowanie na materiały jest rekordowo wysokie. Transport prętów dokumenty ma w porządku, nic nie budzi podejrzeń celników, wjeżdża więc nieniepokojony. Nabywca prętów odsprzedaje je jednemu kontrahentowi, ten drugiemu, łańcuszek się wydłuża – towar fikcyjnie lub naprawdę może przejść nawet przez kolejny kraj, zanim wróci do Polski. Ostatecznie trafia na rynek i rzeczywiście jest wykorzystywany do budowy. Problem w tym, że po drodze jeden z nabywców to słup, „znikający podatnik”, który nigdy VAT nie zapłaci. Natomiast w mechanizmie zwanym karuzelą jeszcze inny występował o zwrot zapłaconego rzekomo podwójnie (w kraju i za granicą) podatku. W pewnym momencie według szacunków nawet połowa obrotu prętami stalowymi w Polsce była podatkowo „wątpliwa”, na lewo sprzedawano co roku towar wart ponad 1 mld zł.

Mafie VAT-owskie mogą obracać dowolnym towarem: paliwem, prętami stalowymi, artykułami chemicznymi, telefonami, obuwiem… Chodzi o to, aby obrót był duży i możliwie szybki. Straty mają w każdym z tych wypadków podobny charakter – państwo traci wpływy podatkowe, a w branży spadają ceny, ponieważ na rynek nagle trafia tańszy towar.

Nie brzmi to spektakularnie, to prawda. Ale właśnie dlatego, że wyłudzenie było stosunkowo „bezkrwawym” rodzajem przestępczości, zainteresowała się nim mafia. W naszym kraju, mówią adwokaci, którzy zetknęli się z tym procederem, nawet człowiek stojący dość nisko w strukturach przestępczych, przypadkowy wręcz oszust, mógł w krótkim czasie zarobić miliony, o ile w odpowiednim momencie podpiął się pod branżę lub segment rynku, na których można było robić VAT-owskie przekręty. Nie należy jednak żywić złudzeń, ta działalność miała charakter międzynarodowy. Według raportów Europolu mafie podobne do tych, które działały w Polsce, finansowały międzynarodową przestępczość, w tym terroryzm. Siatki przestępcze nielegalnie sprowadzały towar do karuzel, ale też z kraju do kraju migrowały modele działalności, całe grupy i przedmioty ich zainteresowań. Dlatego na poziomie jednego państwa trudniej je zwalczyć i dlatego również nagłówki o rozbiciu czy pokonaniu mafii są mylące.

Jednak na początku drugiej dekady XXI w. państwo rzeczywiście zawiodło. Najlepszym dowodem jest to, że przedstawiciele branż najbardziej dotkniętych wyłudzeniami, nie mogąc liczyć na uwagę polityków, zwrócili się w końcu po pomoc do prywatnych firm. Międzynarodowa agencja konsultingowa Ernst & Young (dziś EY) przygotowała szacunki, raporty i propozycje zmian w systemie podatkowym, a wynajęte agencje bezpieczeństwa, Rapackiego i Niemczyka, śledziły działania przestępców. To m.in. dzięki ich rekomendacjom, które zaczął wdrażać rząd PO-PSL (zdaniem wielu za późno), przestępczość w wybranych obszarach zmalała. Trzymając się prętów stalowych – pod koniec 2014 r. skala nielegalnego obrotu skurczyła się do ułamka tego, z czym mieliśmy do czynienia jeszcze dwa lata wcześniej.

Na tym jednak, że rząd za późno zaczął uszczelniać system podatkowy, modernizować prawo i nadawać nowe uprawnienia, opiera się cały konflikt polityczny wokół wyłudzeń VAT. W ten sposób mafia paliwowa dostarczyła PiS wysokooktanowego paliwa wyborczego.

Wchodzi szeryf

Właśnie wtedy, kiedy rząd PO-PSL mógł się pochwalić, że naprawia dotychczasowe zaniedbania i zamiast siedzieć z założonymi rękami w końcu – cytując ministra Bartłomieja Sienkiewicza – „idzie” po wyłudzaczy, PiS „odkryło” mafię VAT. I zaczęło bezlitośnie, mówiąc językiem młodzieżowym, glanować przeciwników. Oszustwa podatkowe stały się w narracji PiS zasadniczą częścią „państwa w ruinie”. Wystarczy zacytować dowolny wywiad Marcina Horały, szefa późniejszej komisji VAT-owskiej, by zrozumieć, o co chodzi. Poprzednie rządy „wytworzyły sytuację, w jakiej oszustwa oraz wyłudzenia były szczególnie łatwe, zyskowne i pozbawione ryzyka. Złodziejom stworzono komfortową sytuację do uprawiania ich procederu”, mówił „Gazecie Bankowej”. Z kolei „Polityce” tłumaczył: „Skupimy się na odpowiedzialności osób na szczytach władzy PO-PSL. To władza stworzyła system, który pozwolił dziesiątkom grup mafijnych bezkarnie okradać nas wszystkich z miliardów złotych. Znajdziemy winnych”.

Jak powiedział, tak zrobił. Horała, elokwentny i dynamiczny polityk, choć nie prawnik z zawodu, doskonale odnalazł się w roli śledczego. Jego pytania na przesłuchaniach komisji śledczej ds. VAT nakierowane były na jedno: polityczną odpowiedzialność ludzi PO za działania mafii. Komisja wzywała więc Tuska, Rostowskiego i dziesiątki innych osób na wielogodzinne przesłuchania, które doprowadziły do konkluzji założonej od samego początku. We wrześniu 2019 r., gdy komisja zakończyła pracę, poseł Horała ogłosił, że politycy PO ponoszą odpowiedzialność za poszerzenie sfery wyłudzeń; działali opieszale lub wprost inicjowali działania legislacyjne rozszczelniające polski system podatkowy, a sygnały o poczynaniach przestępców ignorowali. Opozycja protestowała i krytykowała projekt raportu za zignorowanie wniosków polemicznych i wybiórcze potraktowanie zeznań świadków, którzy przeczyli głównej linii Horały i PiS.

Faktem jest jednak, że po 2015 r. rzeczywiście luka VAT się zmniejszyła, spadły kwoty wyłudzeń, Polska poprawiła pozycję w zestawieniach dotyczących szarej strefy i wyciekających podatków. Dlaczego? W życie weszły rozwiązania utrudniające unikanie opodatkowania, wprowadzono ścisły monitoring informatyczny importu i konsumpcji w wybranych branżach, zmieniono sposoby rozliczania niektórych opłat i podatków, wreszcie poprawiła się koniunktura i wzrosła konsumpcja, co natychmiast podnosi wpływy z VAT. Powołano też Krajową Administrację Skarbową, która zwiększyła możliwości państwa w walce z nadużyciami – zarówno tymi o charakterze przestępczym, jak i trywialnymi: brakującymi fakturami i nierejestrowanymi zakupami.

Sukces, jak zawsze, ma wielu ojców – część rozwiązań wymyślono i przygotowano za PO, część pochodzi z sektora prywatnego, inne przyszły z krajów skandynawskich i UE, jeszcze inne są autorskimi, polskimi pomysłami wdrożonymi przez rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Porażka zaś jest w tym przypadku półsierotą – nawet zwyczajowo sympatyzujący z PO dziennikarze i komentatorzy uważają, że to partia Tuska zawiniła. W wojnie o narrację wokół mafii VAT-owskich jednoznacznie wygrało PiS. Zbigniew Ziobro, Mateusz Morawiecki, Andrzej Zybertowicz i Jarosław Kaczyński mogą do końca świata powtarzać, że dzięki ich skutecznej walce z mafiami VAT Polki i Polacy cieszą się dziś programem 500+ i budżetem bez deficytu. To jednak – pomimo zasadniczo chlubnej idei i sukcesów Krajowej Administracji Skarbowej – również nieprawda.

Mafia pod inną maską

Wróćmy do rozbicia grupy przestępczej jesienią tego roku. Była to największa od dawna zidentyfikowana grupa działająca na rynku paliw. Rozpoczęła działalność w 2016 lub na początku 2017 r. Czyli za rządów PiS. Jej członkowie wpadli na nowatorski pomysł, aby nie wykorzystywać wyłącznie słupów, ale kupić legalnie działającą na rynku drobiarskim firmę i za jej pomocą – choć pewnie bez wiedzy pracowników, a tym bardziej kontrahentów i klientów – prać pieniądze. Funkcjonariusze KAS w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” potwierdzili, że to zaledwie jedna z podgrup wchodzących w skład większej mafii. Trwa wyścig zbrojeń – na kolejne działania administracji przestępcy odpowiadają wymyślaniem nowych metod i obszarów działalności.

Bo mafia istnieje. Choć statystyki się poprawiają, przestępcy się nie boją. Mafia VAT-owska zmienia się, migruje, niejedno ma imię. Ostatnio – mafii lekowej. Bo jak mówią specjaliści od przestępczości zorganizowanej, mafia lekowa to tylko kolejne oblicze ludzi, którzy wcześniej bogacili się na nielegalnym obrocie innymi towarami. Jest jednak znacznie groźniejsza, bo w wyniku jej działań na polskim rynku naprawdę mogło zabraknąć leków ratujących życie, ale w walce z tą mafią rząd ma zdecydowanie mniej sukcesów. Od początku 2015 r. policja prowadzi niemal 100 postępowań związanych z nielegalnym obrotem lekami i wywożeniem ich z Polski – dotychczas w ciągu prawie pięciu lat udało się postawić zarzuty… 24 osobom. Dziennik „Rzeczpospolita” cytuje szacunki, z których wynika, że polski budżet na tym procederze traci rocznie 2 mld zł. Lawinowo rosnąca szkodliwość tego przestępstwa w interpretacji niektórych jest skutkiem właśnie „rozbicia” mafii paliwowej. Tego jednak, że władza wobec tej samej, chociaż działającej pod inną nazwą mafii jest mniej skuteczna i działa równie opieszale jak każda inna, od przedstawicieli PiS nie usłyszymy.

To nie jest argument za pomniejszaniem znaczenia walki z oszustami lub przekreślaniem wszystkich działań administracji państwowej. To argument wyłącznie za tym, by uczciwie podejść do problemu i powiedzieć, że przestępcy byli, są i będą i każdy rząd powinien ich gorliwie ścigać.

A po owocach ich poznacie. Według szacunków Ministerstwa Finansów na uszczelnianiu systemu podatkowego rocznie daje się odzyskać od 6 mld do 10 mld zł. To oczywiście niemało, ale nawet nie połowa tego, ile kosztuje program 500+, rzekomo możliwy wyłącznie dzięki zwalczeniu mafii VAT-owskich. A gdyby poważnie potraktować hasło, że za PO ukradziono 250 mld zł, to przy tym tempie odzyskiwania pieniędzy do budżetu ostatecznym zwalczeniem mafii PiS będzie mogło się pochwalić najwcześniej w drugiej połowie XXI w.

Mafia nie kładzie się jeszcze do trumny.

Fot. Jan Bielecki/East News

Wydanie: 01/2020, 2020

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Ireneusz50
    Ireneusz50 4 stycznia, 2020, 22:56

    władze ma sie po to by sie dorabiać, a metoda nie ma żadnego znaczenia, królowie i faraonowie żyli z wyzysku, dlaczego by polscy panowie nie mieli stosować tej samej prawdy,

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy