Mała mistrzyni trudnego dyktanda

Zdolności do ortografii Ania odziedziczyła po babci Julci, która skończyła tylko siedem klas, ma dziś 71 lat, ale nadal czyta mnóstwo książek i nigdy nie robi błędów

Mała mistrzyni trudnego dyktanda

Do Katowic Ania Korzeń pojechała z siedmioma koleżankami ze szkoły, które również brały udział w konkursie o tytuł \”Bezbłędnego małego gościa\” – mistrza polskiej ortografii.
Konkurs już po raz czwarty zorganizowało Radio Katowice wspólnie z miesięcznikiem \”Mały Gość Niedzielny\”. Teksty dyktand – osobne dla uczniów szkół podstawowych, osobne dla gimnazjalistów – przygotował przewodniczący Rady Języka Polskiego PAN, prof. Walery Pisarek. Powiedział dziennikarzom, że pracował nad nimi miesiąc: – Zaczynam od zbierania trudnych słów. Potem łączę je w całość i tak powstaje historyjka. Ciągle poprawiam tekst. Ostateczna wersja jest gotowa kilka godzin przed odczytaniem. Dzięki temu nikt poza mną jej nie zna.
Dyktando łatwiejsze, o \”Jakubku znużonym dwuipółgodzinną harówką przy odkuwce zasuwki, śrubki i innych drobiażdżków do miniszkatułki\”, przygotowane zostało dla dzieci z podstawówek, a \”Wspomnienia eksbrzdąca\” dla uczniów gimnazjów.
Informator z regulaminem konkursu dotarł do szkoły w Ropie w powiecie gorlickim późno, na początku października. O jego trzech poprzednich edycjach grono pedagogiczne ani dyrekcja tej małej wiejskiej szkółki po prostu nie wiedziały.
Po wysłaniu zgłoszeń do organizatorów polonistki Maria Gryboś i Wiesława Laskoś zorganizowały z grupką uczniów zajęcia pozalekcyjne mające na celu ćwiczenie ortografii. Na \”rozgrzewkę\” były teksty z \”Małego Gościa Niedzielnego\”, potem szukanie w Internecie dyktand z poprzednich edycji konkursu, także tych dla dorosłych, ich analizowanie, poznawanie obcojęzycznych słów itd.
– Słownika ortograficznego na pamięć nauczyć się nie da, ale zasad pisowni tak – mówi 15-letnia Anna Korzeń, tegoroczna zdobywczyni tytułu \”Bezbłędnego małego gościa\”.
Wyjechali busem Andrzeja Smołkowicza o 5.00 rano, aby się nie spóźnić, gdyż pisanie dyktanda przez gimnazjalistów zaplanowane było w Katowicach na 9.00. Ani Korzeń przypadło miejsce oznaczone numerem 1, w drugim rzędzie stołów, pośród tysiąca rówieśników z całej Polski. Blisko niej siedziała koleżanka z klasy, Małgosia Data, pozostałe dziewczynki: Anna Korzeń \”II\”, Olga Rąpała, Natalia Halińska, Urszula Prorok, Ewa Łukaszyk i Magda Passoń rozsadzone były po całej sali.
\”Wspomnienia eksbrzdąca\” dyktował Kamil Durczok: \”Jako pięcioipółletni berbeć ujrzałem wtenczas po raz pierwszy capstrzyk z autentycznym tamburmajorem na czele bębnów i waltorni. Urządzano go rokrocznie, niekiedy na przekór aurze, w wigilię Święta Niepodległości. Potem zazwyczaj siostrzenica i zięć komendanta wespół z chórem podchorążych i szwoleżerów różnych szarż śpiewali patriotyczne hymny i chorały. Podczas apelu poległych niektórzy staruszkowie, szczerze wzruszeni, pochlipywali z cicha, a niejedna kobieta wręcz szlochała.
Dziś nie każdy wie, że to Śląsk Cieszyński, wyprzedziwszy inne ziemie, pierwszy zrzucił jarzmo studwudziestotrzyletniej niewoli i zerwał wraże pęta. Już 19 października powstała tu Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego pod przewodnictwem rzymskokatolickiego księdza Józefa Londzina. Wkrótce w Krakowie oddział pułkownika Roi rozbroił Austriaków. Półtora tygodnia później, w niedzielę 10 listopada o siódmej z rana wrócił z więzienia do Warszawy brygadier Piłsudski. Nazajutrz Rada Regencyjna przekazała mu naczelne dowództwo. Zaraz też POW rozpoczęła rozbrajanie niemieckich ciemięzców. O granicy Rzeczypospolitej na zachodzie decydowała zwycięska ententa. Natomiast walki o kurhany na Kresach Wschodnich nieprędko wygasły\”.
– Do jedynego telewizora z obrazem z wnętrza sali, w której młodzież pisała dyktando, nawet nie próbowaliśmy się dostać, tak był oblężony przez opiekunów-wychowawców – opowiada ze śmiechem dyrektor gimnazjum w Ropie, Paweł Żegleń. – Mogliśmy tylko zaciskać kciuki i… czekać.
– Gdy Ania wyszła z sali, na tablicy ogłoszeń był już wywieszony tekst ze \”Wspomnieniami eksbrzdąca\” – wspomina nauczycielka Maria Gryboś. – Obie jednakowo zestresowane, próbowałyśmy go na gorąco przeanalizować. Ani wydawało się, że popełniła dwa błędy. Wśród zebranych w holu nauczycieli, głównie polonistów, wybuchł nawet ostry spór na temat \”ciemięzcy\”; stanowiska się spolaryzowały; jedni optowali za \”z\”, drudzy za \”ż\”. Nasza trójka – z dyrektorem, też polonistą – była za \”ciemięzcą\”, tak jak nomen omen \”zwycięzcą\”. Mieliśmy rację!
Po przerwie przyszła kolej na dzieci ze szkół podstawowych. Michał Żebrowski, nim zaczął dyktowanie, powiedział, że jako uczeń był dobry w kopaniu piłki, a nie w ortografii, i pozostał głuchy na prośby o zwolnienie tempa, bo nie wszyscy nadążali z pisaniem. – Kazano mi dyktować bez litości – usprawiedliwiał się przed zalaną łzami dziewczynką, która oddała kartkę, nie zdążywszy napisać o \”urzeczonej późnojesiennym pejzażem, przypominającej wróżkę srebrnowłosej staruszce, która po troszeńku pruła beztrosko na wpół spróchniałe płótno\”.
Po kilku godzinach ogłoszono wyniki. Tytuł \”Bezbłędnego małego gościa\” w kategorii uczniów szkół podstawowych wywalczyła Kinga Michalewska z Krakowa, popełniając w dyktandzie cztery błędy. W grupie gimnazjalistów bezkonkurencyjna okazała się Anna Korzeń z Ropy. Napisała tekst bez jednego błędu. – Kropka nad wyrazem \”ciemięzca\” była tak niewidoczna, jak kupka muchy – powiedział o jej pracy Walery Pisarek, ogłaszając werdykt jury. I dodał, że w gronie nagrodzonych większość zdobyli zawodnicy z Małopolski; poza nimi prawie nikt nie napisał poprawnie nazwiska \”Londzin\”.

Ropa to kopalina?

Gdziekolwiek się pojawia mama Ani, Maria Korzeń, witają ją gratulacje i radosne uśmiechy: koleżanek z pracy, sąsiadów, a nawet ludzi, z którymi do tej pory wymieniała tylko niezobowiązujące pozdrowienia. Ludzie się cieszą, że cała Polska dowiedziała się o ich wsi, zaczepiają w kościele, w sklepie, na ulicy.
– Żadnego ze swoich dzieci się nie powstydzę, ale z Ani jestem naprawdę dumna – mówi Maria Korzeń. – Wiedziałam, że jest dobra, ale nie aż tak, by pokonać najlepszych z najlepszych. Łatwość pisania i zdolności do ortografii odziedziczyła chyba po mojej teściowej, babci Julci, która skończyła tylko siedem klas, ma dziś 71 lat, ale nadal czyta mnóstwo książek, a gdy pisze na przykład list do rodziny, nigdy nie robi błędów. Płakała, widząc swą ukochaną wnuczkę w telewizji, ale zaraz potem odzyskała rezon i powiedziała z dumą: \”Nasza krew!\”.
Ania też jest zdania, że babci i dziadkowi dużo zawdzięcza. – Rodzice pracowali zawodowo, więc jako dziecko większość dnia przebywałam z nimi. Miałam \”odziedziczony\” po starszej siostrze Zosi, dziś studentce Wydziału Politologii Akademii Świętokrzyskiej, stary elementarz Falskiego. Codziennie bawiliśmy się w szkołę, w której zawsze musiałam być nauczycielką; zadawałam dziadkom zadania, oni je odrabiali, a ja stawiałam oceny. Dziś wiem, że oboje celowo robili mnóstwo błędów, żebym mogła je poprawiać.
– Żebyś nie była zbyt pewna siebie – mówi wychowawczyni – przypomnę ci jedynkę, którą zarobiłaś za dyktando w II klasie. – To nie była gała za byki, ale za to, że dawałam ściągać – tłumaczy niezbyt zawstydzona dziewczynka. – Dzisiaj mogę się też przyznać, że w I klasie zdarzyło mi się napisać \”przygotuj\” przez \”ó\”.

Laptop i stypendium

Zwycięstwo w konkursie ortograficznym było dla Ani pierwszym tak wielkim osiągnięciem, choć wcześniej też miała się czym pochwalić: II miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Małych Form Artystycznych w Nowym Sączu, uczestnictwo w konkursach i olimpiadach przedmiotowych, w tym matematycznej, osiem świadectw z czerwonym paskiem i wpisy do Złotej Księgi Szkoły, gdzie pro memoria uwieczniane są nazwiska uczniów ze średnią ocen powyżej 5.
Za zdobycie tytułu \”Bezbłędnego małego gościa\” w konkursie na mistrza ortografii otrzymała laptopa z systemem operacyjnym i oprogramowaniem biurowym oraz słowniki PWN: ortograficzny i wyrazów obcych.
– Ania nie dość, że wypromowała siebie, to również wieś, z której pochodzi – mówi z satysfakcją sekretarz gminy Ropa, Janusz Konior. – Dziennikarze radiowi relacjonujący przebieg konkursu w Katowicach do końca nie byli pewni, czy podając nazwę miejscowości nie mówią przypadkiem o… ziemnej kopalinie. Dopiero telewizyjne \”Wiadomości\” umieściły Ropę właściwie: w powiecie gorlickim, w województwie małopolskim. Gdy tylko usłyszeliśmy werdykt jury, razem z wójtem złożyliśmy Ani, nauczycielkom i dyrektorowi szkoły telefoniczne gratulacje. Zorganizowaliśmy też w gminie na ich cześć małą uroczystość; pedagodzy dostali nagrody, natomiast Ani Korzeń postanowiliśmy ufundować stypendium w wysokości 200 zł miesięcznie do czasu ukończenia przez nią nauki.

Teresa Ginalska

Ramka
O tytuł mistrza polskiej ortografii walczą także dorośli. W przygotowywanych dla nich dyktandach każde zadanie musi być ortograficznym koncentratem: im więcej w nim trudnych wyrazów, tym lepiej; mało prawdopodobne, by komuś udało się napisać tekst beż żadnej pomyłki. Od początku istnienia zabawy, a więc od 1987 r., uczestniczyło w niej kilkadziesiąt tysięcy osób. Laureaci z ubiegłych lat – Krzysztof Szymczyk i Dariusz Godość – prócz zdobycia prestiżowego tytułu Mistrza Polskiej Ortografii i cennych nagród rzeczowych brali udział w pracach nad Nowym Słownikiem Ortograficznym PWN.
Na zaproszenie organizatorów: Radia Katowice i Trójki ortograficznym torturom poddawali się też goście honorowi, aktorzy, znani sportowcy, prezenterzy radia i telewizji (m.in. Bożena Targosz i Grzegorz Kozak). Osobno startowali politycy; Marek Borowski nosi dożywotni tytuł \”Bezbłędnego Polityka Roku\”. Teksty dyktand układali profesorowie uniwersytetów: Jagiellońskiego, Warszawskiego i Śląskiego.

Wydanie:

Kategorie: Bez kategorii

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy