Mały rycerz

Mały rycerz

Jarosław Kaczyński omal nie spłonął z oburzenia na wieść o zorganizowanej przez Erikę Steinbach wystawie „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku”. Pan premier wyznał w byłym obozie zagłady Stutthof, że chciałby, aby „wszystko, co wiąże się z nazwiskiem pani Eriki Steinbach, kończyło się jak najszybciej, bo nic dobrego z tego dla Polski, dla Niemiec, dla Europy nie będzie”. Niemiecki dziennik „Berliner Zeitung” określił mianem skandalu fakt, że Kaczyński wprawdzie ekspozycji nie widział, ale już w dniu otwarcia wezwał do jej „unicestwienia”.
Jak mógłby to zrobić? Spieszę z poradą. Oto kilka dobrze sprawdzonych sposobów „unicestwiania”. Na Olbrychskiego – znany aktor zdemolował swego czasu szabelką wystawę Piotra Uklańskiego „Naziści”. Metoda ułańska, w sam raz dla premiera: szast, prast i po wszystkim. Na Herostratesa – ten szewc z Efezu dla sławy spalił w 356 r. p.n.e. świątynię Artemidy Efeskiej. Wystawa Steinbach to wprawdzie nie żaden cud świata, ale Kaczyński przecież lubi igrać z ogniem. Na Gołotę – walić poniżej pasa i czekać, co będzie. Na Lukrecję Borgię, legendarną trucicielkę – wystarczy szefowej Niemieckiego Związku Wypędzonych podsunąć jakieś zatrute jabłuszko i po kłopocie.
Pan premier mógłby też skorzystać ze sposobu na pułkownika Jerzego Michała Wołodyjowskiego lub – jak kto woli – na małego rycerza, który, jak wiemy, wysadził się w powietrze razem z twierdzą Kamieniec Podolski. Po wystawie Steinbach pozostałby tylko huk i smród.

 

Wydanie: 2006, 34/2006

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy