Czy losowanie rywali piłkarzy na mistrzostwa świata było szczęśliwe, dowiemy się dopiero na koreańskich boiskach
Opinie po losowaniu grup turnieju finałowego mistrzostw świata są na ogół zgodne: nie możemy narzekać na złośliwość fortuny.
– 21 punktów w eliminacjach, 21 strzelonych bramek i miejsce numer 21 na sali podczas ceremonii losowania – to cud, jakaś magiczna sprawa – emocjonował się Jerzy Engel. Polska trafiła do grupy razem z Koreą, Portugalią i USA.
Ceremonia losowania rozpoczęła się „Odą do radości” Beethovena. Niektóre gazety dały jej tytuł jako komentarz do wyników losowania. Czy jednak rzeczywiście już awansowaliśmy?
Zgodnie z życzeniami
Mistrzem ceremonii był po raz pierwszy sekretarz generalny FIFA, Michael Zen-Ruffinen. Napięcie rosło, gdy wyciągał kolejne kule z koszyka, a Polski wciąż nie było. Wreszcie zostały już tylko dwie możliwości: albo grupa brazylijska, albo koreańska. Okazało się, że ta druga. Szczerze mówiąc – kto wie, może lepiej było trafić do Brazylii? Szanse na awans z drugiej pozycji nie byłyby małe. Ale trafiliśmy w zasadzie zgodnie z własnymi życzeniami. Potem dolosowane zostały jeszcze zespoły Portugalii i USA. Prezes PZPN, Michał Listkiewicz, aż uniósł ręce w geście radości.
– Losowanie było dla nas bardzo korzystne – mówi prezes Listkiewicz. – Jesteśmy w stanie wygrać z wszystkimi grupowymi rywalami. Przed losowaniem mówiłem, że chciałbym zagrać z Koreą oraz USA. Marzenie się spełniło. W Korei jest znacznie spokojniejsza atmosfera niż w Japonii. Nie ma takiej nerwowości. Najważniejsze, jak zagra polska reprezentacja i czy na boisku będzie miała tyle szczęścia, ile w losowaniu. Terminarz gier mamy również dobry: najpierw gospodarze, potem Portugalia, na końcu Stany Zjednoczone. Trzeba się brać do pracy. Korea ma słabszych piłkarzy od nas. A że są gospodarzami? W pierwszym meczu to oni będą pod ogromną presją zwycięstwa. Amerykanie mają najlepszych na świecie sportowców, ale w innych dyscyplinach niż piłka nożna. Nie jest to zespół, którego powinniśmy się bać. Najsilniejszą drużynę ma Portugalia, ale i w niej da się znaleźć słabsze ogniwa. Pomocne będą wskazówki Józefa Młynarczyka. Marzę teraz, by nasz mecz zakończył się takim samym wynikiem jak w Meksyku w 1986 r., a jak wtedy gola strzelił Włodek Smolarek, tak teraz bramkę mógłby zdobyć jego syn Euzebiusz.
Józef Młynarczyk był bardzo zadowolony z losowania.
– Trafiliśmy bardzo dobrze. Najtrudniejszym rywalem będą Portugalczycy. To europejska czołówka. Tam grają tacy piłkarze jak Figo, Rui Costa, Nuno Gomes, Sergio Conceicao i Pauleta. Portugalski futbol jest teraz na fali. Portugalczycy wygrali zdecydowanie swoją grupę, teraz Porto i Boavista grają w Lidze Mistrzów. Życzyłbym sobie, by nasz mecz decydował o pierwszym miejscu w grupie. Pozostałe drużyny nie są już tak groźne. Los nam sprzyjał i nasza reprezentacja powinna sprostać oczekiwaniom.
Sam Jerzy Engel także nie widział powodów do narzekania.
– Mogliśmy trafić naprawdę dużo gorzej. Chociażby do grupy z Anglią, Argentyną i Nigerią. Nasza jest bardzo wyrównana. Faworytem jest oczywiście Portugalia. Przed losowaniem w gronie osób ze sztabu rozważaliśmy nasze szanse i doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby trafić na Koreę. Minusem jest tylko to, że gramy z nimi pierwszy mecz. Historia takich imprez dowodzi, że zespoły teoretycznie słabsze szalenie się mobilizują i koncentrują na pierwszym występie. Bardzo ważne będzie przygotowanie psychiczne polskiej drużyny, bo cały stadion będzie przeciw nam. Korzystne jest to, że po meczu z Koreą będziemy mieli pięć dni przerwy. To dużo czasu na regenerację sił i przygotowanie się do meczu z takim rywalem jak Portugalia. W sumie losowanie przyznało nam rzut karny. Wyśmienita okazja do strzelenia gola, ale trzeba ją jeszcze wykorzystać.
To może już medal?
Kazimierz Górski jest jak zwykle optymistą.
– Wszystkie drużyny są w naszym zasięgu. Powinniśmy zająć minimum drugie miejsce w grupie. 12 zawodnikiem Koreańczyków będzie fanatyczna publiczność, ale jak dobrze się przygotujemy, damy sobie z tym radę. Otwiera się ciekawa perspektywa nie tylko na wyjście z grupy. Może znowu powalczymy o medal?
Polscy piłkarze nie wybiegają myślami tak daleko.
– Nie jest źle, ale mogło być jeszcze lepiej – uważa Piotr Świerczewski. – Niedobrze, że w pierwszym meczu gramy z Koreą. To trudny przeciwnik, a w spotkaniu inauguracyjnym przed własną publicznością będzie szczególnie niebezpieczny. Ten mecz może mieć ogromne znaczenie dla układu tabeli, biorąc pod uwagę, że Portugalia jest teoretycznie najsilniejsza, a Amerykanie najsłabsi. Amerykanie to dla mnie bardziej egzotyczny zespół niż Korea. Niewiele o nich wiem poza tym, że nikogo się nie boją. Łatwiejsza od naszej jest grupa Japonia, Rosja, Belgia i Tunezja. Gdybyśmy tam się znaleźli, byłbym spokojny o awans. Wszystko zweryfikuje jednak boisko i na pewno nie obejdzie się bez niespodzianek. Za żadne skarby nie zamieniłbym się na miejsce w „grupie śmierci”, w której są Argentyna, Anglia, Nigeria i Szwecja. Dla dwóch z tych bardzo dobrych drużyn zabraknie miejsca w drugiej rundzie.
– Jest nieźle, los nam sprzyjał – mówi Paweł Kryszałowicz. – Nie trafiliśmy na nikogo, z kim nie moglibyśmy podjąć walki. Już udowodniliśmy, że stać nas na dobrą grę i dobre wyniki w meczach z każdym rywalem. Mam nadzieję, że nie sprawdzi się powiedzenie o ścianach pomagających gospodarzom. W klubie gram razem z Jae-Won Simem z reprezentacji Korei. Jeśli na podstawie jego umiejętności miałbym oceniać całą reprezentację, to zdecydowanie stawiam na Polskę. Dobrze, że ostatni mecz gramy ze Stanami Zjednoczonymi. To może być mecz o wszystko.
Najbliższy przewidzenia składu grupy był Arkadiusz Bąk.
– Przed losowaniem typowałem, że zagramy z Koreą, USA i Belgią. To była grupa marzeń i niewiele się pomyliłem. Portugalia jest jednak faworytem – to zespół o wiele silniejszy od Belgii. Mamy duże szanse na awans, ponieważ Korea i USA są w zasięgu naszych możliwości. Bardzo trudny będzie pierwszy mecz z gospodarzami. Zrobią wszystko, żeby nie zawieść kibiców. Atutem Koreańczyków będzie także klimat, do którego my musimy przyzwyczaić się na miejscu. Portugalia to trudny rywal – piłkarze są świetnie wyszkoleni technicznie. Jedną akcją mogą rozstrzygnąć losy meczu, a nazwiska Figo czy Rui Costy mówią same za siebie. Plusem Amerykanów jest przede wszystkim ich doświadczenie w finałach mistrzostw świata. Bardzo korzystne jest to, że w przypadku awansu zostajemy w Korei, unikając męczących podróży.
Kurtuazja
Luis Figo, który sam jest wart więcej niż wszyscy nasi piłkarze razem wzięci, mówi, że faworytem grupy będzie Polska, bo ma klasowych piłkarzy, a Johann Cruyff typuje Polaków na czarnego konia turnieju. Również trenerzy naszych rywali wypowiadają się o biało-czerwonych z szacunkiem.
– Wiem, że wiele osób twierdzi, iż Polska będzie łatwym rywalem – mówi Guus Hiddink prowadzący reprezentację Korei. – Ja tak nie uważam. To drużyna, która jako pierwsza w Europie zapewniła sobie awans, a w Europie o to najtrudniej. Portugalczyków z pewnością stać na awans do półfinału. Mają wielkie umiejętności. Stany Zjednoczone dopiero poznamy w najbliższym czasie. Jestem realistą. Futbol koreański to nie światowa potęga. Myślę jednak, że zespół stać na awans do 1/8 finału. Ma spory potencjał, pod warunkiem że jest dobrze przygotowany. Wierzę, że do tego turnieju będzie dobrze przygotowany.
Antonio Oliveira, trener Portugalii: – Niech się nikomu nie wydaje, że to łatwa grupa. Musimy pamiętać, że Koreańczycy są gospodarzami mistrzostw, a to zawsze stawia drużynę w korzystnej sytuacji. Polski zespół szanuję za dokonania w eliminacjach i na pewno nie będzie nam łatwo z nim walczyć.
Wreszcie prowadzący Amerykanów Bruce Arena: – Polacy pokazali w eliminacjach, że mogą być bardzo niebezpieczni. Koreańczycy zrobili w ostatnich latach duże postępy, a fakt, iż są gospodarzami, czyni z nich jeszcze groźniejszych przeciwników. Portugalia natomiast to jedna z lepszych drużyn na świecie z jednym z najlepszych piłkarzy – Luisem Figo. Oni są groźni w każdym momencie gry.
Na kredyt
Ostatnią jak dotąd bramkę w finałach mistrzostw świata strzelił Włodzimierz Smolarek – akurat w meczu z Portugalią. Również jego zdaniem los nam sprzyjał: – W tej grupie liczyć się będą tylko dwa zespoły – Portugalia i Polska. Nie lekceważę gospodarzy, którym wszystko będzie sprzyjać, ale jak im się strzeli bramkę, to i ściany nie pomogą.
– Mieliśmy dużo szczęścia w losowaniu, przynajmniej teoretycznie – uważa Zbigniew Boniek. – W praktyce może się jednak okazać, że cieszymy się przedwcześnie. Sam wolałbym trafić zamiast Irlandii do grupy z Niemcami, Arabią Saudyjską i Kamerunem. Oczywiście, nie możemy dopuszczać do siebie myśli, że w naszej grupie nie zajmiemy jednego z dwóch premiowanych awansem miejsc. Faworytem jest Portugalia, my z Koreańczykami powinniśmy walczyć o drugie miejsce. Korea to trudny rywal. Są zwinni, szybcy, prezentują futbol techniczny. Kibice by nam jednak nie wybaczyli, gdybyśmy – odpukać – nie dali rady gospodarzom. Ważną rolę będzie tu odgrywała strona psychologiczna. Amerykanie prą do przodu bez kompleksów, ale są w naszym zasięgu.
Boniek jak zwykle twardo stąpa po ziemi, więc dodaje: – Udało nam się awansować dzięki współpracy wielu osób. Patrzmy jednak realnie na polską piłkę. Mamy masę problemów, sytuacja w wielu klubach jest bardzo trudna. Ten awans to niejako kredyt. Dostaliśmy go, musimy spłacić i spowodować, by awanse co dwa lub cztery lata stały się serialem.
Szanse
Jerzy Engel wraz z piłkarzami już osiągnął wielki sukces. Sam szkoleniowiec opowiadał, że był dumny, gdy zobaczył biało-czerwoną wśród 32 flag uczestników turnieju finałowego mistrzostw świata.
– Wartością tego zespołu jest doświadczenie zawodników. Grali już w wielu przegranych eliminacjach i mają świadomość ostatniej szansy. Poza tym dojrzeli – mówi Antoni Piechniczek, i ma rację. Cofnijmy się jednak o półtora roku, do czasów, gdy reprezentacja grała słabo, a wielu domagało się zwolnienia Jerzego Engela.
– Budowaliśmy tę drużynę konsekwentnie, etap po etapie – wyjaśnia Engel. – Tylko ktoś złośliwy albo nieznający się na piłce mógł nie dostrzegać postępów.
Ale dopiero po meczu w Kijowie z Ukrainą trener i jego piłkarze stali się bohaterami. Na swój sposób sztab Engela dokonał z zawodnikami tego, co udało się sztabowi Tajnera z Małyszem. Szybko zaczęto przyznawać się do zawodników i drużyny. Janusz Wójcik powiedział, że to właściwie jego zespół. – Jeśli tylko uda nam się awansować, niech przykleja się do tego sukcesu każdy – mówił spokojnie Engel. – Chętnie się podzielę. Poziom polskiego piłkarstwa i sytuacja w polskim futbolu nijak się mają jednak do awansu do finałów mistrzostw świata. I o tym trzeba stale pamiętać.
Edward Klejdinst, bliski współpracownik Jerzego Engela, ocenił szanse Polaków na 60% – to chyba sensowna ocena. Niektórzy twierdzą też, że Engel jest w czepku urodzony. Na szczęście sam selekcjoner podchodzi do wszystkiego spokojnie. Byłby jednak zainteresowany konkretem ze strony PZPN dotyczącym jego kontraktu, a właściwie dalszych losów. Umowę ma podpisaną do finałów MŚ, ale przecież wtedy wszystkie miejsca w klubach będą już zajęte, a w bliskiej perspektywie czekają nas eliminacje mistrzostw Europy. Wieść niesie, że Engel chciałby wiedzieć, na czym stoi, jak długo i za ile. Na razie na gorąco po losowaniu negocjował z Phillippe’em Troussierem rozegranie towarzyskiego meczu z Japonią, żeby poznać azjatycki styl gry.
Zdaniem Pawła Kryszałowicza, przy tak wyrównanej stawce zespołów do awansu mogą wystarczyć cztery punkty. Cóż, przy odpowiednim zbiegu okoliczności można nawet awansować z trzema punktami, ale na to nie ma co liczyć. To nie my jesteśmy faworytami ani gospodarzami imprezy, ale kalkulacje powinny dotyczyć pięciu punktów. Jak to zrobić? Bardzo prosto: nie przegrać z Koreą, zremisować z Portugalią i wygrać z USA. W sumie awans powinny zapewnić dwa remisy i jedna wygrana.
– Moi piłkarze mogą być wielcy – zapewnia Jerzy Engel. – Mistrzostwa świata to najlepsza forma promocji.
Oby selekcjoner nie pomylił się co do swoich zawodników. Na razie jedno jest pewne – trafiliśmy w losowaniu naprawdę nieźle, ale na hurraoptymizm jeszcze zdecydowanie za wcześnie.
Rywale Polaków
KOREA
Liczba mieszkańców – 47,3 mln. Powstanie federacji piłkarskiej – 1928 r. Miejsce w rankingu FIFA – 43. Występy w finałach mistrzostw świata – 1954,1986,1994, 1998. Z Polską jeszcze nie grała. Data meczu: 4 czerwca, godz. 20.30 w Pusan na jednym z najnowocześniejszych obiektów świata – Pusan Aslan Stadium – mogącym pomieścić 56 tys. widzów.
PORTUGALIA
Liczba mieszkańców – 10,3 mln. Powstanie federacji – 1914 r. Miejsce w rankingu FIFA – 4. Dwa razy w finałach mistrzostw świata – 1966, 1986. Trzecie miejsce w 1966 r. Sześć meczów z Polską: trzy zwycięstwa, jeden remis, dwie porażki. Bramki – 6 (bramki strzelone)-5 (bramki stracone). Data meczu: 10 czerwca, godz. 20.30 na Dzondzu World Cup Stadium mieszczącym 42 tys. widzów.
USA
Liczba mieszkańców – 281,4 mln. Powstanie federacji – 1913 r. Miejsce w rankingu FIFA – 20. Sześć razy w finałach mistrzostw świata – 1930, 1934, 1950, 1990, 1994, 1998. Półfinał w 1930 r., 1/8 w 1994 r. (jako gospodarz). Bilans spotkań z Polską: 11 meczów, cztery zwycięstwa, jeden remis i sześć porażek. Bramki – 13-30. Data meczu: 14 czerwca, godz. 20.30 na mogącym pomieścić 40 tys. widzów Tedzon World Cup Stadium.
Skład grup
Grupa A
Francja
Senegal
Urugwaj
Dania
Grupa B
Hiszpania
Słowenia
Paragwaj
RPA
Grupa C
Brazylia
Turcja
Chiny
Kostaryka
Grupa D
Korea
Polska
USA
Portugalia
Grupa E
Niemcy
Arabia Saudyjska
Irlandia
Kamerun
Grupa F
Argentyna
Nigeria
Anglia
Szwecja
Grupa G
Włochy
Ekwador
Chorwacja
Meksyk
Grupa H
Japonia
Belgia
Rosja
Tunezja
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy