Marian Krzaklewski. Jesień wasza, wiosna nasza

Marian Krzaklewski. Jesień wasza, wiosna nasza

W tłumie wypełniającym sale Galerii Porczyńskich fizycznie wręcz wyczuwało się rosnące napięcie, gdy po godz. 20 na wielkim ekranie, pokazującym telewizyjne studio wyborcze, rozpoczęło się odliczanie od końca wstępnych wyników kandydatów do prezydenckiego fotela. Przy numerze czwartym odwrócony tyłem Wiesław Walendziak stanął twarzą do dziesiątków fotoreporterów czatujących na jego reakcję. Szef sztabu Mariana Krzaklewskiego zaprezentował wystudiowany uśmiech. Gdy podano rezultat Olechowskiego, na sali zapadła cisza. Jęków zawodu nie było, ale nastrój wyraźnie zaczął siadać, mimo tego, że jak zapowiadał prowadzący imprezę, Jan Pośpieszalski, w barze na pewno wina nie zabraknie: – Musimy być przygotowani na najgorsze. Jeśli się okaże, że przerżnęliśmy z dotychczasowym prezydentem, który wygra bez drugiej tury, traktujmy to spotkanie jako początek kampanii parlamentarnej i w czasie naszego wejścia telewizyjnego wołajmy gromko “AWS!” – wzywał. Wcześniej Jacek Rybicki przekonywał, że nie ma się czym przejmować: – Marian Krzaklewski aspiruje do prezydentury, nie grozi mu jej utrata jak pięć lat temu Lechowi Wałęsie. Mogliśmy zaprezentować swą wizję Polski i to, że Kwaśniewski w ciągu kilku tygodni stracił niemal jedną trzecią poparcia, o czymś świadczy. Jeśli jednak wygra w pierwszej turze, będzie to świadczyć, że opcja liberalno-lewicowa jest zdecydowanie dominująca, co stanowi sygnał bardzo niepokojący.
Nie miał raczej złudzeń Romuald Szeremietiew otoczony grupką znajomych. – Te balony to my – mówił jeden z nich, wskazując na udekorowany sufit. Jednak po ogłoszeniu wstępnych wyników wiceminister obrony nie uważał, że jest to Waterloo Krzaklewskiego: – To tylko jedna z bitew, bynajmniej nie decydująca, choć wolałbym, aby wygrał kto inny.
– Jak pan się czuje jako szef kampanii, który doprowadził swego lidera do ciężkiej porażki? – zapytaliśmy z kolei Wiesława Walendziaka.
– Trzeba mówić o prawdziwych zdarzeniach, bo inaczej polityka będzie tylko socjotechniką, czystym nihilizmem. Ta kampania otworzyła perspektywę sukcesu w wyborach parlamentarnych, postawiliśmy parę trudnych pytań naszym adwersarzom z lewicy. Proszę pokazać mi lepszy koncept kampanii wyborczej – odparł.
– Musieliśmy pokazać ludziom, choćby z przyczyn moralnych, jakiego mają prezydenta. Nie jestem rozczarowany wynikiem, bo jak nie ma jedności prawicy, to takie są efekty. W SLD tego nie ma. Oni się nie cierpią, a jednak nawet Oleksy i Miller wsparli Kwaśniewskiego. Nie ma wątpliwości, że liderem polskiej prawicy pozostaje Marian Krzaklewski – dodał Andrzej Szkaradek.
– Celem naszej kampanii nie był tylko sukces, ale i poznanie prawdy o kandydatach. Prawda jest przy nas, zwyciężymy w następnych wyborach – marszałek Alicja Grześkowiak także broniła kampanii wyborczej szefa AWS.
– Wiesław Walendziak zbyt wcześnie odgwizdał koniec zabawy. Przecież na razie napływają tylko wyniki z wielkich miast. Później będziemy mieli do czynienia ze wzrostem notowań Krzaklewskiego i Kalinowskiego – prognozował Aleksander Kropiwnicki.
Gdy na scenę wkroczył Marian Krzaklewski, wybuchły owacje. Lider uniósł lewicę w geście pozdrowienia.
– To, co się stało, jest efektem tego, że podjęliśmy najtrudniejsze reformy w dziejach Polski. Moi drodzy, widzę w waszych oczach wolę walki. Tam, gdzie nie sięgała broń masowego rażenia, czyli media publiczne, tam wygraliśmy. Musimy wzmocnić naszą jedność. To wy jesteście tą husarią, która będzie szarżować po zwycięstwo.
– Jesień wasza, wiosna nasza – wołała sala.
Entuzjazmu nie podzielał Jan Olszewski: – To nie jest dzień triumfu. Z tego, co się stało, trzeba wyciągnąć wnioski. Ponosimy dziś koszty tego, że przez trzy lata nie udało się zrealizować podstawowych punktów programu, który przyniósł zwycięstwo AWS w 1997 r. – stwierdził lider ROP.
Przed godz. 22 wśród braw na salę wkroczył Jerzy Buzek i z powagą uścisnął prawicę Mariana Krzaklewskiego. – To święto demokracji, którą myśmy wywalczyli. Wynik przyjmuję z pokorą, pamiętając, że w demokracji nie ma wyroków dożywotnich. Dziś jestem wyjątkowo solidarny z Marianem Krzaklewskim. Musimy wyciągnąć wnioski z tego wyniku, trzeba przeanalizować pracę sztabu wyborczego. To niepowodzenie niczego nie zmienia, AWS pozostaje wiodącą formacją po prawej stronie sceny politycznej, a wybory parlamentarne są nieporównanie ważniejsze – powiedział premier, po czym wdał się w pogawędkę z Marianem Krzaklewskim:
– Marian, miałeś bardzo emocjonujące dni?
– Wiesz, odzyskiwaliśmy utracony teren. Zauważ, tam, gdzie nie dochodzi telewizja publiczna, za granicą, wygraliśmy.
Sala powoli pustoszała, kapela Siwy Dym grała góralskie disco. – A ja jestem w radosnym nastroju. Słucham Siwych i świetnie się bawię – powiedziała nam Maryla Krzaklewska.

 

Wydanie: 2000, 41/2000

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy