Maryja i wojownicy z mieczami

Maryja i wojownicy z mieczami

Ludzie sobie do gardeł skaczą, a w Kościele rosną w siłę męskie wspólnoty o militarnych nazwach

29 listopada, w niedzielne popołudnie, przy kościele św. Wojciecha na kartuskim osiedlu Wybickiego gwarno, choć na dworze ziąb przenikliwy. Uwagę zwraca zwłaszcza spora grupa młodych mężczyzn. Skierowane do nich zaproszenie na pierwsze w regionie spotkanie wspólnoty Wojownicy Maryi umieściły na swoich stronach dwie kartuskie parafie. Ta wspólnota męska, której opiekunem jest znany rekolekcjonista, salezjanin ks. Dominik Chmielewski, jak czytam w zaproszeniu, „wspiera się w przezwyciężaniu swoich słabości i grzechów poprzez wspólną modlitwę, rozwój wiedzy i duchowości oraz wzajemną pomoc”.

Niewielki kościół wydaje się zbyt wypełniony jak na warunki epidemii, wszystkie miejsca w ławkach zajęte. Wśród zgromadzonych także starsi, rodziny z dziećmi, większość w maskach, choć są i osoby bez nich. Wierni stoją też wzdłuż ścian, gdzie najłatwiej o dystans, niektórzy czekają w kolejkach do konfesjonałów, bo to początek adwentu.

Przed mszą, która ma poprzedzić konferencję wojowników, zapada ciężka, pełna dziwnego napięcia cisza, jakby za chwilę miało się coś wydarzyć, coś się stać. Kilku 30-latków ustawionych w szeregu, po prawej stronie od wejścia, uważnie lustruje wchodzących. Choć starają się być dyskretni, trudno nie zauważyć ich czujnych spojrzeń. Nabożeństwo bez kazania, w skróconej formie, szybko mija, na koniec zgromadzeni śpiewają suplikacje: „Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami. Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie”. Ten piękny, starodawny hymn błagalny wybrzmiewa tu dzisiaj szczególnie.

Pakiet wojownika Maryi

Po mszy zostają sami zainteresowani i kilka towarzyszących im kobiet. Spotkanie rozpoczyna się adoracją Najświętszego Sakramentu i wspólnym różańcem. Do tej modlitwy przed ołtarzem zostaje poproszonych pięciu przedstawicieli tworzącej się wspólnoty. Po różańcu głos zabiera Michał (nazwiska nie podaje), lider grupy Wojowników Maryi z Rumi i szef regionu kujawsko-pomorskiego. Dziękuje zebranym za tak liczne przybycie, dodając, że na Kaszubach zawsze można polegać. Łagodnym, ujmującym tonem podkreśla, że celem wspólnoty jest doskonalenie „męskich cnót”, aby być „coraz lepszym mężem, ojcem i obywatelem”.

– Celem Wojowników Maryi jest też to, aby jak najwięcej mężczyzn było w kościołach, by ich rodziny wzrastały w wierze – podkreśla. Mówi, że formacja przyszłych członków wspólnoty trwa dwa lata i przebiega w dwóch wymiarach: duchowym i fizycznym. Wymiar duchowy stanowi modlitwa wspólnotowa i raz w miesiącu spotkania regionalne. Wymiar fizyczny to wspólne spędzanie czasu na różnego rodzaju aktywnościach, np. grze w piłkę, poznawanie się podczas nich, dzielenie radościami, ale i smutkami. Wzorem do naśladowania mają być biblijni bohaterowie, np. Józef Egipski, Jakub czy Mojżesz, którzy byli niedoskonali i popełniali wiele błędów, lecz zmienili to, gdyż pracowali nad sobą.

– Mojżesz, przybrany syn faraona, początkowo zachłysnął się władzą i dobrobytem, był trudny i porywczy. Gdy zabił Egipcjanina, który znęcał się nad jego rodakiem, świat, który go wychował, odrzucił go, wygonił na pustynię, gdzie przebywał 40 lat i zmagał się z różnymi przeciwnościami. Przełóżcie życie Mojżesza na swoje własne – kończy Michał, a opowieść o biblijnym bohaterze kontynuuje jeden z księży. Na koniec zaczyna się dyskusja, dwóch mężczyzn próbuje się podzielić swoimi dylematami, dzieciństwem bez ojca, problemami wychowania dzieci w rozbitym związku, lecz wypada to dość blado i sztucznie. Może czas i miejsce nie sprzyjają takim rozmowom.

Zaglądam na facebookową stronę Wojowników Maryi. Między laurkowymi postami dziwne, intrygujące hasła różnych spotkań rekolekcyjnych: „Bądź diamentem Boga w czasach ciemności”, „Rozpoczyna się czas oczyszczenia”, „Uzbrojenie mocą z wysoka”. W tym wszystkim jedynie zbiórka na chorego Filipka wydaje się zwyczajna. Na stronie można też kupić „Pakiet wojownika Maryi”, osiem książek za 129 zł, niektóre autorstwa samego Dominika Chmielewskiego. Wystarczy kliknąć i otwiera się internetowy sklep. Inne jego książki również w wyjątkowych cenach do końca listopada. Niektórzy chwalą się w postach, że dokonali już takiego zakupu. Można poza tym odsłuchać pieśń wojowników, odśpiewano ją także podczas spotkania w Kartuzach.

Do czego służy miecz

By stać się wojownikiem, trzeba przejść formację, zdać egzamin i przystąpić do uroczystego zawierzenia, tzw. Pasowania Mieczy, które odbywa się raz w roku. Pasowani sprawiają sobie prawdziwy miecz, który zgodnie z zasadami trzymają w reprezentacyjnym miejscu w swoim domu. O tym pasowaniu na spotkaniu w Kartuzach mówi się półgębkiem, między wierszami.

Gdy dziennikarz Expressu Kaszubskiego pyta wikariusza parafii św. Wojciecha, ks. Krzysztofa Krzemińskiego, czy w Kościele, który głosi miłość bliźniego, jest miejsce na posługiwanie się mieczem, na wojowników, ksiądz wyjaśnia: – Sam Chrystus zapytany przez swoich uczniów, czy przynosi ziemi pokój, odpowiada – nie. „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt, 10,34). Przychodzi, by przynieść oczyszczający ogień i oddzielenie. Nie chodzi o to, by tworzyć rozłam między ludźmi, ale o to, by ogień oczyszczenia zadziałał w każdym człowieku, by każdy człowiek potrafił się skonfrontować z tym, co jest w nim złego i grzesznego. Miecz od starożytności łączony jest nie tylko z militariami – to płytkie i dosłowne odniesienie – ale także ze słowem bożym, które osądza i oddziela.

Gdy dziennikarz dalej docieka, czy ksiądz ma pewność, że wśród wojowników Maryi nie ma osób, które szukają sposobności, by pod pozorem modlitwy, różańca radykalizować się, a później podejmować działania pod adresem innych środowisk, jego rozmówca trochę kluczy, by uciąć następująco: – Naszym zadaniem jest odpowiedzieć na potrzeby wierzących, którzy dostrzegają w sobie konieczność walki z własnym grzechem.

Dodaje, że krzywdę można wyrządzić każdym narzędziem, nie tylko mieczem, ale i słowem, a wspólnota jeszcze formalnie nie została przyjęta w struktury parafii.

„Wojownicy twierdzą, że miecz jest symbolem walki z grzechem i złem w sobie. Niestety, miecz nie kojarzy się jedynie tak. To narzędzie wojny, śmierci i przemocy. Nie tylko w świecie. W Kościele też używano miecza, by zabijać innowierców i heretyków. Takie wyobrażenie siedzi w zbiorowej świadomości. W ten sposób wskrzesza się upiory. Kiedy patrzę na mężczyzn, którzy nazywają się wojownikami Maryi i trzymają miecze w ręku, to pytam się znowu, w jakim Kościele ja żyję?”, pisze w internecie jezuita Dariusz Piórkowski.

Modlitwa czy pokaz siły

Z artykułu Anny Mierzyńskiej zamieszczonego 11 października 2020 r. na portalu OKO.press można się dowiedzieć, jak radykalne grupy zawłaszczają Kościół. Męskich wspólnot katolickich jest w Polsce ze 20. Są to np. międzynarodowy Zakon Rycerzy Kolumba, Nazaret – Męska Grupa Różańcowa, Męskie Plutony Różańca, Rycerze Jana Pawła II, Przymierze Wojowników, Wojownicy Maryi czy ruch Żołnierze Chrystusa, który już w przysiędze odrzuca ideę Kościoła otwartego, propagowaną przez papieża Franciszka. Militarne atrybuty, stroje, rytuały, nazewnictwo, hierarchiczna struktura tych grup staje w opozycji do Kościoła miękkiego, żeńskokatolickiego, uważanego przez ich członków za zniewieściały.

„Dla nas Wojowników Maryi miecz jest symbolem. Miecz jest męski tak jak nasza wspólnota”, odpowiada jezuicie Dariuszowi Piórkowskiemu jeden z wojowników, a drugi dodaje bez ogródek: „Kościół wyprodukował już falę męskich kastratów. To, że ksiądz jest jednym z nich, nie znaczy, że wszyscy mają tacy być!”. O męskości ruchu przypomina nawet nazwa jego strony internetowej – WojownicyMaryiOnly4Men.

Ks. Dominik Chmielewski, ich założyciel i opiekun, jest jak wykuty z kamienia, bardziej przypomina żołnierza niż duchownego. Ma trzeci dan w karate, przez wiele lat praktykował zen, był też dyrektorem ds. szkolenia w Polskim Związku Sztuk Walki w Bydgoszczy. Rapuje do Matki Bożej, znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi. W sierpniu br. podczas rekolekcji stwierdził, że pandemia to „narzędzie szatana, które ma zniszczyć Eucharystię”. A podczas kazania w lutym 2015 r. oświadczył, że choroba psychiczna i depresja to skutek przekleństwa w rodzinie i działania szatana.

„4 września tego roku w Kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze wojownicy Maryi rozpoczęli nowy rok formacyjny i dokonali aktu zawierzenia Maryi – opisuje Anna Mierzyńska. – Zdjęcia robią wrażenie: cała kaplica jest szczelnie wypełniona mężczyznami w czarnych koszulkach, na których wydrukowano twarz Maryi w obramowaniu dwóch mieczy”. 1,5 tys. mężczyzn, liderów i odpowiedzialnych za ruch, powierzyło się Maryi – pisze potem w internecie założyciel wspólnoty.

Z ostatnich danych umieszczonych na stronie wojowników wynika, że w prawie 60 miastach w Polsce odbywają się oficjalne spotkania regionalnych wspólnot, wojownicy działają też za granicą. W województwie pomorskim są w Słupsku, Rumi i Starogardzie Gdańskim. „To jest armia na nasze czasy – modlitwa różańcem, a jak trzeba, w obronie wiary i rodziny, mieczem”, komentował w czerwcu 2019 r. złożenie przysięgi przez 120 wojowników w klasztorze w Niepokalanowie Bartłomiej Pejo, zięć Janusza Korwin-Mikkego.

Radykalne grupy coraz śmielej wychodzą z cienia. Po Śląsku z inicjatywy wojowników jeździ ciężarówka z wizerunkiem Matki Bożej, organizuje się publiczne męskie różańce. – To nie jest zwykła modlitwa, raczej pokaz siły. W publicznym miejscu mężczyźni stają w równych szeregach i odmawiają modlitwę. Czasem elementem wydarzenia jest także przemarsz z obrazem Matki Boskiej. Oglądając materiały z tych różańców, można odnieść wrażenie, że modlitwa jest tu jedynie dodatkiem, celem głównym zaś demonstracja – podkreśla Jarosław Makowski, teolog i filozof.

Na stronie wojowników jedna z internautek opisuje, że w jej mieście każdego miesiąca z innej parafii wojownicy idą ulicami z obrazem Matki Boskiej Kecharitomene. „Mój mąż też bierze udział, jestem bardzo dumna z Niego”, podsumowuje. „Wspaniale. Teraz jest czas na obronę kościołów, świętych obrzędów oraz miejsc przed bandytami”, pisze kolejna kobieta. Zastanawiające, że gros pochwalnych postów na stronie „tylko dla mężczyzn” umieszczają kobiety.

Komu przeszkadza młoda w berecie

Konferencja wspólnoty w Kartuzach wywołała burzę w internecie. Pod artykułami na portalach Express Kaszubski i Kartuzy.info, które pierwsze nagłośniły wydarzenie, dużo postów. „Takie rzeczy w Kartuzach?”, dziwi się ktoś, a inni dodają, że Bóg, Jezus czy Maryja nie potrzebują obrony. Niektórych z kolei zastanawia legalność spotkania w dobie epidemii. „Czy kapłanom u nas już całkowicie odbiło? – pyta internauta. – Nie widzicie, co się dzieje? Ludzie sobie do gardeł skaczą, a wy szykujecie armię wojowników z symbolem miecza? I co? Potem w niedzielę z ambony będzie o miłości i pojednaniu?”.

„Wielki szacunek dla proboszcza klasztoru w Kartuzach – pisze ktoś – że nie zgodził się na to pajacowanie. Jestem w szoku, że nasz ksiądz pozwolił na próbę tworzenia jakichś wojowników Maryi. Pytam, przeciwko komu będą wojować. Dla mnie to zwykli kibole, trzymają różańce i nie wiedzą, co dalej. Od dziś zmieniam parafię. Amen”.

Druga strona tłumaczy, że miecz jest jedynie symbolem walki ze swoimi słabościami, że nikt z nikim walczyć nie zamierza. Zaprzeczają temu wpisy, w których padają obraźliwe słowa o „lewackich psach”, „kacapach” itp. Obrywa się również lokalnym mediom, autorowi artykułu w Expressie zarzuca się, że „jego tekst jest tępy, bo lewackość odebrała mu przytomność”. Ktoś nawet proponuje, by Express Kaszubski wyp… z powiatu.

„Powiedzcie mi, jakim prawem – oburza się uczestnik spotkania – w kościele, w strefie zamkniętej, na koniec mszy wpadli jak hieny wygłodniałe sensacji jacyś fotografowie. Przeszkadzali ludziom, nie zachowali powagi w obliczu największego sacrum, jakim jest adoracja Najświętszego Sakramentu. A ta młoda w berecie to wręcz się pogubiła w tej pogoni”.

Mnie w spokoju udało się dotrwać do samego końca spotkania. Pewnie dlatego, że nie byłam w fantazyjnym berecie, no i nie jestem już taka młoda, więc nie kojarzę się ze Strajkiem Kobiet. Chciałabym wierzyć, że Wojownicy Maryi odbudują męski etos, etos odpowiedzialnego, otwartego, tolerancyjnego partnera, męża, ojca, że rzeczywiście zgodnie ze słowami przysięgi, którą składają, będą stawać w obronie najsłabszych. Ale na plecach wciąż czuję te ich przewiercające spojrzenia i coś im nie dowierzam…

Na koniec zaglądam jeszcze raz na stronę wojowników. Jest nowa wiadomość: wspólnota objęła patronat i została włączona w organizację rekolekcji w parafiach do końca tego roku kalendarzowego. Otrzymano specjalny list poparcia od abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego.

h.leman@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Adam Chełstowski/Forum

Wydanie: 2020, 50/2020

Kategorie: Kraj