Mata Hari Samoobrony

Mata Hari Samoobrony

Renata Beger została przynętą ze względu na swój talent aktorski

Trudno powiedzieć, czy minister Adam Lipiński zobaczył w oczach posłanki Renaty Beger słynne „kurwiki”. Z pewnością jednak nie dostrzegł kamery, która dyskretne rozmowy w sypialni posłanki uczyniła tak głośnymi.
Oficjalnie Renata Beger zdecydowała się na nagranie kolegów z PiS w piątek, 22 września, po tym, jak Andrzej Lepper wyleciał z rządu. Tego samego dnia, gdy Andrzej Morozowski z TVN zwrócił się do posła Janusza Maksymiuka, który chwilę później zaproponował posłance Beger odegranie roli Maty Hari Samoobrony. Ale ta wersja ma poważne luki, które rozbudzają wyobraźnię polityków z Wiejskiej. Otóż posłanka Beger w noc wyemitowania taśm mówiła, że „całą dobę” zastanawiała się, czy posłużyć się kamerą. Kiedy więc miała owe 24 godziny na „bicie się z myślami”, jeśli wszystko – od propozycji po nagranie – rozegrało się w niecały jeden dzień? Pani poseł zwierzała się także, że usiłowała ostrzec kolegów przed wyjściem z klubu. – Dawałam sygnały, nie róbcie nic beze mnie, ale nie zrozumieli. Teraz żałują – opowiadała. Tyle że uciekinierzy wyszli z klubu w czwartek, a oficjalnie pomysł nagrania „negocjacji” pojawił się dopiero w piątek. – Coś tu się nie zgadza. Podejrzewam, że nie poznaliśmy całej prawdy – zastanawia się jeden z posłów.
Bardziej więc prawdopodobna jest wersja, że pułapka była przygotowywana znacznie wcześniej. A Andrzej Lepper okazał się równie zmyślnym strategiem, co jego konkurent polityczny – Jarosław Kaczyński.

Na dwa fronty

Posłowie Samoobrony sugerują, że przecieki o próbach przeciągnięcia Renaty Beger do PiS były ściśle kontrolowane. Miały one uśpić czujność polityków Prawa i Sprawiedliwości. – Myśleli, że złapali Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzymał – śmieją się teraz w Samoobronie.
Ale nieprzychylni Renacie Beger posłowie mówią, że rzeczywiście chciała odejść i stawiała twarde warunki. Jej pierwszym kontaktem był Jan Bestry (eksposeł Samoobrony), który później przysłał do niej szefa klubu, Marka Kuchcińskiego. Z Beger rozmawiał też Przemysław Gosiewski. Ponoć posłanka uwierzyła, że PiS gotowe jest zapłacić za jej przejście teką wiceministra rolnictwa. Jeszcze w czwartek, 21 września, o godzinie 20 Renata Beger poszła na tajne spotkanie z politykami PiS. – Poszłam z czystej babskiej ciekawości. I wtedy ostatecznie przekonałam się, że nie chodzi o żaden program, gospodarkę czy budżet, ale o wysokość stołków, jakie się daje za zdradę – zapewnia teraz.
Rozmowy poseł Beger z politykami PiS nie mogły ujść oczom kolegów. Zaczęto plotkować, że gwiazda komisji śledczej ds. Rywina opuści klub.
W piątek, 22 września, czyli dzień po rozpadzie koalicji z PiS i wyjściu 11 szabel z Samoobrony, wśród posłów tego klubu zapanowały podejrzliwość i nerwowe zgadywanie: kto następny? Na porannym pilnie zwołanym posiedzeniu klubu doszło do ostrego spięcia. Janusz Maksymiuk ostrzegał, że wobec każdego, kto ucieknie, zostaną uruchomione weksle. Od posłanki Beger, która kokietowała prasę swoimi wahaniami, zażądano jasnej deklaracji – idziesz czy zostajesz?
– To były dla mnie najgorsze chwile. Koledzy patrzyli na mnie wilkiem, część była smutna, przekonywali mnie, żebym została. A ja przecież nie mogłam im powiedzieć, że zostaję. Musiałam zachować wszystko w tajemnicy – przekonuje posłanka.
Ze łzami w oczach, drżącym z emocji głosem Renata Beger zapewniała, że owszem, jest molestowana, ale zdrady się nie dopuści. – Udowodnij – usłyszała.

Są inne taśmy?

W efekcie posłanka dostaje od technika z TVN dwa głośniki. W jednym z nich – jak zapewnia stacja – zamontowana była miniaturowa kamera. Ale w Sejmie krążą pogłoski, że kamery musiały być raczej dwie. Raz bowiem widzimy ministrów Lipińskiego czy Mojzesowicza, a raz siedzącą po drugiej stronie posłankę. A trudno przypuszczać, by głośnik sam się przesuwał, nie wzbudzając podejrzeń.
Głośniki (własność prywatna redaktora Tomasza Sekielskiego) nafaszerowane aparaturą szpiegowską stanęły na biurku. Posłanka stara się opanować nerwy. Gdy główny aktor – Adam Lipiński – puka do drzwi, zdenerwowana naciska przycisk „Record”. Niestety, sprzęt nawala i nie nagrywa się obraz.
Fonia jednak działa znakomicie i wypowiadane przez „spiskowców” słowa zapisują się na taśmie. Dalszy ciąg „negocjacji” następuje po weekendzie. Daje to czas na sprawdzenie sprzętu i dokładniejsze przeszkolenie „agentki”. Tuż przed umówionym spotkaniem napięcie sięga zenitu. Posłanka alarmuje, że znów coś szwankuje. Ale z pomocą przychodzi nieświadomie minister Lipiński i przesuwa rozmowy z 19 na 22. Do tego czasu awaria zostaje usunięta i rozmowy z Lipińskim i Mojzesowiczem przebiegają spokojnie.
Nieścisłości w relacji (najpierw poseł Maksymiuk wypierał się swej roli pośrednika, a Renata Beger twierdziła, że na pomysł wpadła sama) sprawiają, że w Sejmie huczy od domysłów, że nie poznaliśmy jeszcze wielu pikantnych szczegółów.
– Podobno są taśmy z dwoma innymi politykami PiS. Renia miała ich przyjąć w stroju swobodnym, tak by uwiarygodnić sytuację. Trochę jednak przesadziła. Ubrała się ponoć w szlafrok mocno odsłaniający jej seksowne kształty. Jednego gościa zatkało, nic ciekawego nie powiedział i wyszedł. Nie wiem jednak, dlaczego nie ujawniono taśmy z drugą osobą – powiedział nam jeden z posłów Samoobrony.

Przynęta w sypialni

W kierownictwie partii mówi się, że niebagatelne znaczenie przy wyborze przynęty miał talent Renaty Beger.
– Obawialiśmy się, że ktoś inny bez takiego doświadczenia nie podoła wyzwaniu – dowiedzieliśmy się w klubie Samoobrony.
Sama posłanka na pytanie, dlaczego to ją wybrano, odpowiada enigmatycznie: „To los przesądził, że się spotkaliśmy”.
– Begerowa rzeczywiście się wahała, ale kiedy zaproponowali jej występ medialny, politycznego „Big Brothera”, postanowiła zostać. Wszyscy wiedzą, jak ona kocha kamery. W 2004 r. przyjęła przecież propozycję rozbieranej sesji dla „Playboya”, tylko Lepper strasznie się wkurzył i wybił jej to z głowy. Dlatego dostała czwarte miejsce w Pile, bo wiadomo, że dla sławy w mediach zrobi wszystko – przekonuje inny poseł.
Nie brak głosów, że choć posłanka wzorcowo ośmieszyła PiS i obnażyła jego prawdziwą moralność, uderzenie było za mocne. Po czymś takim trudniej będzie się dogadać z PiS. Wciąż też grupa posłów (trzy do ośmiu osób) nosi się z zamiarem wystąpienia z klubu. Czekają jednak na rozwiązanie sprawy weksli.
Sama posłanka jest z siebie dumna. – Koledzy z klubu wspierają mnie teraz, bo dałam im dowód, że nigdy nie miałam zamiaru odchodzić z Samoobrony. Dzięki mnie czują się silniejsi. Ci, co wyszli, przestali się do mnie odzywać, ale zadzwoniłam do jednego z byłych kolegów i powiedziałam mu, że zrobię wszystko, by przekonać klub i premiera Leppera, by został przyjęty z powrotem – zapewnia.
Posłankę Beger, która wcześniej zasłynęła wyznaniem, że „lubi seks jak koń owies”, nazywają teraz Joanną d’Arc lub Matą Hari. – Cóż – mówi skromnie posłanka – ludzie mają prawo porównywać mnie do postaci historycznych. Na pewno jednak nie chciałabym skończyć jak Mata Hari.


Rozmowy Renaty Beger

„Puk, puk.
– Proszę. Już otwieram. Ale panie ministrze, proszę mi wcześniej dawać sygnał, że pan idzie, żeby tak pan nie stał i nie czekał pod drzwiami. Tak jak ostatnio, gdy byłam w łazience”. Ale ten czas nie był potrzebny – o czym minister przekona się wkrótce – na spuszczenie wody w toalecie, lecz na włączenie aparatury nagrywającej. Oto fragmenty „negocjacji” w wydaniu PiS:

(Spotkanie z ministrem Adamem Lipińskim, piątek, 22 września)

AL: – Czyli co? Sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa, tak?
RB: – I to natychmiast.
AL: – Wie pani, to żaden problem, bo my mamy mnóstwo wolnych stanowisk, znaczy mnóstwo, to nie ma żadnego problemu z tym, a te pozostałe osoby?
RB: – One…
AL: – Wolałbym, żeby nie szarpali sekretarzy stanu…
RB: – Nie, nie, one będą wówczas same rozmawiały.
(…)
AL: – Bo tam są różne możliwości, niektórym zależy na reelekcji, to my też mamy pewne możliwości, np. można się dogadać, jeżeliby komuś to odpowiadało, z Giertychem, Giertych ma w niektórych miejscach po prostu białe plamy, jeśli to się nałoży na siebie, to wtedy ten ktoś może wejść do klubu LPR-u, Giertychowi zależy, żeby się troszeczkę, że tak powiem, nadymać i może mieć gwarancję reelekcji z listy LPR-u, też PiS wchodzi w rachubę, wchodzi w rachubę ten klub, tak że tutaj pole manewru jest spore.
(…)

(Rozmowa z ministrem Adamem Lipińskim, wtorek, 26 września)
RB: – I co tam w naszej sprawie?
AL: – Ja rozmawiałem z premierem. (…) Jeżeli chodzi o sekretarza stanu, to prezes na razie tego pomysłu nie zaakceptował. (…) Nie zaakceptował teraz, aczkolwiek to jest tak, że my mamy teraz zablokowane, że tak powiem, przechodzenie ludzi z Samoobrony, ponieważ jest ta sprawa weksli. Posłowie się po prostu boją. (…) Ja rozmawiałem dzisiaj z ministrem Ziobro na ten temat i on twierdzi, że z jego wiedzy, którą teraz ma, po rozmowach z prawnikami w ministerstwie, Lepper może uruchomić te weksle, to może trwać kilka miesięcy, przy czym nie jest w stanie wejść na majątek, jeżeli posłowie od razu zareagują. To znaczy, to będzie tak: on uruchamia weksle, jest zgłoszona, nie wiem, w jakiej formule prawnej, skarga czy odwołanie posła, weksel jest zablokowany, trwa proces i ten proces jest wygrany. Według Ziobro ten proces jest wygrany. (…)
RB: – Ja pomyślałam o takim czymś, że skoro są posłowie, którzy czekają na moją decyzję, to może państwo jesteście w stanie zabezpieczyć mnie w razie czego finansowo, a reszta przejdzie jak… wie pan, gęsiego.
AL: – Myśmy się dzisiaj zastanawiali nad tym, czy nie uruchomić… Bo teoretycznie to nawet można Sejm obciążyć tymi pieniędzmi, gdyby Lepper… Teoretycznie jest to możliwe.
RB: – No ale jak? W jaki sposób?
(…)
AL: – Tak, bo myśmy też myśleli o tym, żeby stworzyć jakiś fundusz, który do czasu, kiedy ta sprawa nie będzie rozstrzygnięta, mógł, że tak powiem, założyć za tych posłów, gdyby nie daj Boże tam wszedł komornik.
(…)

(Rozmowa z posłem PiS, Wojciechem Mojzesowiczem, wtorek, 26 września)
WM: – Tylko co by mogło najbardziej uderzyć w was, jakby na przykład od razu wejście i stołek, to trzeba chociaż ze dwa, trzy tygodnie odczekać, nie bo to by był handel i to traci się na pozycji też (…). Powinno się chwilę odczekać, że przyszłaś, bo przyszłaś, bo chciałaś, a potem się okaże, tylko tego nie odpuszczaj, i po dwóch tygodniach uspokaja się trochę sprawa i wtedy się zostaje powołanym. (…) Nie, nie szarp od razu, bo od razu nas zabiją, stołek za stołek wiesz… Tracą ci, co biorą, traci ta osoba, bo jest przekupna, za coś poszła… A tak, poszła z przekonania.
(…) Wiesz, czego oni się boją? Mam ci powiedzieć? Oni boją się tego, co jest w mediach teraz, według mojej oceny. Żeby nie było bezpośrednio kontaktów z Kaczyńskim, że Kaczyński coś obiecywał, oni też do końca nie wiedzą, czy ktoś nie wyjdzie, że premier mi coś obiecywał. Wydaje mi się, że to jest ta obawa. (…)
(ze stron http://terazmy.onet.pl)

 

Wydanie: 2006, 40/2006

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy