Menedżerowie na haju

Menedżerowie na haju

Trawka odpręża ich, gdy skończą zarządzać, prowadzić rozmowy handlowe, dotrzymywać terminów.
Nie chcą za nią trafić do więzienia

Wisława Szymborska, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Jimmy Carter, Javier Solana, Mario Vargas Llosa, Sting, Yoko Ono, Bernardo Bertolucci – podpisali list postulujący odejście od karania za posiadanie narkotyków na własny użytek i zwiększenie środków na profilaktykę. Odczytano go na posiedzeniu brytyjskiej Izby Lordów, która debatowała na temat zmian w polityce narkotykowej. W Polsce 9 grudnia wejdzie w życie kolejna nowelizacja Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Posiadanie narkotyków nadal będzie nielegalne, ale osoby mające je na własny użytek, zamiast posyłać do więzienia, będzie można skierować na reedukację lub leczenie. Coraz liczniejsze są jednak głosy, aby z karania za posiadanie narkotyków w ogóle zrezygnować. Według szacunków Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, co najmniej raz w roku po narkotyki sięgnęło 2,8 mln Polaków.

Pierwsza trawka

Ciepłe wrześniowe popołudnie, początek lat 80. 18-letni Krzysiek jak co dzień spotyka się po pracy z kolegami. Chłopcy robią skręta, w tle leci Bob Marley.
– Palisz? – A co to jest? – No trawa, chcesz?
Wtedy po raz pierwszy poczuł smak marihuany. I nawet interwencja milicjantów – bo było za głośno – nie powstrzymała go od dalszego palenia. Funkcjonariusze nie znali zapachu trawki, skończyło się na strachu, ale gdyby dziś doszło do takiej sytuacji, chłopcy mogliby trafić do więzienia nawet na trzy lata.
– Palę kilka razy w miesiącu – opowiada 47-letni dziś Krzysztof, dyrektor w branży badań, analiz i ekspertyz. Marihuana pomogła mu zrozumieć własne emocje, stał się bardziej asertywny. – Oczywiście nikogo nie namawiam do palenia – zastrzega się. Jego zdaniem, dopiero nadużywanie marihuany ma konsekwencje. Tak samo jak nadużywanie alkoholu, palenie papierosów, objadanie się, długotrwały stres czy zbyt szybka jazda samochodem. On prędkości nie przekracza, pracuje, zajmuje się rodziną. – Nie ma niczego, co by mnie niepokoiło – podkreśla.
35-letniego Andrzeja, dyrektora w branży medialnej, palącego cztery razy w miesiącu, też nic nie niepokoi. – Nie jestem uzależniony, bo bez problemu steruję tym, co się dzieje. Moja aktywność nie koncentruje się wokół trawki – wyjaśnia.
Krzysztof pali regularnie od 11 lat, Andrzej od czterech. Pytanie, czy po tylu latach nie stracili już nad tym kontroli. Czy na pewno nie są uzależnieni? A może tylko im się tak wydaje?
Prof. Jerzy Vetulani, psychofarmakolog, pracownik Instytutu Farmakologii PAN i Małopolskiej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krakowie, przyznaje, że nawet po takim czasie używania marihuany czy alkoholu można pozostać z dala od nałogu.
– Oni palą kilka razy w miesiącu, a inni parę razy w miesiącu idą z kolegami na piwo – tłumaczy. – Bo trzeba rozróżnić używanie, nadużywanie i uzależnienie – wyjaśnia. Używanie to kieliszek wina do obiadu, nadużywanie to wysyłanie co sobotę 10 kuponów w kolekturze. – Ale mamy jeszcze pełną kontrolę nad pobieraniem substancji czy nad danym zachowaniem – dodaje. Przy uzależnieniu najważniejsza staje się substancja – nieważne są dom, praca, dzieci. Uzależnienie więc to wstrzykiwanie heroiny strzykawką kolegi, który ma HIV. Bo ważniejszy jest kop niż obawa przed konsekwencjami.

Narkotyki politycznie poprawne

A Krzysztof się boi. Po „towar” zawsze jeździ taksówką, nigdy komunikacją miejską. – Nie biorę trawki w delegację czy za granicę – mówi.
Czy warto podejmować takie ryzyko dla paczuszki suszonego zioła? Ryzykować reputację? Pozycję społeczną? – Na co dzień o tym nie myślę, ale wiem, że istnieje ryzyko – wyjaśnia. – Gdyby sędzia zobaczył, że jestem osobą starszą, na stanowisku dyrektorskim, utrzymuję rodzinę, to chyba nie byłby w stanie ot tak zamknąć mnie do więzienia – zastanawia się.
Ale strach jest. Nie tylko podczas palenia. Strach się ujawnić, podać nazwisko, powiedzieć: tak, ja palę. Dowiedzą się rodzina, współpracownicy, a przecież polskie prawo uznaje to za przestępstwo. Wiedzą więc tylko żony, bliscy znajomi i koledzy, którzy palą.
– W każdej kulturze są narkotyki politycznie poprawne i niepoprawne. Tak się złożyło, że w Polsce i w krajach Europy Zachodniej politycznie poprawnymi są alkohol i nikotyna, niepoprawnymi – amfetamina, kokaina i marihuana – tłumaczy prof. Vetulani.
Według badań przeprowadzonych w latach 90. w Instytucie Badań Społecznych Uniwersytetu Michigan każdy z nich uzależnia w różnym stopniu. Szacowane występowanie uzależnienia wśród użytkowników danej substancji wynosi: 32% w przypadku nikotyny, 23% – heroiny, 17% – kokainy, 15% – alkoholu, 9% – marihuany i 9% – leków uspokajających. – Czyli przykładowo 91% palących marihuanę nigdy się nie uzależni – dodaje Jerzy Vetulani.
Podobne były wyniki badań prowadzonych pod kierownictwem prof. Davida Nutta z Bristol University i prof. Colina Blakemore’a z Medical Research Council. Porównano w nich 20 używek pod względem wpływu na zdrowie, uzależniania i szkód społecznych. Pierwsze miejsce jeśli chodzi o szkodliwość zajęła heroina, drugie – kokaina, piąte – alkohol, dziewiąte – tytoń, jedenaste – konopie indyjskie.

Kreatywny relaks

Marihuana ich odpręża i relaksuje, gdy skończą zarządzać, analizować, dotrzymywać terminów, realizować cztery projekty jednocześnie czy prowadzić rozmowy handlowe. – Często wracam z pracy i nie mogę się wyluzować. Dlatego w weekendy zdarza mi się zapalić – opowiada Andrzej.
Piotr, 42-latek, dyrektor ds. sprzedaży w branży przemysłowej, twierdzi, że marihuana pasuje do jego osobowości, bo lubi akademickie dyskusje. W wolny wieczór spotykają się z kolegą, palą i dyskutują: wymyślają idee i rozpracowują je. Bo potrzebują nowych bodźców, pomysłów i skojarzeń. – Ale palę tylko raz lub dwa razy w miesiącu, nie chcę częściej. I nigdy nie palę, jak mam doła – dodaje.
Andrzej, Krzysztof czy Piotr nie są wyjątkami. Znają kilkadziesiąt osób na ważnych stanowiskach, które sięgają po trawkę: menedżerów, dyrektorów, wiceprezesa zarządu, dyrektora finansowego, dyrektora sprzedaży na Europę.
Badanie opinii publicznej dotyczące używania narkotyków (MillwardBrown SMG/KRC, 2009 r.) potwierdza, że wśród palących marihuanę najwięcej osób miało wykształcenie wyższe (15%). Jeśli chodzi o wiek, 7,1% to nastolatki (15-19 lat), 17,6% – ludzie młodzi (20-29 lat) i 13,2% – osoby w wieku dojrzałym (30-49 lat).
– Pracuję w branży reklamowej i marketingowej, w której ludzie traktują jointa jak kieliszek wódki – tłumaczy Andrzej.
– Zdarza się, że na imprezach wychodzimy w kilka osób na balkon i palimy. Znajomi to akceptują.
Piotr nie rozmawia w pracy o paleniu – sporo tam jest ludzi regularnie pijących; gdy usłyszą, że pali, pomyślą: narkoman. Pali z kolegami spoza pracy. I, jak oni, nie traci motywacji do życia.

Pomysły jak z rękawa

– Zarzuca się, że po marihuanie obniża się motywacja – śmieje się Krzysztof. – Oczywiście, gdybym palił od rana, to nic bym nie zrobił, jak alkoholik pijący cały dzień. Ale kilka razy w miesiącu? W czasie gdy nie palił, skończył studia, został specjalistą, założył rodzinę i odkładał pieniądze na mieszkanie. Gdy palił, awansował na dyrektora, prowadził samodzielnie firmę i zrobił kilka dużych projektów. – Nie widzę tu spadku motywacji – tłumaczy.
Czasem po trawce ma różne pomysły i nakręca się do działania. – Rodzi się wtedy idea i potem na trzeźwo ją konsultuję i ewentualnie wdrażam w pracy – opowiada Krzysztof.
– Zadzwonił do mnie kumpel z branży reklamowej – wspomina Andrzej. – Pisał prezentację, ale nie miał pomysłów. Wpadnij do mnie – odpowiedziałem. Zapaliliśmy, a ja sypałem pomysłami jak Maklakiewicz w „Jak to się robi”. Pod koniec spotkania na stole leżało kilkanaście kolorowych karteczek z pomysłami. – Mieliśmy obawy, co z tego wyjdzie, ale jak rzadko wszystkie pomysły przeszły przez sito zarządzających, prezentacja była w porządku, a firma wygrała przetarg – śmieje się Andrzej. Jednak najczęściej po trawce po prostu się relaksuje.

Nie karać, ale kontrolować

I chciałby, aby marihuana była legalna. – Obecnie toczy się dyskusja o legalizacji marihuany, ale ja wolałbym, abyśmy zamiast słowa legalizacja używali słowa kontrola – tłumaczy Marek Zygadło, specjalista terapii uzależnień i redukcji szkód.
– Mówienie o legalizacji powoduje, że ludzie boją się, że marihuana będzie wszędzie i dla każdego dostępna, choć to nieprawda – wyjaśnia. Tak jak alkohol, papierosy i leki psychotropowe, marihuana powinna być kontrolowana przez państwo: koncesjonowana produkcja i handel w wyznaczonych punktach oraz zakaz sprzedaży – jak w przypadku alkoholu – osobom poniżej 18. roku życia.
– Skoro państwo zarabia na alkoholu i papierosach, to dlaczego nie miałoby zarabiać na marihuanie – dodaje Andrzej, który wydaje na nią miesięcznie 150 zł. Piotra kosztuje to 20 zł. Krzysztof, analityk (50 zł miesięcznie), próbuje to wszystko oszacować: z raportu Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii za 2010 r. wynika, że 5,3% dorosłych przyznało się do zażycia konopi indyjskich. To prawie 1,6 mln osób. Przy założeniu, że dorośli wydają 46 zł miesięcznie (tyle według danych Raportu Krajowego z 2009 r. o sytuacji narkotykowej w Polsce kosztują przeciętnie 2 g marihuany), wpływy z tego tytułu wyniosłyby niemal 880 mln zł rocznie. Gdyby objąć je 23-procentowym podatkiem VAT, skarb państwa zyskałby prawie 163 mln zł rocznie. Dla porównania – wydatki na realizację Krajowego Programu Przeciwdziałania Narkomanii w 2008 r. wyniosły 149.056.345 zł.
– To jest bardzo logiczne, aby państwo brało pieniądze z podatku i opłacało profilaktykę – zgadza się prof. Vetulani. Bo te 91% osób, które pali i się nie uzależni, byłoby spokojniejsze, a tym 9% uzależnionym można byłoby za te pieniądze pomóc.
Andrzej dodaje, że jeśli państwo przejmie kontrolę nad marihuaną, trzeba będzie ograniczyć dostęp osobom niepełnoletnim i postawić na edukację.
Kontrola państwa – według Roberta Makłowicza, dziennikarza i krytyka kulinarnego, który był twarzą kampanii postulującej zmianę prawa o karalności posiadania narkotyków na własny użytek – to sytuacja idealna, ale musimy się do niej przygotować.

Prawne dylematy

Pierwszy krok według prof. Vetulaniego mamy już za sobą. W kwietniu br. Sejm znowelizował Ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii.
– Przedtem do przestępstw posiadania narkotyków stosowano przepisy o recydywie. Jeśli złapano kogoś po raz pierwszy, to dostawał czasem wyrok w zawieszeniu. Jeżeli zatrzymano go ponownie, to zgodnie z zasadami recydywy musiał odsiedzieć oba wyroki. A więzienie ani nikogo nie wychowa, ani nikogo nie oduczy – tłumaczy profesor.
Według Marka Zygadły, ustawa powinna jednoznacznie depenalizować posiadanie niewielkich ilości środków psychoaktywnych. Czyli nie powinno się zamykać ludzi, którzy mają przy sobie marihuanę na własny użytek, ani przeszukiwać ich mieszkań. Ustawa powinna też określić wartości graniczne ilości środków niepodlegających karze. Bo obecnie posiadanie niewielkiej ilości marihuany jest według prawa przestępstwem, a Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii takich przestępstw naliczyło w 2009 r. 34.122 (Raport Krajowy 2010 o sytuacji narkotykowej w Polsce).
– Jeśliby więc zniesiono penalizację, zniknęliby przestępcy, którzy posiadają przy sobie marihuanę – tłumaczy prof. Vetulani. – Poza tym, jeśli jakaś substancja jest nielegalna, jest znacznie gorsza, bo nie ma sposobu reklamacji złego produktu. Dilerzy nie dbają o czystość. A nielegalna może zawierać substancje silnie uzależniające, np. skunk, czyli marihuanę skażoną metamfetaminą. W rezultacie człowiek pali coś, co daje większego kopa, ale równocześnie bardziej uzależnia.
Dlatego Robert Makłowicz w Polsce nie pali od dawna. – Nie wiem, co mogę tutaj kupić, nie wiem, jakiego świństwa mogą mi dosypać – tłumaczy Makłowicz. – Ale byłem na Jamajce, parę razy w Holandii, w Czechach i Portugalii i wiem, co to dobra marihuana – dodaje. Tam nie musi kupować od pokątnego dilera, nie łamie prawa i dba o zdrowie, bo przy kontrolowanej sprzedaży jest mniejsze ryzyko zanieczyszczeń.
Krzysztof na koncertach reggae’owych czasem zapali trawkę. – To utopia, że społeczeństwo jest sterowalne – zastanawia się wtedy – przecież nawet własnych dzieci nie upilnujemy. A ludzie zamykani z powodu palenia, wypchnięci na margines, często już tam zostają.
– Kim byłbym teraz, gdyby wtedy ci milicjanci znali zapach trawki? – zamyśla się.


Legalizacja – za i przeciw

Dr med. Agnieszka Popiel, psychiatra i psychoterapeuta ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

Jestem za legalizacją marihuany. Punktem odniesienia może być nikotyna. Szkody zdrowotne, które są powodowane przez legalną nikotynę, co najmniej równoważą te, które są powodowane przez nielegalną marihuanę. Korzystanie z obu substancji nie jest więc niczym dobrym, ale owoc zakazany kusi bardziej.
Uważam, że nie powinno się nadużywać żadnych substancji psychoaktywnych. Z drugiej strony, konsekwencje tego, że jedna z substancji jest nielegalna, są według mnie gorsze od jej zalegalizowania – m.in. nielegalna marihuana przynosi zyski przestępczości zorganizowanej.
Argumentem za legalizacją jest również stosowanie marihuany we wskazaniach medycznych i prowadzenie badań nad tymi wskazaniami. Obecnie jej dostępność w leczeniu niektórych chorób jest bardzo ograniczona. Ponadto prawo w Polsce w dalszym ciągu penalizuje posiadanie niewielkich ilości marihuany na własny użytek. Uważam to za absurd. To tak, jakby pozamykać rowerzystów za jazdę po chodnikach, zamiast zajmować się przestępcami znacznie większego kalibru.
Nie chodzi jednak o to, aby legalna marihuana była dostępna jak cukier, masło i chleb. Powinna być dostępna z takimi samymi obwarowaniami jak inne substancje psychoaktywne kontrolowane przez państwo – alkohol i papierosy. Czyli dostępna dla osób powyżej
18. roku życia i dystrybuowana w koncesjonowanych punktach sprzedaży.

Marek Grondas,
terapeuta z łódzkiego Monaru

Jestem przeciwko legalizacji marihuany. Jest ona szczególnie szkodliwa dla osób młodych, chociaż jej szkodliwość spada wraz z wiekiem użytkowników. Ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że marihuana nie uzależnia albo uzależnia w sposób niegroźny. Współczynnik uzależnienia od marihuany jest podobny jak od alkoholu, czyli aby się od niej uzależnić, trzeba tak często i dużo palić, jak często ktoś musiałby pić, aby stać się alkoholikiem. Mam wielu pacjentów po trzydziestce, którzy mają poważne problemy psychiczne, ujawniające się po wielu latach nadużywania marihuany.
Nadużywanie marihuany jest więc szkodliwe, ale nie to powinno być silnym argumentem w debacie, ponieważ mamy do czynienia z wieloma substancjami, które są szkodliwe, ale legalne, np. alkohol i papierosy.
To, co przemawia za tym, żeby być ostrożnym wobec legalizacji, to fakt, że marihuana na razie jest nielegalna. Legalizacja może otworzyć drogę do niej bardzo wielu dzieciakom dotychczas niemającym kontaktu z narkotykami, czego mieliśmy okazję doświadczyć, gdy pojawiły się sklepy z dopalaczami. Nie wierzę w to, abyśmy potrafili wprowadzać skuteczną kontrolę sprzedaży jej osobom powyżej 18. roku życia lub dbania o to, żeby to była czysta marihuana. Nie mamy takiej infrastruktury.
Druga sprawa to kwestia antropologiczno-kulturowa. Jednym ze zworników każdej kultury jest to, że ma ona pewne zakazy i nakazy, że operuje pewnymi granicami. Myślę, że jeśli jakaś część społeczeństwa jest przekonana do tego, że coś powinno być zakazane, to nie warto iść wbrew temu. A z różnych badań wynika, że 25% polskiego społeczeństwa jest za legalizacją, ale 75% jest przeciw. Miałbym więc wątpliwości co do skuteczności i sensowności takich zmian w prawie, których nie popiera trzy czwarte społeczeństwa.


Trzecia branża na świecie
Według szacunków ONZ, na świecie ok. 250 mln osób zażywa narkotyki. Cały narkotykowy przemysł szacuje się na 450 mld dol. rocznie, co oznacza, że stanowi on trzecią co do wielkości branżę po przemyśle spożywczym i petrochemicznym.


Karanie poniosło fiasko
Globalna wojna z narkotykami została przegrana, skutkując licznymi nieprzewidzianymi i niszczycielskimi konsekwencjami dla całego świata. (…) Polityka oparta na zakazach powoduje więcej szkody niż pożytku. Musimy poważnie rozważyć przesunięcie środków z karania dziesiątków milionów obywateli, którzy w żaden inny sposób nie łamią prawa, i przeznaczenie ich na podejście oparte na ochronie zdrowia, redukcji szkód, efektywności kosztowej i przestrzeganiu praw człowieka.
(z listu noblistów i osobistości)

 

Wydanie: 2011, 48/2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Olimpia Wolf

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy