Miedza jak las

Tam gdzie są drzewa i krzewy, są również zioła, owady, ptaki i ssaki

Nasze pola wyłysiały. Ubyło nie tylko polnych grusz i jabłoni na miedzach i przy wiejskich drogach. Na nieużytkach znikają też „głóg w objęciu kalin” i „ożyna czarne usta tuląca do malin”. A „nadwiślańska topola wspaniała”. A „jarzębina ze świeżym, pasterskim rumieńcem” i „polna jabłonka biała, co się kwieciem odziała”? A tak charakterystyczna dla naszego krajobrazu „rozwichrzona zieleń wierzb nad wodą, w polu i przed chłopską sienią”?
Rzecz nie tylko w tym, że bez tych drzew i krzewów nasz rolniczy krajobraz staje się płaski, szary i smętny. Otóż

„łysienie” pól

to stepowienie ziemi, zanikanie w niej wód gruntowych i wyjaławianie gleby.
Pierwszym, który docenił znaczenie śródpolnych zadrzewień, był Dezydery Adam Chłapowski (1788-1879) – generał i działacz gospodarczy, uczestnik kampanii napoleońskiej i powstania listopadowego. Pierwszą z wprowadzonych przez niego nowości były zadrzewienia i zakrzewienia śródpolne. Pola uprawne podzielił na czworoboki, które z trzech stron – od wschodu, zachodu i północy – obsadzał pasami drzew. Stało się tak, jak przewidywał:

„dodrzewianie ziemi uprawnej”,

jak nazwał zalesienia, okazało się korzystne ze względów gospodarczych, przyrodniczych i estetycznych. Pasy drzew chroniły grunty uprawne przed wiatrami i erozją. Było to tym cenniejsze, że w owym czasie w Wielkopolsce zachodziły niekorzystne zmiany: regulacja rzek, osuszanie bagien i likwidacja naturalnych zadrzewień sprawiały, że ubywało wody i zaczynało się przesuszanie dużych połaci pól. Stepowienie ziemi zostało zahamowane właśnie dzięki „dodrzewianiu”. Sam Chłapowski, począwszy od 1820 r. dokonał zalesień śródpolnych na ok. 10 tys. ha.
Zalesienia zrealizowane przez Chłapowskiego obecnie są zabytkiem techniki, przyrody i krajobrazu. Na znacznej ich części utworzony został Agroekologiczny Park Krajobrazowy im. gen. D. Chłapowskiego. Park obejmuje obszar ponad 17 tys. ha, z czego 65% to pola uprawne, 19% łąki i 15% teren zalesiony; na obszarze tym znajdują się również jeziora i stawy o łącznej powierzchni 45 ha. Program ochrony środowiska Wielkopolski do 2010 r. zakłada odnowienie „dodrzewień” wykonanych przez Chłapowskiego, a także dokonanie nowych zadrzewień śródpolnych.
Po wojnie zadrzewienia zaczęły się latach 50., przy czym traktowano je jako wzbogacenie środowiska przyrodniczego i zapewnienie na przyszłość drewna dla potrzeb gospodarczych. Największa akcja sadzenia drzew i krzewów miała miejsce w latach 1960-1969, kiedy to na wezwanie władz centralnych realizowano hasło:

„100 mln drzew na Tysiąclecie Polski”.

Plan wykonano w nadmiarze, zasadzono bowiem 120 mln drzew i 145 mln krzewów, a więc dwuipółkrotnie więcej, niż zamierzano.
Niestety, nie obeszło się również bez niszczenia drzew i krzewów, w czym wyróżniały się pegeery, traktując zadrzewienia śródpolne jako nieużytki. W gospodarstwach indywidualnych też ścinano polne grusze i jabłonie, „golono” krzewy na miedzach. Ponieważ pijani kierowcy rozbijali się na przydrożnych drzewach, ogołocono również pasy przydrożne. W rezultacie polski krajobraz znacznie wyłysiał.
Trudno przecenić ekologiczne znaczenie zadrzewień śródpolnych, bo tam, gdzie są drzewa i krzewy, są również zioła i inne rośliny, owady, ptaki i ssaki. Zaorane pola nie stwarzają tak dogodnych warunków dla zwierząt, jak właśnie kępy i pasy drzew i zarośli. Potwierdzają to m.in. obserwacje poczynione na obszarach „dodrzewionych” przez gen. Chłapowskiego, które

stały się bogatymi skupiskami fauny i flory.

Żyje w nich aż 75% gatunków ptaków. Jeszcze bogatszy jest świat owadów. W śródpolnych oazach są też płazy i gady, a z ssaków można spotkać nawet sarny. Śródpolne zalesienia to także ekologiczne korytarze, umożliwiające wielu gatunkom zwierząt przemieszczanie się.
Od połowy lat 80. nastąpiło znaczne zmniejszenie zalesień śródpolnych, wiele z nich wymaga odnowienia. „Polityka ekologiczna państwa” z 1991 r. zakłada, że dla ochrony rolniczej przestrzeni produkcyjnej powinna być realizowana zabudowa przyrodnicza terenów rolniczych przez wprowadzanie marginesów ekologicznych, które powinny zajmować 5% pól uprawnych. Podobne są założenia „Krajowego programu zwiększania lesistości”, który mówi, że „na obszarach używanych rolniczo, szczególnie w rejonach o niskiej lesistości i znacznym zagrożeniu erozją i stepowieniem krajobrazu, funkcje ochronne lasów powinny spełniać zadrzewienia” (realizowane również wzdłuż polnych dróg, na stykach pól i łąk, wzdłuż dolin rzecznych i potoków itp.).
Przed pięcioma laty ogłoszony został apel Senatu RP o wzbogacanie środowiska nowymi zadrzewieniami, trudno jednak liczyć, że powtórzy się wielka, sterowana centralnie kampania z lat 1960-1969, nadzieja raczej w przedsięwzięciach lokalnych, realizowanych prze władze samorządowe i organizacje społeczne, zwłaszcza ekologiczne.
Przykładem może być inicjatywa Radomsko-Kieleckiego Towarzystwa Przyrodniczego (z siedzibą przy Zarządzie Kozienickiego Parku Krajobrazowego) pod hasłem

„Sadzimy wierzby!”.

Oto jak jego członkowie uzasadniają potrzebę sadzenia tych właśnie drzew:
„Charakterystyczne dla polskiego krajobrazu wierzby głowiaste znikają; systematycznie wypalane i wycinane przestają królować wśród polnych drzew. Nie spotyka się ich na miedzach, bo przeszkadzają w mechanizacji rolnictwa. A przecież głowiaste wierzby to wylęgarnie ptaków, w tym sowy pójdźki i kraski. W niewielu już miejscach obfitych w aleje i rzędy starych wierzb gniazduje dudek. W miękkim wierzbowym drewnie dzięcioły wydłubują dziuple. Gdzie będą gniazdować, jeśli nie będzie wierzb?”.

 

 

Wydanie: 2001, 44/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy