Mieszkanie dla Kasi – narty dla posła

Po studiach pracowałem w MSZ. Bylem więc, jakie określa ”życzliwa” mi prasa, PR-owskim dyplomatą. W tamtych latach oznaczało to nic innego, jak możliwość wyjazdów do pracy w polskich placówkach dyplomatycznych i z pewnością cztery lata wygodniejszego życia, niż miała większość ludzi mieszkających w Polsce . W latach 1986-90 bylem pierwszym sekretarzem ambasady polskiej w Wiedniu. Był to okres, zwłaszcza pierwsze jego lata, kiedy wielu Polaków wyjeżdżała na Zachód, może nie za chlebem, jak kiedyś do Ameryki, ale za . szynką do niego. Wielu z towarem, wielu, by szukać pracy. Pamiętam dobrze negatywny stosunek Austriaków do naszych obywateli. Zaczynało się wszystko od ogromnej kolejki na granicy czechosłowacko-austriackiej oczywiście, oddzielnej dla samochodów z polską rejestracją – i skrupulatnej kontroli celnej. Zawracanym z granicy, ze zbyt dużą ilość papierosów, za zły stan techniczny samochodu, zbyt małą ilość pieniędzy na pobyt itp. wstemplowywano do paszportów, jak nazywali Polacy, ”misia”. Z ”misiem” nie wjechało się do Austrii przez żadne z przejść. Ci, co przyjechali szukać pracy, zbierali się przy kościele polskim na Rennwegu. Na drzwiach wejściowych na plebanii ksiądz rektor Mazurek musiał wywiesić kartkę, że kościół polski nie pośredniczy w znalezieniu pracy. Miał tylu „wiernych”, co przyjechali do Austrii pracować, że nie nadążał mimo tej kartki otwierać drzwi. 

Dlaczego ten. felieton nie jest o gospodarce, finansach czy polityce? Ano dlatego. że wraz z rodziną jestem w Austrii na nartach. Stąd te wspomnienia i ten temat. Pracując kiedyś w Austrii, każdego roku od grudnia do kwietnia jeździliśmy na narty w czasie weekendów, a także na urlopy w okresie przerw w szkole zwanej tu Energiepause. Aż do 1990 r. nie spotykaliśmy na nartach Polaków. Niewielu Polaków w latach 80., tych zarabiających w Polsce, a nie za granicą było stać na taki wydatek. Dopiero w 1990 o w znanej miejscowości Kleinarl spotkaliśmy większe towarzystwo z Polski.

Sytuacja się diametralnie zmieniła. Nie ma już oddzielnej kolejki na granicy, chociaż austriaccy celnicy i straż graniczna nie są wobec Polaków najsympatyczniejsi. Jadąc autostradą z Wiednia do Salzburga, ma się wrażenie, że to trasa Warszawa-Katowice. Sznur samochodów z polską rejestracją. Na stokach, w restauracjach słychać polski język. Turyści polscy których po RFN jest bodaj w Austrii najwięcej uznawani są przez gospodarzy za jednych z najlepszych. Zostawiają sporo pieniędzy w restauracjach i sklepach. Rzuca się w oczy dobry sprzęt i to. że czują się jak u siebie w domu pewnie i bez kompleksów. Tylko, niestety, ciągle, nawet w górach, rozmawiają przez telefony komórkowe. 

Większość czytelników stwierdzi, że niewielu Polaków stać na urlopy narciarskie w Austrii, a letnie w Grecji. Trudno się z tą opinią nie zgodzić, ale kiedyś polskich narciarzy w Austrii, a plażowiczów w Grecji nie było. Coś się jednak przez te dziesięć lat zmieniło.

Problem w tym, by: po pierwsze, coraz więcej Polaków było stać na zagraniczne urlopy. By tak było, musi poszerzać się klasa średnia, a nie kurczyć, jak to ma obecnie miejsce. Po drugie, ale ważniejsze od tego pierwszego, by zmniejszała się liczba osób żyjących na krawędzi minimum. Dla poszerzania klasy średniej | zmniejszania ubóstwa potrzebna jest aktywna polityka gospodarcza rządu, wspierająca podnoszenie efektywności gospodarowania, konkurencyjność polskich towarów i tworzenie miejsc j pracy. Niestety, nadal takiej polityki brak. Zgodzę się z Państwem, jeśli uznacie, że mój felieton jest nieco z boku realnych problemów większości polskich rodzin. Mnie samego mocno bulwersuje jedna z reklam w radiu (Kasia skończyła szkołę i najlepszym dla niej prezentem będzie nowe mieszkanie), ale urlop ma swoje prawa zwłaszcza daleko od rządu Buzka – i dlatego piszę o nartach, zamiast porównywać gospodarkę niedawno przyjętej do Unii Europejskiej Austrii z polską gospodarką, czy też rozwodzić się nad tym, co jest gorsze, Haider w rządzie austriackim czy p. Stefan w polskim Sejmie .

 

 

Wydanie: 07/2000, 2000

Kategorie: Felietony
Tagi: MAREK WAGNER

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy