Migracyjne fake newsy

Migracyjne fake newsy

Chociaż szczyt kryzysu uchodźczego dawno za nami, nieprawdziwe informacje o przybyszach mnożą się w niewiarygodnym tempie

Kilkanaście dni temu sąd okręgowy w Barcelonie ogłosił wyrok w jednej z najbardziej kontrowersyjnych spraw ostatnich miesięcy w Hiszpanii. Wbrew pozorom nie chodzi jednak ani o decyzję o ekshumacji gen. Franco, ani o skazanie katalońskich separatystów, autorów referendum w sprawie niepodległości Katalonii z 2017 r. Hiszpanie wsłuchiwali się w werdykt katalońskiego sądu w sprawie tzw. Watahy z Manresy – sześciu młodych mężczyzn, którzy dopuścili się zbiorowego gwałtu na 14-latce. I choć zbrodnia ta wydarzyła się trzy lata temu, w przestrzeni publicznej pojawiła się jej nowa interpretacja, oparta na kompletnie nieprawdziwej tożsamości sprawców.

Według ustaleń śledczych 29 października 2016 r. sześciu mężczyzn – Argentyńczycy, Kubańczycy i jeden Hiszpan – wyszło na imprezę w miejscowości Torre d’en Vinyes nieopodal miasteczka Manresa w Katalonii. Tam poznali 14-latkę, z którą wspólnie pili alkohol i brali narkotyki, a później zabrali ją do opuszczonego magazynu i zgwałcili. Każdy miał 15 minut na zgwałcenie jej – podała katalońska prokuratura. Zbrodnia miała charakter szczególnie brutalny, ponieważ ofiara była już kompletnie nieprzytomna. Z kolei sprawcy mieli działać w sposób świadomy, wręcz „metodyczny” – jak to opisał kataloński prokurator. Pięciu otrzymało wyroki skazujące na 10 lat pozbawienia wolności, przy czym dwóch dodatkowo usłyszało zarzut ciągłego molestowania nieletniej, co wydłuży im wyroki jeszcze o dwa lata.

Hiszpan zamienia się w Afrykańczyka

Zanim jednak sąd wydał ostateczny wyrok, pogląd zdążyli sobie wyrobić niemal wszyscy Hiszpanie – głównie za sprawą mediów społecznościowych. Choć w 2016 r. atak przeszedł raczej bez echa, zainteresowanie nim odżyło z ogromną siłą na hiszpańskim Facebooku i Twitterze w pierwszych miesiącach tego roku. Tyle że przekaz miał już niewiele wspólnego z oryginalną wersją wydarzeń. Dotyczył tym razem 14-letniej Hiszpanki brutalnie zgwałconej przez sześciu innych nastolatków, nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej. Wpisom poświęconym Watasze z Manresy towarzyszyły fotografie lub ich kolaże – wszystkie bardzo brutalne, pokazujące martwe lub wyglądające na takie ciała młodych dziewczyn i podobizny arabskich nastolatków, rzekomo sprawców gwałtu. W różnych wariantach historia ta zaczęła być kolportowana z prędkością światła – w zamkniętych grupach i otwartych kanałach, wśród zwolenników teorii spiskowych, ale też zwykłych, niespecjalnie wcześniej aktywnych w mediach społecznościowych użytkowników. Po kilkuset tysiącach udostępnień i polubień napaść z Manresy stała się zbrodnią na tle imigracyjnym.

Ta interpretacja gwałtu nie miała nic wspólnego z prawdą, poza miejscem i wiekiem ofiary. Żaden napastnik nie pochodził z Afryki Północnej, wszyscy przebywali w Hiszpanii legalnie. Żaden nie był także nieletni w chwili popełnienia przestępstwa. Zdjęcia doklejane do postów o Watasze nie przedstawiały sprawców ani ofiary gwałtu – były najczęściej kolażem fotografii uchodźców przebywających w tymczasowych obozach oraz ciał migrantów wyłowionych z Morza Śródziemnego. Podsumowując, drugie życie historii o gwałcie okazało się jednym wielkim fake newsem, najzwyklejszym internetowym kłamstwem.

Najgorszy w tej manipulacji nie jest jednak fakt, że nabrały się na nią tysiące użytkowników mediów społecznościowych. Do budowania swojego antyimigranckiego przekazu wykorzystywała ją hiszpańska skrajna prawica, rosnąca w siłę pod postacią partii Vox. Ten nowy aktor na tamtejszej scenie politycznej pragnie zagospodarować przestrzeń na prawo od postfrankistowskiej, ogarniętej kryzysem wewnętrznym Partii Ludowej, zwłaszcza wśród wyborców niechętnych imigrantom. Jeżeli dodamy, że Vox przerasta o kilka klas wszystkie pozostałe partie polityczne w korzystaniu z mediów społecznościowych, zarysuje się obraz ugrupowania idealnego właśnie do korzystania z internetowych manipulacji.

Lider Vox, Santiago Abascal, używał zbrodni z Manresy jako pretekstu do zaostrzenia prawa imigracyjnego i nieprzyjmowania uchodźców z Afryki. Gdy wypominano mu, że sprawcy byli Latynosami, odpowiadał, że sprawa jest dowodem na niezdolność hiszpańskich władz do obrony ich własnych obywateli, wszystko jedno przed kim. Cała ta operacja przyniosła Voxowi skok w sondażach i jeszcze większą rozpoznawalność. Fakt, że została zbudowana na kłamstwie, przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.

Antyimigrancka kampania włoskiej prawicy

Od kilkunastu miesięcy Europa przeżywa zalew internetowych kłamstw dotyczących migrantów. Dzieje się tak, mimo że liczba osób przybywających na Stary Kontynent maleje – choć łódki pełne ludzi wciąż przybijają do wybrzeży Hiszpanii, Grecji i Włoch, o kryzysie uchodźczym trudno mówić. Zgodnie z danymi UNHCR do tych trzech krajów, będących pierwszym przystankiem na migracyjnym szlaku, miesięcznie drogą morską dociera teraz od 10 do 15 tys. imigrantów – prawie 20 razy mniej niż latem 2015 r., kiedy liczba ta regularnie przekraczała 250 tys. Ubywa również osób próbujących przedostać się nielegalnie lądem, głównie przez Ukrainę, Polskę i Rosję. Na podstawie przekazów europejskich mediów społecznościowych można jednak odnieść wrażenie zupełnie odwrotne.

Zjawisko to dotyczy nie tylko Hiszpanii. We Włoszech epidemia internetowych kłamstw wybuchła ubiegłego lata, kiedy Niemka Carola Rackete, kapitan statku ratunkowego Sea-Watch 3, zignorowała blokadę włoskiej straży przybrzeżnej i wpłynęła do portu na Lampedusie. Na pokładzie jej statku było ponad 200 uchodźców odratowanych u wybrzeży Libii – większość wycieńczona, wymagająca pomocy medycznej. Carola Rackete chciała, by wszyscy mogli zejść na ląd we Włoszech, czym rozsierdziła ówczesnego wicepremiera Mattea Salviniego. Z miejsca stała się wrogiem publicznym numer 1 całej włoskiej prawicy – również w internecie. Poświęcone jej posty stwierdzały, że sama jest tak naprawdę imigrantką z Afryki, że działa na zlecenie niemieckiego rządu, że jest agentką niemieckiego wywiadu, a jeden z pasażerów Sea-Watch 3 jest jej kochankiem. Do kłamstw doszła też mowa nienawiści – prawicowe media opisywały wpłynięcie statku do portu na Lampedusie jako „początek inwazji islamistów na Włochy”. Kulminacja antyimigranckiej kampanii nastąpiła, kiedy po włoskim internecie zaczął krążyć kolaż zdjęć sugerujący, że na całym świecie policjanci zakuwają imigrantów w kajdanki, tylko Włosi boją się to robić. W rzeczywistości fotografie pokazywały aresztowanych przedstawicieli mniejszości etnicznych, a nie imigrantów. Jako przykłady skutecznych interwencji policyjnych wykorzystały je jednak włoskie partie radykalne, m.in. ultraprawicowa Forza Nuova i neofaszystowska Casa Pound.

Śmierć w kanale La Manche

Problem z migracyjnymi kłamstwami w internecie mają również Brytyjczycy. Peter Pomerantsev, brytyjsko-rosyjski autor, jeden z najlepszych na świecie ekspertów od dezinformacji, zauważa w najnowszej książce „To nie propaganda”, że katalizatorem fake newsów jest brexit. Za każdym razem, kiedy zbliża się kolejna data domniemanego wyjścia Wielkiej Brytanii z Europy, w tamtejszych mediach społecznościowych pojawia się fala informacji na temat rzekomych ataków i zbrodni popełnianych przez migrantów. Brytyjskie kłamstwa internetowe działają jednak też na samych uchodźców. Niepewność związana z brexitem tworzy bardzo podatny grunt dla różnego rodzaju politycznych fantazji, np. historii o zupełnym zamknięciu brytyjskich granic i zakazie wjazdu na Wyspy osób spoza Europy. Informacje te rozprzestrzeniają się w obozach dla uchodźców z prędkością światła i nierzadko prowadzą do bardzo ryzykownych sytuacji. Presję brexitu wykorzystują przemytnicy ludzi, którzy zmuszają uchodźców do wyższych opłat i szybszych decyzji o ucieczce na północ. W sierpniu tego roku brytyjska straż przybrzeżna odnotowała pierwszy przypadek utonięcia migranta w kanale La Manche – ta statystyka, niestety, będzie zapewne rosnąć.

Światowe instytucje starają się przeciwdziałać temu zjawisku. IOM, międzynarodowa organizacja ds. migracji, stworzyła w marcu tego roku publiczną bazę danych o migracjach ze specjalną sekcją poświęconą Europie. Argentina Szabados, szefowa IOM na Starym Kontynencie, powiedziała przy uruchomieniu bazy, że dane są najsilniejszym instrumentem w walce z kłamstwami i stereotypami na temat migracji. Jednak w erze populizmu i postprawdy nawet największa baza danych może przegrać z wpływem, jaki na opinię publiczną mają wpisy na Facebooku i Twitterze.

Fot. AFP/East News

Wydanie: 2019, 47/2019

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. sdds
    sdds 27 listopada, 2019, 12:54

    tygodnik przeglad.. .naprawde pierwszy raz slysze o czyms takim.. .uswiadamia spoleczenstwo, ze przyjmowanie emigrantow, przede wszytskim wypuszczonych bandytow z afrykanskich wiezien.. nie zagraza nikomu i niczemu. dziekujemy za szerzenie prawdy. Ludzie, portal, ktory swoja egzystecje opiera na reklamach.. naprawde nie ma nic prawdziowego do zaoferowania, dlatego klikbaity i wpychanie sie na wykop ma uratowac i przyniesl Slawe takiemu oto portalowi. ha-ha-ha

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Tomek
    Tomek 28 listopada, 2019, 09:36

    dziękuję za rzeczowy tekst. Nagonka jest obrzydliwa.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy