Miller na milenium

Gdyby nowo powstała SLD był modelką, zapewne zacierałaby rączki z radości. Ledwie wyszła na polityczny wybieg, a media, zwłaszcza prasa, nie ustają w dociekaniach nad jej kondycją, kształtem, prawdziwym wiekiem, a nawet zawartością czaszki. Pięknie. Tyle że wiele z owych dociekań sprawia wrażenie, iż dociekający przedmiot dociekania znają bardziej z wyobrażeń, słyszenia niż bliższej z modelką znajomości.
Większość obserwatorów i komentatorów dziwiła się ironicznie, iż przywódcą SLD został Leszek Miller. Bez kontrkandydatów. A przecież SLD powstawała ”od góry”, poczęta przez Klub Parlamentarny SLD. A także licznych radnych, przy pomocy biurokracji byłej SdRP. Wybory na szefa Klubu Parlamentarnego Miller wygrał już dwa lata temu, szefem SdRP został rok temu. To za jego szefowania Klub Parlamentarny miał znaczne sukcesy, nabił SLD popularności z 26 do 43% wyborczego poparcia. Kiedy SLD jest w opozycji, szef Klubu Parlamentarnego jest najważniejszą osobą w partii, bo klub może bowiem najszybciej reagować na działania rządzących. Zauważcie, że również skład wiceprzewodniczących SLD odzwierciedla układ polityczny prezydium Klubu Parlamentarnego. To efekt czystego pragmatyzmu delegatów.
Żaden chyba z obserwatorów nowo narodzonej SLD nie zauważył, iż jest to pierwsza w kraju partia polityczna, tworzona wedle nowej struktury administracyjnej państwa. Za lat parę szefowie organizacji wojewódzkich, już zwani ”baronami”, pokażą swą siłę. W wyniku buzkoreform centrum oddało część władzy i pieniędzy województwom i powiatom. Niebawem, jak tylko utrwali się praktyka, od wojewódzkiego barona partyjnego, szefa zwycięskiej na tym terenie partii, zależeć będą kariery i losy wielu ludzi. Przyszły premier Miller będzie miał formalnie mniejszy zakres władztwa niż były premier Cimoszewicz. ”Baronowie” mazowieccy, śląscy, wielkopolscy przede wszystkim decydować będą o kadrowych obsadach lokalnych instytucji, o podziale budżetów wojewódzkich, powiatowych. Za lat parę większe emocje będą podczas wyboru ”baronów” niż szefa partii. Bo podobnie jak reformowane rządowe centrum, tak i centrum dużej partii dążącej do władzy będzie musiało stać się ośrodkiem planistyczno-ideowotwórczym. Strategicznym. Konfiturki i posadki będą na dworach ”baronów”.
Krytycy SLD zżymali się, że nowo narodzona partia nie potępiła gromko zbrodni stalinowskich otulonych lewicowymi sztandarami. Gdyby jednak przyjrzeć się delegatom na kongres, a w większości byli to mężczyźni pięćdziesięcioparoletni, to może lepiej, że takich pokazówek nie było. Humorystyczne byłoby, gdyby ustami byłych sekretarzy powiatowych, miejskich, byłej PZPR dokonywać takich biczowań. Poczekajmy jeszcze lat parę. Rzeczowych rozliczeń mogą dokonać ci, którzy sentymentów ani politycznych interesów w rozliczankach nie mają.
SLD w chwili poczęcia został naznaczony znamieniem ”partii władzy” przyszłej partii rządzącej. Nie dziwmy się, że spory ideowe idą w SLD na plan drugi. Cel jest jasny – wygrać wybory. SLD wygra je i w czasie rządzącej kadencji zacznie się dzielić. Czy rozsypie się, wedle ideowych, teraz skrywanych podziałów? To zmartwienie szefostwa SLD. Jeśli uda im się różnice ideowe skanalizować w platformy programowe, duży SLD przetrwa nawet okres swego rządzenia krajem.

 

Wydanie: 01/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy