Czy Leszek Miller jest zakładnikiem Grzegorza Napieralskiego? Rychło się o tym przekonamy. Trwa bowiem w Sojuszu wielki bój o stanowisko dyrektora klubu SLD. To urzędnicze stanowisko pełni Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, która była wiceministrem spraw wewnętrznych, gdy szefem tego resortu był Leszek Miller. Ale Napieralski chodzi i opowiada, że jest „problem” z panią Małgosią i trzeba ją zastąpić kimś bardziej wykwalifikowanym. I promuje Tomasza Kalitę. Wiadomo, chłop był jego rzecznikiem, potem był jedynką SLD w Krakowie. I tu, i tam dał ciała. Teraz jest doradcą wicemarszałka Wenderlicha, bierze za to jakieś pieniądze, ale widocznie za mało. I Napieralski widzi go jako dyrektora. Takie sprawy go zaprzątają.
Człowiek Millera kontra człowiek Napieralskiego! Oto starcie na miarę SLD.
Grzegorz Napieralski doprowadził Sojusz do stadium zanikowego i dla dobra tej partii winien być pozbawiony wszelkich i jakichkolwiek możliwości decyzyjnych. Najlepiej by było, gdyby został z partii wydalony za sprzeniewierzenie się nie tylko zasadom ideowym (o ile takie jeszcze istnieją) tej partii, ale i za cyniczne łamanie partyjnego statutu. Doskonałym przykładem cynicznego złamania statutu byłą sprawa przewodniczącego miejskich struktur SLD w Wałbrzychu, który przez miejscowe ogniwo został wyznaczony (i zatwierdzony przez struktury wojewódzkie) na kandydata w wyborach prezydenta miasta w 2011 roku. Grzegorz Napieralski- wbrew postanowieniom statutu – unieważnił uchwałę władz miejskich i wojewódzkich i wyznaczył własnego kandydata, który wybory sromotnie przegrał. I na dodatek kandydat ów nawet członkiem partii nie był i swego czasu mocno ją opluwał. Teraz G. Napieralski szuka dobrej fuchy swemu totumfackiemu, nie zawracając sobie główki tym, że tenże nieudacznik partii dalej szkodzić będzie.