Misja obronna, czyli Przyłębski na placówce w Berlinie

Misja obronna, czyli Przyłębski na placówce w Berlinie

Pora zerwać kurtynę! Nadchodzi czas demaskowania wrogów ojczyzny.
„Oddaliście się pokusie targowicy!”, krzyczała w Sejmie na posłów PO i Nowoczesnej Beata Szydło.
Myśl pani premier rozwinęła posłanka Krystyna Pawłowicz. „PO, PSL i neopalikoty zwalczający polskość, Polskę i gardzący jej suwerennością NIE MAJĄ PRAWA ZASIADAĆ W POLSKIM SEJMIE! – napisała na Facebooku. – Pomaska, Neumann, Schetyna, Petru i reszta zdrajców – PRECZ Z SEJMU! PRECZ!”.
Wiemy zatem, jaki jest podział w Polsce, przepraszam – jaka jest linia frontu. Z jednej strony, prawdziwi Polacy, walczący o Polskę suwerenną, a z drugiej – targowica, zdrajcy.
Polska jednak zmaga się nie tylko z wrogiem wewnętrznym. Jest też otoczona przez wrogów zewnętrznych. Mówiła o nich Beata Szydło: „To nie Polska ma problem z Komisją Europejską, tylko Komisja Europejska z własną reputacją”.
O, właśnie! Tak ich trafiła, wypominając, że chcą decydować o Polsce. A przecież sprawy polskie powinny być dekretowane w Warszawie. W którym miejscu Warszawy, czy przy Wiejskiej, czy w Alejach, czy przy Nowogrodzkiej – o tym nie wspomniała. Ale zorientowani przecież wiedzą.
Wojnę z urzędnikami Unii prowadzi też minister Waszczykowski. „Spotkaliśmy się z wrogim podejściem ze strony urzędników europejskich, a wręcz nawet oszustwem”, powiedział o rozmowach z Fransem Timmermansem, wiceszefem Komisji Europejskiej. „Ja nie wiem, kiedy pan Timmermans mówi prawdę”, wołał dramatycznie.
Ale Unia Europejska nie jest jedyną siłą chcącą nas oszukać i złamać. Dostrzega to wicepremier Morawiecki, który widzi dalej. Nawet za Atlantyk. I patrzy w przyszłość. „Wybór między Clinton a Trumpem to dla Polski wybór między dżumą a cholerą”, stwierdził, oceniając amerykańską kampanię prezydencką. Oto jakich wrogów (obecnych i przyszłych) władza demaskuje.
Ech, co tu się rozwodzić – trwa w jej szeregach wyścig, kto powie coś bardziej napastliwego, brutalnego. Wtedy ma szansę na publiczne wyściskanie przez Prezesa (gratulacje dla pani Szydło). Widocznie warto…
Choć w tym nastroju przemknął się pewien wyjątek. Przyszły ambasador Polski w Niemczech, prof. Andrzej Przyłębski, działacz Akademickiego Klubu im. Lecha Kaczyńskiego (i wszystko jasne), prywatnie mąż Julii Przyłębskiej, tej, którą PiS powołało w skład Trybunału Konstytucyjnego, znalazł się w takiej oto sytuacji. Poseł Grzegorz Długi (Kukiz’15) zagadnął go słowami: „Niemcy nie mają najlepszego zdania o Polakach. Polacy o Niemcach też niespecjalne, aczkolwiek w zupełnie innych dziedzinach. Jakie są pana zamiary, by zmienić tę sytuację?”. A Przyłębski odpowiedział: „Co do opinii Niemców o Polakach. Kiedyś ta opinia była negatywna, ale stopniowo poprawia się. Spektakularne działania ze strony ambasady nie są potrzebne. Polacy są doceniani także z uwagi na pewien sukces, który Polska osiągnęła”.
Polska? Sukces? Te ruiny?! Noo… Ambasador Przyłębski coś słabo wyczuwa wiatr dziejów.
Aczkolwiek rychło się poprawił – chwaląc się, że gdy był w Niemczech, dwukrotnie uczestniczył w panelach dyskusyjnych, w których występował w obronie Węgier Viktora Orbána. I – jak mówił – robił to skutecznie.
No to już wiemy, czym ambasador zasłużył sobie na nominację i czym będzie się zajmował w Niemczech – będzie bronił.

Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy