Mit okrutnej Sparty

Mit okrutnej Sparty

Czy Lacedemończycy porzucali swe słabe i chore niemowlęta na pewną śmierć?

Sparta, ojczyzna okrutnych wojowników w czerwonych płaszczach, podziwiana przez nazistów i wyznawców najbardziej fanatycznych sekt i religii. Na temat wojskowego państwa Lacedemończyków już w starożytności narodziło się wiele mitów.
Konserwatywni historycy i filozofowie widzieli w Sparcie państwo idealne, wolne od nieustannie trapiących helleńskie polis wewnętrznych waśni, państwo stabilne, w którym, jak wierzył nawet trzeźwy dziejopis Tukidydes, ustrój wprowadzony przez prawodawcę Likurga nie zmienił się przez 400 lat. Kreowano Lacedemon na przeciwieństwo demokratycznych Aten, rozgadanych, frywolnych, ceniących sztukę i rozkosze życia. Dlatego też nawet antyczne źródła pisane nie zachowały wielu wiarygodnych informacji na temat państwa Spartiatów. Obywatele Lacedemonu, sławni włócznią, żyjący nieustannie jakby w wielkim obozie wojskowym, byli przez innych Greków nie bez racji uważani za gardzących literackim wykształceniem nieuków. Nic dziwnego, że na terytorium państwa spartańskiego nie zachowały się prawie żadne inskrypcje.
Jedną z najbardziej wstrząsających opowieści na temat srogich spartańskich zwyczajów przytacza beocki moralista Plutarch z Cheronei, biograf Likurga, piszący na początku II w. n.e., a więc już w czasach rzymskich, jakieś tysiąc lat po epoce legendarnego spartańskiego prawodawcy. Plutarch sumiennie zbadał ok. 50 różnych przekazów, ale uczciwie przyznał, że o Likurgu „nie można powiedzieć niczego, co nie podlegałoby wątpliwości”, a może nawet Likurgów było kilku.
Moralista z Cheronei opowiada: „Spartiata nie decydował sam o losach swego potomstwa. Zanosił dziecko do miejsca zwanego lesche, gdzie zasiadali najstarsi członkowie jego fyli, którzy przeprowadzali oględziny dziecka. Jeśli było ono dobrze zbudowane i silne, kazali ojcu je wychowywać, przydzielając zarazem jedną z dziewięciu tysięcy działek ziemi. Jeśli jednak było chuderlawe i niekształtne, odsyłali je do tak zwanych Apothetai, jamy ziemi w pobliżu Tajgetu, wierząc, że zarówno dla dziecka, jak i dla polis lepiej będzie, jeśli umrze, skoro od samego początku nie miało zdrowia i siły” (cyt. za: R. Kulesza, „Starożytna Sparta”, Warszawa 2003).
Prawdopodobnie opisana praktyka dotyczyła tylko chłopców, aczkolwiek naukowcy nie są zgodni w tej materii. Maluchy porzucano na pewną śmierć, ale nie zabijano, aby uniknąć zmazy religijnej.
Historycy długo brali powyższy przekaz za dobrą monetę. Zabijanie przez Spartan niesprawnych „członków wspólnoty narodowej” chwalił Heinrich Himmler i inni bonzowie narodowego socjalizmu. Naukowcy twierdzili, że ta

makabryczna selekcja

miała ostre, negatywne skutki demograficzne – tak bezpośrednio (śmierć wielu dzieci) – jak i pośrednio – wiele spartańskich małżeństw odrzucało myśl o rodzicielstwie, które natychmiast mogło się skończyć tragedią. W konsekwencji liczba Spartiatów, jedynych pełnoprawnych obywateli państwa, kurczyła się w zastraszającym tempie. W innych państwach greckich ojcowie mieli prawo do porzucenia dziecka, ktoś jednak mógł „podnieść” niemowlę i wychować je na niewolnika. W Lacedemonie decyzję o życiu i śmierci podejmowali przedstawiciele państwa, a dziecko, porzucone w Apothetai, w ośnieżonym górskim masywie Tajgetu, nie mogło przez nikogo zostać ocalone. Historycy zastanawiali się, dlaczego władze Sparty, której wciąż brakowało obywateli-żołnierzy, skazywały tak wielu nowo narodzonych na śmierć. Istniała teoria, że selekcja w rzeczywistości miała na celu powstrzymanie rodziców przed zabijaniem dzieci. Pełnoprawnym Spartiatą mógł być tylko ten, kto miał działkę ziemi (kleros), na której w pocie czoła pracowali heloci, bezlitośnie ciemiężona ludność zależna, swego rodzaju państwowi niewolnicy. Dzięki trudowi helotów Spartiata miał czas i środki, aby wprawiać się nieustannie w żołnierskim rzemiośle i łowach.
Istniało prawdopodobieństwo, że w rodzinach, w których na świat przychodziło kilku chłopców, ojcowie byli skłonni zostawić przy życiu tylko jednego syna, tak aby mógł on zostać dziedzicem kleros. Państwo przejęło więc monopol porzucania dzieci, oglądanie zaś niemowląt przez starszyznę było nie tyle selekcją, ile swego rodzaju rejestracją. Zawsze posłuszny prawom ojczystym Spartiata, któremu starsi polecili wychowanie kolejnego syna, musiał się do tego dostosować. Jeśli dziecko porzucano, to tylko w najskrajniejszych przypadkach, sporadycznie.
Powyższą teorię zdają się potwierdzać trwające pięć lat badania archeologiczne i antropologiczne, które przeprowadził wraz z zespołem Theodoros Pitsios z Ateńskiego Fakultetu Medycyny. Naukowcy spenetrowali jedną z Apothetes u podnóża gór Tajgetu w pobliżu dzisiejszej Sparty. Rzeczywiście znajdowały się w niej

starożytne ludzkie kości.

Szczegółowe analizy wykazały jednak, że to szczątki 46 mężczyzn w wieku 18-35 lat, pochodzące z VI i V w. p.n.e., a więc z czasów największej potęgi państwa lacedemońskiego. Odpowiada to przekazom źródłowym, zgodnie z którymi Spartanie wtrącali do jamy na pewną śmierć zbrodniarzy i zdrajców. Niekiedy także jeńców wojennych. Kiedy w VIII w. Sparta w morderczej wojnie podbijała Messenię, rozległą krainę na zachód od masywu Tajget, do jamy wrzucono schwytanego messeńskiego bohatera, dzielnego Aristomenesa, oraz 50 jego ludzi (aczkolwiek relacje na ten temat nie są pewne, wokół Aristomenesa powstało wiele mitów). Z pewnością w Apothetes badacze nie znaleźli kości dziecięcych. Być może niemowlęta porzucano w innych jamach. Bardziej prawdopodobne jest, że nie porzucano ich w ogóle. Jeszcze jeden spartański mit został zakwestionowany.
Likurg, który jakoby nadał Sparcie prawa, z pewnością nigdy nie istniał. Imię to znaczy mniej więcej „Twórca wilków” i z pewnością wywodzi się ze sfery legend. Według tradycji Likurg, którego współczesny brytyjski ekspert od dziejów Lacedemonu, Paul Cartledge, uznał za połączenie Jerzego Waszyngtona z Pol Potem, działał już w końcu IX w. p.n.e. Ale przez pierwsze wieki swego istnienia Sparta podobna była do innych państewek greckich – przewagę miała arystokracja, utrzymująca żywe kontakty ze światem zewnętrznym, wspierająca sztukę, architektów i poetów. Sytuację radykalnie zmienił dopiero podbój Messenii, zamieszkanej przecież przez Greków, której mieszkańców zwycięzcy zmienili w helotów, ciemiężonych, upokarzanych, chłostanych i zabijanych dla postrachu innych, traktowanych jak psy.
W 669 r. p.n.e. wielki bunt helotów zmienił się w drugą wojnę messeńską, w której Lacedemończycy o mało nie ponieśli klęski. Po z trudem wywalczonym triumfie władze Sparty zrozumiały, że tylko poprzez całkowitą zmianę ustroju państwa zdołają utrzymać krnąbrnych helotów w karbach. Prawdopodobnie wtedy (po uprzednim skonsumowaniu łupów z Messenii) doszło do brzemiennej w skutki rewolucji spartańskiej. Prawodawcy, których później nazwano Likurgiem, przynieśli z wyroczni Apollona Delfickiego prawo zwane Wielką Rhetrą, określające na nowo ustrój państwa. Sparta zmieniła się w wielki obóz wojskowy „jednakowych” obywateli, w którym już siedmioletni chłopcy byli skoszarowani i przechodzili surową agoge (dosłownie hodowla, ten termin odnosi się też do hodowli bydła), tresowani przez niewiele starszych nadzorców do posłuszeństwa, znoszenia trudów i walki. Ograniczono kontakty ze światem zewnętrznym, nad rzeką Eurotas (przepływającą koło wsi, tworzących Spartę) zamilkły Muzy. Spartańscy młodzieńcy kryli się po lasach i, zgodnie z rytuałem przyjęcia do bractwa wilkołaków, urządzali polowania na ludzi, konkretnie na najbardziej niepokornych helotów. Nie wydaje się jednak, aby państwo nakazywało porzucanie chorowitych dzieci, przynajmniej na znaczącą skalę. Liczba obywateli zdolnych do noszenia tarczy systematycznie spadała, ale wynikało to z innych przyczyn. Niektórzy młodzieńcy nie zdołali ukończyć agoge, niektórzy tracili część praw obywatelskich za tchórzostwo i inne przewiny. Ale ważniejsze było co innego – kumulacja kleros (czyli działek) w rękach coraz mniej licznej grupy obywateli. Ziemię

dziedziczyły także dziewczęta,

które nie miały braci, i przekazywały je w posagu swoim mężom. Tych kleros brakowało dla innych. W następstwie jeśli w 480 r. p.n.e., w czasie wojen perskich Sparta liczyła 8 tys. pełnoprawnych obywateli (oczywiście mężczyzn), to ok. 420 r. – tylko 3,5 tys., w III w. p.n.e. zaś – zaledwie 700. Wszelkie próby „powrotu do ustroju likurgowego” i nowego podziału ziemi nie przynosiły trwałych rezultatów, zwłaszcza że w 369 r. p.n.e. Tebańczycy na zawsze wyzwolili Messenię spod lacedemońskiego jarzma.
Pozostaje wyjaśnić, skąd się wzięły ponure opowieści o „państwowym” porzucaniu dzieci. Pod panowaniem rzymskim Sparta trwała jako formalnie niezależne polis, a lacedemońskie męstwo i surowe obyczaje wciąż podziwiane były w całym starożytnym świecie. Nad Eurotas tłumnie przybywali zamożni turyści z Italii. Aby zabawić i zachwycić tych obieżyświatów, Spartanie wymyślali przerażające obyczaje, których ich przodkowie nie znali. Jednym z nich było okrutne chłostanie chłopców przed ołtarzem Artemidy Orthia. Plutarch zapewnia, że widział wielu efebów umierających podczas tej budzącej grozę próby wytrzymałości. Obserwujący krwawy pokaz goście zasiadali w specjalnie w tym celu zbudowanym kamiennym teatrze. Makabryczne ceremonie odbywały się ku uciesze gawiedzi aż do zniszczenia Sparty przez Wizygotów w 395 r. n.e., czyli także w czasach chrześcijańskich.
W okresie klasycznym istniał zamiast tego znacznie łagodniejszy obrzęd, w którym grupa młodzieńców za pomocą batów i kijów broniła przed atakującymi rówieśnikami serów złożonych na ołtarzu bogini. Wydaje się, że żyjący w znacznym stopniu z turystyki Spartanie, pragnący zrobić wrażenie na aroganckich rzymskich panach świata, puścili w obieg także opowieść o selekcjonowaniu nowo narodzonych dzieci dla dobra wszechwładnego państwa.

 

Wydanie: 03/2008, 2008

Kategorie: Nauka

Komentarze

  1. Tytus
    Tytus 5 marca, 2017, 16:07

    Źródła mówią wyraźnie o porzucaniu niemowląt. Nie o zakopywaniu tychże żywcem. Wydaje mi się iż w takim przypadku odnalezienie szczątek jest praktycznie niemożliwe. Porzucone dziecko zostałoby bowiem dość szybko rozszarpane i rozwleczone przez dzikie zwierzęta.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. elka
    elka 28 października, 2018, 16:15

    Gdzieś w opracowaniach znalazłam analizę opisującą zmianę orientacji seksualnej Spartan, ciągle przebywających w męskim towarzystwie. Kobiety w noc poślubną musiały ściąć włosy, założyć zbroję lub inny męski strój, aby mąż mógł wypełnić swoją powinność. Czy to nie mogło być powodem wymarcia całego narodu?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy