Mity Czarnobyla

Mity Czarnobyla

Wśród cywilnej ludności nie ma żadnego udokumentowanego zgonu spowodowanego promieniowaniem z Czarnobyla. Nie ma też żadnych skutków genetycznych dla potomstwa

Zniszczenie reaktora w Czarnobylu było największą katastrofą psychologiczną w czasie pokoju. Płonący reaktor wzbudził masowy strach i irracjonalne działania milionów zwykłych ludzi, a także ekspertów i rządów. Natomiast z punktu widzenia rzeczywistych strat ludzkich (31 zgonów wśród pracowników i ratowników napromienionych wielkimi jednorazowymi dawkami od 800 do 16 tys. mSv, w tym trzy zgony od oparzeń i urazów mechanicznych) była to niewielka katastrofa przemysłowa. Nie ma żadnego udokumentowanego zgonu wśród ogółu ludności spowodowanego promieniowaniem z Czarnobyla. Wynika to z jego małych dawek, które w ciągu kilku lat otrzymało ok. 5 mln osób żyjących na tzw. terenach skażonych. Średnia dawka promieniowania od opadu z Czarnobyla wynosiła tam w latach 1986-1995 1 mSv/rok (UNSCEAR 2000*), czyli ok. jednej trzeciej dawki naturalnej w Warszawie, i dziesiątki, a nawet setki razy mniej niż w niektórych zamieszkanych rejonach świata. Nie ma też żadnych skutków genetycznych ani wśród ludności skażonych terenów, ani wśród potomstwa pracowników i ratowników napromienionych wielkimi dawkami. Nie było ich również wśród dzieci ludzi, którzy przeżyli bliskie śmiertelnych dawki promieniowania po atakach atomowych na Hiroszimę i Nagasaki.

Więcej raków, bo więcej zbadanych

Liczba raków tarczycy zarejestrowanych jako skutek promieniowania czarnobylskiego wynosi ok. 4 tys. 97% z nich jest wyleczalne. Jednak liczba ta nie zgadza się z dotychczasową wiedzą medyczną. Badania epidemiologiczne od lat wskazywały, że okres upływający od napromienienia do powstania raka tarczycy wynosi ok. 30 lat, natomiast pierwszy wzrost liczby raków „czarnobylskich” wykryto już po roku od katastrofy, czyli wtedy, gdy rozpoczęto masowe badania przesiewowe ludności. Ludność terenów najsilniej skażonych otrzymała na tarczycę dawki
jodu-131 sięgające od 37 miligrejów (mGy) w rejonie Briańska (Rosja) do 190 mGy w rejonie Homla (Białoruś) i 380 mGy na Ukrainie w pobliżu Czarnobyla. Są to małe dawki w porównaniu z dawkami otrzymywanymi przez pacjentów diagnozowanych jodem-131. W Szwecji przebadano grupę 34 tys. takich pacjentów. Otrzymali oni średnią dawkę promieniowania na tarczycę 1100 mGy, a maksymalną 40 tys. Gy. Wśród tych pacjentów nie zaobserwowano wzrostu częstotliwości występowania nowotworów tarczycy, odwrotnie: nowotworów tych było o 38% mniej niż wśród nienapromienionych Szwedów.
W każdej populacji występuje duża liczba tzw. niemych raków tarczycy, które nie dają żadnych klinicznych objawów, a wykrywane są albo na sekcjach, albo badaniami USG, a histologicznie są identyczne z rakami „czarnobylskimi”. Normalny poziom „niemych” raków tarczycy wynosi w Kolumbii 5,6%; w Polsce 9%; w USA 13%; w Kanadzie 28%; a w Finlandii 35%. Porównajmy to z maksimum „czarnobylskich” raków tarczycy, które wystąpiło w roku 1994 w rejonie Briańska (Rosja) i wyniosło 0,027% (UNSCEAR 2000). To silnie przemawia za tym, że zwiększona rejestracja raków tarczycy na terenach skażonych jest efektem badań przesiewowych, prowadzonych na największą skalę w historii medycyny. W Polsce maksymalną dawkę promieniowania na tarczycę otrzymano na Podlasiu – średnio u niemowląt 87,5 mSv (Krajewski, 1991), a tam wystąpiły jedne z najniższych zachorowań na raka tarczycy w kraju (Centrum Onkologii, 1997).

Promieniowanie nie takie groźne

Liczba ofiar w innych katastrofach przemysłowych, których rocznic nikt nie obchodzi, jest nieporównywalna z Czarnobylem. Np. w roku 1963 katastrofa zapory hydroelektrowni na rzece Vaiont we Włoszech – 2,6 tys. ofiar śmiertelnych, w roku 1979 zapora Morvi (Indie) – 30 tys. ofiar, w roku 1974 fabryka pestycydów w Bhopalu (Indie) – 15 tys., zapora hydroelektrowni Banqiao (Chiny) – 230 tys. Łącznie w katastrofach elektrowni wodnych – powszechnie uznawanych za bezpieczne i „ekologiczne” – zginęło od roku 1923 ponad 265 tys. osób. Natomiast we wszystkich wypadkach radiacyjnych na całym świecie w latach 1945-2001 (łącznie z Czarnobylem) zginęły 134 osoby.
Zamiast masowych zgonów radiacyjnych po Czarnobylu wystąpiła epidemia chorób psychosomatycznych (choroby serca, przewodu pokarmowego, psychiczne itp.), niemających nic wspólnego z promieniowaniem, a wywołanych stresem po katastrofie, błędami władz oraz stworzeniem masowego syndromu 5 mln „ofiar Czarnobyla”, tj. ludzi żyjących na tzw. silnie skażonych terenach i otrzymujących za to stałą rekompensatę pieniężną. Największym błędem popełnionym po katastrofie było wysiedlenie z tych terenów 336 tys. osób. Limitem, od którego zaczynano wysiedlać ludność, było skażenie gleby cezem-137 wynoszące 37 kilobekereli (kBq)/m2. Naturalna gleba zawiera kilkadziesiąt naturalnych radioizotopów, średnia ich zawartość wynosi 400 kBq/m2, czyli 10 razy więcej niż radziecki „limit wysiedleńczy”. Różne ograniczenia wprowadzane po katastrofie, również w Polsce, były podobnie nieuzasadnione, ponieważ miały chronić przed znikomymi, nieszkodliwymi dawkami promieniowania. Przyniosły więcej strat niż pożytku.

Wielka lekcja

W pierwszym dniu po awarii opad czarnobylski był naprawdę niebezpieczny tylko w dwóch plamach obejmujących łącznie 0,5 km2 niezamieszkanego terenu i sięgających do odległości 1,8 km od elektrowni. Przebywając tam przez kilka godzin, można było zaabsorbować śmiertelną dawkę promieniowania. Ale już w mieście Prypeć, 3 km od reaktora, moc dawki promieniowania była 1000 razy mniejsza. Z tego miasta ewakuowano ponad 49 tys. osób. Obecnie promieniowanie na ulicach Prypeci jest podobne jak w Warszawie.
Ok. 400 tys. ratowników, głównie żołnierzy, otrzymało w latach 1986-1989 znacznie większe dawki promieniowania niż ludność – średnio ponad 100 mSv. Wśród ratowników rosyjskich umieralność na nowotwory złośliwe w latach 1990-1999 była o 15-30% niższa niż wśród ogółu ludności rosyjskiej. Podobnie zachorowalność na nowotwory złośliwe w silnie skażonym rejonie Brańska, gdzie ludność otrzymała dawki ok. 40 mSv, była o 17% niższa niż wśród ogółu ludności rosyjskiej. Ochronne i stymulujące układ odpornościowy działanie małych dawek promieniowania zostało już dawno udokumentowane w tysiącach prac naukowych.
Wypadek w Czarnobylu był wielką katastrofą elektrowni jądrowej. Nic gorszego nie mogło się już stać: całkowite stopienie reaktora (niezabezpieczonego kopułą ochronną), swobodne uwalnianie radionuklidów do atmosfery przez 10 dni, błędne postępowanie załogi i władz państwowych, wielkie niepotrzebne straty ekonomiczne w byłym Związku Radzieckim i w innych krajach. W wyniku katastrofy zginęło mniej ludzi niż ginie w ciągu tygodnia w wypadkach samochodowych w Polsce. Była to wielka lekcja dla przemysłu jądrowego i dla nas wszystkich. Staje się coraz bardziej przekonującym dowodem, że rozszczepianie atomów jest najbezpieczniejszą formą produkcji energii.

* UNSCEAR (United Nations Scientific Committee on the Effects of Atomic Radiation) Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego

Autor jest emerytowanym profesorem medycyny, pracował w Instytucie Onkologii w Gliwicach, w Instytucie Badań Jądrowych w Warszawie, w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie. W 1986 r. został członkiem Polskiej Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy w Czarnobylu

Wydanie: 17/2009, 2009

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy