Mity stanu wojennego

Mity stanu wojennego

W najbliższym sąsiedztwie Polski i na jej terytorium stacjonowało 59 dywizji radzieckich. Polska mogła im przeciwstawić 15 dywizji

13 grudnia, czyli kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego, najpewniej znów obrodzi okolicznościowymi materiałami. Ich ton jest łatwy do przewidzenia, wiadomo, że historię piszą zwycięzcy. Usłyszymy więc znów różne mity, które z prawdą i logiką niewiele mają wspólnego. Oto subiektywny przegląd tych najbardziej rozpowszechnionych.

Mit 1:
Afganistan i strach przed wojną na dwa fronty

To jest często powtarzane: Rosjanie nie chcieli w Polsce interweniować, bo zaangażowani byli w interwencję w Afganistanie. Nie chcieli zatem otwierać drugiego frontu.

To zwykła bzdura. W 1980 r. w Afganistanie przebywało sześć dywizji radzieckich, w sumie 85 tys. żołnierzy. W apogeum interwencji brało w niej udział 110 tys. żołnierzy. Tymczasem w najbliższym sąsiedztwie Polski i na jej terytorium stacjonowało 59 dywizji radzieckich (były to siły trzech zachodnich okręgów wojskowych). Prawie dziesięć razy więcej! Do tego dorzucić trzeba dywizje stacjonujące w europejskiej części ZSRR. Przy czym liczący 375 tys. żołnierzy kontyngent armii radzieckiej stacjonujący w NRD nie był przewidziany do interwencji w Polsce.

Polska mogła przeciwstawić tej sile 15 dywizji. Mogłyby one, jak oceniano, bronić się około dwóch tygodni, na tyle wystarczyłyby zapasy uzbrojenia i paliw.

Żadna wojna na dwa fronty nie groziła więc Rosjanom. Z punktu widzenia imperium w roku 1981 Afganistan był miejscem, w którym zaangażowane były niewielkie siły. Kierunek też był drugorzędny, choć rozwojowy. Natomiast kierunek polski był priorytetowy. To przez Polskę przechodziły drogi zaopatrzenia wojsk radzieckich stacjonujących w NRD, Polska była drugim państwem Układu Warszawskiego. Geostrategicznym kluczem do szachowania Europy. Na utratę Polski imperium nie mogło sobie pozwolić.

Co ciekawe, ci, którzy używają argumentu o strachu przed wojną na dwa fronty, jednocześnie zgadzają się, że Moskwa była gotowa do interwencji w grudniu 1980 r. i w marcu 1981 r. Że wszystko wisiało na włosku. Wtedy wojny na dwa fronty Kreml się nie obawiał?

Mit 2:
Dobry Breżniew

Można rzec, że mit dobrego Breżniewa zawładnął zbiorową wyobraźnią polskiej prawicy. Bardzo chętnie prawicowcy opowiadają, że i Leonid Breżniew, i Biuro Polityczne KC KPZR były przeciw interwencji. A tylko zły Jaruzelski o nią zabiegał (to inny mit). W tym micie Związek Radziecki pokazywany jest jako spokojne, miłujące pokój państwo, gotowe wręcz zgodzić się, by w Polsce rządziła Solidarność.

Przypomnijmy zatem – czasy Breżniewa to apogeum potęgi ZSRR, także militarnej. Było to wówczas państwo uzbrojone po zęby, dysponujące armią liczącą 5 mln żołnierzy, zorganizowanych w 214 dywizji oraz kilkaset jednostek wsparcia. I niewahające się użyć tej siły. W Czechosłowacji, w Afganistanie, wszędzie tam, gdzie „siły postępowe” toczyły walkę z imperializmem.

Dla porównania: przed atakiem na Ukrainę armia Putina miała ok. 850 tys. żołnierzy. I, jak wiemy z meldunków z wojny rosyjsko-ukraińskiej, gros sprzętu i amunicji używanych w tej wojnie wyprodukowano jeszcze w czasach ZSRR.

Mit 3:
W grudniu 1981 r. Moskwa Polskę sobie odpuściła

Ten mit łączy się z mitem dobrego Breżniewa. Jego zwolennicy twierdzą, że owszem, w grudniu 1980 r. ZSRR był gotowy do interwencji, ale w grudniu 1981 r. – już nie. Na jakiej podstawie tak sądzą? Nie wiadomo.

Uporządkujmy ten galimatias. W 1980 r. wojska ZSRR rzeczywiście były gotowe do inwazji, plany interwencji przekazano Polakom w Moskwie. W ich myśl polskie wojska miały być zamknięte w koszarach. W ostatniej chwili inwazja została odwołana – być może na skutek interwencji prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, a może w wyniku inicjatywy polskich generałów, którzy obiecali, że spacyfikują Solidarność.

Druga interwencja szykowana była na marzec 1981 r. Polska miała wtedy stać się wielkim poligonem wojsk Układu Warszawskiego w ramach ćwiczeń „Sojuz 81”. Po rozmowach Wojciecha Jaruzelskiego i Stanisława Kani z Jurijem Andropowem i Leonidem Breżniewem ćwiczenia zostały zakończone. Potwierdza to zresztą Ryszard Kukliński w wywiadzie dla „Kultury” z 1987 r.: „W połowie kwietnia zagrożenie interwencją zbrojną ZSRR zaczęło się powoli cofać, ale chyba naprawdę nigdy nie ustało. Związek Radziecki nigdy nie wycofał z PRL rozwiniętego w czasie ćwiczeń »Sojuz 81« wojennego systemu dowodzenia siłami interwencyjnymi”.

Kup książkę Gambit Jaruzelskiego

A grudzień 1981 r.? Ówczesną sytuację znamy z dokumentów czechosłowackiego sztabu generalnego. Otóż w ramach operacji „Karkonosze” (marsz. Kulikow nazywał ją „Tarcza”) zgromadzono wokół Polski dywizje wojsk ZSRR, CSRS i NRD, miały one wejść do Polski.

Plany interwencji były precyzyjne, opisywały dokładnie, jakie pozycje mają zająć poszczególne dywizje, z jakimi wojskami mają się stykać. Co rzuca się w oczy, w tych planach nie ma ani słowa o współdziałaniu z wojskami polskimi. Za to uwzględnione są szpitale polowe i systemy ewakuowania rannych. Trudno przypuszczać, że planiści Układu Warszawskiego zakładali wielką liczbę żołnierzy rannych w starciach z nieuzbrojonymi robotnikami z Solidarności.

Mit 4:
Gdzie są dokumenty na temat interwencji?

Z planami operacji „Karkonosze” wiąże się jeszcze jedna historia. Otóż są one przez historyków albo przemilczane, albo lekceważone. Co więcej, ci sami ludzie, którzy nie widzą planów operacji „Karkonosze”, głoszą, że radziecka interwencja nam nie groziła, bo… nie ma jej planów.

Tymczasem oprócz planów czechosłowackich mamy dokumenty NRD-owskie, meldunki o gotowości bojowej Narodowej Armii Ludowej. Nie mamy natomiast żadnych wojskowych dokumentów radzieckich – po prostu te archiwa są dla historyków zamknięte. Mamy tylko jedną kartkę. To wniosek z sierpnia 1980 r., podpisany przez Andropowa, Susłowa, Ustinowa i Gromykę, o powołanie grupy wojskowej do interwencji w Polsce. Jest to tzw. notatka Dmitrija Wołkogonowa, byłego szefa archiwów Kremla, którą wykupił amerykański historyk Mark Kramer. On też sprawdził jej wiarygodność – raporty CIA potwierdzają, że taka grupa została powołana i była w gotowości bojowej co najmniej do 1982 r.

Wojsko było więc gotowe. Czekało jedynie na rozkaz. Tak jak przed interwencją w Czechosłowacji i Afganistanie. I Kreml rozpatrywał tylko dwa warianty. Pierwszy – że Jaruzelski sam sobie poradzi z Solidarnością. Drugi, gorszy dla Moskwy – że gdy tego nie zrobi albo zacznie stan wojenny, a będzie miał kłopoty, do Polski wkroczą wojska Układu Warszawskiego. Powołają nowe władze (partia Moskwy miała się całkiem dobrze) i krwawo spacyfikują Solidarność.

Mit 5:
Jaruzelski prosił o interwencję

Głosi on, że Jaruzelski przed 13 grudnia prosił Rosjan o pomoc w rozbiciu Solidarności. Uprawniać tę tezę ma tzw. notatka gen. Wiktora Anoszkina, adiutanta marsz. Wiktora Kulikowa, głównodowodzącego wojsk Układu Warszawskiego, rezydującego w Legnicy. To ciekawa notatka, aczkolwiek zupełnie fałszywie odczytywana. Jest to zapis rozmowy Kulikowa z Jaruzelskim, już po posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR, podczas którego podjęto decyzję, by w Polsce nie interweniować (na razie).

Anoszkin w niej rozpacza, że interwencji nie będzie i tyle miesięcy przygotowań (radzieckich) idzie na marne. A jednocześnie zapisuje słowa Jaruzelskiego – że jest gotowy do wprowadzenia stanu wojennego, że nie jest jeszcze zdecydowany, kiedy go wprowadzi, i że Rosjanie muszą pomóc.

I teraz to odczytajmy. Po pierwsze, Jaruzelski w sprawie stanu wojennego zostawia sobie drzwi otwarte. Można domniemywać, że jeszcze liczył na jakieś porozumienie z Solidarnością. Po drugie, przez pomoc rozumie nie pomoc wojskową, ale materiałową. Rozmowa miała miejsce po decyzji Moskwy o obcięciu, nawet o 50%, dostaw do Polski ropy, gazu, nawozów itd. Po wprowadzeniu stanu wojennego ta decyzja została anulowana.

Na marginesie – teza o tym, że Jaruzelski prosił Kulikowa o pomoc wojskową, wymyka się logice. Kulikow nie był dla niego partnerem, by o takich sprawach rozmawiać. Partnerami byli Breżniew i Andropow, z którymi miał bezpośredni kontakt. Ale warto w tym miejscu zapytać: jeżeli Jaruzelski chciał radzieckiej interwencji, to dlaczego sprzeciwiał się jej w grudniu 1980 r. i w marcu 1981 r.? Co zresztą potwierdza w wywiadzie dla „Kultury” Ryszard Kukliński, mówiąc: „Nie chcę choćby w najmniejszym stopniu sugerować, że gen. Jaruzelskiemu, a zwłaszcza Siwickiemu, zależało na sprowadzeniu radzieckich posiłków do Polski. Byłoby to nieprawdą”.

O tym, że Jaruzelski bronił się przed interwencją, świadczą zresztą stenogramy z posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR, których fragmenty przywiózł do Polski Borys Jelcyn. Kłopot w tym, że przez polskich historyków były one „poprawiane”. Oto bowiem dr Łukasz Kamiński, były szef IPN, cytuje wypowiedź Michaiła Susłowa, przewodniczącego Komisji ds. Polski: „Niechaj sami towarzysze polscy określą, jakie działania mają podjąć. Nie powinniśmy ich popychać do jakichś bardziej zdecydowanych działań (…). Myślę, że mamy tu wszyscy zgodny pogląd, że nie może być mowy o żadnym wprowadzeniu wojsk”.

Proszę zwrócić uwagę na nawias między cytowanymi przez dr. Kamińskiego zdaniami. Co pominął? Oto tekst opuszczony: „Jednocześnie Polacy otwarcie oświadczają, że są przeciwni wprowadzaniu wojsk. Jeżeli wojska zostaną wprowadzone, to będzie oznaczało katastrofę”.

Koniec, kropka. Oto symbol debaty nad stanem wojennym – wycinanie z dokumentów niepasujących do przyjętej tezy zdań.

Mit 6:
Wojna polsko-jaruzelska

Tu nie ma wątpliwości, stan wojenny zdławił marzenia wielkiej części społeczeństwa o wolności. Był czymś, co bolało. Ale jego stawka była wyższa. Tu nie chodziło o proste pognębienie Solidarności. Chodziło o to, by wojska radzieckie nie interweniowały w Polsce, by nie doszło do krwawych starć. I o to – o czym zupełnie już się nie pamięta – by zneutralizować w Polsce partię Moskwy, czyli grupę towarzyszy gotowych z rąk radzieckich wziąć władzę.

Jaruzelski grał więc o inną stawkę. W innej brał udział wojnie.

Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Wydanie: 2022, 51/2022

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy