Mity – widowiska

Mity – widowiska

Są w nich zaklęte nie tylko nauki i ostrzeżenia, figury, symbole, przypowieści i kulturowe scenariusze: celebrycki świat bogów miał być lustrem, które odbija nasz świat. Ten „wysoki” musiał być oczywiście bardziej bombastyczny, przeskalowany, kontrastowy – jak każde widowisko. W końcu nawet stąd (Polska w 2021 r.) musimy umieć dostrzec Olimp, tym bardziej teraz, kiedy ten nasz, na Wiejskiej, to już tylko kosmiczny plankton.

Mity nie powstawały w próżni i naturalnie nie są niewinne. W tekstach zebranych w książce „Boginie, bohaterki, syreny, pajęczyce” polskie i włoskie badaczki sprawdzają, w jaki sposób mity działają we współczesnej literaturze polskiej. Mity, które – jak zaznaczają autorki we wstępie – bywają stereotypami kulturowymi. Większość z nich powstała w obszarze męskocentrycznych porządków. To oznacza, że stoją za nimi określone scenariusze, społeczne normy, wartości i hierarchie. A także bardzo konkretne wizje męskości i kobiecości.

Dlatego „przepisywanie” mitów, czyli ich reinterpretowanie, opowiadanie na nowo, w innych wersjach i wariantach, to nie tylko literacka gra, ale często gest krytyczny czy polityczny (chodzi o to, by „przemienić historie normatywne w potężne opowieści o oporze”). W tomie, który powstał pod naukową opieką Emilii Kolinko i Moniki Rudaś-Grodzkiej, możemy przeczytać analizy twórczości Nataszy Goerke, Izabeli Filipiak, Olgi Tokarczuk, Manueli Gretkowskiej, Julii Fiedorczuk czy Joanny Bator. Dla przykładu: włoski badacz Alessandro Ameta odkrywa w powieści Tokarczuk „Anna In w grobowcach świata” strategie oparte na jungowskiej i feministycznej reinterpretacji mitu. Pisarka buduje na potrzeby własnej wersji futurystyczną utopię, w której przestrzeń zdominowały poziome trasy specjalnych wind. Same dekoracje powieści sygnalizują zmianę konwencji i są znakiem dla czytelnika: jeśli jesteś strażnikiem kanonu, jeśli bolą cię zęby, kiedy ktoś trąca niemoralnie największe skarby kultury – łyknij afobam przed lekturą, a potem bądź otwartym czytelnikiem i ciesz się postmodernistycznymi grami, które podobno wyczerpały się już zupełnie.

Jak sensowna i wartościowa może być taka gra, jak odświeżająca bywa zabawa rejestrami – od groteski po farsę (wciąż w obszarze mitu) – pokazuje otwierający zbiór tekst Mariny Ciccarini, która zajęła się słynną sztuką Anny Świrszczyńskiej „Orfeusz. Sztuka w trzech aktach”. Znamienny jest zresztą już sam jej początek: „Przebywa we mnie nieprzeparta chęć mówienia żartem. Ba, nic by w tym nie było niebezpiecznego, gdyby równocześnie nie przebywała we mnie nieprzeparta chęć mówienia poważnie”. Te pierwsze zdania sztuki trafnie pokazują oscylację pomiędzy polityczną subwersywnością „przepisywania” mitu a twórczą grą z literackimi tradycjami i czytelniczym przyzwyczajeniem. Ciccarinii zaznacza, że sztuka Świrszczyńskiej jest „sekwencją następujących po sobie żartobliwych sytuacji i dialogów, z których już od samego początku wyłania się obraz Orfeusza jako swoistego filozofa, bez względu na sytuację będącego w stanie żartować z każdego aspektu życia i wywoływać śmiech u swojego rozmówcy”.

Zaś wielbicieli polskiej poezji może zaciekawić tekst Moniki Rudaś-Grodzkiej o syreniźmie w wierszach Julii Fiedorczuk. Koncepcja hybrydyczności staje się tu kluczem do rozważań na temat żywych organizmów jako form przejściowych i przez to otwartych na zmiany.

To przyjemne przewracanie kanonu, przeciąganie postaci na swoją stronę, szarady i roszady, uwspółcześnianie mitów, ale także powoływanie i łączenie różnych mitów w jeden – to chodliwe przyjemności dla pisarza. I dla czytelnika, który może potraktować ową współczesną wariantywność mitu jako dodatek do ulubionej komputerowej gry. Reinterpretacje mitów to przecież „mody” (modyfikacje), które gracz instaluje po to, żeby zmieniły jakąś ścieżkę w ulubionej grze. Zresztą – jak mawiają gracze – „mody” udoskonalają grę, wprowadzają nowe funkcje, lokacje, postacie i tryby rozgrywki.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy