Mityczne 0%

Można znaleźć towary kosztujące na kredyt tyle samo, ile za gotówkę. Trzeba jednak zwrócić uwagę na szczegóły transakcji

Tak jak nie ma darmowych obiadów, tak nie ma prawdziwych kredytów 0%. To znaczy, są, ale za uzyskanie takiego kredytu zawsze trzeba płacić, choć niekoniecznie odsetkami. Cena ukryta jest gdzie indziej.
Kredyty 0% zwykle są oferowane w hipermarketach (na zakup sprzętu gospodarstwa domowego) lub przez niektórych dilerów samochodowych. Gdy już zdecydujemy się na zakup komputera, auta, telewizora czy lodówki i mamy podpisać umowę, na mocy której otrzymamy ów kredyt, okazuje się jednak, że 0% wcale nie znaczy darmo. Przeważnie oczekuje się jeszcze od nas wykupienia ubezpieczenia. Musimy zatem zapłacić za polisę, dzięki której, jeśli nie moglibyśmy (lub nie chcielibyśmy) spłacać kredytu, sprzedawca otrzyma określoną sumę (równą co najmniej wysokości zaciągniętego kredytu). Takie ubezpieczenie może stanowić dla nas ochronę przed niewypłacalnością, jeśli kupujemy np. samochód. Gdy jednak chodzi o mniejsze zakupy, prawdopodobieństwo, że nie damy rady spłacić rat, jest minimalne. Ubezpieczenie zwiększa wtedy nasz koszt (jego cena wynosi od 1% do nawet 3% wartości kredytu), więc rezygnujmy z niego, jeśli to tylko możliwe. Dość często jest ono dobrowolne, ale sprzedawca usilnie namawia nas do skorzystania z niego. Skoro jednak nie stanowi ono warunku uzyskania kredytu, wystarczy trochę asertywności, by nie dać go sobie wcisnąć.

Czytajmy warunki umowy

Innym częstym wydatkiem jest karta kredytowa. Nie jest ona nam do niczego potrzebna, ale „przyjęło się”, że sprzedawca dołącza ją do nabywanego przez nas artykułu na zasadzie transakcji wiązanej. Nie musimy aktywować takiej karty (co nastąpi, gdy po raz pierwszy jej użyjemy), możemy ją połamać i wyrzucić. Najlepiej zaś po prostu od razu za nią podziękować, bo nabycie karty również nie zawsze jest obowiązkowe.
Zdarza się też, że kredyt, z którego korzystamy przy zakupie, jest kredytem odnawialnym, czyli takim, który automatycznie zostaje przedłużony o rok, jeżeli przy spłacie ostatniej raty nie wyślemy do banku oświadczenia, że rozwiązujemy umowę kredytową. Wtedy niestety jeszcze przez 12 miesięcy będziemy ponosić koszt tego, że kredyt pozostawiono do naszej dyspozycji. Jest to sprytne, choć niezbyt uczciwe posunięcie ze strony banków, zakładające, że skoro już i tak mamy ten kredyt, może się skusimy na jakieś zakupy.
Oczywiście na sprzedawcy ciąży obowiązek poinformowania nas, że kredyt, który uzyskaliśmy, jest kredytem odnawialnym. Sprzedawca jest jednak zainteresowany tym, byśmy płacili jak najwięcej i najdłużej, więc raczej nie będzie narzucać się nam z tą informacją. To, jaki jest typ naszego kredytu, zawsze można znaleźć w warunkach umowy sprzedaży, tyle że czasami nie czytamy tych zapisów.

Tu trzeba uważać

Kredyty 0% mogą być wprawdzie bezodsetkowe, ale za to obciążone prowizją dla banku, który je oferuje. To kolejny koszt, na który powinniśmy zwrócić uwagę.
Niektóre sklepy oferują kredyty 0% tylko wtedy, gdy będziemy je zwracać w określonej liczbie rat. Czyli jeśli kredyt mamy rozłożony na 12 rat, odsetki rzeczywiście wyniosą 0%. Jeśli jednak poprosimy o spłatę przykładowo w dziewięciu czy 18 ratach, wtedy procenty już zapłacimy. Sprzedawcy nierzadko „zapominają” nas poinformować, że brak odsetek wiąże się wyłącznie z jedną częstotliwością spłacania rat.
Bardzo często zdarza się też tak, że koszt kredytu zostaje od razu wliczony w cenę kupowanego przez nas artykułu. Odsetki rzeczywiście wynoszą więc 0%, tyle że towar jest po prostu droższy niż w innym sklepie. Mało kto ma zaś tyle samozaparcia, by porównywać ceny tych samych artykułów w paru sklepach (niestety, porównywarki internetowe są często nieaktualne i mało precyzyjne).

Bywają okazje

Są jednak sieci handlowe i dilerzy samochodowi, którzy nie obciążają klientów kosztami kredytu. Nie musimy wtedy płacić prowizji, ubezpieczenia ani karty kredytowej. Dzieje się tak, gdy bankowi zależy na obsługiwaniu dużych partnerów, a sprzedawcy chcą walczyć o jak największą liczbę klientów. Wówczas obie strony biorą na siebie finansowanie kredytu, klienci zaś faktycznie nie ponoszą żadnych kosztów i cena samochodu, komputera czy mebli będzie taka sama jak przy kupnie za gotówkę.
Można znaleźć takie oferty. Trzeba jednak sprawdzić, czy rzeczywiście 0% oznacza zero opłat dla klientów. Żeby to zrobić, należy przede wszystkim porównać ceny identycznych artykułów u różnych sprzedawców. Gdy już wybierzemy najtańszego, poprośmy o konkretne rozpisanie liczby i wysokości rat. Gdy będziemy mieli na piśmie, że za komputer kosztujący 2,4 tys. zł przy cenie uiszczanej jednorazowo zapłacimy tylko 12 rat po 200 zł bez żadnych innych opłat, to warto skorzystać.

Wydanie: 2010, 50/2010

Kategorie: ABC BANKOWOŚCI, czesc I

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy