Mocno i ostro – rozmowa z Maciejem Szajkowskim

Mocno i ostro – rozmowa z Maciejem Szajkowskim

Reakcyjna Unia Terrorystyczno-Artystowska gra przeciw współczesnemu wyzyskowi

Maciej Szajkowski – pomysłodawca projektu artystycznego R.U.T.A., w którym grają najznakomitsi artyści związani ze sceną punkową; muzyk i animator kultury, członek Kapeli ze Wsi Warszawa. Na rynku właśnie ukazała się nowa płyta R.U.T.Y – „Na uschod. Wolność albo śmierć”.

Rozmawia Łukasz Grzesiczak

Skąd pomysł na Reakcyjną Unię Terrorystyczno-Artystowską? Czym jest R.U.T.A.?
– Pomysł zrodził się kilka lat temu, przy okazji działań z Kapelą ze Wsi Warszawa i gromadzenia dawnych pieśni, poszukiwań w archiwach, bibliotekach, zbiorach Polskiej Akademii Nauk czy Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Natrafiłem tam na pieśni, które, z jednej strony, wyrażały ból i rozpacz z powodu pańszczyzny, ciężkiej pracy i opisywały beznadzieję, a z drugiej, przechodziły do zapowiedzi reakcji, wendety, buntu, gróźb pod adresem pana. Pan to postać symboliczna, która przewija się w większości tych pieśni jako uosobienie ciemiężyciela, oprawcy i złoczyńcy.

Co w nich odkryłeś?
– Te pieśni mnie zafrapowały, a nawet zburzyły wizerunek polskiego folkloru, bo przyzwyczajeni byliśmy do sielankowych tekstów o Jasiu i Kasi, lirycznych opowieści, które utwierdzały przekonanie o wsi mlekiem i miodem płynącej, wolnej od zła tego świata wedle powiedzenia: „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna”. I nie było to przyjemne odkrycie. Okazało się, że na polskiej wsi dokonywało się istne pandemonium, panowała sytuacja quasi-wojenna. Kiedy zacząłem badać ten temat, korzystając z różnych źródeł historycznych, np. Bystronia czy Świętochowskiego, dotarłem do pamiętników chłopskich zebranych przez Chałasińskiego oraz do wspomnień Witosa i zrozumiałem, że mieliśmy do czynienia ze swoistym wewnętrznym kolonializmem, analogicznym do tego w Ameryce za czasów czarnych niewolników, pracujących na plantacjach bawełny. Tu niewolnikami byli chłopi.

Co zdecydowało o stworzeniu nowego projektu?
– Pierwotnie zakładałem, że będziemy to robić z Kapelą ze Wsi Warszawa, ale siła emocji, krzywdy, łez, cierpienia i krwi, którymi epatowały teksty, była dla Kapeli zbyt mocna. Dziewczyny na naszej pierwszej linii śpiewają zgoła inne historie. Dlatego stworzenie nowego projektu stało się koniecznością. Spotkałem się z kompozytorem Kamilem Rogińskim, który zapalił się do pomysłu, a następnie napisał muzykę. Czułem, że dawne teksty będą najlepiej zinterpretowane przez wokalistów punkrockowych. Wybór padł na Pawła „Gumę” Gumolę z zespołu Moskwa. Po pierwszych próbach wiedziałem, że nikt inny lepiej by tego nie zrobił. Pieśni tkwiły gdzieś głęboko w nim, były tak organicznie z nim związane, że wydał mi się od razu personifikacją zbuntowanego włościanina, tej figury hajduka. Drugim wokalistą jest „Robal”, czyli Robert Matera z Dezertera, grający również na akustycznym basie.

Jak reagowali muzycy na propozycję dołączenia do R.U.T.Y?
– To pewna cecha charakterystyczna pokolenia pierwszej czy drugiej fali punk rocka i muzyków dawnej generacji, których cechuje odwaga, wręcz rewolucyjna determinacja, a z drugiej strony otwartość. To cecha szczególna ludzi pokroju Roberta Brylewskiego, Tomasza Lipińskiego, Pawła „Kelnera”, „Gumy” i „Robala”. Mimo że są osadzeni dosyć mocno w scenie punkrockowej, potrafią odnajdywać się w nowych gatunkach, są otwarci, afirmują muzykę jako kosmos dźwięków bez podziałów i ograniczeń. Dobrym przykładem jest „Robal”, który nadal zajmuje się edukacją muzyczną, skończył szkołę Komedy, znakomicie opanował fortepian, gra Gershwina praktycznie z pamięci, skończył szkoły śpiewu i kompozycji, jest wciąż rozwijającym się, poszukującym muzykiem. To cecha niezamykania się w gettach, traktowanie muzyki jako uniwersalnego języka, rozwijanie świadomości i umiejętność postrzegania wielowymiarowości życia i świata.
Z drugiej strony, tych muzyków charakteryzuje pokora, nie tak częsta obecnie, zwłaszcza wśród młodych twórców. A może to po prostu cecha ludzi wybitnych?

Zderzyliście się z archaicznym językiem, ale i z niestereotypowym ujęciem losów chłopa i opisem wsi.
– Była jeszcze kwestia instrumentarium, którego wcześniej nie znali. Sazy, fidele, dawne bębny itd. Język, gwara to była materia, którą przede wszystkim musieli poznać i przyswoić. „Gumie” sprawiało trochę kłopotów zapamiętanie ich. W niektórych kompozycjach rezygnowaliśmy z bardzo archaicznej gwary. Zależało nam, aby pieśni były zrozumiałe. Druga sprawa to interpretacja tekstów. Układałem aranżację wokalną, ale pozostawiłem wokalistom dużą swobodę. Najważniejsza była wiarygodność. Te pieśni w ich wykonaniu ani przez chwilę nie brzmiały sztucznie. Widziałem, że energia przez nich odkryta, w jakiś sposób przetrawiona, staje się ich energią, ich bronią i językiem.
Wracając do instrumentarium, wydawało się, że trudno im będzie przejść z instrumentów elektrycznych, którymi zajmują się na co dzień, na akustyczne. Pamiętam historię związaną z Kazikiem Staszewskim i Kultem, którzy przygotowywali się niemal rok do nagrania płyty akustycznej. Sam Kazik opisywał, jak wiele poświęceń i trudu musieli znieść, żeby po latach grania instrumenty elektryczne zamienić na akustyczne. Na szczęście naszym muzykom projektu przyszło to bez trudu.

Jak wyglądało zderzenie ze stereotypem polskiego chłopa?
– Dla nas wszystkich była to lekcja, poznanie na nowo historii przemilczanej, nieraz przekłamywanej. Muzycy solidaryzowali się i utożsamiali z tym przekazem. Zresztą „Robal” często podkreślał, że historia walki z feudalizmem, pańszczyzną wieków dawnych jest analogiczna do buntu punkrockowego lat 70. i 80. ubiegłego stulecia.

Jaki obraz chłopów wyłania się z tych pieśni?
– Chłop był niewolnikiem, traktowanym gorzej niż zwierzę i tak wykorzystywanym przez ponad cztery wieki. Najgorsze, że w okresie oświecenia, kiedy wydaje się, że pańszczyzna i wyzysk dobiegły końca, chłopom jednak nie udało się wywalczyć wolności. Zapis Konstytucji 3 maja o zniesieniu pańszczyzny był martwy i nie wszedł w życie. Konstytucja przestała mieć rację bytu ze względu na rozbiory. Paradoksalnie, zniósł ją car.
To bardzo smutny los i wydaje się, że ma on duże przełożenie na współczesną mentalność Polaków. Można go dostrzec w źródłach podziałów i narodowych przywar. Ks. Józef Tischner spopularyzował pojęcie homo sovieticus, idąc tym tropem, można mówić o homo feudalismus. To człowiek, którego historią jest niewolnictwo.

Na ile to, co robicie, jest próbą opisu tego, skąd jesteśmy, a na ile uniwersalną diagnozą sytuacji, w której żyjemy?
– Jedno drugiego nie wyklucza. Oba te zagadnienia są pewnymi cechami charakterystycznymi R.U.T.Y. Historia wydaje się nie tylko powtarzać, ale też mieć bardzo znaczący wpływ na współczesność. To tylko kwestia jej poznania i wyciągnięcia wniosków. My pozwoliliśmy sobie na odważną i radykalną interpretację. Mamy do tego prawo, bo sztuka rządzi się nieco innymi zasadami. Możemy sobie pozwolić nawet na pewne przerysowania, kreślenie bardzo mocnych tonów i kolorów.

Pojawiają się głosy, że sytuacja dzisiejszego kapitalizmu w niektórych aspektach nie różni się od położenia wykorzystywanych chłopów…
– My tego nie mówimy w ten sposób, to już są interpretacje krytyków czy zainspirowanych R.U.T.Ą. esejów lub działań artystycznych, jak głośny spektakl „W imię Jakuba S.”. Każdy ma prawo do własnych interpretacji. Ważne, że udało nam się zainicjować dyskusję o naszej genealogii, wzorcach kulturowych, źródłach, korzeniach, feudalnym dziedzictwie i współczesnych tego konsekwencjach.

Kapitalizm to zawoalowana forma pańszczyzny?
– Jeśli chodzi o teksty bezpośrednio interpretowane, pamiętajmy, że „pan” jawił się jako figura metaforyczna. To była próba odreagowania negatywnych emocji, trudów, problemów i pokładów wściekłości, które wykrzykiwano w pieśniach. Bardzo rzadko obracano je w czyn. Powstania chłopskie w Polsce wybuchały jednak rzadko, szczególnie w stosunku do choćby Ukrainy. Pieśni te miały charakter użytkowy, odgrywały rolę katharsis. Jeśli chodzi o porównanie ich ze współczesną sytuacją, to byłoby trudne, bo ona po prostu się zmieniła.

Czy istnieje coś takiego jak współczesny feudalizm?
– Kiedy niektórzy porównują kredyty z pańszczyzną, to nie jest to do końca trafne, bo kredytów nie musimy brać, mamy – choć niewielkie – pole wyboru. Pole to nam się ogranicza, kusi się nas albo narzuca nam pewne zachowania, ale są ludzie, którzy nie korzystają z dobrodziejstw cywilizacji i jakoś im się to udaje. To, że funkcjonują na marginesie i są wykluczani, to inna kwestia. Istnieje wiele socjotechnicznych i medialno-politycznych mechanizmów, które jako żywo przypominają opresje dawnego feudalizmu i to jest współczesny feudalizm niejawny, w białych rękawiczkach, starannie zakamuflowany, polegający na pozorach i tworzeniu złudzenia wolności, w tym wolności wyboru. Trzeba go dostrzec, zanalizować i wypunktowywać, i starać się przed nim bronić. Myślę, że R.U.T.A. może być do tego inspiracją.

Wydanie: 2012, 33/2012

Kategorie: Kultura

Komentarze

  1. jakub
    jakub 20 września, 2012, 22:05

    Zaczynające się rozmowy o tragedi chłopów-niewolników polaków lekko otwierają okna w domu zamkniętym od wieków na klucz narracji sarmacko-szlacheckiej, te gnuśno sielankowe powietrze otępia i czyni słabym cały naród .Nie słyszałem jeszcze śpiewów i muzyki ludowej która dotczyłaby losów chłopa-niewolnika, z reguły są to piosenki i pieśni o małgosi i jasieńku , ta sielskość i omijanie prawdy czyni nas zagubionymi w świecie i bez wyrazu .Tylko czytając Żeńców Szymonowica spotkałem się z ciekawym wstrząsającym choć bardzo delikatnym opisem losów chłopa pańszczyżnianego ; Pan-Ekonom mówi do pracującej chłopki-niewolicy ;
    Pożynaj nie postawaj ,a zaśpiewaj cudnie jeszcze obiad nie gotów jeszcze nie południe ;
    Niewolica odpowiada ; słoneczko śliczne oko dnia oko pięknego nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego ty zawsze ku południu bieżysz swoim torem a on chciałby ożenić południe z wieczorem

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy