Moda na samotne spanie

Czy wspólne łóżko osłabia sprawność męskiego mózgu?

W USA zapanowała osobliwa moda. Pary coraz częściej śpią osobno – aczkolwiek związek (podobno) jest szczęśliwy.
Wiele małżeństw poszukuje więc odpowiednich domów. Narodził się nowy fenomen – „syndrom oddzielnych sypialni”.
Można znaleźć umiarkowanych i radykalnych adeptów tego trendu. Ci pierwsi lubią sypialnie bliskie, połączone romantycznymi schodami. Drudzy wolą pokoje położone na przeciwległych skrzydłach dużego budynku…
W ankiecie przeprowadzonej przez Amerykańskie Stowarzyszenie Budowniczych architekci i wykonawcy doszli do wniosku, że w 2015 r. ponad 60% domów będzie miało dwie główne sypialnie, czyli – jak to się jeszcze niedawno w Ameryce mówiło – master bedrooms, sypialnie pana. Poprawność polityczna zapanowała jednak także w branży nieruchomości, toteż obecnie budowniczowie reklamują domy z dwiema owner’s bedrooms, czyli sypialniami właściciela.
Jak pisze dziennik „New York Times”, na powstającym w Seattle osiedlu Escala jedna czwarta z 270 mieszkań będzie miała

oddzielne sypialnie.

Dennis Hayden, szef firmy budowlanej z hrabstwa St. Louis, mówi, że separate bedrooms przewidziane są w każdym z 30 domów wznoszonych przez jego firmę.
Fama głosi, że nową modę potajemnie propagują budowlańcy – mają nadzieję zarabiać na sprzedaży większych domów.
Pary, których nie stać na taki luksus, także pragną być trendy – sprawiają sobie dwa łóżka, które oddzielają prowizorycznymi ściankami czy chociażby kotarami. Przyczyny tego łóżkowego separatyzmu wydają się jasne. We śnie przeszkadza płacz dzieci, a przede wszystkim „nocne zwyczaje” partnera,

zwłaszcza chrapanie.

75% Amerykanów wstaje w nocy lub chrapie tak, że trzęsą się ściany. 60-letnia Lana Pepper z St. Louis urządziła sobie w domu osobną sypialnię, po tym jak przez lata z najwyższym trudem usiłowała wytrzymać donośne warczenie, wydawane przez śpiącego obok męża, który na domiar złego nieustannie się wiercił. Nie pomogło kupno zatyczek do uszu ani aparatu emitującego usypiające dźwięki. Teraz pani Pepper promienieje zadowoleniem: „Mój mąż żyje. Gdybym nie miała swojej sypialni, pewnie bym go zabiła”. Także małżonek, Ted Pepper, jest szczęśliwy – wreszcie może chrapać do woli. A co z seksem? Zawsze można się umówić, która sypialnia jest akurat najbardziej odpowiednia do uprawiania miłości. To przecież takie romantyczne…
Naukowcy podkreślają, że separatyzm łóżkowy ma swoje uzasadnienie. Prof. Neil Stanley z brytyjskiego uniwersytetu w Surrey, wyjaśnia: „Z historycznego punktu widzenia nie zostaliśmy stworzeni, aby spać w jednym łóżku. Tak naprawdę to dziwaczny obyczaj. Spanie jest jedną z najbardziej egoistycznych rzeczy, jakie można sobie wyobrazić. Dobry sen ma ogromne znaczenie dla sprawności fizycznej i intelektualnej. Dzielenie łóżka z osobą, która wydaje różne odgłosy i zabiera ci kołdrę, nie jest rzeczą godną polecenia”. Badania dotyczące jakości snu przeprowadził prof. Gerhard Kloesch, stojący na czele zespołu badawczego na uniwersytecie w Wiedniu. Dociekliwy naukowiec przeprowadził eksperyment z udziałem ośmiu bezdzietnych, niepozostających w związku małżeńskim par w wieku dwudziestu kilku lat. Każda para spała przez dziesięć nocy razem, a przez następnych dziesięć w osobnych łóżkach. W tym czasie naukowcy obserwowali na monitorach aktywność mózgu śpiących. Po przebudzeniu pary musiały rozwiązywać proste testy, zmierzono im też poziom hormonów stresu. Okazało się, że wspólny sen jest szkodliwy przede wszystkim dla mężczyzn – podwyższa im poziom hormonów stresu i najwidoczniej negatywnie wpływa na „moc twórczą mózgu”. Po wspólnym śnie panowie wypadali w testach wyraźnie gorzej niż po nocy spędzonej samotnie. Zapewniali jednak, że sen przy boku partnerki był przyjemniejszy, choć prawdopodobnie mijali się z prawdą. Gerhard Kloesch doszedł do wniosku, że kobiety

potrafią spać naprawdę głęboko,

dlatego wspólna noc nie ma szkodliwych skutków dla ich intelektu.
Moda na oddzielne sypialnie zaczyna wkraczać także do Wielkiej Brytanii. Media przypominają, że królowa i jej małżonek, książę Filip, nie spędzają nocy w tej samej komnacie. Tara Winter, publicystka dziennika „The Guardian”, przyznaje prof. Kloeschowi całkowitą słuszność. Ona sama usiłuje często, cichutko jak myszka, na czworakach, wymknąć się z łóżka do kuchni, a jej chłopak i tak natychmiast się budzi…
Neil Stanley jest zdania, że wyniki wiedeńskich badań można uzasadnić naukowo. „Kobiety zostały lepiej zaprogramowane do radzenia sobie z przerwami w śnie – przez wychowywanie dzieci, menopauzę czy nawet cykl menstruacyjny”, wyjaśnia brytyjski profesor. Ostrzega on jednak, że oddzielne sypialnie dobre są tylko dla par, których pożycie układa się dobrze. W związkach przechodzących kryzys, osobne łóżka to często ostatnia faza przed rozstaniem. Może więc jednak lepiej znosić chrapiącego głośno partnera…

 

Wydanie: 14/2007, 2007

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy