Moje spotkanie z cesarzem Akihito

Moje spotkanie z cesarzem Akihito

Nie mogłam uwierzyć, że Jej Wysokość najpierw podeszła do mnie! Delikatna kobieta w kimonie ukłoniła mi się i podała rękę

W piątek, 12 lipca, nam, studentom japonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, przydarzyło się coś, co przeciętnemu obywatelowi Japonii nie ma szans się przytrafić. Chyba że położył szczególne zasługi dla swojego kraju. Zasłużeni li tylko studiowaniem i propagowaniem kultury japońskiej mieliśmy oto stanąć twarzą w twarz z cesarzem Japonii, potomkiem dynastii panującej nieprzerwanie od połowy VI wieku.

Przygotowania

Na spotkanie zaproszono 30 studentów. Przejęci byliśmy ogromnie. Niecodziennie zdarza się obcować z możnymi tego świata, zwłaszcza tak niedostępnymi śmiertelnikom jak japoński cesarz. Co prawda miałam już okazję pomachać z daleka rodzinie cesarskiej podczas obchodów Nowego Roku 2001 w Japonii. W pierwszych dniach stycznia, kiedy cała Japonia wita Nowy Rok w świątyniach szintoickich, otwierają się na jeden dzień podwoje cesarskich ogrodów w Tokio. W zbitym tłumie przesuwających się noga za nogą turystów i ciekawskich wkracza się na zakazane tereny, tłoczy się przed budynkiem pałacowym, gdzie na oszklonej werandzie pojawia się co godzinę cesarz z rodziną. Wtedy tłum entuzjastycznie macha małymi flagami Wschodzącego Słońca, a cesarz wygłasza noworoczne pozdrowienie i życzenia dla swego ludu. Japończyk, u którego zatrzymałam się wtedy w Tokio, zapytany, dlaczego nie idzie do pałacu stwierdził tylko: „To nieciekawe”. Niemniej jednak do ogrodów cesarskich przyszło wielu Japończyków zainteresowanych ujrzeniem rodziny cesarskiej. Niektórzy z nich dużo by oddali, aby 12 lipca znaleźć się na naszym miejscu.
We wtorek poprzedzający spotkanie została przeprowadzona próba. Pod fachowym okiem naszego wykładowcy, Tsuneo Okazakiego, wicedyrektora Instytutu Orientalistyki, zostaliśmy poinstruowani w kwestii zachowania, stylu wypowiedzi i ubioru.
(TU DOJDZIE AKAPIT)
Pan Okazaki przedstawił nam też pytania, jakie mogła nam zadać para cesarska. Pierwsze z nich nikogo nie zaskoczyło: dlaczego studiujesz japonistykę. Najdokładniejsza była odpowiedź Patrycji: „Nie lubię robić tego, co inni, a wszyscy dookoła uczyli się angielskiego”. Co uzupełniła Kasia z piątego roku: „Pomyślałam, że nie będę się nudzić. Monotonia zabija. A sześć lat się nie nudziłam”. Pan Okazaki, od początku studiów żartował, że uczymy się bardzo uprzejmego języka pozwalającego rozmawiać z samym cesarzem. W tej chwili przestało być to żartem.
Parę cesarską mogły zainteresować również bardziej skomplikowane kwestie związane z bliskimi ich sercom zagadnieniami. Moją panikę wzbudziło pytanie o opinię na temat japońskiej literatury dziecięcej, którą interesuje się cesarzowa. Na szczęście jednak w trakcie samego spotkania padły pytania, na które odpowiedź nie przerosła naszych możliwości.

O japońskim po japońsku

12 lipca studenci japonistyki zebrali się przed pałacem Kazimierzowskim na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Najbardziej rozżalone były najmłodsze roczniki. Oni mieli zostać na zewnątrz, w spotkaniu w Sali Senatu i Sali Złotej pałacu Kazimierzowskiego mogli uczestniczyć tylko wybrańcy. Jak się jednak okazało, japonistyczna młodzież nie takie trudności potrafi pokonać. Kiedy samochody wiozące parę cesarską podjechały pod pałac, powitały ich wiwaty: „Ryoheika yokoso irassiaimasita” (Witamy Wasze Cesarskie Mości).
W Sali Senatu tymczasem wszyscy uczestnicy spotkania zostali usadzeni na wyznaczonych miejscach. Wchodzących dostojnych gości powitaliśmy na stojąco i w skupionym milczeniu. Jeśli wzrok pary cesarskiej padł na kogoś, osoba ta natychmiast głęboko się kłaniała. Nastąpiła część oficjalna spotkania: przemówienia rektora Uniwersytetu Warszawskiego oraz profesora Mikołaja Melanowicza, przedstawienie kadry nauczycielskiej i naukowej, krótkie mowy studentów japonistyki. Para cesarska wysłuchała ich w skupieniu i z dużym zainteresowaniem. My zaś byliśmy dumni, że studenci pomimo nerwów zaprezentowali swoje japońskie wypowiedzi płynnie i bez błędów.
Wreszcie zaraz po godz. 15 nastąpiło to, na co wszyscy czekaliśmy z bijącymi sercami: zostaliśmy przeprowadzeni do sąsiedniej Sali Złotej, gdzie miało się odbyć nasze osobiste spotkanie z cesarzem. Para cesarska dodawała nam otuchy uśmiechami. Było nas ponad 15 osób. Z jednej strony do naszej grupki podszedł cesarz, a z drugiej cesarzowa. Nie mogłam uwierzyć, że Jej Wysokość najpierw podeszła do mnie! Delikatna kobieta w kimonie ukłoniła mi się i podała rękę. Zesztywniała z przejęcia wykonałam jak najgrzeczniejszy ukłon. Po powitaniu cesarzowa zapytała mnie: – Jak oceniasz język japoński?
– Czasami jest bardzo trudny, ale mimo to staram się, jak mogę i wciąż pilnie się go uczę – odpowiedziałam. Cesarzowa wyraziła nadzieję, że będę mogła doskonalić swoje umiejętności podczas rychłego pobytu w Japonii i życzyła pomyślności w nauce.
Stojąca obok mnie Dorota rozmawiała o swojej pracy magisterskiej. Cesarskie pytania – jak się okazało – dotyczyły głównie postępów w nauce języka i naszych badań naukowych. Ale np. Patrycja musiała umiejętnie odpowiedzieć na pytanie cesarza o temat swojej pracy magisterskiej, który dotyczy drażliwego dla Japończyków końca drugiej wojny światowej. Aby nikogo nie urazić, początkowo plątała się z przejęcia, ale w końcu wybrnęła z trudnej sytuacji.
Przez cały czas pan Okazaki wyciągał z tyłu grupki nieśmiałych, żeby nikt nie stracił szansy osobistego kontaktu z Ich Wysokościami. Tak minęło prawie pół godziny zaplanowanego spotkania.
Kiedy para cesarska opuszczała Salę Złotą, gięliśmy się wzruszeni w ukłonach. Na dziedzińcu uniwersytetu nasi młodsi koledzy żegnali gości trzykrotnym gromkim „Arigato gozaimashita” (Dziękujemy), po czym wszyscy razem, studenci i wykładowcy, długo machaliśmy cesarzowi Akihito i jego małżonce.
Kiedy japoński dziennikarz zapytał mnie bezpośrednio po rozmowie z cesarzową, jakie są moje odczucia, odpowiedziałam „Nie zapomnę tej chwili do końca życia”. Tak właśnie będzie.

Pan Okazaki, od początku studiów żartował, że uczymy się bardzo uprzejmego języka pozwalającego rozmawiać z samym cesarzem. W tej chwili przestało być to żartem.

 

Wydanie: 2002, 29/2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy