Moralność uniwersalna – rozmowa z prof. Karolem Karskim

Moralność uniwersalna – rozmowa z prof. Karolem Karskim

Jestem wierzącym, ewangelikiem, ale znam wielu niewierzących postępujących zgodnie z nakazami moralnymi

Prof. Karol Karski – teolog z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, przewodniczący Rady Fundatorów i Zarządu Fundacji Ekumenicznej „Tolerancja”

Czy etyka jest uwarunkowana narodowościowo, społecznie i religijnie?
– Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Wiemy, że nasze postawy moralne wynikają z tego, w jakim środowisku wyrośliśmy. Religia też niewątpliwie ma tutaj duże znaczenie. Ważne jest więc, w jakiej tradycji religijnej zostaliśmy ukształtowani. Generalnie jednak wszyscy, niezależnie od przynależności etnicznej, narodowej czy religijnej, przyjmujemy pewne wartości. Niewierzący też nie odrzucają tego, co jest zapisane w dziesięciorgu przykazaniach, choć nie przyjmują przykazań umieszczonych na pierwszej tablicy, czyli odnoszących się do Boga, ale przecież respektują takie nakazy jak nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu itd. Jestem wierzącym, ewangelikiem, ale znam wielu niewierzących postępujących zgodnie z nakazami moralnymi i nie widzę różnicy w postawach wierzących i niewierzących. Dekalog jest uniwersalny. Powołują się na niego np. także wyznawcy islamu. Koran czerpie pełnymi garściami ze Starego i Nowego Testamentu, powstał bowiem siedem wieków po chrześcijaństwie.

KAŻDY ODPOWIADA ZA SIEBIE

Jednak systemy etyczne bywają różne. Sienkiewicz uwiecznił naganną moralność Kalego: gdy Kali ukraść krowę, to dobry uczynek; kiedy jemu ukraść…
– Takich Kalich spotkamy i dziś w Polsce. Co innego oznacza zgadzać się z pewnymi zasadami, a co innego postępować zgodnie z nimi. Dlatego tak nas rażą uczynki „wybrańców narodu”, którzy demonstracyjnie stają w obronie Radia Maryja, a potem chodzą do agencji towarzyskiej i jakoś potrafią pogodzić obie sprawy. Okazuje się, że można podkreślać swoją religijność i wcale nie postępować krystalicznie, a z drugiej strony każdy pewnie zna jakiegoś ateistę, który kieruje się w życiu zasadami etycznymi. Nie ma prostych reguł, a najdziwniejsze są np. ataki na Jerzego Owsiaka z powodu ojca milicjanta i niewierzącej matki. Generalnie można powiedzieć, że ludzie niezależnie od narodowości, koloru skóry, wyznawanej religii i pozycji społecznej przyjmują pewien kanon etyczny, ale jest problem z jego realizacją i przestrzeganiem. Islam także przyjmuje zasadę „nie zabijaj”, a równocześnie są tacy, którzy na gruncie tej religii twierdzą, że zasługą jest zabicie wielu innych i jeszcze siebie przy okazji. To pokazuje pewne spaczenie, bo przecież przeciętny wyznawca islamu też potępia Al-Kaidę.

Czy Dekalog wystarczy, by być człowiekiem moralnym?
– Dekalog powstał w określonej epoce historycznej. Podobne zasady etyczne głoszono w starożytności, kiedy powstawał Stary Testament, np. u Sumerów. Ludzie u zarania cywilizacji tworzyli kanony, których zakazy: nie zabijaj, nie kradnij itd. obowiązują do dzisiaj. Ale świat się rozwija i w związku z tym pojawiają się np. pytania, co to znaczy zabijać. Środowiska fundamentalistyczne w katolicyzmie, ale i w protestantyzmie twierdzą, że każde przerwanie ciąży to zabicie człowieka. Tomasz Terlikowski mówił nawet, że po wojnie wymordowano w Polsce więcej dzieci, niż Niemcy zabili w Auschwitz. To są spory, których w czasach biblijnych nie prowadzono. Musimy sobie zdać sprawę, że tu już Pismo Święte nam nie pomoże, bo daje tylko ogólne wskazania, a od nas zależy, jak będziemy je interpretowali i jak w konsekwencji postąpimy.

Istnieją jednak liczne szczegółowe komentarze i precyzujące uzupełnienia.
– Tak. Rysuje się tu też różnica między protestantami a stanowiskiem Kościoła rzymskiego, gdzie są jasno ustalone zasady. Jest nauczający katolików papież, którego nauki wypowiedziane ex cathedra lub zapisane w dokumentach obowiązują wszystkich członków Kościoła. W protestantyzmie tego nie ma. Nie tylko nie ma papieża, ale także Kościoły są zorganizowane w ramach jednego państwa lub tylko części państwa, a wypowiedzi o charakterze etycznym są sprawą tych lokalnych wspólnot. Istnieją światowe organizacje luterańskie czy Kościołów reformowanych, ale niczego nie mogą narzucić Kościołom lokalnym, w których najważniejszym autorytetem jest synod, złożony z reprezentacji duchownych i świeckich wybranej w sposób demokratyczny. Synody publikują memoranda, także w sprawach etycznych, poruszają różne zagadnienia, dają wiernym wskazania, jak postępować w tej czy innej sprawie. Jednak różnica między katolikami a protestantami polega na tym, że katolik jest zobowiązany wykonywać to, co mówi papież, natomiast protestant zapoznaje się ze stanowiskiem synodu, ale decyduje indywidualnie, czy przyjmuje zalecenia, czy nie. Kościół katolicki ma sankcje – jeśli wierny zgrzeszył, np. kobieta dokonała aborcji, to musi z tego się wyspowiadać i otrzyma rozgrzeszenie albo nie. W protestantyzmie spowiedź jest wspólna, duchowny nie wie, czy była aborcja, czy nie, wierny spowiada się przed Bogiem.

Ma łatwiej.
– Łatwiej i trudniej zarazem. Katolik po otrzymaniu rozgrzeszenia jest oczyszczony, teoretycznie może grzeszyć dalej. Nierzadko znów wkracza na złą drogę. Protestant poważnie traktujący swoją wiarę musi zdawać sobie sprawę, że już raz złamał zasadę boską i nie uda mu się tego łatwo wymazać.

Protestanci jednak nie są tak radykalni w kwestii regulacji urodzin.
– Jesteśmy za nienaruszalnością życia. Są oczywiście w protestantyzmie środowiska fundamentalistyczne, które bezwarunkowo żądają zakazu aborcji. W USA zdarzyło się nawet, że taki fundamentalista zamordował lekarza, który dokonywał przerwania ciąży, jednak w głównym nurcie protestanci są zdania, że każdy indywidualnie odpowiada za swoje czyny.

PROTESTANTYZM I DOBROBYT

Czy protestantyzm bardziej od katolicyzmu i prawosławia sprzyja dobrobytowi materialnemu?
– Wystarczy spojrzeć na kraje o większości protestanckiej. Widać, że pod względem stopy życiowej górują nad innymi. Pewne postawy kształtowały się tutaj przez stulecia. W XVI w. toczono zażarte dyskusje na temat dobrych uczynków i drogi do zbawienia człowieka. Katolicy uważali, że przepustkę do zbawienia dają czyny chwalebne, reformacja zanegowała ten pogląd i ustalono, że dobre uczynki należy spełniać, ale zbawienie otrzymuje się tylko poprzez wiarę. A już na pewno nie należy się chwalić tym, że się zrobiło coś dobrego. Ani przed ludźmi, ani przed Bogiem, gdy przed nim się stanie. Liczą się wiara i przestrzeganie zasad życia na ziemi. W nurcie kalwińskim powstało przekonanie, które następnie rozprzestrzeniło się na cały protestantyzm, że jeśli komuś dobrze się powodzi, to znaczy, że Bóg mu sprzyja. W tamtych czasach protestanci żyli więc bardzo skromnie i byli bardzo pracowici, przez co pomnażali swoje dobra. Ten pogląd mocno się ugruntował i dlatego Max Weber w dziele „Etyka protestancka a duch kapitalizmu” mógł powtórzyć tę zasadę: jeśli z roku na rok powodzi ci się lepiej, to znaczy, że Bóg sprzyja. Z jednej strony skromność, oszczędność, wstrzemięźliwość, hamowanie popędów, z drugiej pomnażanie dobrobytu. Kalwin w Genewie zakazywał np. gry w karty, bywania w lokalach, korzystania z uciech.

Od tego czasu wiele się zmieniło. Nastąpiło znaczne rozluźnienie obyczajów.
– Ale jego maksyma „módl się i pracuj” stała się kanonem dla wielu pokoleń protestantów, zapuściła korzenie w mentalności. Dziś np. w protestanckiej Szwecji zaledwie 5% mieszkańców regularnie uczestniczy w praktykach religijnych, ale etos protestancki nadal dominuje i każdy młody obywatel niejako naturalnie kontynuuje taką postawę, choć oczywiście nie brakuje wyjątków. Pracowitość, sumienność, rzetelność, skromność uważa się już za cechę narodową Szwedów, Duńczyków i Norwegów.

Dziś populacje tych krajów mających ujemny przyrost naturalny zasilane są milionami imigrantów o zupełnie innej kulturze i odmiennym etosie. Czy przyjmą oni zasady panujące tu od pokoleń?
– Trudno powiedzieć, bo to zjawisko stosunkowo świeże. Jednak w multikulturowym społeczeństwie USA, gdzie od 200 lat mieszają się rozmaite tendencje, zdaje się dominować etos protestancki, wyłożony choćby w niepisanej zasadzie WASP odnoszącej się do kandydatów na prezydenta – biały protestant, z anglosaskim rodowodem. Za czasów Baracka Obamy ta niepisana zasada co do wyborów prezydenta wydaje się przebrzmiała, ale etos protestancki chyba nadal dominuje. Bogactwo USA zbudowane częściowo na biedzie i wyzysku niewolników oraz wielu innych grzechach, bo protestantyzm nie sprawił, że ludzie są zawsze wspaniali, jest pomnażane. Nowi przybysze osiadający w Ameryce także przyjmują postawę i zasady obowiązujące w tym społeczeństwie od samego początku.

Czy islam i religia mojżeszowa, czerpiące ze Starego Testamentu, są również dobrą bazą do godnego życia? A buddyzm?
– Każda religia głosi podobne zasady, rzecz w tym, jak się je realizuje. Islam w pewnych sektorach związanych z etyką wydaje się nieco zapóźniony. Dotyczy to np. nierównego traktowania kobiet. Wiele zastrzeżeń budzi brak tolerancji religijnej. W Europie np. buduje się meczety, natomiast w Arabii Saudyjskiej nie można postawić świątyni chrześcijańskiej. Złośliwi mówią, że skoro islam powstał siedem wieków po chrześcijaństwie, potrzebuje jeszcze siedmiu wieków, aby dokonać zmian przynoszących tolerancję. Choć narzekania na islam bywają uzasadnione, to w istocie protestantyzm (i katolicyzm) nie zawsze był tak tolerancyjny jak dziś. W jego łonie działały rozmaite nurty i odłamy, nierzadko o bardzo radykalnych programach. Dopiero na przełomie XIX i XX w. zrodził się ruch ekumeniczny pozwalający spoglądać na innych jak na braci i siostry. Również katolicyzm do Soboru Watykańskiego II nie był otwarty na inne wyznania.

ZA MAŁO TOLERANCJI

Czy z niewierzącymi trudniej nawiązać kontakt niż z innowiercami?
– Dzisiaj zarówno w protestantyzmie, jak i katolicyzmie postawiono na dialog. Poprawa atmosfery międzywyznaniowej dużo dała. Obserwuję to na co dzień od kilkunastu lat, choć w zależności od regionu rozmaicie to wygląda. Spotykamy się, rozmawiamy, podejmujemy wspólne akcje, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu w ogóle nie wchodziło w grę. Przy licznych okazjach podkreśla się też, że wiele spraw wspólnych dotyczy niewierzących. Podejście do nich zależy nierzadko od środowiska. Jednak nie zawsze formuła „wszyscy ludzie dobrej woli” skłania do dialogu, niektóre kręgi prawicowe nie chcą np. docenić działań Jerzego Owsiaka, bo jest ich zdaniem zbyt liberalny, ale gdyby reprezentował poglądy konserwatywne, byłby pewnie noszony na rękach.

Dlaczego jesteśmy tak bardzo nietolerancyjni wobec tych, którzy myślą inaczej? Czy to wynika z dominacji katolicyzmu?
– Z tolerancją jest problem. Społeczeństwo wychowane od pokoleń w katolicyzmie traktuje pobożność jako uczestnictwo w rytuałach, natomiast w realnych postawach mniej się ona odbija. Z trudem akceptuje się też wszelką inność. Widać to np. w stosunku do gejów. Sytuacja w tej kwestii trochę się poprawia, ale niektórzy politycy nadal grają na stereotypach i resentymentach. Gdyby jakiś polityk zachodni z pogardą wypowiadał się o ludziach mających odmienne upodobania seksualne, byłby skończony. Straciłby jakiekolwiek poparcie. U nas przeciwnie. Nietolerancyjna postawa jest wciąż gwarancją, że znajdą się sympatycy. W kwestii wyznawanych poglądów wciąż mamy wolnoamerykankę.

Polacy są nietolerancyjni w traktowaniu rozmaitych odmienności, ale w takich sprawach jak jazda po pijanemu wykazują nadmierną tolerancję. Jak to zmienić?
– To problem ogólnospołeczny wynikający prawdopodobnie z niedostatku edukacji. Jest przyzwolenie, bo brakuje wiedzy, wyobraźni i mechanizmów przeciwdziałania. Jeśli w Szwecji podpity mąż wsiada do samochodu, żona z reguły dzwoni na policję. Podobnie jest z sąsiadami. U nas wciąż wydaje się to nie do pomyślenia, nie uchodzi. Alkoholizm ma długą tradycję i ta mentalność się nie zmienia. Kiedyś jeździło się furmankami i koń dbał też o to, by nie wpaść na jakąś przeszkodę. A dziś samochody rozwijają ogromne prędkości i są bardzo niebezpieczne. Pijany kierowca staje się mimowolnym zabójcą.

Co robić?
– Potrzebna byłaby współpraca wszystkich organizacji społecznych, Kościołów, grup nacisku, korporacji prawniczych i oczywiście państwa. Może taki szeroki ruch społeczny zmieniłby tolerancyjne nastawienie do pijanych kierowców. Dlaczego ich akceptujemy, a z homoseksualistami mamy problem?

Czy z taką misją nie mogłaby wystąpić choćby Fundacja Ekumeniczna „Tolerancja”?
– Myślę, że jesteśmy zbyt skromni kadrowo, a także finansowo. Idea fundacji wyrosła na gruncie dawnego Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego, które w 1989 r. przekształciło się w Unię Chrześcijańsko-Społeczną. Organizacja, która docierała również do środowisk niekatolickich, po transformacji ustrojowej musiała zweryfikować swój program i odpowiedzieć na pytanie, czy nadal jest zapotrzebowanie społeczne na tego typu działalność. Wtedy też w kręgu doradców prezesa ChSS Kazimierza Morawskiego zrodził się pomysł, aby promować ideę tolerancji i postawy tolerancyjne, choć w nieco innej formie. Fundacja stała się zatem kontynuatorką stowarzyszenia. Przekonaliśmy się, że problem ten w Polsce pozostaje bardzo ważny. Raz do roku w Światowym Dniu Tolerancji, 14 listopada, wręczamy Medale Zasłużony dla Tolerancji. Od 1998 r. stało się to już tradycją. Jako pierwsi takie medale otrzymali prof. Mikołaj Kozakiewicz, prof. Janusz Tazbir i ks. Roman Indrzejczyk, późniejszy kapelan prezydenta Lecha Kaczyńskiego zmarły tragicznie w katastrofie smoleńskiej.

Ludzie działający na bardzo różnych polach.
– Ks. Indrzejczyk był dosyć niepokornym duchownym, ogromnie zaangażowanym w ruch ekumeniczny, szerzenie idei tolerancji. Dał się poznać jako jej ogromny zwolennik. W swojej parafii organizował np. Święto Tory, w którym uczestniczyły środowiska żydowskie, przyjmował komunię w świątyni protestanckiej itd. W tym samym roku fundacja przyznała też nagrodę zespołową redakcji Inforadia, które z czasem przekształciło się w TOK FM. Były też nagrody zagraniczne – dla Jerzego Giedroycia i Tomasa Venclovy. W kolejnych latach medale otrzymywali tacy ludzie jak Jacek Kuroń, Aleksander Małachowski, Krzysztof Teodor Toeplitz, Hanna Świda-Ziemba, Tadeusz Zieliński, Barbara Skarga, Władysław Markiewicz, Bronisław Łagowski, Andrzej Walicki. Nie sposób wymienić wszystkich. Medal otrzymał też Jerzy Owsiak, a w 2013 r. redaktor naczelny „Przeglądu” Jerzy Domański. Fundacja wydaje też własne czasopismo „Studia i Dokumenty Ekumeniczne”, które wyrobiło sobie dobrą pozycję w świecie nauk humanistycznych.
Życzymy zatem konsekwencji i uporu w promowaniu idei tolerancji, aby stała się ona z czasem najcenniejszą wartością współczesnego Polaka.


Prof. dr hab. Karol Karski – zajmuje się naukowo dogmatyką ewangelicką, historią ruchu ekumenicznego i symboliką. Jest aktywny w środowisku ewangelickim jako przewodniczący Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego i członek Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie.

Wydanie: 06/2014, 2014

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Anonimowy
    Anonimowy 18 lutego, 2014, 17:48

    PRZERAŻAJĄCA PRAWDA.
    Rzecz o odcieniach moralności.

    Po lekturze wywiadu Bronisława Tumiłowicza z Karolem Karskim targają mną uczucia mieszane.
    Wywiad został zatytułowany „Moralność uniwersalna”.
    Moralność jest systemem zasad, określającym wzajemne relacje członków społeczności. Bynajmniej niejedynym systemem, ale wywiad jest właśnie o tym, co myśli Karol Karski o moralności.
    Myśli, że moralność jest zjawiskiem uniwersalnym i ma rację.
    Dobrze znane są badaczom zwierząt zachowania, świadczące o tym, że i one mają w obrębie swojego rozumienia możliwość postępowania moralnego, świadomie moralnego. I że stosownie do tej świadomości postępują moralnie (lub nie).
    Tym bardziej postępowanie człowieka może być poddane ocenie moralnej, można określić, czy było szlachetne, czy naganne.
    W papierowej wersji wywiadu niektóre fragmenty zostały wydrukowane po raz drugi, dużą pogrubioną czcionką, widocznie autor lub indagowany uznali je za szczególnie ważne.

    I tak się stało, przykuły moją uwagę co najmniej dwa z nich.
    1) „Niewierzący nie odrzucają tego, co jest zapisane w dziesięciorgu przykazaniach. Nie przyjmują przykazań odnoszących się do Boga, ale respektują takie nakazy jak nie zabijaj, nie kradnij”.
    – Prawda, że to chwalebne? popatrz pan, taki niewierzący, ateista, powiedzmy bardziej po polsku – bezbożnik – a jednak potrafi się zachować i normy moralne respektuje. Rzeczywiście, kiedy pominąć część przykazań boskich, tych pozostałych jest tylko siedem. Przecież łatwiej podołać przykazaniom, kiedy jest ich tylko siedem.
    Wierzący, ci dopiero mają kłopot, bo muszą wypełnić aż dziesięć.
    Z drugiej strony każdy pewnie zna jakiegoś wierzącego, który gwoli uproszczenia sobie życia a przypodobaniu się Bogu postępuje przeciwnie, niż tamten bezbożnik, to znaczy, że rygorystycznie wypełnia pierwsze trzy przykazania, a pozostałe siedem traktuje per noga.
    I jest to jeden z możliwych odcieni moralności, zjawiska uniwersalnego. Raczej trudno na podstawie dywagacji określić nasycenie tych odcieni, wskazane byłyby konkretne wartości liczbowe. Czy liczby mogą reprezentować moralność? Tak.
    0% to całkowita bezgrzeszność, to światłość, biel.
    100% grzechu, to straszna ciemność, czerń.
    Praktycznie wszyscy mieścimy się w tych granicach, bliżej tej czy tamtej wartości.
    Odwiecznym dążeniem marzycieli jest pełna jasność, przejrzystość, światło przeciw ciemności.
    Cytat drugi:
    2) „Można podkreślać swoją religijność i wcale nie postępować krystalicznie,
    a z drugiej strony każdy pewnie zna jakiegoś ateistę, który kieruje się w życiu zasadami etycznymi”.
    W ten sposób Karol Karski oświadcza, a Bronisław Tumiłowicz rozpowszechnia przeświadczenie, że są różni ateiści, ale pośród tych bezbożników pewnie znajdzie się gdzieś taki, który postępuje etycznie.
    Odcień moralności, który miałby być odcieniem bezbożności – w takiej interpretacji wydaje się być bardzo daleko od bieli.

    A jak jest naprawdę?

    W polskich więzieniach najpewniej siedzą głównie katolicy, Lecz jeśli ponad 90% mieszkańców deklaruje katolicyzm, to 90% więźniów powinno być katolikami.
    Otóż nie, właśnie to byłoby bardzo dziwne, przecież oni są moralnie wychowani, zasady religijne wbija się do młodych umysłów systemowo, w szkołach we wszystkich klasach są przecież lekcje katechezy, cieszymy się, że będzie coraz moralniej, prawda? Przecież to religia jest gwarantem właściwych kanonów moralnych, prawda? Otóż nieprawda.
    Religia na pewno nie ma dobroczynnego wpływu na moralność, ani na jej przeciwieństwo, czyli na przestępczość.
    A jeśli w ogóle jakiś wpływ ma, to jest to wpływ niepożądany społecznie.

    Żeby wesprzeć tę tezę, przytoczę dane, przedstawione w raporcie Federalnego Biura Więziennictwa ze Stanów Zjednoczonych. Raport pochodzi z 1997 roku, ale nie sądzę, żeby zaszły od tego czasu jakieś radykalne zmiany.
    Podobne badania prowadzono również w Europie, uzyskując zbliżone wyniki.
    Czy takie badania ktoś odważył się przeprowadzić w Polsce, nie wiem, bowiem Polska nie jest państwem wyznaniowym.
    Jeśli jednak ktoś się odważył, to z kolei czy próbował wyniki takich badań opublikować w ogólnodostępnych publicznych mediach, nie wiem, bowiem Polska nie jest państwem wyznaniowym.
    Zatem przytoczę wyniki badań prowadzonych w USA:

    Dane Narodowej Akademii Nauk USA
    Udział niewierzących w społeczeństwie wynosi około 6%, ale w więzieniach:
    Zaledwie 0,2% więźniów, to osoby niewierzące! (wobec 6% ich udziału w społeczeństwie)
    Wśród więźniów najwięcej jest:
    39,2% więzionych przestępców, to katolicy (katolicyzm w tym czasie deklarowało 23,9% społeczeństwa)
    35% więźniów to protestanci
    7,2% więźniów to muzułmanie
    reszta – inne wyznania.
    (The Federal Bureau of Prisons, 1997)
    http://manager.money.pl/strategie/grupy/pl-soc-polityka/prawda-jest-przerazajaca-katolicy-przoduja-w-prze-893482.html
    — — — — — — — —
    Różnice pomiędzy wierzącymi a niewierzącymi
    Poziom organicznego ateizmu (niebędący narzuconym przez państwo) jest dodatnio skorelowany z dochodami, równością płci, indywidualnym i społecznym bezpieczeństwem, a ujemnie z zabójstwami, ubóstwem, śmiertelnością niemowląt oraz analfabetyzmem, a także śmiertelnością wśród młodych dorosłych.
    Przeciętni niewierzący są inteligentniejsi od przeciętnych wierzących.
    Badania z zastosowaniem efektu Stroopa wykazały, że im człowiek ma większą wiarę religijną, tym trudniej dostrzega własne błędy. Teiści częściej od ateistów przerywają edukację w szkole.
    Stosunkowo więcej wierzących od niewierzących popełnia przestępstwa:
    ateiści stanowią 0,2% amerykańskich więźniów wobec 6% niewierzących w całym społeczeństwie.
    W innych krajach te proporcje są podobne.
    Wierzący stosunkowo częściej popełniają przestępstwa, by zdobyć alkohol lub narkotyki.
    Niejasny jest związek religijności i jej braku ze zdrowiem psychicznym (m.in. depresją):
    jedne badania wykazują, że teiści mają pod tym względem przewagę, inne, że nie ma różnic,
    a jeszcze inne, że to ateiści rzadziej cierpią na choroby psychiczne.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy