Czy można wierzyć Pineiro?

Grzegorz Żemek nie chce mówić, komu przekazywano pieniądze FOZZ

Janusz Heathcliff Iwanowski Pineiro nie jest osobą wiarygodną – to oficjalne stanowisko Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dziennikarzom Pineiro mówił, że to nieprawda, iż ukrywa się przed prokuraturą i szuka go policja. Tymczasem – jak powiedziała nam prokurator Małgorzata Dukiewicz – nigdy nie przebywał pod adresem, gdzie jest zameldowany.
Pineiro poszukiwano od chwili, gdy jego nazwisko pojawiło się w procesie w sprawie FOZZ. Jeden ze świadków zeznał, że na polecenie szefa FOZZ na konta spółki Pineiro wpłacił w dwóch transzach około miliona dolarów należących do Funduszu. Świadek ten twierdzi, że z Pineiro nigdy się nie spotkał osobiście. Tymczasem Pineiro utrzymuje, że pieniądze z FOZZ dostawał osobiście między innymi od niego.

Jak było naprawdę,

mógłby powiedzieć Grzegorz Żemek, były szef FOZZ, a teraz główny oskarżony w aferze o przywłaszczenie pieniędzy Funduszu. Ten jednak od początku procesu odmawia udzielania jakichkolwiek wyjaśnień.
Ponieważ Pineiro został wymieniony podczas procesu, prokuratura wysyłała mu wezwanie, by stawił się na przesłuchaniu jako świadek. Gdy drugie zawiadomienie, nieodebrane przez adresata, wróciło do prokuratury, poszukiwaniami zajęła się policja. Z informacji, jakie uzyskała, wynikało, że wyjechał do Wenezueli.
Informacja okazała się prawdziwa, gdy po kilku miesiącach Pineiro zostawił w ambasadzie w Caracas numer swojego telefonu. Jednak, jak twierdzą w ambasadzie, prawie nigdy go nie odbierał.
W 1998 r. prokuratura postawiła Pineiro zarzut przywłaszczenia 1,2 mln zł z Centrali Importowo-Eksportowej Impexmetal. Były dowody na to, że przedstawił on podrobiony przez Żemka czek, który Impexmetal wystawił dla Łódzkiego Banku Rozwoju. Dzięki fałszerstwu pieniądze wpłynęły na konto spółki Pineiro.
Gdy udało się do niego dodzwonić, został poinformowany o oskarżeniu. Niedługo potem zjawił się w ambasadzie w Caracas, by złożyć zeznania. Jednak w połowie ich składania rozmyślił się i wyszedł. Natomiast jego wspólnik, Jerzy Klemba, były oficer wywiadu wojskowego PRL, który także uciekł do Wenezueli, oświadczył w ambasadzie, że w ogóle nie ma zamiaru zeznawać.
Kontakt telefoniczny z Pineiro urwał się całkowicie, gdy w Polsce wyszło na jaw kolejne jego przestępstwo: używając fałszywych dokumentów, wyłudził od Banku Depozytowo-Kredytowego w Lublinie 800 tys. zł pożyczki.
We wrześniu 1999 r. sąd wydał nakaz aresztowania Pineiro i jego wspólnika, a 19 listopada wystosowano listy gończe. Dopiero rok później rozesłano międzynarodowe list gończe.
Pineiro utrzymuje, że od ub.r. mieszkał w Poznaniu. Jednak w prokuraturze są dokumenty z banku, w którym ubiegał się o otwarcie konta. Wynikało z nich, że nie ma stałego miejsca zamieszkania. Również policjanci próbowali go odnaleźć. Nigdy go nie widział nawet sąsiad mieszkający z nim „drzwi w drzwi”.
Najciekawsze jest jednak, jak

Pineiro sam sobie przeczy

w twierdzeniach, komu dawał pieniądze. Otóż 23 czerwca 1993 r. wysłał pocztą (nie przez oficera UOP, jak twierdzi) do prokuratury memorandum. Rozlicza w nim przeszło 600 tys. dolarów, które dostał od Żemka. Podkreśla, że nie były to pieniądze należące do FOZZ. Skąd miał taką pewność? Nie wiadomo.
W memorandum Pineiro wymienia kilkanaście firm, na konta których przelał pieniądze. Już wówczas zaznaczał, że

nie rozlicza wszystkich pieniędzy

od Żemka, „bo z powodu upływu czasu niektóre szczegóły mu się rozmywają” (był 1993 r.!).
Informacje z memorandum Pineiro potwierdziło kilkunastu świadków, którzy zeznawali w procesie FOZZ.
Na ówczesnej „liście” Pineiro nie pojawiają się nazwiska braci Kaczyńskich, ani innych polityków związanych z Porozumieniem Centrum. Zresztą w ogóle nigdzie w aktach afery FOZZ nie pojawia się Porozumienie ani Kaczyńscy.
Kwota, która mogła się Pineiro „rozmyć”, ma się nijak do sum, o jakich mówi teraz, że przekazał politykom z PC. Jest kilkanaście razy niższa.
W memorandum – którego fragment cytował niedawno Ludwik Dorn, szef kampanii wyborczej komitetu braci Kaczyńskich – Pineiro napisał, że musiał uciekać do Wenezueli, bo szantażował go oficer UOP. Ów oficer chciał, by Pineiro obciążył „kolegów z PC przyjęciem pieniądzy z FOZZ”.
Dlaczego dziś Pineiro mówi to, czego osiem lat temu chciał od niego „oficer UOP”? Przecież mógł spokojnie mieszkać w Wenezueli, nie niepokojony przez polski wymiar sprawiedliwości (nie mamy z Wenezuelą umowy ekstradycyjnej). Zamiast tego siedzi w areszcie. Sąd zadecydował o aresztowaniu go na trzy miesiące. Za wyłudzenia grozi mu do 10 lat więzienia. Pineiro złożył już zeznania w sprawie wyłudzeń. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie przyznał się do winy.
Prokuratura chce, by zeznawał też w procesie FOZZ.
Kto powinien być przesłuchany w sprawie ostatnich „rewelacji” Pineiro? Z pewnością wezwani będą Adam Glapiński – dziś senator AWS i Maciej Zalewski – niegdyś polityk PC. Pineiro utrzymuje, że dawał im pieniądze. Czy prokuratura wezwie Jarosława i Lecha Kaczyńskich?
– Powinna – mówi proszący o anonimowość prokurator. – Jednak trzeba przyznać, że osoba prowadząca tę sprawę ma poważny problem. Bo

jak wezwać Lecha Kaczyńskiego,

prokuratora generalnego, czyli własnego szefa? Jednak jeśli go nie wezwie, wrogowie polityczni Prawa i Sprawiedliwości nie zostawią suchej nitki na prokuraturze.
Zdaniem naszego rozmówcy, można się też zastanawiać, czy nie doszło do nadużycia władzy. Dorn, zapewne na polecenie Lecha Kaczyńskiego, cytował memorandum Pineiro. Wprawdzie nie jest to tajny dokument, ale mają do niego dostęp jedynie strony procesu, czyli Pineiro i poszkodowani – Impexmetal i bank z Lublina.
Wgląd do takich dokumentów mogą mieć też zwierzchnicy prokuratora prowadzącego sprawę, czyli m.in. prokurator generalny. Czy jednak powinien on używać tak zdobytych dokumentów, nawet jeśli musi bronić swego dobrego imienia?

Wydanie: 2001, 26/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy