My, marionetki mózgu?

My, marionetki mózgu?

Wolna wola człowieka może być tylko iluzją

Na temat wolnej woli człowieka od wieków dyskutowali teolodzy i filozofowie. Jej zagadkę daremnie próbowali rozwiązać naukowcy. Uważano, że właśnie wolność podejmowania decyzji czyni homo sapiens „dzieckiem bożym” lub przynajmniej najdoskonalszym tworem natury.
Ostatnie badania tymczasem zdają się świadczyć, że jesteśmy automatami, marionetkami chemii mózgowej, biologicznymi maszynami, mającymi tyle wolności, ile szwajcarski zegarek. Zazwyczaj wyobrażamy sobie umysł jako siedzącego w mózgu ludzika, który odbiera impulsy od receptorów zmysłów, podejmuje decyzje i poprzez naciskanie niezliczonych guzików i dźwigni przekazuje muskułom rozkazy ich wykonania. Istnieją jednak dowody, że nawet jeśli ten ludzik istnieje, to leniwie drzemie w fotelu lub jest tylko obserwatorem, biernie patrzącym na to, co się dzieje.
Pierwsze eksperymenty na tym polu przeprowadził w latach 70. ubiegłego wieku wybitny amerykański neurofizjolog Beniamin Libet. Zwrócił on uwagę na prace niemieckich neurologów, którzy wykazali, że już sekundę wcześniej, nim osoba uczestnicząca w doświadczeniu poruszy ręką lub nogą, można zmierzyć elektryczną aktywność w jej mózgu. Libet zamierzał się dowiedzieć, czy mózg aktywizuje się wcześniej także przed świadomym podjęciem decyzji. Naukowiec poprosił osoby biorące udział w eksperymencie, aby obserwowały obracające się szybko wskazówki zegara i zapamiętały moment, w którym świadomie podjęły decyzję podniesienia ręki. Jednocześnie

monitorował prądy

mózgowe uczestników testu. Okazało się, że mózgi aktywizowały się już ponad trzy dziesiąte sekundy przed świadomym podjęciem decyzji. Beniamin Libet nazwał ten fenomen „potencjałem gotowości”, a w artykule, który napisał ze swymi współpracownikami w 1983 r., stwierdził: „Najwidoczniej mózg ťpostanawiaŤ podjąć określone działania, zanim jeszcze pojawi się wykrywalna subiektywna świadomość, że taka decyzja została podjęta”.
Wyniki eksperymentu stały się sensacją. Dziennikarze pisali, że „mózg” podejmuje rozstrzygnięcia niezależnie od „naszej wolnej woli”. Amerykański neurofizjolog okazał się ostrożniejszy. Oświadczył: „Niektórzy interpretują to doświadczenie w ten sposób, że wolna wola jest tylko iluzją. Ja zaś mówię jedynie: eksperyment wykazał, że wolna wola nie inicjuje dobrowolnie wykonanej czynności. Czynność ta zaczyna się nieświadomie, ale uświadamiamy ją sobie, zanim ją rzeczywiście uskutecznimy. Zawsze pozostaje nam czas, aby zaplanowany ruch wstrzymać przed jego rzeczywistym wykonaniem”.
Doświadczenie Libeta wywołało wiele kontrowersji i dyskusji. Zadziwiające, ale przez lata nikt nie zajmował się tą kwestią praktycznie. Powyższy eksperyment został w ciągu kilkunastu lat powtórzony tylko raz – najwidoczniej naukowcy bali się „ideologicznych” skutków takich badań.
Śladem amerykańskiego badacza postanowił wreszcie podążyć John-Dylan Haynes, 37-letni naukowiec pracujący w Berlinie, a także w Instytucie Nauk Poznawczych i Neurologicznych w Lipsku. Zdumiewające wyniki swych doświadczeń Haynes przedstawił w kwietniu na łamach fachowego magazynu „Nature Neuroscience”.
Badacz ten uznał, że eksperyment Libeta nie został przeprowadzony z zadowalającą precyzją. Uczestnicy testu musieli określać moment podjęcia decyzji na podstawie szybko obracających się wskazówek zegara. Z pewnością zabrakło tu dokładności. Ponadto pozostaje niejasne, czy zmierzony przez amerykańskiego neurofizjologa

„potencjał gotowości”

rzeczywiście inicjuje ruch, czy też jest tylko następstwem innej, jeszcze wcześniejszej aktywności mózgu.
W eksperymencie dr. Haynesa wzięło udział 14 osób. Specjalny program komputerowy, używany także do identyfikacji odcisków palców, analizował indywidualne wzorce aktywności mózgowej każdego uczestnika. Prądy elektryczne w mózgach tych osób mierzył podłączony do komputera tomograf rezonansowo-magnetyczny. Biorący udział w doświadczeniu podejmowali decyzję, czy nacisną przycisk lewą, czy też prawą ręką. Jednocześnie pokazywano im nie wskazówki zegara, lecz różne litery. Leżące w tomografie osoby określały moment podjęcia decyzji, zapamiętując literę, która w danej chwili była podświetlona. Okazało się,
że na podstawie aktywności w czołowym regionie kory mózgowej można w 60% przypadków przewidzieć, która ręka naciśnie przycisk, aż siedem sekund przed podjęciem świadomej decyzji. To jeszcze nie wszystko. „Tomograf rezonansowo-magnetyczny pokazuje aktywność mózgu z opóźnieniem trzech do czterech sekund. Odpowiednie regiony mózgu stają się więc aktywne jakieś dziesięć sekund przed podjęciem ťświadomejŤ decyzji”, podkreśla dr Haynes.
Wnioski z tego eksperymentu początkowo wydają się przerażające. Wolna wola, którą tak chlubi się homo sapiens, „korona stworzenia”, to tylko złudzenie. Jesteśmy lalkami sterowanymi autopilotem, marionetkami „tajemniczych sił” w mózgu. Jeśli rzeczywiście tak jest, pogłębią się wątpliwości osób wierzących – nauka Kościołów chrześcijańskich o obdarzonym przez Boga wolną wolą człowieku, który zgodnie ze swą wolnością może wybrać także potępienie, stanie się trudniejsza do przyjęcia. Jeżeli kieruje nami mózgowa biochemia, to czy możemy ponosić odpowiedzialność za swe czyny? Każdy rabuś czy morderca postawiony przed obliczem sprawiedliwości będzie miał prawo argumentować: „Ja tego nie chciałem, wysoki sądzie, to mój tajemniczy mózg, którego jestem niewolnikiem”. Dr Haynes uważa, że wyniki eksperymentu mogą doprowadzić do niepokojącej konkluzji – nikt za nic nie ponosi winy.
Naukowiec z Lipska uważa jednak, że do tego nie dojdzie. Porównuje proces myślenia do góry lodowej. „To, czego jesteśmy świadomi, to tylko wierzchołek. Pozostałe 90% znajduje się pod wodą – to są kaskady nieświadomych procesów w naszym mózgu. Ale wierzchołek należy do góry lodowej, obie części tworzą całość”.
Nieświadomymi procesami nie sterują jakieś ciemne siły, lecz nasze

wspomnienia z dzieciństwa

i całego życia, nagromadzone doświadczenia dobre i złe, wpływ kultury, mediów, środowiska, innych ludzi. Żadna decyzja nie zapada przypadkowo. „Także nieświadome procesy mają swoją logikę. Tylko że nie możemy ich obserwować”, wywodzi naukowiec z Lipska. Absolutna wolna wola, oderwana od naszych uczuć, wspomnień, pragnień, fantazji i myśli w rzeczywistości nie istnieje.
Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że wyniki tego eksperymentu nie powinny zaskakiwać. Powstawanie świadomości, pamięci, osobowości w gąbczastej masie 100 mld neuronów, jaką jest mózg, to prawdopodobnie największa zagadka nauki. Można przyjąć wyjaśnienie metafizyczne, istnienie tajemniczej aury czy duszy. Ten, kto nie akceptuje metafizycznych odpowiedzi, musi zaś uznać, że mózg jest niewiarygodnie skomplikowaną, ale przecież tylko biochemiczną maszyną. Maszyną, która steruje swoim właścicielem w sposób energooszczędny i racjonalny. Wiele czynności wykonujemy automatycznie. Tenisista, który podczas meczu używałby swej „wolnej woli”, po kilku minutach zostałby pokonany. Kierowca, jadący setny raz tą samą trasą, rzadko posługuje się świadomością, raczej działa jak robot. „Wolna wola” dochodzi do głosu tylko w niektórych przypadkach.
Pytanie, jak jest potężna. Czy potrafimy świadomie zmienić rozstrzygnięcia podjęte nie przez nas, lecz przez nasz mózg? Beniamin Libet uważał, że jest to możliwe, że „wolna wola” potrafi pokonać „nieświadome siły mózgu”. Nie wykazał tego jednak doświadczalnie.
Dr Haynes wątpi natomiast w zwycięstwo „wolnej woli” i ma zamiar przeprowadzić odpowiedni eksperyment. Dane, dostarczone podczas testu przez tomograf, planuje interpretować w ciągu zaledwie kilku sekund. Jeśli program komputerowy zgłosi, że uczestnik doświadczenia nieświadomie zamierza nacisnąć przycisk lewą ręką, Haynes szybko poprosi tę osobę, aby posłużyła się prawą. Jeśli okaże się, że podjętego przez mózg rozstrzygnięcia „wolna wola” nie potrafi już zmienić, konsekwencje dla nauki, ale także dla filozofii z pewnością okażą się doniosłe.

Maszyna do czytania myśli

Badacze tajemnic mózgu odnoszą coraz większe sukcesy. Zespół naukowców z Berkely w Kalifornii, kierowany przez dr. Jacka Gallanta, umie już odczytywać najprostsze myśli. Uczestnikom eksperymentu pokazywano fotografie ze scenami z życia codziennego, przedstawiające domy, ogrody, krajobrazy. W tym czasie tomograf rezonansowo-magnetyczny analizował aktywność mózgów tych osób, przy czym do komputera trafiały informacje, jaki wzór aktywności elektrycznej powstawał na widok np. ogrodu czy samochodu. Następnie pokazywano fotografie jeszcze raz i w dziewięciu przypadkach na dziesięć „maszyna” potrafiła ustalić, na jaki obraz badana osoba właśnie patrzy. Autorzy studium twierdzą, że w ten sposób została otwarta droga do stworzenia znacznie doskonalszej „maszyny do czytania myśli”, może nawet takiej, która umożliwi dostęp do czysto mentalnych zjawisk, takich jak fantazje i sny.

 

Wydanie: 19/2008, 2008

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy