Tylko parę partii ma jakiś wpływ na państwo. Tak więc krąg ludzi, którzy trzymają w ręku realną władzę, jest bardzo wąski Środowiska, które miały swój udział w budowaniu III Rzeczypospolitej i chcą bronić jej dorobku, muszą przeprowadzić krytyczną analizę tego, co robiły w ciągu minionych kilkunastu lat. Uczciwa ocena zaszłości jest konieczna, żeby móc wiarygodnie zaprezentować społeczeństwu nowe propozycje. Jednak najważniejsze jest zidentyfikowanie prawdziwych przyczyn obecnego kryzysu politycznego. Bez tego nie ma szans na dobranie skutecznej terapii. Dla prawicy źródłem wszelkiego zła w Polsce są postkomunistyczne układy oraz spiski służb specjalnych. To ocena propagandowo nośna, ale merytorycznie, w sposób oczywisty, fałszywa. Z kolei lewica bije się w piersi, oskarżając swoich przywódców o bezideowość i pragmatyzm, o skumanie się z liberałami i dopuszczenie do wprowadzenia w Polsce drapieżnej wersji kapitalizmu. Ta ocena także dotyka tylko powierzchni zjawisk. Trafnie określa przyczyny dezintegracji środowisk lewicowych oraz frustracji lewicowego elektoratu. Ale co z całą resztą? Przecież dzięki pragmatyzmowi lewicy możliwe było nie tylko dokonanie pokojowej transformacji politycznej w Polsce, ale także uzyskanie wielu innych pozytywnych efektów, takich jak przeprowadzenie skutecznej reformy gospodarczej, dokonanie modernizacji materialnej sfery życia Polaków czy wejście do Unii Europejskiej. Oczywiście można zarzucać przywódcom lewicy błędy i zaniechania w zakresie polityki społecznej, ale wiadomo, że trwając na „pozycjach klasowych”, mogliby doprowadzić do znacznie groźniejszego kryzysu od tego, który mamy obecnie. Ponadto niedostatek wrażliwości społecznej rządów lewicowych miał prawo pozbawić je poparcia środowisk poszkodowanych w procesie transformacji, ale pragmatyzm powinien zapewnić im poparcie znacznej części całej reszty. Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego z równą łatwością degenerowały się partie z lewa i z prawa? Co powodowało, że spadek autorytetu instytucji państwa postępował pod wszystkimi kolejnymi rządami? Skąd się brała alienacja elit? To wszystko wymaga wyjaśnienia. Jakiś pośredni model systemu polityczno-gospodarczego możliwy jest dzisiaj w Chinach czy w Indiach. W Polsce nie było alternatywy dla przejścia na kapitalizm wolnorynkowy. Transformacja musiała być radykalna, z wszystkimi tego konsekwencjami, gdyż skala niedostosowania naszej gospodarki była duża. Jednak spowodowane reformami dolegliwości społeczne mogły być mniejsze. Całkowite otwarcie polskiej gospodarki na zagraniczną konkurencję i pozostawienie na łasce losu przedsiębiorstw pozbawionych kapitału, kredytów i socjalistycznych rynków wymusiło jej lawinową, niekontrolowaną restrukturyzację. To spowodowało sporo niepotrzebnych zniszczeń oraz wyrzucenie w strefę bezradności stanowczo zbyt wielu ludzi. To był błąd, tak jak i to, że cały czas kupowano przyzwolenie społeczeństwa na radykalne reformy, dając ludziom pieniądze za bezczynność. Dawano wysokie odprawy, akcje pracownicze i zasiłki dla bezrobotnych oraz wcześniejsze emerytury i renty. Nie dawano pracy. Te i im podobne błędy leżą u podstaw znacznej części obecnych frustracji. Można było ich uniknąć lub ograniczyć ich skutki, gdyby reformom towarzyszyła prawdziwa debata publiczna. Ona mogła umożliwić rozładowanie emocji oraz poszerzyć wiedzę ludzi i złagodzić ich poczucie zagrożenia. Stworzyliśmy w Polsce samorząd terytorialny. To była reforma ważna, bardzo potrzebna i w dużym stopniu udana. Delegowanie w teren wielu uprawnień przyniosło wyraźne oszczędności finansowe i efekty materialne. Niestety przy tej okazji władza lokalna trafiła w ręce wąskich, silnych grup interesu. Społeczności lokalne, bierne i niezorganizowane, nie uzyskały realnego wpływu na jej postępowanie. Lokalne zarządy, dysponujące sporą ilością pieniędzy i uprawnieniami decyzyjnymi, zostały po prostu zawieszone w próżni społecznej. To spowodowało zwyrodnienie sporej części struktur samorządowych. Stały się one źródłem patologii, które niszczą życie społeczne i są przyczyną znacznej części obecnych rozczarowań. Także w tej dziedzinie zabrakło społecznego partnerstwa i obywatelskiej aktywizacji. We wszystkich partiach politycznych panuje u nas znany z poprzedniego systemu tzw. centralizm demokratyczny. Nawet jeżeli regularnie odbywają się w nich posiedzenia różnych gremiów, to i tak istotne decyzje podejmuje paroosobowe grono liderów, w zaciszu gabinetów. Jak wiadomo, tylko parę partii ma jakiś wpływ na państwo. Tak więc krąg ludzi, którzy trzymają w ręku realną władzę, jest bardzo wąski. Oni lubią swoją uprzywilejowaną pozycję i zazdrośnie jej strzegą. Dostęp do ich grupy jest możliwy głównie drogą kooptacji, czyli lojalnej służby u boku partyjnych przywódców. Działanie negatywnej
Tagi:
Marek Przygodzki









