Na hajowym biegu

Na hajowym biegu

Po polskich drogach jeżdżą tysiące odurzonych narkotykami piratów

Był wczesny majowy wieczór. 22-letniego Mariusza G. zatrzymano w centrum Człuchowa, niewielkiej miejscowości w Pomorskiem. A właściwie chłopak sam się zatrzymał. Na latarni, po uprzednim zaliczeniu kilku innych lamp. Policyjny patrol z trudem wyciągnął mężczyznę z rozbitego auta. Gdy ten znalazł się na zewnątrz, policjanci nie kryli zdumienia – młodzieniec nie odniósł nawet najmniejszych obrażeń. Jednak w większą konsternację wprawił funkcjonariuszy wynik badania na alkoteście – żadnych, choćby śladowych ilości alkoholu.
Dopiero badanie krwi wyjaśniło przyczyny zachowania kierowcy. Mariusz G., nim usiadł za kółkiem, zażył znaczną dawkę amfetaminy. Wyrokiem sądu stracił prawo jazdy i tylko dzięki dobrej opinii nie trafił do więzienia.

Ślina, mocz i krew

Pod koniec lipca br. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia „w sprawie wykazu środków działających podobnie do alkoholu oraz sposobu przeprowadzania badań na ich obecność”. Jego przygotowanie zajęło resortowi sześć lat, niekompletne – właśnie z braku wspomnianego rozporządzenia – prawo o ruchu drogowym funkcjonuje już od 1997 r.
Zdaniem policjantów, był to jeden z najbardziej wyczekiwanych przepisów. Dzięki niemu łatwiej o przewidziane w kodeksach karnym i wykroczeń jednakowe traktowanie kierowców jeżdżących pod wpływem alkoholu i narkotyków. Dotychczas bowiem brakowało jednoznacznej definicji narkotyków (!). Dziś już wiadomo, iż za takie uważa się m.in. opiaty, amfetaminę, marihuanę, haszysz, kokainę oraz środki nasenne zawierające cyclobarbital. Do tej pory policjanci zmuszeni byli od razu zabierać podejrzanego o jazdę pod wpływem narkotyków na czasochłonne badanie krwi. W myśl nowych przepisów, zatrzymany kierowca musi poddać się badaniu na testerze śliny. Badania moczu i krwi mają być stosowane w dalszej kolejności, przy niejednoznacznych wynikach pierwszego testu.
Uszczelnienie przepisów to krok naprzód, jednak czy rzeczywiście zagrożenie ze strony odurzonych narkotykami kierowców jest na naszych drogach duże?

Powozy królów poboczy

– W niektórych landach niemieckich dwie trzecie wszystkich zatrzymanych prowadzących pod wpływem niedozwolonych środków to kierowcy, którzy wcześniej zażyli narkotyki – mówi komisarz Marcin Flieger z Zarządu Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – W naszych statystykach nie ma rozróżnienia na prowadzących pod wpływem alkoholu i pod wpływem narkotyków. Ale gdyby przyjąć niemieckie standardy, oznaczałoby to co najmniej kilkadziesiąt tysięcy kierowców rocznie jeżdżących na haju. A mówimy tu wyłącznie o tych ujawnianych w trakcie policyjnych kontroli.
Zdaniem policjantów z Komendy Stołecznej Policji, zjawisko jazdy na haju nie jest u nas tak powszechne jak za zachodnią granicą. Jednak narastająca wśród młodzieży moda na branie narkotyków siłą rzeczy wpływa również na sytuację na ulicach. Zwłaszcza w dużych aglomeracjach, takich jak Warszawa, Poznań, Wrocław czy Kraków. Szczególnie w piątkowe i sobotnie wieczory, gdy lokalne kluby – pełne dilerów i narkotyków – przeżywają prawdziwe oblężenie, a na imprezkę nie wypada podjechać inaczej niż bryką.
Ale i na prowincji rozrywkowi kierowcy coraz częściej sięgają po mocniejsze używki, czego najlepszym przykładem jest historia z Człuchowa.

Włos się jeży

Anna Radomska z Komitetu ds. Przeciwdziałania Narkomanii przyznaje, że odurzeni kierowcy to w naszym kraju spory problem. Na dowód przytacza dane – dużo bardziej precyzyjne niż te, którymi dysponuje policja.
– Zjawisko jazdy po zażyciu narkotyków, najczęściej marihuany, dotyczy 1,2% wszystkich kierowców w Polsce – mówi. – W przybliżeniu daje to 175 tys. niezwykle niebezpiecznych piratów drogowych.
Policjanci uważają, że nowe przepisy, choć potrzebne, są dalekie od doskonałości, nie określają bowiem dopuszczalnych norm zawartości substancji narkotycznych w organizmie. Jednak nie jest to bynajmniej wina autora rozporządzenia. W przeciwieństwie do alkoholu w przypadku narkotyków – kilku mocno zróżnicowanych odmian – nie sposób ustalić jednoznacznych i standaryzowanych granic akceptowanego wpływu. Jak zatem przy braku wyrazistych norm radzą sobie policjanci?
– Samo wykrycie obecności narkotyków w organizmie kierowcy traktowane jest jak wykroczenie – tak jak przekroczenie 0,2 promila w przypadku alkoholu – tłumaczy Marcin Flieger. – Jeżeli dodatkowo biegli stwierdzą, iż zażycie narkotyku miało wpływ na sposób prowadzenia pojazdu, wówczas mówimy już o przestępstwie.
Brzmi to dość rozsądnie, lecz na razie policjantom… brakuje testerów śliny.
– Mamy rok na ich zakup – usłyszałem w logistyce KGP. – W tej chwili szukamy odpowiedniego modelu i dostawcy.
Zatem policjantom z drogówki nie pozostaje obecnie tylko ocena zatrzymanego kierowcy na oko. I w razie wątpliwości dowiezienie go na pobranie krwi. Pociesza jedynie, że w odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat, a nawet miesięcy wspomniane oko jest dziś dużo sprawniejsze.

Wysoka skuteczność

– Jeszcze przed wydaniem odpowiedniego rozporządzenia, jesienią zeszłego roku, rozpoczęliśmy szkolenia dla drogówki – mówi Marcin Flieger. – W Centrum Policji w Legionowie pracownicy ośrodków zajmujących się zwalczaniem narkomanii uczyli policjantów rozpoznawać zachowania charakterystyczne dla odurzonych narkotykami. Również w takim zakresie, by już po sposobie prowadzenia auta mogli trafnie ocenić, czy kierowca coś brał. W tej chwili w mniejszych województwach, większość funkcjonariuszy ma już takie przeszkolenie za sobą. We wrześniu ruszą kolejne kursy, na których przeszkolonych zostanie kilkuset funkcjonariuszy, głównie z większych województw.
W niemieckim Zagłębiu Saary, gdzie problemem odurzonych narkotykami kierowców lokalne władze zainteresowały się przed 10 laty, policjanci doszli już do sporej wprawy. Na 100 zatrzymań podejrzanie poruszających się aut 98 okazuje się uzasadnionych. Oby i nasi policjanci jak najszybciej zaczęli wykazywać taką samą skuteczność. Na pewno nie będzie łatwo – poza testerami śliny ich niemieccy koledzy mają do dyspozycji przenośne testery moczu. A w razie potrzeby nie muszą wieźć kierowcy do najbliższego szpitala, by pobrać mu krew. Specjalne ruchome ambulatorium samo podjeżdża do stojącego przy szosie radiowozu.


Kierowca pod wpływem
Narkotyki i środki odurzające powodują odmienne reakcje. Każda z nich jednak – jeśli zażywającym jest kierowca – może spowodować tragiczne konsekwencje.
* Marihuana – zewnętrznymi objawami jej zażywania są: gadatliwość, wesołkowatość, ogólne podniecenie oraz zaczerwienienie białek oczu. Popularna maryśka tuż po przypaleniu powoduje nadczynność psychoruchową, co w przypadku kierowcy może rodzić chęć jak najszybszej jazdy. Przy tym, niestety, mało skoordynowanej (efekt rozbieganych myśli i niemożności koncentracji), mającej niewiele wspólnego z zasadami ruchu drogowego.
* Amfetamina – wywołuje łatwo dostrzegalną nerwowość. Fizyczne dowody jej zażycia to przede wszystkim rozszerzone źrenice, w nikłym tylko stopniu reagujące na światło. Narkotyki z grupy amfetamin dają zażywającemu nadmierne poczucie pewności siebie, innym razem powodują ataki nieuzasadnionego lęku. Tymczasem zarówno pędzący na złamanie karku wariat za kierownicą, jak i reagujący panicznie na najdrobniejsze incydenty na drodze kierowca stanowią jednakowe zagrożenie.
* Opiaty (morfina, heroina, kodeina, metadon) – zażywającego demaskują: płytki oddech, nadmierna potliwość, drapanie na skutek swędzenia skóry oraz szpileczkowate źrenice i opadające powieki. W przypadku kierowcy najniebezpieczniejszą konsekwencją zażycia opiatów jest trudna do opanowania senność oraz towarzyszącej jej objawy – spóźniony refleks i zbyt wolno następująca ocena sytuacji.
* Ecstasy – pigułka zawierająca silnie stężony narkotyk wywołuje wyjątkowo silne pobudzenie utrzymujące się przez kilka godzin. Czasem jednak efektem jej zażycia jest brak koordynacji ruchowej. Amatora ecstasy można poznać po rozszerzonych źrenicach. Jeśli jest kierowcą, droga staje się dla niego swoistym torem przeszkód, który – bez względu na utrudnienia (czytaj: innych uczestników ruchu) – należy pokonać…

Za jazdę pod wpływem alkoholu i narkotyków grozi kara grzywny, dożywotniej utraty prawa jazdy oraz dwóch lat pozbawienia wolności.

 

Wydanie: 2003, 36/2003

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy