Nabici w magistra – polemika

Nabici w magistra – polemika

Proszę o sprostowanie nieprawdziwych i nieprecyzyjnych stwierdzeń, dotyczących Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie, której prorektorem jestem od września 2000 r.
1. Uczelnia nasza nie obiecywała i nie obiecuje nikomu tytułu magisterskiego; kształcimy na ośmiu specjalnościach licencjackich lub inżynierskich.
2. Jako uczelnia państwowa nie pobieramy czesnego od studentów dziennych, żadnemu z nich więc nie ukradliśmy ani grosza, toteż czujemy się dotknięci wysoce niefortunnym zestawieniem wytłuszczonego zdania: “W gronostaje ubierają się złodzieje” z rozpoczynającym artykuł fragmentem dotyczącym naszej szkoły. (…)
3. To, że dla wielu nauczycieli akademickich PWSZ w Krośnie jest obecnie, w rok po utworzeniu, drugim miejscem pracy (pierwszym jest np. UJ, AGH czy WSP w Rzeszowie), nie powinno chyba nikogo dziwić, a nawet skłonny byłbym uważać to za rzecz bardzo cenną: w Krośnie nie znalazłaby się z pewnością odpowiednia liczba pracowników naukowych, by tworzyć uczelnię z prawdziwego zdarzenia.
4. Nie jest prawdą, że “obiekty uczelniane w Krośnie rozrzucone są w różnych, znacznie odległych od siebie punktach miasta”. (…)
5. Jeśli autorka artykułu wypomina nam, że budynki są stare, świadczy to chyba tylko o jej wyobrażeniach na temat uczelnianych realiów. My bardzo się cieszymy, że przekazano nam gmach dawnej Szkoły Podstawowej
nr 1, który pamięta znacznie więcej niż dwie wojny, mieściło się w nim bowiem w XVIII w. kolegium jezuickie. Gmach odnowiliśmy wewnątrz w ekspresowym tempie trzech miesięcy, by mógł służyć dydaktyce, podejmujemy też dalszy jego remont. (…)
6. Dziennikarka wysłuchała podczas inauguracji roku akademickiego przemówienia prof. Janusza Strutyńskiego, pierwszego rektora ustępującego po roku sprawowania urzędu. Cytuje z tej mowy barwne szczegóły o niebieskiej rektorskiej teczce, w której mieścić się miała cała uczelnia. Nie wiem, co sądzić o kimś, komu obce jest wyczucie konwencji i figury krasomówcze bierze za źródło informacji szczegółowych. Zapewniam, że w chwili tworzenia szkoły istniały sale dydaktyczne, byli ludzie zajmujący się rekrutacją i sprawami bieżącymi. (…)
7. Dziennikarka “Przeglądu” przyjęła jeszcze inne metody gromadzenia informacji: posłuchała, co “mówi się w mieście”, przeczytała ogłoszenia na korytarzach i poprosiła o wypowiedź studentów. (…) Nie mam zamiaru komentować tego subiektywnego osądu, moja ocena kadry PWSZ jest odmienna.
8. Reporterka wysłuchała też żalów studenckich, m.in. wyrzuconej właśnie z AGH słuchaczki, która bez ceremonii ocenia poziom życia kulturalnego i towarzyskiego w Krośnie. (…) Dziennikarka przyjęła bezkrytycznie optykę swej rozmówczyni, która najwyraźniej ma powody do frustracji niezależne od władz miasta i uczelni…
9. I rzecz ostatnia: na korytarzu w rektoracie dziennikarka odczytała ze złośliwą satysfakcją ogłoszenie, że z powodu zbyt małej liczby osób nie będzie możliwe otwarcie podyplomowych studiów na specjalności język angielski. Skojarzyła to ze słowami kanclerza uczelni, że zgłosiło się ponad 200 nauczycieli. Nie zechciała zauważyć, że liczba ta dotyczy kandydatów na wszystkie oferowane przez PWSZ studia podyplomowe i że niemal 150 słuchaczy naukę w tej formie podjęło, a tylko na jednej specjalności nie udało się dostatecznej liczbie kandydatów przebrnąć przez testy językowe.
Prorektor ds. Studiów
dr Janusz Gruchała


Od autorki
Dwa listy-dementi, które napisali po naszym artykule studenci tej uczelni oraz ich prorektor, są bardzo podobne i dlatego odpowiadamy na obie korespondencje jednocześnie.
Ad 1, 2, 3. Nigdzie nie napisaliśmy, że PWSZ w Krośnie obiecuje magisterium. Tytuł naszego raportu o wielu uczelniach prowincjonalnych w Polsce należy rozumieć szerzej. Odnosi się on zarówno do uczelni, gdzie ewidentnie oszukano studiujących, jak i takich jak w Krośnie, skąd po ukończeniu nauki droga do uzyskania tytułu magistra niespodziewanie okazuje się bardzo wyboista i wymaga od absolwenta wielu wyrzeczeń. W tym sensie młody człowiek czuje się wyprowadzony w pole.
Ad 4. Byliśmy w Krośnie. Oglądaliśmy te budynki. Również na Turaszówku. Ta dzielnica jest oddalona od rynku około 5 km. Dla studentów – problem, jeśli pamiętać o marnej komunikacji miejskiej w Krośnie.
Ad 5. Uczelnię umieszczono m.in. w budynku, w którym w XVIII wieku było kolegium jezuickie. Obiekt odnowiono w ciągu trzech miesięcy. Jakiż to musiał być powierzchowny remont! I z czego tu być dumnym, panie rektorze?
Ad 6. Dziennikarka cytowała przemówienie rektora. Dlaczego miała cenzurować to wystąpienie?
Ad 7. Stanowisko kadry zaprezentował reporterce rektor, prof. Janusz Strutyński, który nie widzi powodów do prostowania swych słów. Ale obowiązkiem reportera jest zebranie informacji również na mieście. Prorektor do spraw studiów nie powinien lekceważyć nawet anonimowych opinii studentów o braku właściwej biblioteki, pracowni komputerowych, campusu. Można się zastanawiać, dlaczego studenci, których list drukowaliśmy w poprzednim numerze, z taką gorliwością szukający (chyba z pomocą uczelnianej administracji) autora skargi na brak właściwej biblioteki, ani słowem nie wspomnieli o kłopotach ze zdobyciem potrzebnej książki.
Ad 7. Przytoczyliśmy opinie studentki, która uważa, że studiowanie w Krośnie ma wymiar prowincjonalny. I popiera to swymi obserwacjami z życia codziennego. Pan rektor zarzuca nam, że porównywanie Krosna z Krakowem jest nieuczciwe. A jest uczciwe, ze względu na przyszłość młodych ludzi, tumanienie ich perspektywami studiowania w małych miejscowościach bez zaplecza naukowego i uczelnianej bazy? PWSZ w Krośnie to kolejna uczelnia, której dyplom niewiele znaczy na wymagającym rynku pracy. Również dlatego, że prorektorem do spraw studiów jest tylko doktor, nawet nie habilitowany.

Wydanie: 03/2001, 2001

Kategorie: Polemika

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy