Naciągani kombatanci

Naciągani kombatanci

Dlaczego nagina się prawo, by otrzymać uprawnienia kombatanckie za Poznański Czerwiec

Ustawa o kombatantach z 1991 r. umożliwia przyznawanie uprawnień kombatanckich za Poznański Czerwiec 1956 r. Okazuje się, że to jednak za mało – apele i działania podejmowane w związku z obchodami 50. rocznicy Czerwca ’56, a dotyczące dodatkowych pieniędzy dla uczestników, budzą co najmniej zażenowanie. Bo jak inaczej potraktować rozpaczliwy apel Aleksandry Banasiak, kombatantki, prezes jednej z organizacji kombatantów Czerwca ’56, która chce, by przyznać pieniądze osobom pominiętym w awansach zawodowych po 1956 r., lub propozycje zmian w ustawie, by kombatantem była osoba mająca w 1956 r. rewizję w domu albo która odprowadziła rannego do szpitala? Jak to odnieść do kombatantów, którzy przeszli szlak bojowy II wojny światowej lub latami cierpieli w hitlerowskich obozach i sowieckich łagrach?
Pierwsze próby uznania uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 r. za kombatantów podjęto w styczniu 1990 r. Wtedy to Klub Pamięci Poznańskiego Czerwca, działający przy Zarządzie Regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”, zwrócił się z wnioskiem do ministra pracy i polityki społecznej, Jacka Kuronia, o przyznanie uprawnień kombatanckich uczestnikom wydarzeń. Otrzymali decyzję odmowną, w której powoływano się na ustawę z 26 maja 1982 r. o szczególnych uprawnieniach kombatantów, która nie zaliczała uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 r. do tego grona, gdyż „rozszerzenie działalności kombatanckiej na okres Czerwca 1956 r. poważnie odbiegałoby od pojęcia kombatanctwa”. Aktywne działania środowiska poznańskiego, m.in. ówczesnego posła Pawła Łączkowskiego – by w przygotowywanej nowej ustawie kombatanckiej znalazł się zapis o Poznańskim Czerwcu 1956 r., zakończyły się sukcesem. 24 stycznia 1991 r. Sejm uchwalił Ustawę o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Według ustawy kombatanctwo należy się za czynny udział w Poznańskim Czerwcu 1956 r., który spowodował śmierć, zranienie lub uwięzienie.
28 czerwca br., na uroczystościach rocznicowych w Poznaniu, ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz obiecał utworzenie specjalnego funduszu dla kombatantów Czerwca ’56 znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, przekazując na ten cel kilkadziesiąt tysięcy złotych. Według informacji prasowych zarządzenie w tej sprawie podpisane zostało 5 lipca. Funduszem ma dysponować wojewoda, rozdzielając go w porozumieniu z organizacjami kombatanckimi, które zapewne wykażą, że to właśnie „ich” członkowie są tymi najbardziej potrzebującymi.
Zadziwiająca jest ogromna niecierpliwość kombatantów, skoro już 13 lipca, a więc osiem dni po podpisaniu przez premiera zarządzenia, na pierwszej stronie lokalnego dziennika ukazał się artykuł pretensjonalnie zatytułowany wielkimi literami „KIEDY PIENIĄDZE?”, a autor artykułu komentuje, że „rząd długo myśli”. Gwoli przypomnienia: na odszkodowania za pracę przymusową w III Rzeszy ludzie czekali miesiącami. Przy okazji obietnicy Kazimierza Marcinkiewicza wspomniana wyżej Aleksandra Banasiak zaapelowała, by pomocą finansową objąć te osoby, które po Czerwcu zostały pominięte w awansach i były represjonowane (istniejące przepisy regulują już problem represjonowanych). To „szlachetne” z jej strony, zwłaszcza że sama nie była za Czerwiec ’56 ani represjonowana, ani pominięta w awansach. Już rok po Czerwcu ’56 otrzymała od władz PRL Brązowy Krzyż Zasługi za udzielanie pomocy rannym w wydarzeniach, została też później przełożoną pielęgniarek w szpitalu, w którym pracowała. Banasiak stwierdziła też, że „nie jest rozwiązaniem danie każdemu jakiejś małej kwoty” i dodatkowo podczas swojej wizyty w Sejmie prosiła marszałka Sejmu, Marka Jurka, o przyznanie kombatanctwa wszystkim uczestnikom Czerwca ’56.
21 czerwca grupa posłów PO złożyła w Sejmie projekt zmian w ustawie kombatanckiej z 1991 r., rozszerzający w znacznym stopniu grono uprawnionych do pobierania profitów finansowych za Poznański Czerwiec 1956 r. Według projektu (druk sejmowy nr 771) kombatantami miałyby zostać osoby, które doświadczyły represji ze strony funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa publicznego. Represje te – według uzasadnienia projektu – miałyby polegać m.in. na rewizji mieszkania. Pomijając fakt zawężenia szykan do funkcjonariuszy bezpieczeństwa (a więc odpadliby ci, którym rewizję zrobiły wojsko lub milicja), w jaki sposób udokumentować rewizję – przecież rzadko wystawiano protokoły z takich akcji? Pomocne mogą być zeznania sąsiadów, którzy na zasadzie wzajemności na pewno zaświadczą o demolce przeprowadzonej przez „ubeków” w mieszkaniu za ścianą. A potem sąsiad sąsiadowi odda podobną przysługę. Byłby to kazus umożliwiający ubieganie się o kombatanctwo tysiącom Polaków i ich rodzin, których mieszkania były poddane rewizjom gestapo i NKWD za okupacji.
Drugą, nową grupą kombatantów miałyby być osoby, „które odznaczyły się szczególnymi zasługami w niesieniu pomocy ofiarom Czerwca” oraz „wykazały się na tym polu wyjątkowymi zasługami”. Nie za bardzo wiadomo, jak wymierzyć te szczególne i wyjątkowe zasługi – liczbą przetransportowanych rannych? Od ilu zatem? Jak udokumentować coś takiego – szpitale nie wydawały zaświadczeń o odstawieniu rannego do izby przyjęć. Może będzie można się oprzeć na „relacjach” kolegów i znajomych? Istnieje też niebezpieczeństwo, że oto nagle ujawni się więcej osób niosących pomoc, niż było rannych! Nie wiadomo, czy kombatanctwo otrzymywaliby też lekarze wypełniający swój zawodowy obowiązek.
Poseł sprawozdawca PO, Dariusz Lipiński, ma środek na wszystkie powyższe problemy. Otóż – według uzasadnienia – „istotną rolę w procedurze weryfikacji wniosków odgrywać będą stowarzyszenia uczestników Poznańskiego Czerwca, które udzielą odpowiednich rekomendacji”, a „wysoki autorytet tych organizacji jest gwarantem”. W Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu jest bardzo bogata dokumentacja dotycząca działalności związków kombatantów Czerwca ’56. Znaleźć tam można informacje o licznych nieprawidłowościach w tych związkach, działalności sprzecznej ze statutami, braku kontroli nad finansami, ewidencją personalną, a także liczne wzajemne donosy, oskarżenia, informacje o bójkach między kombatantami w siedzibach związków, kradzieżach dokumentów i pieczątek, fałszerstwach dokumentów uprawniających do ubiegania się o status kombatanta. Pobliska prokuratura i sąd też mogą dostarczyć parę ciekawostek w tej kwestii. Według Włodzimierza Marciniaka, prezesa jednej z organizacji, sporo osób ma uprawnienia np. za rabowanie sklepów.
20 lipca Komisja Polityki Społecznej przystąpiła do pierwszego czytania poselskiego projektu zmian ustawy. Komisja całkiem słusznie zdecydowała o przerwaniu pierwszego czytania do czasu przygotowania projektu rządowego. Rząd został zobowiązany do przygotowania odpowiedniej regulacji prawnej uchwałą Sejmu z 6 kwietnia 2006 r. w sprawie zadośćuczynienia osobom, które na skutek represji za walkę o wolną Polskę żyją obecnie w bardzo trudnych warunkach materialnych. Rozwagą i trzeźwością wykazał się poseł PiS, Filip Libicki, który trafnie zauważył, że „szczytne pomysły muszą być logiczne i zgodne ze zdrowym rozsądkiem”. I znów głos zabrała Aleksandra Banasiak, która stwierdziła, że upadek projektu spowodowany jest partyjnymi przepychankami, bo zmiany zaproponowała PO. Ona sama ma i tak status kombatanta za Czerwiec ’56, tylko że nie była ani ranna, ani aresztowana, więc w zasadzie nie spełnia warunków do przyznania uprawnień kombatanckich. Pojawiają się jednak w jej niektórych wspomnieniach sugestie, że została „lekko draśnięta”. Dr hab. Stanisław Jankowiak z pionu edukacyjnego poznańskiego IPN potwierdził jednak ten fakt zranienia we wniosku z 2005 r. o przyznanie pani Banasiak odznaczenia – nie wiadomo, na jakiej podstawie, skoro nie ma żadnych dokumentów (pisała o tym „Nasza Wielkopolska” nr 71 z 2006 r.). Niepokojące to zjawisko, jeżeli historycy IPN pośrednio legalizują fakty zranień na podstawie relacji samych zainteresowanych. Jest jednak furtka w ustawie, według której wystarczy znaleźć dwóch świadków, którzy potwierdzą udział w Czerwcu ’56, do tego trzeba mieć poparcie jakiejś organizacji i kombatanctwo jest. Na takiej zasadzie kombatantem została osoba, która namalowała transparent w Poznańskim Czerwcu (!), a poparcia udzieliła organizacja kombatancka z Budapesztu.
Pomijając fakt wątpliwie uzasadnionych żądań i roszczeń będących na granicy przyzwoitości, najboleśniejsze jest to, że w tym wszystkim nie ma mowy o rekompensatach finansowych dla rodzin ofiar śmiertelnych. Często zginął wtedy jedyny żywiciel rodziny, która popadała potem w ubóstwo. Kilka lat toczył się żenujący proces o odszkodowanie, który skarbowi państwa wytoczyła wdowa po zabitym. Musiała udowadniać, że jej mąż naprawdę poległ w Poznańskim Czerwcu 1956 r. Czy fundusz premiera obejmie te rodziny? Czy kombatanctwo należy się rodzinie zmarłego, którego władza ludowa regularnie wzywała do odbycia służby wojskowej, a inny widniał na listach wyborców aż do końca minionego systemu? Nikt się nigdy rodzinami ofiar śmiertelnych nie interesował, czego kolejny przykład mamy obecnie, podczas opisanych powyżej bojów o pieniądze. Kombatantem miała być osoba pominięta w awansach, a co proponują „czerwcowi działacze” dla wdów i sierot po zabitych? Chylę czoła przed rodzinami, które straciły bliskich na ulicach Poznania w czerwcu 1956 r., za to, że zapłaciwszy za Poznański Czerwiec 1956 r. najwyższą cenę, jaką była śmierć krewnego, potrafią zachować godność oraz ludzką przyzwoitość i nie przyjmują – jak „prawdziwi i jedynie słuszni kombatanci” Czerwca ’56 patologicznej postawy roszczeniowej. Patrząc na tych, którzy jak ośmiornica wyciągają macki po coraz to nowe profity, dodatki, medale i pieniądze, wstydzę się czasami, że jestem poznaniakiem.

Autor w 2005 r. obronił, napisany pod kierunkiem prof. Wiesława Olszewskiego, doktorat w Instytucie Historii UAM w Poznaniu dotyczący Poznańskiego Czerwca 1956 r. Ukazał się on drukiem pt.: „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu. Poznański Czerwiec 1956 r. – straty osobowe i ich analiza”, Wydawnictwo Comandor

Wydanie: 2006, 31/2006

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy