W najnowszym (17-18/2018) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (17-18/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 23 kwietnia, w kioskach podwójny 17-18 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim:

TEMAT Z OKŁADKI
Kościuszkowcy – żołnierze wyklęci przez PiS
Za Polskę przelewali krew. Byli bohaterami zwycięskiej wojny. Dziś są gorszymi kombatantami. Poniża się ich i obraża. Odmawia im patriotyzmu. Odbiera honor i emerytury. To żołnierze Wojska Polskiego, których szlak bojowy wiódł od Lenino do Berlina. Wszędzie, gdzie ciężkie walki toczyły dywizje Ludowego Wojska Polskiego, jego żołnierze, zwani berlingowcami lub kościuszkowcami, ponosili duże straty. Podczas walk nad środkową Wisłą latem 1944 r. (w tym w bitwie pod Studziankami) poległo 484 żołnierzy, 1459 było rannych. W walkach o Wał Pomorski w styczniu i lutym 1945 r. życie straciło 3420 żołnierzy, a 8472 zostało rannych; w całej operacji berlińskiej w kwietniu i maju 1945 r. poległo 7200 żołnierzy. Znaleźli się w 1. i 2. Armii Wojska Polskiego z różnych powodów, ale najczęściej mieli do wyboru: zostać berlingowcami albo umrzeć gdzieś w obozie pracy, zamarznąć w lasach na Syberii lub zginąć w katowni NKWD. Dla tysięcy Polaków wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego wstąpienie do tworzącego się wojska było jedyną szansą na uratowanie życia. Szansą bardzo nikłą, gdyż ci głodni, wynędzniali żołnierze stawali do walki z dobrze wyposażonym, zaprawionym w bojach wrogiem. Żołnierze 1. i 2. Armii Wojska Polskiego nie tylko coraz częściej popadają w zapomnienie. W ostatnich latach stali się obiektem haniebnych ataków. Musi to się spotkać ze sprzeciwem społecznym. Szczególnie potomków tych, którzy szli ze wschodu, ale także lewicy, która stale powinna się upominać o przysługujące tym żołnierzom miejsce w historii, bo bili się za Polskę, a ich szlak bojowy znaczą liczne cmentarze.

KRAJ
Krach Solidarności
Jeżeli szukamy symboli dzisiejszej Polski, to mamy je jak na dłoni. W historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej ONR zorganizował rocznicę swojego powstania. Symbol buntu robotników i zgody narodowej (dogadajmy się jak Polak z Polakiem) został przejęty przez nacjonalistów. NSZZ Solidarność, przez swoją fundację, użyczyła im sali, a proboszcz parafii św. Barbary odprawił dla nich specjalną mszę. Oto nowe wcielenie wielkiego niegdyś związku. Brunatne. Wielki ruch przeszedł ewolucję od wolności do państwa policyjnego i klerykalnego. Obóz wywodzący się z Solidarności wniósł do życia politycznego swoje mity, prawdy nienaruszalne. Mogły one prezentować się atrakcyjnie na początku lat 90., ale dziś są zgrane, wprost straszą. Wniósł też swoje szczególne przyzwyczajenia. Oraz fobie i urazy, nieustanne moralizowanie i pouczanie. To przekonanie o własnej wyższości i o nicości przeciwników zdemolowało polskie życie publiczne. Obóz solidarnościowy wykończył się sam – napisał własną historię. Bez Wałęsy, Mazowieckiego, Frasyniuka, Lisa, za to z Lechem Kaczyńskim, Anną Walentynowicz i Krzysztofem Wyszkowskim. Teraz pisze historię Polski, w której Brygada Świętokrzyska jest ważniejsza od AK, a „wyklęci” od tych, którzy odbudowywali kraj. Bieżąca polityka zaś to język pogardy i megalomanii. Dzielenie Polaków i etykietowanie innych jako gorszych: pseudoelitę, gorszy sort, zdrajców… To język faszystowskich gazetek sprzed II wojny światowej. Jedyną zagadką jest, czy propagandziści obozu rządzącego na nich się wzorują, czy też podobieństwa są bezwiedne.

W Czarnem „Łupaszce” pamiętają
Ogromną awanturą zakończyło się w miasteczku Czarne w powiecie człuchowskim zebranie dotyczące budowy pomnika poświęconego „żołnierzom wyklętym” z udziałem Piotra Szubarczyka. Przedstawiciel IPN naubliżał uczestnikom mającym inne zdanie na temat potrzeby upamiętnienia tej formacji. Stanowisko mieszkańców jest jednoznaczne: w konsultacjach gminnych nazajutrz po spotkaniu przeciwko powstaniu pomnika opowiedziała się zdecydowana większość. Na 990 głosów ważnych 812 było przeciw. Szubarczyk tak skomentował wygraną przeciwników pomnika w internecie: „Okulary sobie kupię, choćby po to, by łatwiej identyfikować sowieckich agentów, zielonych ludzików, których widziałem w Czarnem. To wyjątkowa swołocz! Wyniki plebiscytu to efekt manipulacji tych agentów. Ja to mogę tylko skomentować cytatem z Marszałka »Jebał was pies«”. Mieszkańcy są oburzeni: nie można bezkarnie upokarzać i wyzywać ludzi, którzy mają swoje racje, często poparte rodzinnymi doświadczeniami. Bo w Czarnem ludzie pamiętają, że bandy leśne zamordowały Jana Łangowskiego, dozorcę melioracji, członka PPS, i wójta Główczewskiego. Syn Jana Łangowskiego przyjeżdża do Czarnego.

WYWIAD
Od Uia do dyktatora
– Dla mnie byłoby największym sukcesem, gdyby choć jeden polityk zobaczył sztukę Bertolta Brechta, wrócił do domu, popatrzył w lustro i rzekł do siebie: „Tak, jestem Uiem, muszę się zmienić” – mówi Andrzej Grabowski, który w „Karierze Artura Ui” Bertolta Brechta w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego gra aktora bardzo skutecznie uczącego małego „kalafiorowego gangstera”, jak przejąć wymiar sprawiedliwości, media, kulturę i wygrać wybory. – W sztuce Brechta mówię Arturowi Ui, że ludzie nie będą go rozumieli. On mi odpowiada, że nie chodzi o to, aby go zrozumieli, ale by wyglądał dobrze i podobał się. Każdy, kto występuje publicznie, musi mieć coś z aktora. Wszystko zależy od tego, jak polityk te zdolności aktorskie wykorzystuje, ile pojemności ma jego mózg, jaka jest produktywność jego komórek mózgowych, ile wypił, ile mu jeszcze zostało. Takich Uiów wokół nas mamy całą furę i dlatego „Kariera Artura Ui” przed nimi ostrzega. Rządy takich kalafiorowych cwaniaczków mogą prowadzić do władzy totalitarnej.

HISTORIA
Polityka poniżania lewicy
Jedno z kłamstw polityki historycznej dotyczy PZPR i członków partii. Prof. Stanisław Kwiatkowski, twórca CBOS, przypomina fakty z ostatniej dekady PRL. PZPR pod koniec lat 70. minionego wieku liczyła ponad 3 mln członków i kandydatów. W powszechnym przekonaniu (83%) PZPR – po rządzie – miała największy wpływ na losy kraju. Nic dziwnego, że postrzegano ją jako organizację odpowiedzialną za rozwiązywanie najważniejszych problemów Polski. A za takie uważano gospodarkę, sprawy mieszkaniowe i warunki życiowe. W tym samym sondażu 40,4% badanych oceniło, że przynajmniej połowa dorosłego społeczeństwa gotowa byłaby dobrowolnie podporządkować się zaleceniom, apelom i programom PZPR. Krytyczny stan odnotowano w raportach CBOS z 1988 r. Podwyżki cen i strajki sprawiły, że zdystansowała się od partii ponad jedna trzecia ankietowanych, a w sierpniu 1988 r. już ponad połowa. Po zmianie rządu, uformowaniu się ekipy Mieczysława F. Rakowskiego wzrosły nadzieje, poprawiły się nastroje (zaufanie do partii skoczyło z 27 do 39% przy 43-procentowej nieufności). Niestety, zaraz w styczniu 1989 r. jej notowania wróciły do poprzedniego niskiego poziomu. Nastroje niemal w całości kształtowały się pod wpływem cen, płac i sytuacji rynkowej. Warto jednak pamiętać, że przez kilka lat, do końca 1987 r., utrzymywała się nieufność prawie połowy dorosłego społeczeństwa (45%) do całej opozycji, również do Solidarności. W 1988 r. podwoiło się grono jej zwolenników (z 16% w październiku 1987 r. do 37% w listopadzie 1988 r.), a liczba przeciwników w tym samym czasie spadła z 45 do 32% (przy około jednej trzeciej wstrzymujących się od wypowiedzi i oceny opozycji lub niemających zdania, co należało rozumieć dosłownie, jako że co trzeci dorosły obywatel w normalnych okolicznościach zupełnie nie interesował się polityką).

ZAGRANICA
Gangsterzy znad Wisły na gościnnych występach
Raporty niemieckiego MSW z ostatnich lat pokazują, że polskie gangi działające za zachodnią granicą mają się coraz lepiej. Wielonarodowych grup, złożonych m.in. z naszych rodaków, przybywa z roku na rok. W 2015 r. niemiecka policja wykryła 44 zorganizowane grupy przestępcze, w których Polacy odgrywali kierowniczą rolę. Teraz może być ich więcej. W brytyjskich zakładach karnych siedzi ponad tysiąc Polaków, więcej niż Rumunów, Irlandczyków, Jamajczyków, Albańczyków, Pakistańczyków lub Litwinów. Stanowią oni najliczniejszą, 10-procentową grupę obcokrajowców, a ich utrzymanie kosztuje 35 mln funtów rocznie. W październiku 2017 r. w Niemczech i we Francji zatrzymano ponad 40 osób związanych z polskim gangiem „Suchego” specjalizującym się m.in. w produkcji narkotyków i handlu nimi, a także w handlu wyrobami tytoniowymi i bronią palną. W Hiszpanii w 2016 r. Guardia Civil zatrzymała 19 Polaków oskarżonych o podobne przestępstwa. We Włoszech Polacy wyspecjalizowali się w kradzieżach w supermarketach i wyłudzeniach pieniędzy od turystów w nadmorskich kurortach. Naszych rodaków rekrutuje też mafia. Przoduje w tym neapolitańska kamorra, zatrudniająca przede wszystkim doświadczonych przemytników narkotyków, znających szlaki przerzutowe łączące Europę z Azją Środkową. Wraz z otwarciem granic otworzyły się nowe możliwości dla polskich przestępców. Na emigrację uciekają też przed wyrokiem. Nie ma niemalże tygodnia, by w którymś z europejskich krajów nie pojawiły się informacje o przestępstwach dokonywanych przez naszych rodaków. Polacy są sprawcami mniejszych i większych kradzieży, włamań, wyłudzeń dokonywanych zarówno na obywatelach innych państw, jak i na rodakach. Coraz szerszy zasięg mają też polskie gangi specjalizujące się w handlu narkotykami i ludźmi, praniu brudnych pieniędzy, a nawet sprzedaży broni.

Świt po ataku
Misją Amina Haszima jest relacjonowanie konfliktu w Syrii. Ignorując niebezpieczeństwo, siedzi w Dumie na dachu hotelu, gdzie jest wi-fi, i wysyła w świat materiały o wschodniej Ghucie. – Tysiące ludzi mieszka pod ziemią – w piwnicach, tunelach czy prowizorycznych okopach. Głównie z obawy przed kolejnymi nalotami, ale też z powodu braku innego, bezpiecznego miejsca w okolicy. Po ostatnich atakach rządowych sił zbrojnych nasze miasto zostało zrównane z ziemią, ale tylko ci, którzy musieli, wyjechali do obozów. Reszta żyje na gruzach – mówi. – Ludzie z rejonu wschodniej Ghuty, do której administracyjnie należy Duma, od zawsze sprzeciwiali się władzy Baszara al-Asada i to w naszym regionie były duże siły opozycyjne. Dlatego prezydent rozkazał zablokować drogi dojazdowe do Damaszku, zniszczyć infrastrukturę cywilną i nas zagazować. To była precyzyjna próba pozbycia się problemu. Mamy do Damaszku pół godziny jazdy, ale tamci w stolicy nie mają pojęcia, co się u nas dzieje. Widzą samoloty czy bomby, ale to wszystko. Telewizja reżimowa nie pokazuje skali zniszczeń, ludzkiej tragedii. Nie wiedzą, że doszło do ataku chemicznego, że ludzie umierali w potwornych męczarniach.

OPINIE
Siódmoklasiści idą w nieznane
Kulminacja problemów związanych z reformą systemu edukacji dopiero przed nami. Przede wszystkim w roku 2019 pierwsi uczniowie trafią do zreformowanego czteroletniego liceum. To nowe liceum zdecydowanie zmniejsza możliwości rozwijania przez uczniów własnego potencjału czy realizowania swoich ambicji. Pogarsza również ich przygotowanie do studiów, zwłaszcza w dziedzinach decydujących o sukcesie Polski w zdominowanym przez technologię świecie (matematyce, fizyce, informatyce, chemii itd.). Jednym z największych problemów stojących przed szkołami i uczniami jest nabór do liceów w 2019 r. Rozpoczną wtedy naukę w liceach dwie grupy uczniów – ostatni absolwenci likwidowanych gimnazjów oraz pierwszy rocznik absolwentów ośmioletniej szkoły podstawowej. Największym problemem będą kadry dla takiego rocznika, szczególnie z przedmiotów ścisłych i przyrodniczych. Już dziś są z nimi kłopoty, a nie każdy gimnazjalny nauczyciel jest w stanie i czuje się na siłach z marszu, bez odpowiedniego przygotowania, uczyć na poziomie licealnym, zwłaszcza przygotowywać do matury. W lepszej sytuacji jest ostatni rocznik gimnazjalistów. Oni wiedzą, jak wygląda egzamin gimnazjalny, znają zasady rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych. Znacznie gorsza jest sytuacja uczniów dzisiejszych klas siódmych szkół podstawowych. Rok przed końcem szkoły nie wiedzą oni, według jakich reguł będą przyjmowani do szkół średnich.

Świadectwo nieodpowiedzialnego populizmu
Jest świadectwem nieodpowiedzialnego populizmu – względnie totalnej ekonomicznej ignorancji – obietnica wprowadzenia systemu emerytalnego, który w przyszłości zapewni godne emerytury bez jednoczesnego zmniejszenia przyszłych dochodów pokoleń zawodowo aktywnych – dowodzi dr hab. Leon Podkaminer, ekonomista. Twórcy programu pracowniczych planach kapitałowych zapewniają, że lokowane w nich pieniądze w będą pracować na swoich właścicieli – przynosząc zyski z inwestycji w instrumenty finansowe (np. w akcje funduszy inwestycyjnych lub firm notowanych na giełdach). W najlepszym wypadku, gdy inwestycje takie okażą się trafione, ich właściciele (emeryci) będą mieli w przyszłości prawo do większego udziału w PKB – kosztem przyszłego pokolenia aktywnego zawodowo. Jednak powodzenia inwestycji finansowych nikt i nigdzie nie zagwarantuje. Jest całkiem prawdopodobne, że inwestycje takie skończą się stratami. Wyrzeczenia oszczędnościowe, ograniczanie bieżącej konsumpcji pójdą wtedy na marne. Pracowicie gromadzony kapitał się rozpłynie – w ostateczności wzbogacając wąską grupkę rzeczywistych znawców i animatorów rynków finansowych oraz urzędowych administratorów systemu. Perspektywa sytej i bezpiecznej starości okazałaby się wtedy iluzją. Najprawdopodobniej rządy będą wtedy zmuszone do podtrzymywania standardów życiowych nieszczęsnych ciułaczy w pracowniczych planach kapitałowych. Straty z tytułu indywidualnych spekulacji, do których proponowany system będzie zachęcał, mogą więc ponieść finanse publiczne (ZUS) – i ogół pracujących w przyszłości.

Czy nowa zimna wojna?
Nic tak nie zapewnia poparcia społeczeństwa prezydentowi Stanów Zjednoczonych jak poczucie zewnętrznego zagrożenia – twierdzi prof. Longin Pastusiak. Oprócz widocznego pogorszenia stosunków z Rosją jest jeszcze kilka innych wydarzeń na amerykańskiej scenie politycznej sprzyjających nowej zimnej wojnie. Wyraźnie uaktywniają się w USA środowiska konserwatywne. Wiosną 2018 r. świadomy tej sytuacji Donald Trump postanowił zjednać sobie ich poparcie. M.in. poparł ideę militaryzacji kosmosu poprzez plan budowy amerykańskich wojsk kosmicznych. Przykładem zwrotu w kierunku bardziej konserwatywnej polityki Trumpa są zmiany personalne w Białym Domu. Z otoczenia prezydenta były zwalniane lub odchodziły na własną prośbę osoby kojarzone z umiarkowaną polityką wewnętrzną i zagraniczną. Zimnowojennym kursem w polityce amerykańskiej jest rekordowy wzrost budżetu obronnego Stanów Zjednoczonych. W obecnej ekipie Białego Domu przewagę zyskują zwolennicy posłużenia się siłą militarną jako instrumentem polityki zagranicznej.

KULTURA
Komórka w rozkładzie
Obsypany nagrodami film „Cicha noc” Piotra Domalewskiego pokazuje szczegółowo degenerację polskiej rodziny, tak hołubionej przez obecną władzę. Reżyser punktuje rodzinę efektownie, dobitnie i przekonująco. Ale też całe nasze kino pokazuje ten rozkład od lat. Rodzina pozostaje u nas patriarchalna, z tym że ojciec, kamień węgielny i ostoja, raz po raz wypada z roli. Pożyciem seksualnym małżeńskim, przedmałżeńskim i pozamałżeńskim kieruje rutyna albo ponury fatalizm. Polska rodzina wygląda na sterowaną od zewnątrz odwiecznym ceremoniałem, który wypełnia, ale który dawno przestała rozumieć. Ceremoniał najczęściej bywa kościelny i oznacza mnóstwo strojów, śpiewów i ruchu na świeżym powietrzu. Dla dziewczynek najjaśniejszy punkt dzieciństwa to dobieranie sukienki na pierwszą komunię. Ta uroczystość, na którą zjeżdża się najdalsza rodzina, to połączenie balu debiutantek z wiejskim odpustem. Rodzina wzbogaciła się także o troje twardych, niezmordowanych, zasiedziałych domowników: o telefon, konsolę do gier i telewizor. Ten ostatni bywa w polskim domu włączony od świtu do późnej nocy – nikt go nie ogląda, ale też nikt go nie wyłącza. W naszych filmach bohaterowie dzwonią do siebie bez przerwy, a jak już się spotkają, aby pogadać, to zaraz przepraszają, bo musza zadzwoni.

Od nieuczciwego sportu ludzie się odwracają
– Sport jest miejscem, gdzie zasady są bezwzględne. Przez cały mecz jesteś górą, a w ostatnim momencie przeciwnik strzela gola: przegrywasz i musisz się z tym pogodzić – mówi Tomasz Gąssowski, kompozytor, reżyser, producent filmowy, twórca filmu „Baraż” o środowisku piłki nożnej. – I nie możesz pójść do kogoś, kto odwróci tę sytuację. Oczywiście czasem się zdarzają takie próby, ale to wypaczenia, aberracje. W sporcie ciągle istnieją proste zasady: faulujesz kogoś na czystej pozycji, dostajesz czerwoną kartkę i schodzisz z boiska. Jeśli ktoś w takiej sytuacji nie dostanie czerwonej kartki, choć powinien, wszyscy się oburzają. Dlatego sport jest taki fascynujący, bo zasady są jasne. Nie ma równych i równiejszych. Ta potrzeba sprawiedliwości w ludziach cały czas istnieje i właśnie w sporcie doskonale to widać. Piłka i w ogóle sport, zwłaszcza amatorski czy młodzieżowy, bez wątpienia kształtuje kręgosłup moralny. Jako trener miałem wrażenie, że jeśli ktoś zachowuje się fair na boisku, podobnie zachowuje się w życiu. Poza tym myślę, że sport odgrywa ważną rolę wychowawczą. To jest szczególnie ważne w małych miejscowościach, takich jak ta, gdzie kręcony był „Baraż”.

Qulturalia

OBSERWACJE
Podczas samotnej żeglugi przychodzą dziwne sny
– Na oceanie brakowało mi najbardziej ciepłego prysznica, schabowego i dziewczyny. I to w tej właśnie kolejności. Moja pierwsza podróż dookoła świata trwała 13 miesięcy – od maja 1972 r. do czerwca 1973 r. – wspomina Krzysztof Baranowski, kapitan jachtowy, dziennikarz, wychowawca. – Dookoła świata to 30 tys. mil morskich, czyli ponad 55 tys. km. więcej niż obwód Ziemi. Na oceanie czujesz strach. Strach, że mogę z tego nie wyjść cało i to z jakichś banalnych powodów. Chociażby nieoczekiwane spiętrzenie fali, które zroluje jacht. Bo fale na oceanie są długie. Wiatry naganiają falę, która rośnie, rośnie, rośnie, ma wysokość 15 m i jest rozłożona na długości kilometra czy dwóch. Więc jest łagodna, tyle że biegnie bardzo szybko. Kiedy nadbiega, to jedziesz na jej zboczu do góry, wierzchołek pieni się dwumetrową grzywą, która przelatuje po pokładzie, a potem spadasz pionowo w dół, jakbyś jechała windą.

Fragmenty książki Krzysztofa Baranowskiego i Beaty Biały „Spowiedź kapitana”, W.A.B.

ZDROWIE
Jak daleko do sztucznego życia?
– W obszarze najnowszych osiągnięć medycyny najwięcej mówi się teraz o możliwości naprawy błędów genetycznych i mutacji genowych w obrębie DNA – mówi prof. Adam Stępień, kierownik Kliniki Neurologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. – Dzisiejsza medycyna dysponuje możliwością wycięcia uszkodzonego fragmentu DNA i wstawienia w to miejsce nowego – takiego, który nie zawiera błędu. Dzięki temu jesteśmy w stanie wyleczyć wiele chorób. Przykładem jest zastosowanie nowatorskiej terapii pomostowania genowego w rdzeniowym zaniku mięśni, gdzie nad wadliwą częścią genu wstawia się jego prawidłowy fragment. Jednak ta nowa dziedzina nauki, którą nazwaliśmy inżynierią genetyczną, może się wymknąć nam spod kontroli. Za chwilę będziemy mogli wymieniać różne części genu ludzkiego, także te, które nie są uszkodzone. Naukowcy i etycy na całym świecie zastanawiają się jednak nad tym, co dalej, czy kontynuować tego typu eksperymenty. Budzą one bowiem wiele wątpliwości natury moralnej.

FELIETONY I KOMENTARZE
Jerzy Domański: Jubilat z odwagą w herbie
Bronisław Łagowski: Uwagi o opinii publicznej
Roman Kurkiewicz: 19 kwietnia 1943
Tomasz Jastrun: Skrzydła i wolność
Ludwik Stomma: Święto flagi
Edward Mikołajczyk: Remember Moniuszko

Wydanie: 17-18/2018, 2018

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. J. Cichot
    J. Cichot 27 kwietnia, 2018, 17:48

    Dotyczy artykułu: „Świt po ataku”
    Nie mam podstaw, by posądzać bohatera artykułu o nieuczciwość w przekazywaniu swoich odczuć. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tak samo mógłby pisać o nieszczęściu swojego miasta mieszkaniec obleganego w kwietniu 1945 r. Berlina.
    Amin Haszim konfabuluje, kiedy mówi o atakach chemicznych. W ciągu ostatnich dni pojawiło się cały szereg dowodów, że nagrania „ofiar” ataku chemicznego były inscenizacją. Odnaleziono również niektóre osoby, które były uczestnikami tej inscenizacji, nie wiedząc nawet, w czym uczestniczą.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • azazel44
      azazel44 28 kwietnia, 2018, 20:15

      Zgadzam się w 100 %. Poniżej jest mój mejl do redaktorów „Przeglądu” dot. tego właśnie artykułu. Nie raczyli odpowiedzieć….

      Witam,

      jako długoletni i wierny czytelnik Państwa tygodnika pozwolę sobie wyrazić opinię dotyczącą artykułu p. Roberta Kuliga pt. „Świt po ataku”.

      Chciałbym jednak jeszcze zadać Panom pytanie – czy Panowie zatwierdzili ten artykuł do druku czytając go i czy w związku z tym zgadzają się Panowie z jego przesłaniem o potwierdzonej winie Assada za domniemany atak chemiczny w syryjskim mieście Ghuta?

      Ale przechodząc do rzeczy – zastanawiające jest opieranie swoich wywodów przez p. Kuliga na wypowiedziach enigmatycznego Amina funkcjonującego jako „aktywista” w Ghucie będącej kolebką terrorystów z tzw. Armii Islamu popieranej przez, jak wiemy arcy-demokratyczną Arabię Saudyjską. Pan Kulig posuwa się do nadużyć nijak niemogących być poddanych weryfikacji typu : „Baszar al-Asad miał podobno powiedzieć…”
      Czy Panowie akceptują tego typu podejście do warsztatu dziennikarskiego? Czym ono się różni od formy pomówień jakich dopuszcza się słusznie krytykowana przez Panów formacja jaką jest PIS?

      Abstrahując już od faktu, że publikując tego typu artykuły rodem z Gazety Polskiej, Sieci i niestety skrajnie rusofobicznej Gazety Wyborczej stawiają się Panowie w jednym rzędzie z Panami Radziwiłowiczem, Sakiewiczm, Karnowskimi itd itp… Zaletą Państwa tygodnika było ROZSĄDNE PODEJŚCIE do wielu kwestii co najlepiej reprezentował i nadal, za co dziękuję reprezentuje wyjątkowo szanowany przeze mnie Pan Łagowski.

      Czy Panowie naprawdę wierzą, iż Asad jest idiotą i wygrywając wojnę z terrorystami, wiedząc iż Amerykanie i ich powiedzmy współpracownicy tylko czekają na „atak chemiczny” aby go napiętnować jako zbrodniarza i ukarać w taki czy w inny sposób przeprowadziłby atak chemiczny w Ghucie??? Czy nie pomyśleli Panowie akceptując do druku taki jednostronny artykuł pozbawiony cienia wątpliwości, iż może była to prowokacja terrorystów? Bo tak Szanowni Panowie – w Ghucie byli terroryści z Armii Islamu a nie dzielni partyzanci…
      Czy dysponują panowie dowodami na poparcie tezy odpowiedzialności Asada za ten domniemany atak z wyjątkiem wypowiedzi jakiegoś nieznanego Amina być może członka Armii Islamu?

      Do Panów wiadomości – nawet ZDF uważa, że ten atak za który według Pana Kuliga dysponującego być może wiedzą objawioną a tym samym nieweryfikowalną a la PIS odpowiada Asad był inscenizacją…https://www.zdf.de/nachrichten/heute-19-uhr/videos/zitat-sgs-gack-syrien-100.html
      Podobnego zdania jest znany brytyjski dziennikarz Robert Fisk, który w przeciwieństwie do Pana Kuliga odwiedził Ghutę https://www.mintpressnews.com/famed-war-reporter-robert-fisk-reaches-syrian-chemical-attack-site-concludes-not-gassed/240660/
      Ma wątpliwości Lord West były dowódca brytyjskiej floty http://www.bbc.com/news/av/uk-politics-43783122/syrian-chemical-attack-questioned-by-lord-west

      I okazało się, że dzieci zagazowane w Ghuta jednak nie były zagazowane…https://www.rt.com/news/424694-douma-boy-video-attack/

      Proszę wziąć pod uwagę powyższe jeżeli Panowie nie chcą stracić wielu czytelników oczekujących niewątpliwie wiarygodnych i rzeczowych artykułów a la zacny Pan Łagowski a nie kolejnego oszołomskiego i bezmyślnego tygodnika powielającego jedną „prawdę” nawet jeżeli nie ma ona nic wspólnego z faktami

      Z poważaniem

      DS

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy