W najnowszym (24/2017) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (24/2017) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 12 czerwca, w kioskach 24. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim:

TEMAT NUMERU
Co by tu jeszcze wyrwać?
Reprywatyzacja nie przywraca sprawiedliwości, lecz powiększa niesprawiedliwość, nie naprawia krzywd, lecz wyrządza je w wielokrotnie większej skali. Na reprywatyzacji korzystają ustosunkowani cwaniacy, jej ofiarami padają ci, których nie stać na prawników albo nie mają koneksji wśród urzędników. Do tej pory władze państwowe i samorządowe oraz wymiar sprawiedliwości zazwyczaj stawały po stronie zgłaszających roszczenia reprywatyzacyjne. Komisja weryfikacyjna do spraw reprywatyzacji w Warszawie może to zmienić. I choć w zamyśle PiS komisja ma podtopić PO przed wyborami samorządowymi, upublicznienie kulis bezczelnych machinacji w stolicy powinno się przyczynić do skompromitowania idei reprywatyzacji w całej Polsce. W jej wyniku majątki otrzymują w najlepszym razie potomkowie dawnych właścicieli, którzy ich cierpienia znają jedynie z opowiadań. Bogacą się aferzyści. Komisja do spraw nieruchomości warszawskich ma cofać decyzje reprywatyzacyjne, a zatem dokonywać dereprywatyzacji. Czy warto się trudzić? Znacznie skuteczniejsze byłoby zastopowanie reprywatyzacji.

KRAJ
Prężenie cherlawych muskułów
– Siła Tuska bierze się głównie z tego, że go tutaj nie ma. Można wtedy nim straszyć – twierdzi prof. Andrzej Rychard, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. – Platforma nie potrafi się porozumiewać takim językiem politycznym jak PiS. Nie jest też w stanie wytłumaczyć, dlaczego chce odebrać władzę PiS. Jeśli opór wobec PiS ograniczy się do hasła: „żeby było, tak jak było”, PO wyborów na pewno nie wygra. Jednak wizja polityki Kaczyńskiego jest zakotwiczona w przełomie XIX i XX w. To wizja polityki, w której gra się na jednej szachownicy, a nie na wielu. Dzisiaj sprawowanie władzy wymaga innych kompetencji. Władza ma charakter sieciowy. Jest rozmyta, trzeba umieć się poruszać w rozmaitych nowych strukturach instytucjonalnych. Tak funkcjonuje cała Unia Europejska. Kaczyński nie potrafi się w tym poruszać. Tu lepiej radzi sobie Platforma, ponieważ jest partią pod tym względem nowocześniejszą i bardziej obznajomioną ze strukturami europejskimi. Ale na poziomie preferencji wyborczych można wysunąć hipotezę o zapotrzebowaniu na trzecią siłę.

Plamy na todze
Podejrzany o przestępstwa mec. Krzysztof K. z Olsztyna, bohater artykułu „Czarna owca palestry” (PRZEGLĄD nr 21/2017), zostaje w areszcie, prokuratura postawiła mu aż 12 zarzutów. Ale to niejedyna rysa na wizerunku adwokatury. Inny olsztyński adwokat Józef L., swego czasu jako zaufany Jarosława Kaczyńskiego prezes Fundacji Prasowej Solidarność, oszukał parafię ewangelicko-augsburską Świętej Trójcy w Warszawie przy sprzedaży tzw. serka wolskiego – dwóch działek w centrum stolicy. Józef L. ze wspólnikiem sprzedali grunty warte ok. 80 mln zł za 9 mln euro, czyli ok. 42,5 mln zł, i to za plecami parafii! W kwietniu w olsztyńskim sądzie rejonowym zapadł wyrok wobec czterech osób z Elbląga, w tym dwóch czynnych adwokatów. Oskarżono ich m.in. o załatwianie skazanym – za duże pieniądze – warunkowego zwolnienia lub przerw w odbywaniu kary więzienia.

Takiego porwania nigdy się nie zapomni
W latach 80. w Polsce brutalne porwania samolotów były na porządku dziennym. Ziemią obiecaną porywaczy było lotnisko Tempelhof, położone niecałe 4 km od centrum Berlina. Natężenie uprowadzeń samolotów LOT-u to miesiące poprzedzające wprowadzenie stanu wojennego. Tylko w 1981 r. aż 10 razy porywano polskie samoloty pasażerskie, co miało stanowić aż 27% wszystkich porwań na świecie w tamtym roku. Jerzy Dziewulski, antyterrorysta, wspomina udaną akcję uwolnienia pasażerów, załogi i samolotu z rąk porywaczy 22 września 1981 r. To był ostatni tego dnia samolot z Warszawy. Lot do Słupska. Akcja skończyła się szczęśliwie m.in. dlatego, że były opracowane i przećwiczone procedury. Pilot zmienił kurs, ale nie na Berlin, lecz na Warszawę. Kiedy porywacz na chwilę wyszedł z kabiny, błyskawicznie nawiązał kontakt z wieżą i przekazał informacje. – Wydaję dyspozycję: „Porywacze będą myśleć, że lądują na Tempelhof”. To oznacza, że musimy przyjąć ich jak na Tempelhof. Był więc baner z nazwą Tempelhof, zakrywający tablicę Warszawa Okęcie, wygaszenie świateł w Pałacu Kultury i Nauki, na Dworcu Centralnym i w Wilanowie, żeby porywacze nie rozpoznali Warszawy, a potem brawurowa akcja wejścia do samolotu, kiedy jeszcze kołował.

Fragment książki Jerzego Dziewulskiego i Krzysztofa Pyzi „Jerzy Dziewulski o polskiej policji”.

PUBLICYSTYKA
Szósty raz w Nowym Jorku
Reakcje mediów i polityków na wybór Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ były po prostu niesmaczne. Głupotą jest sprowadzanie wszystkiego do wojny PiS-PO, Kaczyński-Tusk. Niestali członkowie są wybierani na dwa lata jako reprezentanci swoich grup regionalnych. Oznacza to, że Polska powinna być w Radzie Bezpieczeństwa co kilkanaście lat. I rzeczywiście: najpierw była w latach 1946-1947, potem w roku 1961, również w latach 70. (1970-1971) i 80. (1982-1983, w czasie stanu wojennego), a ostatni raz w 90. (1996-1997). Czyli trafiła do Rady Bezpieczeństwa po raz szósty. Tym razem rywalizowaliśmy z Bułgarią, która jednak dość szybko się wycofała. Zostaliśmy więc na placu boju sami i wynik był przesądzony. Słychać głosy, że dzięki temu członkostwu będziemy mieli wielki wpływ na światową politykę. Gruba przesada. Członkostwo w Radzie traktujmy raczej jako powrót do światowej polityki. A dokładnie – jako próbę powrotu, bo żeby nam się powiodło, musielibyśmy mieć sprawną, zaprawioną w bojach dyplomację. A tej minister Waszczykowski zbudować nie potrafi.

ZAGRANICA
Ciężki czerwiec pani May
W przyśpieszonych wyborach w Wielkiej Brytanii na Jeremy’ego Corbyna głosowało zdecydowanie więcej osób, niż przewidywano na początku kampanii. Wystarczająco dużo, by ogłosić sukces Labour Party, i prawdopodobnie wystarczająco dużo, by w przewidywalnej perspektywie pozbawić Theresę May stanowiska. Lekceważona Partia Pracy zdobyła 40% głosów i w systemie proporcjonalnym formowałaby właśnie koalicyjny rząd. W większościowym systemie Wielkiej Brytanii wszystko wygląda nieco inaczej, ale i tak zyskała 29 mandatów, a jej najwięksi rywale stracili 12 posłów oraz samodzielną większość w parlamencie. Brytyjski parlament będzie tzw. parlamentem zawieszonym, w którym żadna partia nie ma samodzielnej większości. Będzie to trzeci taki wypadek od II wojny światowej. Nawet jeżeli Theresa May sformuje rząd i zdobędzie dla niego poparcie, wynik wyborów uznano za jej porażkę. Do jej dymisji – ze stanowiska zarówno premiera, jak i liderki partii – wzywają nie tylko rywale. Głowy Theresy May domagają się także partyjni koledzy, którzy liczą na zajęcie jej stanowiska, m.in. były burmistrz Londyn, obecny minister spraw zagranicznych i główny sprawca Brexitu, Boris Johnson.

Wyjście Trumpa
Według prezydenta Trumpa zobowiązania zapisane w paryskim porozumieniu klimatycznym szkodzą gospodarce jego kraju. Wycofanie się USA z tych ustaleń jest największą od końca II wojny próbą sił w stosunkach z Europą. Jego decyzja szczególnie mocno dotknęła Angelę Merkel, byłą minister środowiska, dla której silny sojusz transatlantycki zawsze miał wartość nadrzędną. Tymczasem Trump upatrzył sobie Niemcy na jednego z antagonistów. Pod względem ostrości jego wypowiedzi kierowane w stronę Berlina nie odbiegają zbytnio od oświadczeń pod adresem Teheranu i Pjongjangu. Prezydent USA celuje głównie w niemiecką nadwyżkę handlową. Ponadto utrzymuje, że Niemcy w ramach NATO wydają za mało na zbrojenia. Wycofanie się z umowy paryskiej może mieć opłakane skutki dla całego świata. Trump zdaje się nie pojmować, co tak naprawdę zmiana klimatu oznacza dla ludzkości. A Stany Zjednoczone są po Chinach drugim największym producentem gazów cieplarnianych. Trump przeciwstawił się niemal całemu światu, z wyjątkiem Nikaragui i Syrii, które jako jedyne nie podpisały historycznego porozumienia.

Ukraińskie sądownictwo bez sędziów
Jednym z głównych postulatów rewolucji na kijowskim Majdanie była reforma wymiaru sprawiedliwości. Ale sytuacja sądownictwa na Ukrainie jest skomplikowana – wiele spraw administracyjnych i kryminalnych pozostaje zawieszonych z powodu braku kadry sędziowskiej. W ostatnich trzech latach ponad połowa sędziów przestała piastować urząd, tylko w 2016 r. odeszło ze stanu sędziowskiego ponad 1,6 tys. osób, w zasadzie przy braku jakichkolwiek uzupełnień. Powodami tego są presja psychiczna i nieustające oskarżenia pod adresem sędziów. Sędziowie uzasadniają odejścia naciskami władz, zmierzających do podporządkowania sobie środowiska sędziowskiego, a także obawami o bezpieczeństwo swoje i rodzin w związku z groźbami ze strony świata przestępczego.

OPINIE
Australijskie fantazje marszałka Senatu
Nie ma racji marszałek Senatu Stanisław Karczewski, twierdząc, że Polska powinna wziąć przykład z Australii w kwestii nieprzyjmowania uchodźców – twierdzi prof. Tadeusz Iwiński, przez wiele lat członek oraz przewodniczący Komisji Migracji i Uchodźców Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu. Australijskie rozwiązanie polega na tym, że uchodźcy przybywający na łodziach (tzw. boat people) są na oceanie blokowani przez marynarkę i straż przybrzeżną, zatrzymywani, a potem odsyłani do zamkniętych i rygorystycznych ośrodków poza terytorium Australii. Jakiekolwiek porównanie z Polską jest w ogóle chybione, ponieważ jesteśmy krajem tranzytowym, a nie docelowym. Osobną sprawę stanowi sposób traktowania migrantów przez władze Australii. Wiele organizacji, zwłaszcza wchodzących w skład systemu ONZ i pozarządowych, uważa go za pogwałcenie praw człowieka. Jednak władze w Canberze rocznie przyjmują ok. 200 tys. imigrantów, spełniających określone warunki (wieku, wykształcenia itd.), a ponadto kilkanaście tysięcy uchodźców, co w sumie stawia je w czołówce światowej. Nie pozostają też obojętne na dramatyczną sytuację w Syrii i Iraku. Od lipca 2015 r. do stycznia 2017 r. Australia przyjęła prawie 19 tys. uchodźców z tych krajów.

Nie delegalizować ONR!
Od czasu dojścia PiS do władzy obserwujemy nasiloną działalność brunatnej siły, coraz częściej słyszy się głosy o konieczności delegalizacji ONR. Jednak delegalizacja może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Głoszonej przez niego ideologii nie da się zdelegalizować, ale można ją wypierać ze społecznej świadomości. Edukacją. Niestety, nie tylko w szkołach promowane są postawy, które sprzyjają krzewieniu ideologii prawicowej. Jeśli spojrzymy na wyniki badań społecznych, to polska młodzież jest dziś nieomal wyłącznie prawicowa. Obserwuje się zjawisko darwinizmu społecznego, skrajnego indywidualizmu, gloryfikowania „żołnierzy wyklętych”, wrogości do postaw lewicowych, otwartych i tolerancyjnych. Lewica przez lata patrzyła w przyszłość, jakby zapominając, że ten, kto kontroluje przeszłość, ma władzę w przyszłości. Ale delegalizacja ONR w obecnych warunkach politycznych nie ma szans. Zacznijmy w końcu promować wśród młodych ludzi postawy i formy działalności, które zbliżą ich do idei otwartości i tolerancji. Dopóki lewica nie wykształci w sobie takiego przekonania, dopóty ONR będzie rósł w siłę, a ewentualna delegalizacja, nawet jeśli zostanie kiedyś przeprowadzona, nie osłabi wśród młodych nacjonalistycznych i ksenofobicznych zachowań.

HISTORIA
Zniesławić legendarnego pilota
Gen. Stanisław Skalski był urodzonym pilotem, świetnym dowódcą i taktykiem, Polska była dla niego dobrem najwyższym. Już za życia nasza duma narodowa, symbol, który nie dał się złamać przez najcięższy los. Jednak im więcej lat upływa od jego śmierci, tym śmielej pojawiają się pseudoznawcy jego życia i dokonań. Ostatnio Marcin Szymaniak w książce „Fighterzy” uznał, że można bezkarnie zniesławiać człowieka i kalać pamięć o nim. Od pierwszego zdania do ostatniej kartki mamy w niej do czynienia z jednym wielkim kłamstwem. Nieprzypadkowo pominięto nie tylko jego życie, ale i sukcesy lotnicze. Przemilczano loty nad Niemcy, udział w operacji desantowej D-day, zwalczanie broni V-1, objęcie stanowiska szefa planowania operacyjnego 11. Grupy Myśliwskiej. Wymazywanie z pamięci, skazywanie na zapomnienie wielkich żołnierzy nie jest przypadkowe. Dzisiejsza wszechobecna propaganda zaczyna już narzucać nowe „świetlane wzorce” – oburza się Katarzyna Ochabska, autorka książki biograficznej „Stanisław Skalski”.

KULTURA
Polskich filmów w Rosji nie ma
Festiwal Polskich Filmów „Wisła” w Rosji obchodzi w tym roku jubileusz 10-lecia. Dla Rosjan to jedna z niewielu możliwości zapoznania się ze stanem nadwiślańskiej kinematografii w każdym jej aspekcie, w dziedzinie fabuły, dokumentu i animacji. Jest jedynym wydarzeniem dającym kompleksowy przegląd dokonań naszych filmowców, które w Rosji pojawiają się bardzo rzadko. – Od 25 lat polskich filmów w Rosji nie ma. W rosyjskich kinach dominują filmy hollywoodzkie. A przecież polska kinematografia była jedną z najważniejszych w Europie Wschodniej. Dla nas, Rosjan, była numerem jeden. Filmy Wajdy wywarły na moje pokolenie największy wpływ, jeśli chodzi o kino światowe – mówi Leonid Wasiljewicz Pawliuczik, krytyk filmowy. – Kawalerowicz, Zanussi czy Kieślowski to byli twórcy, na których filmy czekało się jak na zbawienie. Dziś, mimo że poziom polskiego kina jest bardzo wysoki, brakuje mi czegoś, co było w starym kinie znad Wisły, mianowicie tego moralnego niepokoju. Brakuje mi filozoficznego spojrzenia oraz poszukiwania głębszego sensu.

Uczciwie jest pisać o tym, co się zna
– Historie do mnie przychodzą. Siedzę w tramwaju i ktoś obok mnie rzuca takie zdanie, że muszę je od razu zapisać, albo ktoś opowiada mi całą swoją historię – mówi Zośka Papużanka, pisarka i nauczycielka języka polskiego. – Bliskie jest mi myślenie o literaturze jako naczyniu, w którym krążą powtarzające się, korespondujące ze sobą motywy i które pozwala z siebie czerpać. Bo przecież w każdym z nas tkwią fragmenty tego, co przeczytaliśmy, obejrzeliśmy; wiele mówi o nas język, jakim wyrażamy myśli. A ten język też wzięliśmy skądś. Jeśli chodzi o tradycję literacką w szkole… Musi zajmować tam ważne miejsce. Dzieciaki nie mogą nie mieć świadomości Kochanowskiego czy Mickiewicza. Natomiast jeśli naszym celem jest zachęcenie młodych ludzi do czytania książek, powinniśmy pokazywać im jak najwięcej literatury współczesnej, która mówi o ich świecie i którą oni chcą czytać. Zachęceni, sięgną po następne tytuły. Często coraz ambitniejsze. Nie lubię myśleć o literaturze jak o przesłaniu. Z literatury można się nauczyć literatury tylko. Ale to już bardzo wiele.

Qulturalia

SPORT
Piłkarska wiosna dla Legii
4 czerwca 2017 r. Legia Warszawa została piłkarskim mistrzem Polski po raz 12., natomiast Jacek Magiera jako trener menedżer sięgnął po tytuł po raz pierwszy. Ponieważ zaczął pracę 24 września 2016 r., łatwo obliczyć, że dojście do sukcesu zajęło mu 253 dni. Dojście niezwykle trudne, bo mimo że z 25 ostatnich spotkań legioniści przegrali tylko jedno – na czoło Ekstraklasy wyszli dopiero 17 maja, po 34. kolejce. Czy Legia w najbliższych latach może się stać solidnym europejskim klubem? Na postawione w ten sposób pytanie odpowiedziało sporo, bo 3067, internautów. 72% uważa, że tak, że nie – 28%. Na razie piłkarze stołecznego klubu są hegemonami własnego podwórka. W siedmiu ostatnich wydaniach aż pięciokrotnie sięgali po Puchar Polski, w ciągu pięciu lat czterokrotnie triumfowali w Ekstraklasie. To ostatnie mistrzostwo rodziło się w bólach i niemal każdy podkreśla, że był to najtrudniejszy sezon ze wszystkich. Dlatego już teraz trzeba myśleć o tym, jaka będzie przyszłość zespołu. Absolutnym priorytetem wydaje się zatrzymanie najlepszych zawodników, w tym Vadisa Odjidji-Ofoego. Jednak poziom gry, chociażby w ostatnim pojedynku z Lechią, dobitnie pokazał, że do oczekiwanego, wymarzonego pułapu jeszcze daleko, bardzo daleko…

FELIETONY I KOMENTARZE
Jerzy Domański: OC na Sadurską
Bronisław Łagowski: Polscy migranci
Roman Kurkiewicz: Policjo, cóżeś ty za pani?
Jan Widacki: Naprawiać wymiar sprawiedliwości
Edward Mikołajczyk: Gdybym był królem
Agnieszka Wolny-Hamkało: Podstępna roślina
Tomasz Jastrun: Polityczny trupizm

Wydanie: 2017, 24/2017

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Bogdan Biedrzyński
    Bogdan Biedrzyński 11 czerwca, 2017, 17:12

    „PO było grupą przestępczą!”
    Bestie w czarnych togach zniszczyły niejedno życie.
    Obojętność tej nadzwyczajnej kasty wobec krzywdy ludzi jest porażająca.
    Zbrodniarze z orłami na piersiach nadal orzekają w polskich sądach.
    Osądzamy togowych zbrodniarzy zagnieżdżonych w polskich sądach.
    http://www.oglaszamy24.pl/ogloszenie/2080782958/Zbrodniarze-z-orlami-na-piersiach-nadal-orzekaja-w-polskich-sadach-Czesc-1.html

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy