W najnowszym (40/2017) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (40/2017) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 2 października, w kioskach 40. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim:

TEMAT Z OKŁADKI
Brygada Świętokrzyska. Hitlerowscy kolaboranci na sztandarach prawicy
W 75. rocznicę utworzenia Narodowych Sił Zbrojnych Sejm przyjął uchwałę oddającą hołd tej formacji. Uchwała dotyczy wszystkich nurtów NSZ. Jest w niej mowa o tym, że żołnierze NSZ walczyli „zarówno z okupantem niemieckim, jak i sowieckim”, biorąc udział m.in. w akcji „Burza” i powstaniu warszawskim, ale też o Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ, która „przedostała się na Zachód”, oraz o Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym, które prowadziło walkę zbrojną z powojennymi władzami Polski. W konkluzji uchwała „uznaje, że formacja ta dobrze zasłużyła się Ojczyźnie”. A jaka jest prawda? Lista grzechów NSZ ONR jest długa i są na niej czyny haniebne. Brygada Świętokrzyska – największy zwarty oddział NSZ podczas okupacji – ma na swoim koncie wiele akcji zbrojnych przeciwko oddziałom BCh, AL i GL. Największą było rozbicie pod Rząbcem koło Włoszczowy 8 września 1944 r. oddziału AL Tadeusza Grochala, wspieranego przez oddział radzieckich spadochroniarzy. Wsparcia Brygadzie Świętokrzyskiej w okrążeniu udzieliły siły niemieckie. Po zakończeniu walki zamordowano 67 wziętych do niewoli spadochroniarzy radzieckich. Prowadzono listy proskrypcyjne osób podejrzanych o działalność lewicową lub będących żydowskiego pochodzenia. Na jednej z nich znaleźli się Irena Sendlerowa i Aleksander Kamiński. Od grudnia 1944 r. brygada zawiesiła działania przeciw Niemcom, a w styczniu 1945 r. zawarła z Wehrmachtem porozumienie, zgodnie z którym mogła przejść za niemiecką linię frontu. W lutym 1945 r. formacja dotarła przez Śląsk na teren Protektoratu Czech i Moraw. Tam została zakwaterowana na poligonie Wehrmachtu. Przedostanie się Brygady Świętokrzyskiej do Europy Zachodniej podważa sens walki, jaką w Polsce podjęli po wojnie „żołnierze wyklęci”. A przecież obecna polityka historyczna uważa ich wybór za najsłuszniejszy.

KRAJ
Kiedy Kaczyński spacyfikuje Dudę?
Spór Duda-PiS nie jest nową wojną na górze, dramatycznym rozejściem się dwóch obozów. To kłótnia w rodzinie PiS, kłótnia o zakres wpływów i władzy. A jest tak gorąca, bo prezydent, do tej pory potulny Adrian, wszedł do gry i zburzył dotychczasową układankę. Jednak o tym, że Andrzej Duda jest wiernym synem PiS i nie wychodzi poza granice tej partii, świadczą projekty dwóch ustaw sądowych skierowane przez niego do Sejmu, niewiele się różniące od tych, które odrzucił. Kaczyńskiego najwyraźniej uwiera, że prezydent próbuje się usamodzielnić, budować własną pozycję. Że przez dwa lata pokornie podpisywał wszystko, co mu się przedłożyło, a teraz chce, żeby z nim rozmawiano, negocjowano. Tym bardziej że sądy nie kończą planów PiS. Ustawy mają tworzyć podwaliny władzy PiS na lata. Może też być inne wytłumaczenie – Kaczyński nie chciałby, aby podobne ataki niesubordynacji zdarzały się w przyszłości. Dlatego chce Dudę brutalnie spacyfikować. Albo obawia się trwałego pęknięcia w obozie władzy – bo bunt Dudy, niezależnie od jego motywacji, pokazał, że na prawicy jest realny podział. A może Kaczyński się boi, że jeśli coś pęknie po raz pierwszy, to za chwilę pojawią się kolejne rysy i ten proces będzie już nie do zatrzymania. Bo w tę stronę to zmierza…

Jak dał przykład poseł Żalek
Poseł Zjednoczonej Prawicy Jacek Żalek ma za sobą bogaty życiorys partyjny. Dwa razy startował z listy PO, ostatnio z PiS. Po drodze zaliczył związki m.in. ze Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym, Przymierzem Prawicy, Ligą Polskich Rodzin, Chrześcijańskim Ruchem Samorządowym, Unią Polityki Realnej, partią Polska Jest Najważniejsza. Pierwszy raz o Żalku zrobiło się głośno w 2001 r. Jako młody radny wytoczył z prywatnego oskarżenia proces karny Ryszardowi Kaliszowi. Ten, będąc szefem kampanii, towarzyszył ubiegającemu się o reelekcję prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu podczas wiecu wyborczego w Białymstoku. Doszło do starć słownych i fizycznych pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami prezydenta. Zdaniem Kalisza to właśnie Żalek, który został wtedy zatrzymany przez policję, był odpowiedzialny za kierowanie grupą mężczyzn zakłócających wiec. Proces ostatecznie zakończył się w 2005 r. warunkowym umorzeniem, choć Kalisz musiał Żalkowi zapłacić 8 tys. zł zadośćuczynienia. Dla prawicy Żalek stał się wtedy politycznym bohaterem.
Po raz kolejny Żalek trafił na salę sądową w 2011 r. Tym razem jako pozwany przez fotoreportera Leona Stankiewicza za naruszenie praw autorskich. Żalek wykorzystał zrobione przez Stankiewicza zdjęcie w kampanii wyborczej bez jego zgody. Ostatecznie po długiej batalii Sąd Apelacyjny zasądził 2,5 tys. zł na korzyść fotoreportera. Po drodze koledzy, nie zgadzając się na uchylenie jego immunitetu, wybronili Żalka przed mandatem za wykroczenie drogowe. Teraz toczy się przeciwko niemu proces cywilny z powództwa znanego krakowskiego adwokata i działacza opozycji w czasach PRL mec. Andrzeja Tarnawskiego o ochronę dóbr osobistych. Chodzi o publiczne obrzucenie uczestników lutowej manifestacji KOD epitetami dotyczącymi agenturalnej przeszłości. Kolejna rozprawa sądowa 4 października.

Ślepy rewanż
Jedną z instytucji, w których na mocy ustawy dezubekizacyjnej służba skutkuje odebraniem emerytury, jest Zwiad WOP, komórka dawnych Wojsk Ochrony Pogranicza, od 1991 r. Służba Graniczna. Ustawodawca uznał ją za działającą na rzecz totalitarnego państwa, choć nie do końca nawet wie dlaczego. IPN twierdzi, że nie była to formacja o charakterze czysto policyjnym lub wojskowym, zajmująca się jedynie zwalczaniem przemytu lub kontrolą ruchu granicznego albo ochroną nienaruszalności granic. Utrzymuje, że Zwiad WOP był ważnym elementem w systemie organów bezpieczeństwa, stworzonym głównie w celu ochrony totalitarnego reżimu narzuconego Polsce w 1944 r., a jego działalność do 1990 r. – podobnie jak MBP, SB, WSW – wiązała się z łamaniem praw człowieka i obywatela na rzecz komunistycznego ustroju totalitarnego. – To są tysiące ludzi – podkreśla wysoki rangą oficer Straży Granicznej. – Wszyscy, którzy przeszli służbę na przejściach granicznych. Stemplowali paszporty. Po 1991 organizowali nowoczesną Straż Graniczną. A teraz przechodzą na emeryturę. I chociaż poświęcili dwadzieścia parę lat na pracę w nowej służbie, dostają jałmużnę. Pułkownik – niecałe 1,5 tys. zł na rękę. Ilu jest takich ludzi? Szacuje się, że ok. 4 tys. oficerów.

Przystanek Polska
Olena przyjechała do Polski z desperacji. Mieszka 20 km od Odessy, niedaleko Czarnomorska. Przed wyprawą do Polski była ajentem ubezpieczeniowym. Jeździła do portu w Odessie i tam ubezpieczała samochody przywożone statkami. Według umowy powinna pracować trzy lata, zwolniona została po sześciu miesiącach. Zaczęła szukać swojej szansy w internecie, w ogłoszeniach o pracy w Polsce. Natasza, pedagog z wykształcenia, 20 lat pracowała w oświacie, 13 lat była dyrektorką szkoły. Uwielbiała swój zawód. Zarabiała mało i z tego powodu postanowiła wyjechać do Polski. W ubiegłym roku w Górze Kalwarii pracowała w szklarni przy pomidorach. W tydzień zarobiła tyle, ile na Ukrainie w ciągu miesiąca. W tym roku przyjechała ponownie, tym razem pod zachodnią granicę. Jak się żyje Ukraińcom, którzy przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniu lepszego losu. Reportaż Reginy Dachówny.

Gdyby otworzyć szlabany, zaraz byłoby życie
Wyczółki na Podlasiu i wiele podobnych osad na wschodzie przestało spełniać dawne funkcje. Nie żywią, nie stanowią wielopokoleniowego domu i nie budują nowych więzi. Ten skrawek przedwojennego województwa poleskiego, które zostało podzielone między Białoruś, Ukrainę i Polskę ogniskuje wszystkie bolączki wsi na ścianie wschodniej, które po wojnie straciły dostęp do miasteczek i miast pozostałych w ZSRR. Na żadne zmiany nikt od dziesięcioleci nie liczy, ale na otwarcie granicy jak najbardziej. – Wszystko zmieniłby mały ruch graniczny – twierdzą miejscowi. –Gdyby otworzyć te szlabany, zaraz byłoby życie. Białorusini przyjeżdżaliby na zakupy, zostawiali pieniądze. Jakieś kontakty by się potworzyły. A tak wieś systematycznie się wyludnia. Paradoksem jest to, że dziś wsie, nawet daleko od głównych ośrodków, po wielu latach zaniedbań doczekują się ochrony najstarszej zabudowy, domy są odnawiane, cerkwie remontowane ze środków unijnych, pojawiają się równe chodniki, malowane są nowe pasy, stoją pojemniki na segregowane odpady, ale co z tego? Dla kogo to? Dla tych parunastu dziadków, którzy tu zostali?

ZAGRANICA
Niepewna wyprawa jamajska
Angela Merkel będzie rządzić czwartą kadencję, ale chyba nigdy nie miała przed sobą tak trudnych rozmów koalicyjnych. Wprawdzie słaby wynik chadeków, kapitulacja SPD, która ogłosiła przejście do opozycji, i sukces ksenofobicznej AfD nie stanowią jeszcze politycznego trzęsienia ziemi, lecz aby utrzymać się przy władzy, Merkel musi zawrzeć egzotyczny sojusz z FDP i Zielonymi, czyli tzw. koalicję jamajską (od czarno-zielono-żółtych barw flagi tego kraju). Taki sojusz będzie wymagał politycznej giętkości, bo główni aktorzy CSU, FDP i lewicowego skrzydła Zielonych z coraz większym trudem ukrywają rozczarowanie powyborczymi rozmowami. Niemcom pozostaje mieć nadzieję, że „podróż na Jamajkę” się powiedzie i przyniesie dalszy wzrost gospodarczy, oczywiście ze zdrową zieloną domieszką dbałości o środowisko. Najgorsze od lat wyniki CDU i SPD jasno wskazują przesyt Wielką Koalicją. Tymczasem „Jamajka” może dać Merkel nowe impulsy, a socjaldemokraci w opozycji też mogą się odnaleźć na nowo.

Milczenie jest na rękę Kościołowi
Pytanie, jak to w ogóle było możliwe, że w 1994 r. w Rwandzie kościoły stały się miejscami kaźni, wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Podobnie jak to, jakim cudem duchowni, których sutanny splamiła krew ofiar, mogli zbiec i ukryć się w parafiach rozsianych na prowincji Europy. Kto ułatwił im ucieczkę? Kto dał schronienie przed międzynarodowym trybunałem? I dlaczego Kościół na temat ludobójstwa w Rwandzie milczał przez tak wiele lat, odmawiając dania świadectwa? Milczenie jest na rękę Kościołowi. Raport Organizacji Jedności Afrykańskiej obarcza Kościół w Rwandzie odpowiedzialnością za brak sprzeciwu i popieranie dyskryminacji na tle etnicznym. Kościół udzielił „niezbędnego wsparcia reżimowi Hutu podczas zbrodni”, a „skandaliczna rola przywódców duchownych polegała na niewyrażaniu żadnego moralnego sprzeciwu wobec ludobójstwa”. Według wielu obserwatorów czynnikiem decydującym o tym, jak przebiegało i jaki rozmiar przybrało ludobójstwo w Rwandzie, była ewakuacja biskupów w przeddzień rzezi. Linda Melvern, ekspertka Międzynarodowego Trybunału karnego dla Rwandy, twierdzi, że „wiele dokumentów wskazuje na to, że gdyby władze kościelne pozostały na miejscu, nie doszłoby do ludobójstwa”. Przed ludobójstwem Rwandę opuścił polski duchowny, późniejszy arcybiskup Henryk Hoser, który spędził w tym kraju prawie 20 lat jako zaufany człowiek papieża Jana Pawła II. Ks. Ndorimana, duchowny Tutsi, który w czasie ludobójstwa stracił całą rodzinę, twierdzi, że głównym celem powrotu Hosera do Rwandy po ludobójstwie była obrona duchownych Hutu, w tym pomoc w ich transferach za granicę.

Fragment książki Joanny Kos-Krauze i Aleksandry Pawlickiej „Jest życie po końcu świata”.

Coraz grubszy świat
Osób otyłych jest już na świecie blisko 700 mln, ponad 108 mln to dzieci. Nadwagę ma ponad połowa dorosłej populacji globu. Jednak to nie w USA i Europie Zachodniej otyłość szerzy się najszybciej. Liczba osób otyłych w USA wzrosła od 1980 r. 2,7 razy. Dla Chin wskaźnik ten wynosi 7,7 razy, a dla – Mali – aż 15,5 razy! Niewiele lepsze statystyki zaobserwować można w innych krajach rozwijających się, np. w Brazylii, Indonezji, Gabonie czy Kamerunie. Kraje Południa padają ofiarą specyficznej odmiany globalizacji, czyli upowszechnienia się taniej żywności. Tanie, niskiej jakości produkty spożywcze, zwłaszcza słodycze i gotowe dania, są dzisiaj tak samo łatwo dostępne w waszyngtońskim Wal-Marcie, jak i w osiedlowym sklepie w Dżakarcie. Zresztą wielkie koncerny spożywcze otrzymały wydatną pomoc w swojej ekspansji ze strony rządów i organizacji międzynarodowych, na czele z Bankiem Światowym. Prognozy na najbliższe dekady są jeszcze gorsze.

OPINIE
Arytmetyka, głupcze!
Partia Kaczyńskiego wygrała, ponieważ podjęła wiele kwestii, których inne ugrupowania albo nie zauważały, albo zauważać nie chciały. Bardzo istotnym z punktu widzenia wyborów obszarem jest edukacja. Uczniowie i ich rodziny oraz nauczyciele to kilka milionów głosów. Wydawałoby się więc, że minister edukacji powinien być dobierany wyjątkowo starannie. Tymczasem otoczenie premiera Tuska dostało 15 minut na wskazanie kandydatury na szefa MEN i wskazało Katarzynę Hall. Nie był to dobry pomysł – minister Hall sposobem realizacji całkiem rozsądnego projektu obniżenia wieku szkolnego skonfliktowała dzisiejszą opozycję z jej wyborcami. Chcąc posłać obligatoryjnie cały (!) pierwszy rocznik sześciolatków do nieprzygotowanych szkół, w roku 2011 minister Hall o mało nie doprowadziła do zwycięstwa PiS już po pierwszej kadencji PO. Następczynie minister Hall – Krystyna Szumilas i Joanna Kluzik-Rostkowska – nie były ani lepsze, ani staranniej dobierane. Minister Kluzik-Rostkowska swoimi publicznymi listami skłóciła PO z nauczycielami. A wprowadzając bez przygotowania na kilka tygodni przed wyborami drakońskie i nierealistyczne regulacje dotyczące zdrowego żywienia Kluzik-Rostkowska dobiła wyborczo PO. Te błędy niczego obecnej opozycji nie nauczyły. PO z Nowoczesną konkurują o względy twardego elektoratu antypisowskiego i rywalizują wewnątrz siebie, co też jest związane z poparciem tego elektoratu. Jednak zyskując uznanie tego skrajnie antypisowskiego elektoratu (ok. 1/3 wyborców), całkowicie uniemożliwiają odsunięcie PiS od władzy, bo skutecznie odstraszają resztę wyborców (brakującą do zwycięstwa 1/3). Opozycja nie praktycznie żadnych propozycji programowych ani merytorycznych dla wyborców niezdecydowanych czy choćby mniej emocjonalnych, a bardziej racjonalnych.

KULTURA
Nic bym w Wyspiańskim nie zmieniła
– Jako dramatopisarz Wyspiański jest dzisiaj właściwie nieznany. Oczywiście potrafimy wymienić kilka jego utworów, jednak trudno powiedzieć, że Wyspiańskiego obecnie się czyta. – twierdzi Monika Śliwińska, autorka biografii „Wyspiański. Dopóki starczy życia”. – Jego wielkość leży w charakterze, w tym postanowieniu, aby nie zmaleć, aby iść zawsze poza barierę. I taki właśnie jest w mojej książce. Nic nie jest w stanie odrzeć go z godności: ani dziurawe, przemoczone buty, z których sączy się woda, kiedy twardo recytuje przed Wandą Siemaszkową strofy „Warszawianki”, ani choroba; ta choroba, która niejednemu dała radę. Jemu niczego nie ubywa. Jego twórczość, mówiąc w uproszczeniu, zaspokajała potrzeby narodowościowe Polaków w tamtym okresie. Wiąże się z tym jego skłonność – albo słabość, jak kto woli – do rzeczy wielkich, monumentalnych, bo tylko te były dla Wyspiańskiego wartościowe. Takie były jego witraże i takie były dramaty, niekiedy przeładowane patosem. Kolejna rzecz: poszukanie wielkości narodu w przeszłości i teraźniejszości, nawoływanie do czynu, do przebudzenia, przestrzeganie przed usypianiem woli i świadomości. Wreszcie Polska. Wyspiański słyszy Polskę nie tylko w sercu, które bije pod zakładką gorsetu Panny Młodej, dostrzega ją w Wawelu jako tętniącym życiem ośrodku myśli i trwania narodu, którego wizję przedstawił.

Qulturalia

ZDROWIE
Wypieramy starość, bo się jej lękamy
Siwienie włosów nie jest oznaką starzenia – twierdzi dr Jarosław Derejczyk, geriatra, dyrektor jedynego w Polsce Szpitala Geriatrycznego im. Jana Pawła II w Katowicach. – Ale już od 45. roku życia powinniśmy uważać się za osobę wchodzącą w wiek senioralny. I jeśli chcemy być zdrowym 80-latkiem, to musimy o tym pomyśleć, już mając lat 50. Ile wypiję coli, ile zjem hamburgerów i frytek, tyle odłożę złogów w organizmie i doprowadzę do szybszej degeneracji naczyń. Współczesna kardiologia wydłużyła średnią długość życia. Nierozwiązanym problemem jest miażdżyca. Zbyt wolno też rozwija się wiedza o mechanizmach starzenia mózgu. Szczególnie gdy nie dosypiamy i pracujemy nadmiernie w mocno stresujących warunkach. 30% ludzi po siedemdziesiątce cierpi na tzw. zespół słabości. To kompilacja wielu chorób, które się w nas rozwijają. I poza słabnącymi mięśniami i stawami odpowiedzialne są za niego właśnie choroby mózgu. Rozwijające się choroby neurodegeneracyjne osłabiają komórki, a my za naturalne, towarzyszące starości uważamy złamanie biodra i nie dostrzegamy, że poza odwapnieniem kości to chore oczy, ukryte otępienie i nierozpoznana choroba Parkinsona nałożyły się na upadek ze złamaniem. Jeśli wykonujemy coś za wolno, to jest to sygnał do dalszej diagnostyki.

SPORT
Wóz albo przewóz narodowej futbolowej
Na finiszu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Rosja 2018 reprezentacja biało-czerwonych nie jest jeszcze pewna swego. W walce o awans z grupy E liczą się trzy drużyny – Polska, Dania i Czarnogóra. Bardzo prawdopodobne, że zajęciu pierwszego miejsca będzie towarzyszyła nerwówka do ostatniej kolejki. Aby zapewnić sobie bezpośredni awans, nasi piłkarze muszą zdobyć cztery punkty w dwóch ostatnich meczach. Wynika z tego, że w pierwszych dniach października nie wolno przegrać z Armenią na wyjeździe i trzeba pokonać Czarnogórę w Warszawie. Niby oczywista oczywistość, ale warto przypomnieć, że przed wyjazdem do Kopenhagi i cięgami 0:4 wszystko wydawało się znacznie łatwiejsze. Selekcjoner Adam Nawałka wielokrotnie podkreślał, że liczy się nie to, co będzie w dalszej perspektywie, ale przede wszystkim najbliższe spotkanie. Mimo że Ormianie już dawno stracili szansę na awans, biało-czerwonych czeka wyjątkowo trudna przeprawa.

FELIETONY I KOMENTARZE
Jerzy Domański: Trwała bezmyślność prawicy
Bronisław Łagowski: Kłamstwa demokratyczne
Jan Widacki: Pobrudzona toga i wyprane pieniądze
Roman Kurkiewicz: Przemoc dobrze widziana
Ludwik Stomma: „Aurora” zbędna
Tomasz Jastrun: Ptaki już fruną na południe
Edward Mikołajczyk: Sonda wyżej nie poleci

Wydanie: 2017, 40/2017

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy