W najnowszym (45/2016) numerze Przeglądu polecamy

W najnowszym (45/2016) numerze Przeglądu polecamy

ZAGRANICA
Stany uwagi
O wyniku wyborów prezydenckich w USA zadecydują stany, które raz głosują za kandydatem jednej partii, raz drugiej. Te swing states (stany wahające się) są języczkiem u wagi. Nic dziwnego, że właśnie im kandydaci i partie poświęcają najwięcej czasu i pieniędzy. W tym roku stanów wahających się jest 11: Floryda, Iowa, Karolina Północna, Kolorado, Michigan, Newada, New Hampshire, Ohio, Pensylwania, Wirginia, Wisconsin, a osobny przypadek stanowi Utah, gdzie kandydat partii trzeciej Evan McMullin idzie łeb w łeb z Hillary Clinton i Donaldem Trumpem. Bez sukcesu w choćby części największych, takich jak Floryda (29 głosów elektorskich), Pensylwania (20) czy Ohio (18), nie ma prezydentury. Sondaże wskazują, że Hillary Clinton ma przewagę gwarantującą zwycięstwo w sześciu stanach, Donald Trump w trzech. W dwóch pozostałych różnica poparcia jest tak niewielka, że nie sposób przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik głosowania.

Francja budzi demona
Duże szanse w przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji ma Alain Juppé. W politycznej biografii i linii faworyta wyścigu o prezydenturę pobrzmiewają jednak wszystkie demony francuskiej centroprawicy. Jak żaden z ostatnich liderów Francji Alain Juppé podkreśla frankocentryczność swojej polityki – zarówno w międzynarodowych kwestiach gospodarczych, jak i na forum unijnym to Francja ma znów być przywódcą Europy. Jeśli uda mu się w przyszłym roku zdobyć prezydenturę, dla wielu krajów – w tym dla Polski – sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót. Juppé wielokrotnie krytykował Warszawę za naruszanie standardów demokratycznych, ignorowanie zaleceń Komisji Europejskiej i odchodzenie od polityki unijnego centrum.

Kryzys w Wenezueli
30 października rozpoczęły się rozmowy między rządem Wenezueli a opozycją, w których mediatorami są Stolica Apostolska i Unia Narodów Południowoamerykańskich (UNASUR). Obserwatorzy nie spodziewają się jednak sukcesu negocjacji. Nicolás Maduro nie zamierza ustępować mimo porażki w wyborach parlamentarnych z 2015 r. i utraty poparcia 80% Wenezuelczyków. 31 mln obywateli brakuje podstawowych środków spożywczych, lekarstw i energii elektrycznej. Inflacja sięga 600%. Rząd wykorzystuje demokrację do umacniania władzy dyktatorskiej. Ustrojowa zasada trójpodziału władzy, niezależności sądów i prokuratury przestała istnieć. Opozycja twierdzi, że nadal uwięzionych jest ok. 2,5 tys. jej działaczy, a tylko 150 zostało dotąd sądzonych. Wielu przebywa w więzieniu Boliwariańskiej Służby Wywiadu razem z handlarzami narkotyków i mordercami.

Spalona ziemia
Do kwietnia tego roku Libią rządziły dwa skłócone parlamenty – uznana przez społeczność międzynarodową Izba Reprezentantów w Tobruku oraz Powszechny Kongres Narodowy w Trypolisie, wspierany m.in. przez Turcję. Ten drugi został rozwiązany po powołaniu w marcu jednolitego rządu tymczasowego. Na premiera nowego rządu w Trypolisie powołano Fajiza as-Sarradża, człowieka z poręki ONZ. Jednak nie przez wszystkich ta nominacja jest akceptowana. Spektakularnym tego przejawem są działania wojenne, do których regularnie dochodzi w strategicznym Bengazi. Jeśli Sarradżowi nie uda się skonsolidować kraju, Libia może stać się drugą Somalią, w której rozmaite obozy władzy i grupy przestępcze walczą o surowce i wpływy polityczne.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 45/2016

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy