Czy należy prawnie ograniczać programy reality show?

Czy należy prawnie ograniczać programy reality show?

Jerzy Kawalerowicz,
reżyser
Podpisałem list, bo to nie jest sprawa tylko jednego programu „Big Brother”. W ogóle telewizja stała się bardzo słaba, a to jedyne medium, które mogłoby podtrzymać pewien poziom kultury. Tymczasem zapowiada się nowe cykle programów bez jakiejkolwiek wartości artystycznej czy intelektualnej, wypełniające znacznie więcej czasu. Stają się one bardzo modne, gdyż łoży się na nie olbrzymie pieniądze. Dlatego nie mogę się na to zgodzić i dlatego to jest bardzo smutne.

Jacek Żakowski,
publicysta
Nie należy ograniczać programów reality, bo to pozorne działanie. Kanały telewizyjne poradzą sobie z takim zakazem, będą np. nadawały je z zagranicy. O wiele ważniejsze jest zmuszenie polskiej kultury, aby znalazła takie rynkowe produkty, które sprostałyby konkurencji reality show. Sam zakaz i zdjęcie pozycji z anteny będzie jedynie dowodem, że nadawcy nic innego nie mają, że nie ma istotnych problemów, którymi można by zainteresować widzów, nie ma żadnych działań rozszerzających ofertę kulturalną.

Marek Markiewicz,
poseł AWS
Nie jest to możliwe. Nie da się przeciwstawić naturalnej tendencji rozwoju telewizji i temu, że programy reality show będą się pojawiały coraz częściej. Zakazy mogłyby przynieść wręcz odwrotny skutek, bo programy skupiałyby jak najgorsze treści. List reżyserów rozumiem też jako przejaw zaniepokojenia zbyt ubogą ofertą programów wartościowych artystycznie. Z czasem będą się tworzyć enklawy dla takich poczynań, specjalne kanały poświęcone kulturze wysokiej, tak jak są kanały dla publiczności o gustach popularnych. Jak będzie w przyszłości – zobaczymy. Być może reality show okaże się przejściową modą, ale niewykluczone, że na trwałe zmieni się oblicze kultury.

Grzegorz Królikiewicz,
reżyser filmowy i telewizyjny
Tak. Jeśli moralność zanika, to surowe i restrykcyjne musi być prawo, przynajmniej przez jakiś czas. Taki jest sens zakazów prawnych, gdy kuleje funkcjonowanie w naszym życiu zasad moralnych. Nie ma co się po faryzejsku licytować na przyzwolenie wobec wszystkiego i twierdzić, że rynek sam odpowie, co trzeba nadawać. Protest Wajdy, Kawalerowicza i innych ma najgłębszy, zdroworozsądkowy sens. Ludziom wieczorami odebrano szansę obejrzenia bardzo dobrego teatru i kina, a po godz. 22 muszą się wyspać. Nie obejrzą wartościowych programów, bo to już jest ” nocna zmiana ” i swoiste podziemie kulturowe. Dać reality show w porach oglądalności, to uzależnić ludzi, zabrać czas prywatny, odebrać część intymności – jak brutalnie już raz uczynił system totalitarny. Poczciwi ludzie, którzy to oglądają, nie widzą, że są na wielkiej masówce partyjnej, nieustającej w nakłanianiu do życia stadnego, pozbawionego tajemnic i poczucia własnego Ja.

Edward Wende,
poseł UW, adwokat
Dopóki programy te nie naruszają zasad moralności, nie dochodzi do ekscesów, nie można zastosować środków prawnych. To jest kwestia dobrego smaku, nie kwestia karna. Choć uważam, że lansują one i popularyzują zły gust, i w gruncie rzeczy są fatalnym wzorcem dla młodzieży, trudno zmienić tę tendencję, bo telewizja działa na wolnym rynku i rządzi się jego prawami. KRRiTV może wydawać opinie o programie, zagrozić cofnięciem koncesji, jeśli nadawca naruszy przepisy ustawy. Jednak ta sprawa mieści się bardziej w granicach złego smaku, a nie w kategoriach naruszenia prawa.

dr Andrzej Kozieł,
z-ca dyrektora Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego
Żadne ograniczenia tego typu nie mają sensu. Byłoby to ograniczenie wolności wypowiedzi. Osobny problem to kryteria oceny naruszenia norm moralnych itp. Konsekwencje prawne mogliby jedynie ponieść autorzy programu w przypadku naruszenia kodeksu karnego lub też w procesie cywilnym. Sam list reżyserów wygląda mi na efekciarstwo, podejrzewam też kontekst związany z kampanią wyborczą.

Jacek Bromski,
reżyser filmowy
Listu reżyserów nie podpisałem, bo jestem przeciwnikiem wszelkiej cenzury, uważam natomiast, że są w telewizji rzeczy o wiele groźniejsze niż programy reality, których przecież można nie oglądać. Za groźniejszą uważam pornografię intelektualną w kanałach komercyjnych, czyli przyzwyczajanie widzów do programów amerykańskich na najniższym poziomie, do seriali dla dzieci i dorosłych, i nieprzestrzeganie europejskich kwot dotyczących ilości programów wyprodukowanych w Europie i USA.

Jerzy Urban,
redaktor naczelny „NIE”
List reżyserów wynika z ich intuicyjnego przeczucia, że kończy się sztuka polegająca na wymyślonej fabule i odczytywaniu czyichś tekstów w teatrze, a wkracza sztuka polegająca na dawaniu tylko ramowych instrukcji i prowokowaniu zadań, które ludzie realizują w sposób autentyczny. Każda sztuka jest u swego zarania dość płaska i dopiero po jakimś czasie się sublimuje, staje bardziej wyrafinowana. Mamy już cenzurę obyczajową, mamy kościelną, a reżyserzy, którzy kiedyś z cenzurą walczyli, chcą wprowadzenia cenzury estetycznej.

Jolanta Borowiec,
reżyserka programu „Amazonki”
Uważam, że jest to nieporozumienie, bo znani reżyserzy wygłosili opinię o przyszłym programie bez zapoznania się ze scenariuszem. Jeden z nich stwierdził nawet w radiu, że obawia się treści pornograficznych, co uważam za oszczerstwo, zarzut, którego się nie da udowodnić. W programie nie będzie golizny przed godz. 23 ani pornografii. Nie jestem autorytetem prawnym, ale sądy kapturowe to dawne czasy. Reżyserzy, którzy kiedyś walczyli z cenzurą, nie powinni wystawiać takich opinii, tym bardziej że ich filmy cenzurowano dopiero po obejrzeniu.

Wydanie: 2001, 28/2001

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy