Naród kanapowców

Naród kanapowców

Brak ruchu nadal jest dla Polaków przede wszystkim tematem żartów, a nie powodem do wstydu

„Znowu dzisiaj nie ćwiczyłam. Piąty rok z rzędu”, „Dzisiaj mija dokładnie pół roku, od kiedy jutro rano idę biegać”, wypisują Polacy w internecie. „Zawsze po bieganiu jem dużą pizzę. Żartuję, nie biegam”, dorzuca ktoś, podczas gdy inni przyznają wprost: „Naturalnie, że uprawiam sport, co rano biegam po mieszkaniu i krzyczę: »Znowu zaspałam!«” lub „Jestem silny. Uprawiam e-sport”. Brak ruchu nadal jest przede wszystkim tematem żartów, a nie powodem do wstydu.

Honorowe 7 milionów

Do śmiechu nie jest jednak lekarzom. – Mamy w Polsce ogromny problem otyłości i wykazuje on tendencję rosnącą. A przecież wiadomo, że istnieje prosta zależność między wydolnością fizyczną a czasem trwania życia. Osoba, która jest niewydolna fizycznie, żyje średnio jeszcze pięć lat – mówi dr Ernest Kuchar, specjalista medycyny sportowej z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – W tym czasie pojawia się 95% kosztów leczenia, bo wtedy zaczynają się pobyty w szpitalach, operacje, reanimacje.

To, że jesteśmy ze sportem na bakier, pokazały też ostatnie badania MultiSport Index 2019. Wynika z nich, że co trzeci Polak się nie rusza. W ogóle. Nawet nie chodzi na spacery! „Najgorzej sytuacja przedstawia się wśród osób w wieku powyżej 55. roku życia – aż 53% nie podjęło żadnej aktywności fizycznej w ciągu ostatnich sześciu miesięcy”, można przeczytać w raporcie. Nieaktywni są głównie mieszkańcy wsi i mniejszych miast, o niższym wykształceniu, a także wykazujący niższe dochody. Przede wszystkim mieszkańcy województw: opolskiego (54%), dolnośląskiego (52%) i zachodniopomorskiego (45%). Na drugim biegunie są osoby z województw wielkopolskiego i małopolskiego – tam aktywnością wykazuje się po 69%. Ale co z tego, skoro badanie pokazało też, że ledwie jedna trzecia aktywnych fizycznie Polaków powyżej 15. roku życia może spełniać podstawowe zalecenia dotyczące aktywności fizycznej. To jedynie ok. 7 mln osób.

Krótka kołdra

Polska wciąż tkwi wyraźnie poniżej europejskiej średniej, która wynosi 71% aktywnych obywateli. Jak wynika z danych Eurobarometru, wśród państw członkowskich UE zajmujemy szóstą lokatę od końca; wyprzedzamy tylko Portugalię, Maltę, Włochy, Rumunię i Bułgarię, gdzie średni odsetek osób aktywnych fizycznie wynosi 51%. Podobny do polskiego poziom aktywności fizycznej notuje się w Grecji i Hiszpanii, a nieco wyższy na Cyprze, w Chorwacji i na Węgrzech (średnia dla tych trzech krajów to 68%). Wciąż daleko nam do liderów. Finlandia, Dania, Holandia i Szwecja mają średni wynik na poziomie 94%.

Dlaczego tak się dzieje? Eksperci nie mają jednej odpowiedzi na to pytanie. Adam Radzki, członek zarządu Benefit Systems, spółki będącej twórcą programu MultiSport, wyjaśnia: – W naszym społeczeństwie wciąż panuje błędne przekonanie, że sport to domena ludzi młodych. W Polsce aż 36% osób powyżej 60. roku życia uważa, że wiek stanowi dla nich główną przeszkodę w rozpoczęciu aktywnego trybu życia.

– Nie ruszamy się dlatego, że nie mamy warunków. A tak naprawdę przyczyną może być brak motywacji i nieprawidłowa postawa wobec własnego zdrowia – dodaje Janusz Dobosz z Narodowego Centrum Badania Kondycji Fizycznej warszawskiej AWF.

Z kolei Mateusz Banaszkiewicz, psycholog zdrowia i wykładowca na Uniwersytecie SWPS, ocenia: – To też nawyki wyniesione z domu, wpływ rodziców. 15-20 lat temu byli przecież skupieni na tym, by przeżyć i zapewnić byt rodzinie. O kulturze fizycznej nikt nie myślał.

Polakom w rozwijaniu aktywności fizycznej nie pomagają również: brak czasu (jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów), konsumpcjonizm oraz kultura czasu wolnego – jeśli już mamy wolne, to albo oglądamy telewizję, albo siedzimy przed komputerem, podjadając słodycze i popijając piwo – w dużym uproszczeniu. Stąd określenie naród kanapowców. Do tego dochodzą zmiany cywilizacyjne: siedząca praca, automatyzacja transportu (wysiłek naszych mięśni zastąpiła praca maszyn) i elektronizacja rozrywki. Nawet dzieci, które z natury mają skłonność do ruchu, całe dnie spędzają przed ekranami. Eksperci wskazują przy tym z jednej strony koncentrowanie się na przyjemności – wiemy, że aktywność fizyczna przynosi rezultaty, ale na początku wymaga wyrzeczeń i silnej woli – z drugiej zaś problemy NFZ – za mało pieniędzy idzie na programy profilaktyczne, za dużo na leczenie (efekt krótkiej kołdry). W dodatku wszechobecne reklamy sugerują, że jeśli już mamy jakieś dolegliwości fizyczne, możemy sobie z nimi szybko poradzić za pomocą prostej farmakologii, czytaj: łykania preparatów bez recepty.

Efekty? Już teraz trzech na pięciu Polaków ma nadmierną masę ciała, a na otyłość choruje co czwarty. Ba, ta ostatnia jest przyczyną 229 innych chorób, w tym schorzeń stawów, chorób serca i nowotworów. Szacuje się, że odpowiada ona za 70% kosztów leczenia cukrzycy, 23% kosztów leczenia chorób sercowo-naczyniowych i 9% kosztów leczenia raka. A w najbliższych 30 latach Polska straci przez nadwagę i otyłość oraz choroby nimi wywołane ok. 4,1% PKB.

– Nasz organizm jest metabolicznie uzależniony od ruchu. Powiem więcej, powinno się o nim myśleć jak o niezbędnym składniku naszej diety. Podobnie jak o witaminie C czy np. białku. Po prostu. Bez tego nie możemy żyć – mówi dr Ernest Kuchar i dodaje: – Osoba, która ma niedobór ruchu, nie czuje się w pełni zdrowa. Pojawiają się u niej konkretne objawy, początkowo to uczucie zmęczenia, apatia, depresja, trudności w skupieniu się, zaburzenia snu czy sfery seksualnej. Po jakimś czasie także choroby cywilizacyjne, czyli otyłość typu brzusznego, nadciśnienie, hipercholesterolemia.

Jednak mimo rosnącej skali zjawiska problem nadwagi lub otyłości w otoczeniu dostrzega zaledwie 39% Polaków.

Eksperyment w pytaniach

Tymczasem według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia powinniśmy niezależnie od wieku ćwiczyć co najmniej 75 minut tygodniowo, kiedy wysiłek jest bardziej intensywny, lub 150 minut tygodniowo, jeśli to wysiłek o umiarkowanym natężeniu. Sytuacja, w której oddech staje się przyśpieszony, robi się nam ciepło i dostajemy lekkiej zadyszki. Możemy mówić, ale już nie śpiewać, bo powietrza w płucach jest za mało – tak definiuje to WHO.

Tyle teoria. W praktyce to trudniejsze, niż się wydaje. Dlatego, żeby się zmobilizować, a potem regularnie ćwiczyć, Mateusz Banaszkiewicz radzi dobrze wcześniej się przygotować. – Trzeba pamiętać, że zmiany stylu życia same w sobie nie są łatwe, a nierzadko skoncentrowani jesteśmy przede wszystkim na tym, żeby efekty pojawiły się szybko.

– Tylko jak się przygotować? – dociekam.

– Należy zadbać o wsparcie w chwilach kryzysu. Dowiódł tego eksperyment trójki badaczy: Sarah Milne, Sheiny Orbell i Paschala Sheerana z 2009 r. Najpierw podzielili ochotników na dwie grupy. Jedna dostawała tylko informacje, że warto się ruszać i co można robić, druga – także zadanie, by codziennie odpowiadać na kilka pytań, w tym kiedy i gdzie mogą wystąpić trudności i jak mogę sobie z nimi poradzić.

– W środę mam ciężki dzień w pracy i pewnie będę tak zmęczona, że sobie odpuszczę…

– Jak mogę sobie z tym poradzić? Na przykład zaplanować, że pójdę ćwiczyć od razu po pracy albo że zjem w pracy posiłek, który mnie wzmocni.

– A pozostałe pytania?

– Kiedy i gdzie wystąpi okazja, żeby unikać pojawiania się trudności. Bo jeśli jest tak, że w środę widzę się ze znajomymi i wiem, że następnego dnia będę źle się czuł i nie pójdę ćwiczyć, to ustalam ze sobą, że inaczej niż dotychczas albo wcale nie sięgnę po alkohol, albo wypiję tylko kieliszek wina. I ostatnie: kiedy i gdzie wystąpi okazja, by zachować się zgodnie z celem i jakie to będzie działanie. Na przykład w piątek pewnie będą korki, może dobrym pomysłem będzie wysiąść z autobusu wcześniej i przejść na piechotę te trzy-cztery przystanki…

– Jaką to daje skuteczność?

– Okazało się, że grupa bez specjalnego wsparcia miała na początku czas aktywności na poziomie ok. 35 minut w tygodniu, a po 16 tygodniach – 49. Zmiana jest, ale nieznacząca. Z kolei w drugiej grupie początkowy czas wynosił ok. 45 minut, a po 16 tygodniach – ok. 97. Dwa razy więcej!

Wiele zależy też od tego, przekonują praktycy, na jakim etapie zmiany sami się znajdujemy, bo wtedy będziemy potrzebować różnego rodzaju wsparcia. Etapów wyróżniają sześć.

Pierwszy to faza prekontemplacji – ponosimy negatywne konsekwencje zdrowotne, ale nadal nie wiążemy ich z brakiem aktywności fizycznej. Na przykład mam kłopoty z oddechem, rodzina mówi: „To dlatego, że cały dzień siedzisz i nigdzie nie wychodzisz”, a my i tak swoje: „Bzdura. To u mnie dziedziczne”. Wówczas ważne będą zbudowanie poczucia bezpieczeństwa i brak oceny („Jeśli uda się to lekarzowi, pacjent powoli zorientuje się, że jego styl życia faktycznie może mieć związek z dolegliwościami”).

Faza druga to kontemplacja. Myślimy już wtedy: „OK, jak muszę podbiec do autobusu albo idę schodami, dostaję zadyszki. To dlatego, że zwykle się nie ruszam”. Widzimy zależność. Dobrze byłoby coś zrobić, ale nie wiemy, czy damy radę ani jak to w ogóle zrobimy. Ważne wtedy, by sięgnąć po pomoc eksperta, dobre źródła informacji, w tym te, które mówią, co możemy zrobić sami.

Faza trzecia – planowanie. Wówczas pojawiają się odpowiedzi na pytania, co moglibyśmy zrobić, powiedzmy, już od stycznia. I czwarta – faza działania. Właśnie wtedy bardzo ważne jest wsparcie psychiczne. Jeśli trzeba, również lekarza czy terapeuty. Ale nie tylko. Badania pokazały, że pomoc partnera/przyjaciela (nie kusi słodyczami, nie robi wymówek, podnosi na duchu w chwili kryzysu: „Jeśli mogę cię wesprzeć, to jestem”) sprawia, że po 10 miesiącach aż 66% ćwiczących utrzymuje niższą masę ciała. Bez tego – jedynie 24%.

Ostatnie dwa etapy to fazy utrzymania i nawrotu. Przedostatnia wymaga nauczenia się wracania do aktywności, nawet jeśli ją przerwaliśmy. W ostatniej z kolei najważniejsze jest, byśmy zamiast myśleć: „Poniosłem porażkę, nie udało mi się”, zastanowili się, co do tej pory osiągnęliśmy i czego nauczył nas nawrót.

Trening tolerancji

Wbrew pozorom sama wiedza i wsparcie nie wystarczą. Bo nawet jeśli nie zgubią nas nierealistyczne oczekiwania i nadmierny optymizm („W styczniu to już na pewno będę miał czas, a i zapału mi nie zabraknie”), zaważyć może niska tolerancja na dyskomfort. Szczególnie w pierwszych tygodniach, zanim nowe zachowanie stanie się nawykiem.

– Bardziej niż pewne jest, że przez wiele pierwszych zajęć będę się czuć niekomfortowo. Być może będę się porównywać z innymi i utwierdzę się w przekonaniu, że gorzej wyglądam, mam niższą wydolność, bardziej się pocę, moje ruchy nie wyglądają estetycznie… – wylicza psycholog zdrowia. – Potem może być już tylko gorzej. Wystarczy, że pojawią się stres w pracy, zmęczenie, przeziębienie, i dopadną nas silne negatywne emocje. Ten stan z kolei będzie sygnałem, żeby zrobić coś, co poprawi nam nastrój. Nie pójść na trening, tylko do kina. Nie ćwiczyć, tylko zjeść coś słodkiego… Wtedy wsparciem mogą być albo trening uważności, albo odwołanie się do doświadczenia. „Nie chce mi się, ale wiem, że jeśli mimo wszystko pójdę, poczuję się lepiej”.

Do tej pory nie wymyślono nic skuteczniejszego.

Tymczasem w internecie:

– Jaką masz budowę ciała?

– Sportową.

– O, a jaki sport uprawiasz?

– Sumo.

Fot. Adobe Stock

Wydanie: 2019, 52/2019

Kategorie: Obserwacje

Komentarze

  1. marek
    marek 26 grudnia, 2019, 16:25

    Ciekawi mnie jak przeprowadzają te badania. Na cholerę pytać jakiegoś prywaciucha co wedlug niego pewnie jak ktoś nie płaci kasy na niepotrzebny sprzęt sportowy i nie chodzi na fitness/silownie to pewnie jest nieaktywny fizycznie. Warto zaznaczyć, że osoba która w ogóle się nie rusza to taka która nie pracuje lub praca siedząca, nie mająca większych obowiązków domowych. Bo jeżeli ktoś tyra 8 godzin na magazynie, potem wraca do domu, robi zakupy, obiad, sprząta cokolwiek ale jednak nie kupuje zjeyyanego karnetu na crossfit to juz jest zakwalifikowana jako nieruszająca się. No i mamy też produkt tego segmentu biznesu, czyli ludzi dla których sport to całe życie, ładowane pieniądze na siłownie, trenerów, wydarzenia, strój ponad miarę, „sportowych świrków”, a to też choroba, a winni są wykupieni przez prywaciarzy influencerzy którzy promują taki styl życia jako super fajny.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy