Naszych pomników nie oddamy

Naszych pomników nie oddamy

Lokalne społeczności walczą z IPN i pisowskimi wojewodami o pozostawienie śladów historii ich ziemi

W centrum wsi Starzyński Dwór w powiecie puckim stoi niezwykły monument radzieckiego jeńca. W potarganym szynelu, walonkach, czapce uszance, ze zwieszoną głową, bez broni, z dłonią zaciśniętą za plecami w pięść, siedzi znużony i pełen bólu. Na postumencie napis: „Umęczonym Żołnierzom Armii Czerwonej. Jeńcom hitlerowskiego reżimu 1942-1945”. Mieszkańcy kaszubskiej wsi mówią o nim: „Nasz Rosjanin”, „Smutny” albo „Śpiący”. Pomnik stanął we wsi w 1967 r., jego twórcą był Wawrzyniec Samp, wówczas student Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Monument upamiętnia zmarłych jeńców, którzy pracowali w tutejszym majątku rodziny von Grassów i zostali spaleni przez wycofujących się Niemców w stodole.

W ubiegłym roku Dariusz Drelich, wojewoda pomorski z nadania PiS, wszczął postępowanie przygotowawcze w sprawie dekomunizacji pomnika, co oburzyło lokalną społeczność. – Nasza zdecydowana postawa, a potem nagłośnienie sprawy przez media bardzo pomogły – mówi sołtys wsi Waldemar Bradtke. – Wystąpiliśmy z petycją do wojewody. Podpisali ją wszyscy mieszkańcy – 125 osób. Jeden z nich zaproponował nawet, że w ostateczności może za darmo pomnik rozebrać i przechować do lepszych czasów. Najważniejsze, by nie został zniszczony. Na szczęście nie było takiej potrzeby. We wrześniu 2018 r. otrzymaliśmy pozytywną opinię Instytutu Pamięci Narodowej w tej sprawie.

W postanowieniu czytam: „(…) pomnik posadowiony w Starzyńskim Dworze na placu, przy ulicy Długiej spełnia warunki, o których mowa w art. 5a ust. I ustawy o zakazie propagowania komunizmu”. Opinia poparta jest obszernym wyjaśnieniem historycznym na temat obecności jeńców radzieckich na terenie XX Okręgu Wojskowego i Obszaru Fortecznego Gdynia, na którym w czasie II wojny światowej znalazł się Starzyński Dwór.

Nasz smutny rycerz

Choć sprawa miała finał pod koniec ubiegłego roku, ludzie jeszcze nią żyją. Gdy 25 lutego rozmawiam z dwójką mężczyzn na podwórku posesji przy pomniku, nie potrafią ukryć zdenerwowania. – Jakby nam zabrali naszego Rosjanina, to nie wiem, co by się stało. Już za poprzedniego sołtysa, 10-15 lat temu, były jakieś próby likwidacji pomnika – wspomina 38-letni Marcin Wicka. – Ale go odnowiliśmy, zmieniliśmy też napis. Pierwotny brzmiał: „Za naszą i waszą wolność 1939-1945”, a my chcieliśmy podkreślić okrutny los jeńców, o którym opowiadali nasi dziadkowie. Ten pomnik to nasza pamięć, część historii naszej wsi, nasza wizytówka i jednocześnie punkt orientacyjny. To nasz smutny rycerz, co po podróży przysiadł i odpoczywa.

Jan Dettlaff, lat 80, chciałby, żeby ktoś napisał pracę naukową o tym obozie, więzionych tam jeńcach, i ocalił w ten sposób pamięć o nich. Pomysł zgłosił nawet w starostwie. – Za kontakt z jeńcami, podanie im żywności groziła kara śmierci – opowiada. – Mimo to ludzie ich dożywiali, jak umieli. Podkradali się pod druty o zmierzchu lub nocą. Nieżyjąca już pani Szwedowa za podanie chleba o mało życia nie straciła, pomagała także rodzina Kreftów, Cecylia Sammel, której posesja graniczyła z obozem, i wielu innych. Niestety, wszyscy już nie żyją. Pani Sammel, która zmarła dwa lata temu, opowiadała nam wiele wstrząsających rzeczy, np. że jeńców strasznie bito. Może kogoś dziwić, że Kaszubi bronią radzieckich sołdatów, ale dla nas to byli tylko udręczeni ludzie.

– Pomnik przypomina o radzieckich jeńcach, których los był przesądzony. Nawet jeśli przeżyli wojnę i wrócili do kraju, spotykały ich z rozkazu Stalina zesłanie do gułagów, nierzadko śmierć. To jest pomnik wszystkich jeńców w Polsce, w Europie, którzy byli umęczeni. Rzeźba w żaden sposób nie propaguje ustroju totalitarnego, a w dodatku jest bardzo piękna – mówił w mediach Roman Drzeżdżon, kaszubski pisarz i pracownik Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, którego babcia mieszkała w czasie wojny w Starzyńskim Dworze.

Jan Dettlaff pamięta powojenną ekshumację spalonych jeńców. – Wykopano siedem ciał i przeniesiono na cmentarz żołnierzy radzieckich we Władysławowie. Czy to byli wszyscy, nie wiem.

IPN w uzasadnieniu opinii pisze, że „w obozach i komandach roboczych w 1943 r. pracowało nawet do 92% jeńców sowieckich. Prawdopodobnie jedno z nich umiejscowione było w Starzynie. Likwidacja miejsc przetrzymywania nastąpiła w 1945 r., nieznane są dane dotyczące śmiertelności w tym czasie”.

– Historia jest jedna – dodaje Waldemar Bradtke. – Nie możemy z niej wybierać tylko wygodnych faktów. Wiadomo, jakie dominuje spojrzenie na żołnierzy radzieckich, ale sprawa z naszej wsi pokazuje, że są dwie strony medalu. Starsi ludzie opowiadali, że jeńców było od ok. 20 do nawet kilkudziesięciu. Jęczeli z głodu po nocach. Jesteśmy im winni pamięć, dbając o ten pomnik, który nigdy nie został zniszczony ani zdewastowany.

Elza z orłem i pepeszką

Na drugim końcu Polski, w Gorzowie Śląskim w województwie opolskim, ludzie i samorządowcy bronią przed dekomunizacją pomnika tzw. Elzy, który już od prawie pół wieku zdobi park przy urzędzie miasta. Jego autorem jest nieżyjący już Jan Borowczak, twórca wielu monumentalnych i artystycznie wysmakowanych pomników. Elza, postawna kobieta, trzyma w jednej ręce piastowskiego orła, trzy pylony z tyłu symbolizują trzy powstania śląskie. W rzeźbę został też wpisany motyw pepeszki, co zdaniem dekomunizatorów upamiętnia Armię Czerwoną. Ich obiekcje budzi również napis: „Bohaterom walk z faszyzmem. Wyzwolicielom ziem piastowskich w XXV rocznicę wyzwolenia”.

– Karabin typu pepesza używany był powszechnie, nie tylko przez wojska radzieckie – argumentowała Urszula Zajączkowska, dyrektorka Muzeum Śląska Opolskiego. Muzeum włączyło się w obronę pomnika, tłumacząc, że monument upamiętnia śląskich powstańców, a nie radzieckich żołnierzy. Jego twórca zaś był jednym z najwybitniejszych rzeźbiarzy Śląska Opolskiego, a misją muzeum jako instytucji jest zachowanie dziedzictwa artystycznego tej ziemi.

Tak jak w Starzyńskim Dworze mieszkańcy Gorzowa Śląskiego w kwietniu zeszłego roku zbierali podpisy pod petycją do wojewody, Adriana Czubaka z PiS. Odbyły się też protesty w obronie pomnika. – Przyszedłem, bo ten pomnik jest tak naprawdę naszą historią. Stoi tu 48 lat i wrósł w krajobraz miasta, a obecna władza traktuje go jako radziecki śmietnik – mówił jeden z uczestników Janusz Smolarz.

W obronę pomnika włączyli się spadkobiercy praw autorskich twórcy, zwłaszcza córka Jana Borowczaka. Sprawa Elzy jest w toku. – Otrzymaliśmy właśnie odpowiedź z IPN, że musimy poprawić napisy na pomniku – mówi burmistrz Artur Tomala. – Nawet zasugerowano nam, jaki to ma być napis. Teraz zamierzam jego treść skonsultować ze spadkobiercami. Właśnie czekam na ich propozycję opisu pomnika. Mam nadzieję, że sprawa zakończy się pomyślnie, że po pewnych kosmetycznych poprawkach nasz pomnik zostanie i będzie upamiętniał wszystkie ofiary konfliktów zbrojnych w XX w. Ale gdyby nie nasza determinacja, Elza dawno zostałaby rozebrana. A przecież ten pomnik oprócz patriotycznego ma także kontekst bardzo lokalny. Wiele lat temu na parterze naszego urzędu działał sklepik, sprzedawała w nim bardzo energiczna i postawna kobieta, która nieraz dopiekła panom nadużywającym trunków. To od niej pomnik stojący w pobliżu nazwano Elzą.

Komu przeszkadzają miecze grunwaldzkie

Burmistrz Jastrowia w województwie wielkopolskim, który ma w centrum miasteczka tzw. miecze grunwaldzkie, od miesięcy wraz z mieszkańcami walczy o ich pozostawienie. Monument posadowiony jest na gruntach należących do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ustawione pionowo dwa miecze, tarcza z białym orłem bez korony, napis „Wał Pomorski” i nazwa miejscowości – takie pomniki wyznaczają linię niemieckich fortyfikacji, które zimą 1945 r. miały zatrzymać marsz polskich i radzieckich żołnierzy na zachód. Miecze znajdują się na terenie dzisiejszego województwa zachodniopomorskiego i częściowo wielkopolskiego.

– Na terenie byłego województwa pilskiego takich pomników jest 21, wszystkie powstały na jeden wzór, z inicjatywy byłego wojewody pilskiego Andrzeja Śliwińskiego – mówi Piotr Kozłowski z referatu gospodarki przestrzennej gminy Jastrowie. – W Pile stoją dwa, po jednym w Podgajach, Nadarzycach i Budzyniu. W Rogoźnie, jak ostatnio przejeżdżałem, też jeszcze miecze stały. Nas nie oswobodzili „żołnierze wyklęci”, tu nie było partyzantki, tu były Niemcy – ziemie wcielone. Nas wyzwoliła 1. Armia Wojska Polskiego i tego nie zmienimy. W walkach o Wał Pomorski zginęło, zaginęło i zostało rannych ponad 10 tys. Polaków. Na samym terenie gminy Jastrowie, w Nadarzycach, oddało życie ponad 800 żołnierzy.

„Miecze mają formę nadaną przez prosowiecką Gwardię Ludową. Tym samym symbol ten był wytworem sił prosowieckich, które w sposób siłowy i w oparciu o Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich przejęły władzę w Polsce. Wśród odznaczonych Krzyżem Grunwaldu były osoby tworzące Polskę Ludową, m.in. Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Konstanty Rokossowski i Wanda Wasilewska”, napisano w uzasadnieniu IPN, odpowiadając na zapytanie wojewody zachodniopomorskiego.

Tymczasem samorządowcy i mieszkańcy podkreślają zdecydowanie, że ich miecze nie mają nic wspólnego z Krzyżem Grunwaldzkim, gdyż pomniki powstały później, pod koniec lat 70., z inicjatywy lokalnej. Ich formy odlewnicze zrobiono w Jastrowiu w nieistniejącym już Kombinacie Budownictwa Komunalnego. – 21 pomników ustawiono w 21 dni – mówił mediom Jan Szumański, szef wydziału kultury urzędu wojewódzkiego, jeden z pomysłodawców akcji stawiania mieczy grunwaldzkich w latach 70., który uważa, że miecze to symbol polskości tych ziem.

W obronie pomników napisali list do wojewody zachodniopomorskiego szczecińscy historycy: „Inicjatywa usunięcia monumentów uderza nie tylko w rzetelność przekazywania historii społeczeństwu, ale również w prawo społeczności lokalnych do kreowania i pielęgnowania własnej pamięci o ludziach i wydarzeniach dla nich ważnych”. W sondzie przeprowadzonej przez portal Zlotowskie.pl 84% mieszkańców gminy Jastrowie opowiedziało się za pozostawieniem pomnika.

W grudniu zeszłego roku GDDKiA zaproponowała jego przejęcie gminie. 8 stycznia 2019 r. burmistrz Jastrowia Piotr Wojtiuk odpowiedział GDDKiA, że „warunkiem przejęcia przez samorząd jest pozostawienie ww. obelisku w istniejącej lokalizacji”. Dodał, że władze gminy są „zainteresowane rozwiązaniem problemu w sposób ugodowy, mający na celu rozładowanie możliwych napięć społecznych”.

– Wciąż czekamy na odpowiedź GDDKiA. Jesteśmy gotowi utrzymać ten pomnik – deklaruje Piotr Kozłowski. – Już wcześniej odmalowaliśmy orła. Jednocześnie rozumiemy, że GDDKiA jest instytucją państwową, a my jako samorządowcy mamy większą swobodę. Miecze na Wale Pomorskim wyznaczają nie tylko drogę martyrologii żołnierza polskiego, ale też przyciągają turystów zainteresowanych militariami, miejscami bitew, bunkrami, umocnieniami, dla nich to kontakt z żywą historią. Jeżeli wszystko polikwidujemy, wymażemy, to co nam zostanie? Nikt tu nie przyjedzie.

W lutym burmistrz Jastrowia polecił przygotować koszulki z wizerunkiem mieczy grunwaldzkich. Można je nabyć w miejscowym ośrodku kultury. Jako pierwszy sprawę mieczy nagłośnił ubiegłej jesieni Piotr Pawlik, burmistrz Mirosławca w Zachodniopomorskiem, gdzie znajduje się identyczny pomnik.

Spór o inskrypcje

Gmina Bircza w województwie podkarpackim ma podwójnego pecha. Na krótko w listopadzie 2017 r. trzykrotna obrona tej miejscowości przed Ukraińską Powstańczą Armią została uhonorowana napisem na tablicy przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Po wypowiedzi przewodniczącego Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, „że w Polsce na szczeblu państwowym upamiętniani są czekiści”, Bircza zniknęła z tablicy. I nigdy na nią nie wróciła mimo monitów do najwyższych władz Polski i tłumaczeń samorządowców oraz lokalnych historyków.

Teraz już prawie od roku birczanie walczą o pomnik jej obrońców, który został objęty ustawą o dekomunizacji. Chodzi o ustawiony na rynku w Birczy kamienny obelisk zwieńczony orłem, z następującym napisem: „Żywi to pamiętają, żywi dziś czuwają. Poległym w walkach z faszystowskimi bandami UPA w latach 1944-1947. Żołnierzom WP-WOP-KBW, funkcjonariuszom MO-ORMO w XV rocznicę powstania Milicji Obywatelskiej. Społeczeństwo”.

29 marca 2018 r. Rada Gminy Bircza, uwzględniając zalecenia dekomunizacyjne, uchwaliła nową inskrypcję w brzmieniu: „Żywi to pamiętają, żywi dziś czuwają. W hołdzie żołnierzom WP, WOP, milicjantom, członkom lokalnej samoobrony, podziemia niepodległościowego poległym w walkach z oddziałami zbrodniczych formacji OUN i UPA w latach 1944-1947”. Inskrypcja nie zyskała akceptacji wojewody ani IPN. Zalecany przez IPN napis ma brzmieć: „Pamięci obrońców Birczy i okolicznych miejscowości poległych w walce z oddziałami zbrodniczych formacji OUN i UPA”. Na taką treść z kolei nie zgadza się lokalna społeczność, która chce, aby zostali wymienieni zwłaszcza żołnierze Wojska Polskiego, których podczas obrony zginęło ok. 70, i milicjanci.

– IPN sam sobie przeczy. Opiniując pozytywnie powstanie ronda Obrońców Birczy w Elblągu, w piśmie do wojewody warmińsko-mazurskiego z 31 sierpnia 2018 r. tak uzasadnia decyzję: „Należy podkreślić, że celem milicjantów i żołnierzy WP broniących Birczy była przede wszystkim skuteczna obrona polskiej ludności przed UPA”. Nie rozumiem więc, dlaczego nie możemy ich umieścić w inskrypcji na pomniku – mówi Wojciech Bobowski, były przewodniczący Rady Gminy Bircza.

10 stycznia br. wszczęto postępowanie administracyjne, które prowadzi wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. 23 stycznia rada gminy w oświadczeniu wyraziła oburzenie tym faktem: „Rozbiórka pomnika okryłaby hańbą pamięć o bohaterach. (…) Tej obrony nie można rozumieć w kategoriach dobry-zły. Broniący życia dzieci, kobiet czy też swojego dobytku i tożsamości narodowej nie mogą podlegać ocenie, jest to moralnie niesprawiedliwe”. Dwa dni później wojewoda podkarpacka Ewa Leniart, która poprzednio była dyrektorem Oddziału IPN w Rzeszowie, zaskarżyła do wojewódzkiego sądu administracyjnego ubiegłoroczną uchwałę rady gminy. Postępowanie w sprawie rozbiórki pomnika na razie zawieszono. Samorządowcy i mieszkańcy czekają, aż spór rozstrzygnie sąd. Rozebraniu pomnika w Birczy sprzeciwia się także senator PiS Mieczysław Golba. 21 lutego br. Rada Gminy Bircza po konsultacjach ze Związkiem Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych jeszcze raz zaproponowała treść napisu na pomniku. Inskrypcja podobna jest do tej z 29 marca ub.r., są w niej żołnierze WP i milicjanci, nie ujęto zaś WOP.

Bilans

Adam Lewandowski z Biura Informacji i Komunikacji Społecznej IPN informuje, że w związku z zapytaniami właścicieli nieruchomości, na których znajdowały się pomniki wzbudzające wątpliwości w kontekście art. 5a ustawy z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego, do końca lutego instytut przygotował 332 opinie na temat 458 pomników. W trybie art. 5b ustawy (zapytania wojewody) zostały przygotowane 92 opinie w sprawie pomników. Do Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku zostało przekazanych 11 obiektów.

Wprowadzenie prawie trzy lata temu ustawy dekomunizacyjnej pokazało, że nie zawsze oficjalna polityka historyczna idzie w parze z odczuciami i ocenami lokalnych społeczności.

Fot. Wojciech Stróżyk

Wydanie: 11/2019, 2019

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. amelie2
    amelie2 11 marca, 2019, 15:45

    Ci, którzy burzą lub chcą burzyć historyczne pomniki nie są ludźmi. To są obłąkane nienawiścią potwory. Pamiętam jeńców radzieckich pędzonych przez Niemców ulicą MIckiewicza w Piasecznie, w roku chyba 1942. To były szkielety w łachmanach. Jeden z nich wyskoczył z szeregu i wpadł do naszej kuchni błagając „kartoszku, kartoszku”. Za nim natychmiast wpadło dwóch Niemców i kolbami karabinów powaliło go napodłogę, a następnie podkutymi butami wykopali go do sieni. Byłem dzieckiem, do dziś mam ten obraz przed oczami.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Leszek Berger
      Leszek Berger 14 marca, 2019, 16:04

      To Kaszuby. Tamtejsi wiedzą i rozumieją, że czasem to nie sam człowiek decyduje, jaki mu mundur założą i do kogo każą strzelać, lecz przypadek… Wielka ludzka przewaga tych, którym było dane doświadczyć, że są ludzie różniący się od nas tym i owym, ale przez to nie mniej ludzie, niż my.

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. Ewa
    Ewa 12 marca, 2019, 04:02

    Piękno i mądrość mieszkańców wsi Starzyński Dwór są poruszające. Tyle miłosierdzia i miłości bliźniego, tyle honoru tylko w tym fragmencie, który przeczytałam. Takie pielęgnowanie pamięci to jest patriotyzm w najczystszym wydaniu.

    Szanowni mieszkańcy Starzyńskiego Dworu chylę przed państwem czoła.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Jarek R.Sikora
    Jarek R.Sikora 1 maja, 2020, 23:55

    Lokalna komuna trzyma się jezszcze tu i tam. Ale tak czy owak przyszedł na was kres towarzysze radzieccy i na wasze pomniki. Nic po was nie zostanie, tylko złe wspomnienie.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy