Nauczycielski hard-kabaret

Nauczycielski hard-kabaret

Na przedstawieniach Szkolnych Bab uczniowie siedzą jak zamurowani, a rodzice znacząco chrząkają

Cztery młode nauczycielki przemieniły się ostatnio w czarownice, które na miotłach przyleciały na sabat. Marta – Lucyferia – uczy angielskiego, Gosia – Herezja – polskiego, Aneta – Satanina też polskiego, a Iwonka -Belzebuba – jest od historii. Połączyła je ta sama Szkoła Podstawowa nr 227 na dalekiej Ochocie. Ale to chyba nie oddalenie od centrum władz państwowych ani też geograficzna bliskość Międzynarodowego Portu Lotniczego na Okęcie (w każdej chwili można wsiąść i odlecieć) sprawiły, że nauczycielski kabaret SZKOLNE BABY przoduje w politycznej ostrości. Raczej skrajne upolitycznienie mediów, i ostatnio jeszcze dwuletnia huśtawka skandali w elitach władzy. To skłoniło panie do piekącej ironii, której nic nie jest w stanie powstrzymać.

Zero szacunku

Dla nauczycielek z SP 227 nie ma żadnej świętości. Czy to minister, czy prezydent, czy premier – wszyscy stają się ofiarami bezlitosnych żartów. I okazuje się, że panie nauczycielki nie tylko stawiające jedynki, lecz także chłoszczące biczem satyry są jeszcze bardziej wiarygodne w swoim środowisku. Wzrosła ich pozycja wśród braci nauczycielskiej, rodziców uczniów i a nawet wśród władz samorządowych dzielnicy, bo wszyscy oni na występach Szkolnych Bab po prostu pękają ze śmiechu.
Najnowszy program kabaretu „Sabat Czarownic” kończy się takimi oto życzeniami:

Tyle szczęścia Wam życzymy
Ile Beger ma kurwików
A Kwaśniewski wypił łyków
Ile Ziobro zamknął w pace
Jakie w rządzie mają płace
Ile Giertych miał idei
Ile w Tusku jest nadziei
Jaki peron we Włoszczowie
Ile badań Krawczykowej
Ile dziewczyn miał Łyżwiński
Ile wpadek miał Kaczyński
Ile Lepper miał wyskoków
Tyle szczęścia w Nowym Roku

Zero tolerancji

Kabaret Szkolne Baby burzy stereotyp zapracowanego i trochę zastraszonego belfra. Koleżanki z pracy wpadły na pomysł, aby jednorazowo, dla zabawy przygotować program, który choć na chwilę oderwie je od codziennych obowiązków. Próby do pierwszego programu odbywały się w ścisłej tajemnicy. Występ 14 października 2006 r. tylko dla pracowników szkoły, miał być pierwszy i ostatni, ale bardzo się spodobał.
Małgorzata Fil, Iwona Dmowska-Tomczak, Aneta Słysz i Iwonna Śliwińska-Wach zaczęły więc pracować nad nowym scenariuszem. Drugi program był bardziej odpowiedzialny, bo występowały na szkolnym pikniku przed dziećmi, rodzicami i zaproszonymi gośćmi. To był szok. Uczniowie przecierali oczy ze zdumienia, a w szkole nie mówiło się przez kilka dni o niczym innym. Nauczycielki wystąpiły w rolach wiejskich kobiet, które przyjechały do stolicy robić karierę…
12 października 2007 r. kabaret wystąpił z nowym programem pt. „Z życia szkoły na wesoło” na uroczystości z okazji Dnia Edukacji Narodowej w Urzędzie Dzielnicy Włochy, a potem zaproszenia już się posypały. Uniwersytet Trzeciego Wieku, otwarcie Centrum Kształcenia Ustawicznego Dzielnicy Ochota, występ w klubie osiedlowym itd. Najwyraźniej kabaret zaczął sprawiać samym wykonawczyniom satysfakcję, stał się częścią ich własnych planów i marzeń. Szkolne Baby dorobiły się strony internetowej, a dzielnicowe media zaczęły je traktować jako istotną atrakcję kulturalną, choć w gazetce „Moja Dzielnica Włochy” z początku przekręcano nazwę i pisano o nich Kabaret Szalone Baby, co było słuszne co do idei, ale nie faktów. Redaktorom dzielnicowego miesięcznika wydawało się nieprawdopodobne, aby szacowne panie nauczycielki zrobiły coś podobnego na spokojnie. Musiały być szalone.

Pełny szał

Trzeba bowiem przyznać, że numery kabaretowe wymyślone przez panie nauczycielki z Małgorzatą Fil na czele to zupełny odlot. Choćby taka scenka z ostatniego programu „Sabat czarownic”: Gosia – Herezja spóźnia się na sabat i wchodzi na scenę z czarnym psem na smyczy. – Z czym przybyłaś? – pytają koleżanki. – Z kotem – odpowiada czarownica. – Jak z kotem, to przecież pies i do tego kundel? Wreszcie wiedźma zdradza, co się stało. Szła ulicą z kotem, a z przeciwka podbiegło do niej dwóch braci, jeden schwycił kota i uciekł, a drugi krzyknął za nim: „Spieprzaj, dziadu!”, i chciał nawet porwać czarownicę, ale się powstrzymał, bo stwierdził, że już… ma.
Inny numer kabaretowy stanowi reperkusję zarządzenia o obowiązku noszenia mundurków. Czarownice też postanawiają przywdziać „stroje organizacyjne” i odsłaniają… biusty. Na szczęście każda ma przyczepiony do własnego sztuczny, plastikowy, ale wrażenie i tak jest piorunujące. Uczniowie siedzą jak zamurowani, a rodzice znacząco chrząkają.
Szkolnych Bab nic już pewnie nie powstrzyma. Nie ma cenzury, nie ma tabu, a politycy wespół z rydzykowymi mediami ustalili najniższe z możliwych standardy komunikacji międzyludzkiej. Zapewne niebawem babski kabaret wejdzie więc do obiegu ogólnopolskiego, a wtedy żegnaj szkoło i drżyjcie możni tego świata! Szkolne Baby się za was wezmą. Co się nie udało nauczycielom spod znaku Sławomira Broniarza, tego dokonają cztery panie z podstawówki.

Wydanie: 05/2008, 2008

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy