Nic o nas bez nas

Czy szczecinianie mają takie same prawo decydowania o Tatrzańskim Parku Narodowym jak mieszkańcy Zakopanego?

Zaostrza się dyskusja nad poważną kwestią demokratycznego reprezentowania społeczeństwa w sprawach ekologicznych. Ochrona środowiska jest dziedziną referendalną, to znaczy, iż organy przedstawicielskie nie są wystarczającą gwarancją sprawiedliwego rozsądzania decyzji w sprawach uszczuplania, ochrony i poprawy szeroko rozumianych zasobów środowiska. Zasadę tę stosuje się zresztą od lat, gdy wprowadzono publiczne rozsądzanie zapisów planów przestrzennego zagospodarowania i zapisano prawo organizacji pozarządowych do udziału w procedurach uzgodnieniowych. Zaś polska tradycja nie liczy się z urzędowymi opiniami i każe każdorazowo weryfikować decyzje władz z opinią społeczną.

Czy wszyscy mają prawo głosu?

Dziś, gdy zgodnie ze standardami europejskimi grono potencjalnych uczestników konsultacji i negocjacji ekologicznych rośnie, pytanie o skalę reprezentowania musi znaleźć dobrą odpowiedź oraz bogatą kazuistykę. Prawo wypowiadania się wszystkich oznacza bowiem często brak decyzyjnego dostępu do niewygodnych opinii i sądów.
Przełom tysiącleci obfitował w Polsce w głośne dyskursy ekologiczne nad wielkimi zamiarami przebudowy środowiska. Rozszerzenie Białowieskiego Parku Narodowego, autostrady, tzw. ostatnia zapora na Wiśle, olimpiada w Tatrach… Właśnie w tej ostatniej sprawie udało się uzyskać wiarygodne dane o stosunku rodaków do tego zamiaru. Okazuje się, że 63% respondentów (osób odwiedzających Tatry) jest przeciw igrzyskom w Zakopanem, 27% za, a pozostali nie mają zdania. Najbardziej interesujące jest to, że udział przeciwników wyraźnie rośnie wraz z wysokością nad poziom morza (respondenci spotkani w miejscach wznoszących się ponad 1,5 tys. m są w 70% przeciwni, ci z Nosala i Krupówek tylko w 40%). Przeciwnicy olimpiady w zdecydowanej większości mieszkają stale z dala od Tatr. Przybywający tu z centralnej i północnej Polski generalnie nie akceptują pomysłu, ci z sąsiedztwa widzą taką możliwość. Wyniki ankiety przeprowadzonej przez Marka Giergicznego, dociekliwego młodego magistra UW, wspierają działania sponiewieranego przez niektórych byłego dyrektora parku. Ale czy jest to sygnał, że kontrowersyjny, delikatnie mówiąc, pomysł olimpiady zimowej w naszych „miniaturowych Alpach” nie ma szans realizacji? Czy Polacy ze Szczecina i Radomia mają takie same prawo decydowania o przyszłości parku jak mieszkańcy gminy zakopiańskiej? Jaka jest rola i pozycja instytucji i organizacji profesjonalnych? W jaki sposób odbywałoby się konsultowanie i negocjowanie problemów środowiskowych, gdyby wniosek organizacji olimpiady był postawiony? Czy w ostatecznej rozgrywce znów wystąpiłyby argumenty siłowe?

Nie dbamy o to, co nam najbliższe

Wydaje się, że polskie prawo środowiskowe nie dba o najcenniejsze bogactwa naszego kraju. W przypadkach dóbr najwyższych procedura powszechnej debaty powinna być ograniczona. Oczywiście, ustawowo. Niestety, niebezpieczeństwo preferowania nietrafnych decyzji szkodzących środowisku, a w rezultacie przyszłym pokoleniom, nadal jest duże. Co więcej, obrońców takich obiektów bywa wyraźnie mniej na miejscu, a więc skuteczność ochrony jest zmniejszona. Do grup zgadzających się na ingerencję w parkach dołączyły już nie tylko władze lokalne, ale nawet najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Środowiska. Z innych badań wynika, że świadomość ekologiczna Polaków nadal nie jest wysoka, a nawet dostrzega się jej regres w grupie młodych absolwentów szkół i uczelni. To potencjalni decydenci, ludzie aktywni społecznie.

Dać gwarancje nietykalności

Parki narodowe i rezerwaty, najcenniejsze zespoły przyrodniczo-architektoniczne, panoramy starych polskich grodów, najwartościowsze ciągi dolin rzecznych, skarpy i otoczenie szczególnie malowniczych jezior, bałtyckie brzegi i źródła leczniczych wód powinny być objęte swoistą gwarancją „nietykalności”, nawet wtedy, gdy znajdzie się otumaniona szansą doczesnego sukcesu „większość”. Nawet, gdy nie będzie można liczyć na ustanowionych obrońców przyrody.
Przypominamy, że w 1936 r., kiedy nie było dzisiejszych procedur i konsultacji społecznych, pomimo protestów świata nauki zdecydowano zbudować kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Po tej decyzji ówczesna Państwowa Rada Ochrony Przyrody podała się in corpore do dymisji.
Powróćmy, więc do pytania, czyj głos powinien być wysłuchany w sprawach decydujących o przeznaczeniu terenu na wyraźnie zmieniające środowisko inwestycje. Czy głos każdego, czy tylko głos ludzi rozsądnych?

Wydanie: 2003, 25/2003

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy