Nie muszę mieć ciała do ubierania

Nie muszę mieć ciała do ubierania

W modzie tworzenie polega na tym, że ubranie można włożyć na butelkę

Rozmowa z Pierre’em Cardinem

– Na konferencji prasowej powiedział pan, że pamięta zapach pierwszych w życiu perfum. Kto pachniał tymi perfumami?
– To był ktoś, od ktogo je dostałem. Dlatego zrobiło to na mnie tak duże wrażenie i tak dobrze pamiętam to do tej pory. Do dzisiaj jestem w stanie rozpoznać w tłumie osobę pachnącą Ten austriackiej firmy Kniese.
– Czuje się pan bardziej artystą czy biznesmenem?
– Jednym i drugim. Jestem bardzo dumny z tego, że jestem biznesmenem. Gdybym nim nie był, możliwe że nie byłbym Pierre’em Cardinem. Bardzo trudno jest być biznesmenem.
– Pana produkty są znane na całym świecie. Często słyszy pan zarzut, że rozmienia się pan na drobne?
– Jako jedyny na świecie kreator mody jestem w 100% właścicielem swojego nazwiska, nie obciążają mnie bowiem żadne kredyty bankowe. Jedynie papierosy Pierre Cardin nie należą do mnie. Są produkowane w Chinach i sprzedawane na świecie w milionach paczek, ale… ja nie palę. Wracając do sukcesu – kiedyś łatwiej go było osiągnąć, bo wystarczył sam talent. Dziś świat wygląda inaczej.
– Fortuna i branża mody kojarzą się z życiem pełnym przepychu. Patrząc na pana – najmocniej przepraszamy za tę uwagę – nie odnosi się wrażenia, by przykładał pan wagę do wytwornego stroju.
– Mam skromne potrzeby. Mieszkam w małym pokoju, z widokiem na Palais de l’Elysée. Jestem właścicielem wytwornych restauracji, ale sam lubię proste potrawy. Nie grywam w golfa ani pokera. Posiadam natomiast dużo zwierząt.
– Z jednej strony, żyje pan bardzo skromnie, z drugiej strony, jest pan właścicielem wielu domów, egzotycznych kolekcji. Jak można wytłumaczyć taką sprzeczność?
– Mam kolekcję tysiąca rybek, czterysta ptaków, trzynaście psów. Myślę, że to wynika z chęci posiadania. Wolę posiadać przedmioty niż pieniądze. Pieniądze nie są celem mojego życia. Bardzo lubię swoje domy. Nie lubię lokować pieniędzy w banku czy grać na giełdzie. Zastanawianie się, o ile giełda skoczyła lub spadła, to nie mój problem. Nie marzę o pieniądzach, ale o wynikach mojej pracy.
– A propos wyników pracy… Podobno miał pan w planach odbudowanie jednego z siedmiu cudów świata – latarni morskiej w Aleksandrii.
– To prawda. Zająłem się tym bardzo poważnie. Rozmawiałem z prezydentem Mubarakiem i księciem Walii. Niestety, pojawił się problem ideologii religijnej i politycznej. Latarnia w Aleksandrii została zbudowana przez Greków, którzy wtedy okupowali Egipt. Później wtrącili się do sprawy także muzułmanie. To już było zbyt skomplikowane, przerosło mnie. Pracowałem nad tym dwa lata. Pięć razy spotykałem się w tej sprawie z rządem egipskim. To miała być „latarnia pokoju”. Miałem wspaniałą wizję zgromadzenia wokół niej wszystkich dzieci świata. Ale poruszyć świat jest bardzo trudno. Zawsze znajdą się osoby, które mają coś przeciw. Pomysły to jedna rzecz, lecz ich realizacja jest sprawą bardzo skomplikowaną. Ale przecież pracowałem nad tym zupełnie sam. Odniosłem sukces we wszystkich ambasadach, na szczeblu rządów i nawet u prezydenta. Jednak gdy doszła do głosu religia, nie było sensu tego kontynuować. Jestem katolikiem, nie muzułmaninem.
– W tym wypadku nie udało się poruszyć świata, a czy czuje pan, że dokonał tego poprzez swoją działalność?
– Niewątpliwie poruszyłem świat mody. Inspirowały mnie kosmos, satelity, lasery. Wszystkie te kwestie techniczne zawsze mnie pasjonowały. Byłem przekonany, że człowiek stanie kiedyś na Księżycu. Jako jedyny na świecie nosiłem w Huston kombinezon Shepharda, kosmonauty, który stąpał po powierzchni Księżyca.
– A jak pan się czuł w tym kombinezonie?
– Wspaniale (naśladuje ruchy kosmonauty poruszającego się w kosmosie jakby w zwolnionym tempie).
– Chciałby pan polecieć na Księżyc?
– Czemu nie?
– Kula jako opakowanie najnowszych perfum, kuliste domy, suknie-bombki… Skąd fascynacja kulistymi kształtami?
– Kuliste jest wszystko, co jest potężne – tak jak satelity, kosmos, kula ziemska… wszechświat. Kula nie ma końca – wszystko na świecie dzieje się „na okrągło”. Moje zamiłowanie do kuli widoczne w najnowszym flakonie do Bleu Marine tłumaczono jako pożądanie, symbol męskiej płci… jeśli wiecie, o czym mówię. Ale to nie miała być prowokacja (uśmiecha się).
– Powiedział pan, że największym sukcesem w pana karierze było przyjęcie do Akademii Sztuk Pięknych.
– Za sukces uważam też to, że dużo podróżuję. Do tej pory 47 razy okrążyłem kulę ziemską. W samych Chinach byłem prawie 30 razy. Odwiedzałem Fidela Castro, Nelsona Mandelę, papieża, królów i prezydentów. W Chinach pomylono mnie z prezydentem Francji.
– Kiedyś twierdził pan, że kobiety, które mają ambicje zawodowe, nie mają ochoty się ubierać, bawić się modą. Czy nadal pan tak uważa?

– Z pewnością kobiety pracują tak ciężko jak mężczyźni, a nawet ciężej. Gdy po pracy kobieta musi zająć się jeszcze domem, dziećmi, to oczywiście nie ma ochoty wychodzić wieczorem. Przez cały dzień spotyka się z ludźmi, więc pomysł przebierania się do teatru czy restauracji nie budzi jej entuzjazmu. Zwyczaje się zmieniły.
– Czy projektując konfekcję, myśli pan o kimś konkretnym?
– Nigdy nie inspirowałem się modelkami. Przy projektowaniu nie muszę mieć ciała do ubierania. W modzie tworzenie polega na tym, że można ubranie włożyć na butelkę. Niestety, dzisiaj często projektanci kreują modę dla konkretnych modelek.
– Spotkał się pan z Arkadiusem. Mają panowie jakieś plany współpracy?
Oczywiście, że nie. On ubiera swoją generację – ludzi ekstrawaganckich, którzy stanowią mniejszość. Ja ubieram inne pokolenia. Etap, w którym projektowałem dla młodych ludzi, jest już za mną. Arkadius ma wizję swojego pokolenia. Ale każdy ma inny styl, nie oceniamy od razu, że jest lepszy lub gorszy, po prostu jest inny. Tak jest ze wszystkim. Trzeba być innym, żeby wykorzystać swój talent. Jeżeli mężczyźni będą wyglądać jak kobiety, a kobiety jak mężczyźni, to już nie będzie interesujące. Ja jestem bardzo męski, nie lubię ubrań kobiecych dla mężczyzn. To nie należy do mojej natury – jestem człowiekiem czynu. Nigdy się nie nudzę. Nie mam na to czasu, bo przez cały czas pracuję. Tajemnica mojego sukcesu tkwi w tym, że jestem zdrowy i od 16. roku życia wciąż aktywny.


PIERRE CARDIN urodził się w 1922 roku pod Wenecją w rodzinie chłopskiej. Jest samoukiem – wojna, którą przeżył jako księgowy w Czerwonym Krzyżu, uniemożliwiła mu ukończenie szkoły i zdanie matury. W 1945 roku rozpoczął terminowanie w pracowni krawieckiej Paquina, a rok później kierował pracownią garniturów i płaszczy Christiana Diora. Kiedy w wieku 24 lat odchodził, Christian Dior ofiarował mu bukiet 144 róż. Hitem lat 50. były zaprojektowane przez niego sukienki-bombki. Był pierwszym projektantem, który zdecydował, że jego projekty będą sprzedawane w sieciowych domach towarowych i oznaczone jego inicjałami, choć oba te pomysły uznano za wulgarne. Dziś jego przedsiębiorstwo to w sumie 700 fabryk i prawie 200 tys. ludzi, a jego nazwiskiem sygnowane są nie tylko ubrania, lecz także perfumy, dżemy, woda mineralna, płytki ceramiczne. Projektuje także domy, jest właścicielem czterech teatrów we Francji oraz sieci ekskluzywnych restauracji Maxim’s rozsianych po całym świecie od Paryża przez Moskwę po Pekin.
Był pierwszym projektantem, który złamał monopol Mao na uniformy. Projektował mundury dla armii chińskiej, kolejarzy, lotników i robotników. Również słynne garniturki Bitlesów są jego autorstwa. Jego kolekcje jako pierwsze były prezentowane na moskiewskim Placu Czerwonym.
Od 1991 roku pełni rolę ambasadora przy UNESCO i jest komandorem Legii Honorowej. Osobiście za swój największy sukces uważa to, że w 1992 roku, jako jedyny krawiec, został wybrany do Akademii Sztuk Pięknych.
Przez długi czas związany był z francuską aktorką Jeanne Moreau. Podobno ich romans narodził się na cmentarzu podczas pogrzebu Christiana Diora. O życiu prywatnym mówi niewiele, twierdząc, że jest starym kawalerem. „Jestem człowiekiem szczęśliwym, zarówno prywatnie, jak i zawodowo”, podkreśla.
Pierre Cardin był w Polsce po raz czwarty. Tym razem przyjechał promować swoje nowe perfumy Bleu Marine.

 

Wydanie: 2001, 40/2001

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy