Nie widzę, nie słyszę?

Nie widzę, nie słyszę?

Łódzka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zacierania śladów w domu Barbary Blidy

Łódzka prokuratura umorzyła 4 kwietnia śledztwo w sprawie zacierania śladów na miejscu śmierci Barbary Blidy. Od tego orzeczenia nie ma odwołania. Czy tym samym prokuratura ukręciła łeb sprawie Blidy?
Taki finał sprawy przewidywaliśmy już wiele miesięcy temu. Bardzo obawiał się go były pełnomocnik rodziny Blidów, mec. Leszek Piotrowski. Parokrotnie w rozmowie z „Przeglądem” o tym wspominał. Piotrowski opowiadał nam o swoich zmaganiach z łódzką prokuraturą, o tym, jak drobiazgowa jest wobec niego, pełnomocnika rodziny, i jak tolerancyjna wobec ludzi zamieszanych w śmierć byłej posłanki. Zapewniał też, że będzie tej sprawy pilnował do końca. Niestety, Leszek Piotrowski nie żyje, zmarł 2 marca 2010 r. w szpitalu w Ciechocinku.
Umorzenia spodziewał się także były prokurator krajowy i były minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek. Zaliczał on łódzką prokuraturę do najbardziej oddanych Zbigniewowi Ziobrze. To zresztą Ziobro, jeszcze jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny, skierował do Łodzi sprawę zbadania tego, co się działo w domu Blidów 25 kwietnia 2007 r. Trudno przypuszczać, by był to przypadek. Tym bardziej że z łódzkiej prokuratury wywodzi się Dariusz Barski, następca Janusza Kaczmarka na stanowisku prokuratora krajowego (14 czerwca – 21 listopada 2007 r.), jeden z najbardziej

zaufanych ludzi Ziobry.

„Więc jeżeli ktoś miał wątpliwości, jak działać będzie prokuratura łódzka, to pewnie ich teraz nie ma”, mówił z ironią jeden z naszych rozmówców, dobrze znających kulisy działania polskiej prokuratury. „Proszę sobie przypomnieć, jak prokuratura w sprawie śmierci Blidy działała. Mieliśmy teoretycznie drobiazgowe śledztwo, podczas którego zbierano informacje i przesłuchiwano świadków. Wszystko ciągnęło się miesiącami. Wszystko było supertajne. Do tych materiałów nikt nie może zajrzeć. Typowo urzędnicza zagrywka! A teraz, gdy jedni są sprawą zmęczeni, a drudzy już o niej zapomnieli – mamy umorzenie”.
Rzeczywiście, decyzja prokuratury jest co najmniej zagadkowa. Zwłaszcza że prokuratorzy nie podali jej uzasadnienia. Wypowiedział się tylko Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury w Łodzi, mówiąc, że „całokształt zebranych dowodów nie dostarczył postaw do stwierdzenia, by po śmierci Barbary Blidy zacierane były ślady i dowody związane ze zdarzeniem”.
Jeżeli to jest uzasadnienie, rację bytu ma hipoteza, że prokuratorzy tak badali sprawę, żeby jej nie zbadać. Że chronili zamieszanych w sprawę funkcjonariuszy ABW, swoich kolegów – prokuratorów i polityków PiS stojących na czele tego układu.
Jest co najmniej kilka faktów związanych ze śmiercią Barbary Blidy, wobec których nie można przejść obojętnie. I trudno pojąć, że prokuratura tego nie zauważa.
Po pierwsze, na rewolwerze, od strzału z którego zginęła Barbara Blida, nie znaleziono odcisków palców. Żadnych. Ani Barbary Blidy, która miała z niego strzelać, ani jej męża, który potem na polecenie funkcjonariuszy ABW podniósł broń, ani samych funkcjonariuszy prowadzących akcję. Czyżby więc łódzcy prokuratorzy przyjęli, że to był tajemniczy rewolwer, którego nie imały się odciski palców?
Sejmowa komisja śledcza, która badała sprawę, opierając się na opiniach ekspertów, doszła do wniosku, że ślady musiały zostać celowo zatarte. Tak twierdzi m.in., jej przewodniczący Ryszard Kalisz: „Te odciski ktoś wytarł. I to dokładnie. Nie chciał, żeby można było sprawdzić, czyje odciski tam były”.
Kto to mógł być? Na pewno nie Henryk Blida. Mógł to być jedynie ktoś z grupy funkcjonariuszy ABW, którzy przyszli zatrzymać byłą posłankę.
Dlaczego to zrobił? Odpowiedź też jest prosta – widocznie na broni były odciski, które chciał wytrzeć. Należące być może do funkcjonariuszki ABW, która miała pilnować Blidę.
Oczywiste jest więc, że śledztwo powinno iść w tym kierunku, by ustalić, który z funkcjonariuszy mógł wytrzeć broń i czy działali oni w zmowie, zacierając ten ślad. W tej sprawie jest też jeszcze jeden trop – ślady nitki z materiału, którym najprawdopodobniej broń była wycierana.
Najwyraźniej prokuratora z Łodzi to nie zainteresowało.
Po drugie, po oczach bije sprawa kurtki, którą miała na sobie funkcjonariuszka ABW. Kurtkę zbadano. Okazało się, że jest czysta, nie ma na niej krwi ani

śladu prochów z rewolweru

Barbary Blidy, choć są ślady prochów strzelniczych sprzed paru tygodni czy też miesięcy.
Jest to tym dziwniejsze, że według zgodnych zeznań, funkcjonariuszka reanimowała Blidę, gdy ta krwawiła.
Wniosek nasuwa się sam – kurtka została podmieniona. A dlaczego? Widocznie na tej właściwej były jakieś ślady, a ekipa, która przyszła zatrzymać byłą posłankę, chciała je usunąć. Jakie ślady?
Dodajmy do tego jeszcze jeden element – funkcjonariuszka ABW umyła ręce, zanim jej dłonie zostały zbadane na obecność prochu. Umyła, choć i ona i ludzie, którzy przyszli z nią do domu Blidów, doskonale wiedzieli, jak w takiej sytuacji powinni się zachować. Jak zabezpiecza się ślady.
Można podejrzewać, że wiedzieli aż za dobrze…
Po trzecie, mamy kolejny krzyczący do nieba skandal – otóż ślady w domu Blidów policja zaczęła zabezpieczać dopiero trzy i pół godziny po śmierci Barbary Blidy. A wcześniej przez ten dom przedefilowało ponad 30 osób: prokuratorów, funkcjonariuszy ABW, w tym wiceszef agencji.
I wszyscy oni zacierali ślady. A przecież szkoli się ich, by ślady potrafili zabezpieczyć!
Już sam ten fakt zasługuje na akt oskarżenia. Bo świadczy o zaniechaniu służbowych obowiązków przez funkcjonariuszy (to w wersji łagodnej) albo i o celowym zacieraniu śladów i niezabezpieczeniu dowodów. Świadczy – ale nie dla łódzkich prokuratorów, którzy przyjęli wersję funkcjonariuszy ABW, że „ślady zatarto nieumyślnie”.
Umorzyli więc śledztwo, z powodu „braku znamion czynu zabronionego”.
To tylko niektóre z wątpliwości dotyczących okoliczności śmierci Barbary Blidy. Dziś, niemal cztery lata po jej śmierci, wciąż wiemy o tym, co się wówczas wydarzyło, niewiarygodnie mało. Nie wiemy np., kto wysłał pod dom Blidów ekipę z kamerą, by kręciła, jak zatrzymana wychodzi w towarzystwie funkcjonariuszy ABW z domu. Możemy mieć pewność, że obrazki te miały służyć kolejnej PiS-owskiej propagandówce. Ale autorów tego pomysłu nikt za rękę nie złapał.
Nie wiemy, kiedy i gdzie zapadła decyzja o wkroczeniu do domu Blidów.
Nie wiemy, jak złamano Barbarę Kmiecik, która kłamliwie obciążyła przyjaciółkę.
Ukrywani są też nie tylko przed opinią publiczną, lecz także przed posłami z komisji śledczej funkcjonariusze ABW zamieszani w sprawę. Skrywane są ich istotne umiejętności. Funkcjonariuszka, która przyszła zatrzymać Barbarę Blidę, przed komisją śledczą prezentowała się jak zahukane kaczątko, które tylko z powodu nieszczęścia i pecha zostało wtłoczone w tryby machiny. Tymczasem parę miesięcy później okazało się, że była ona z wykształcenia psychologiem i jej zadaniem było uczestniczenie w zatrzymaniach, tak by denerwować

i rozmiękczać osoby zatrzymane.

Pytanie nasuwa się samo: jak rozmiękczała Blidę? Jak wiemy, była posłanka w chwili wejścia agentów do domu była spokojna i w dobrym nastroju, zadzwoniła do swojego adwokata. Co musiało się stać, by parę minut później, będąc sam na sam z funkcjonariuszką, sięgnęła po broń?
Podobnych wątków do wyjaśnienia w całej sprawie jest co najmniej kilkanaście. I trzeba je wyjaśnić, nie wolno tu niczego ukrywać.
Sęk w tym, że i prokuratorzy, i funkcjonariusze ABW, czyli ludzie, którym płacimy, żeby takie rzeczy wyjaśniali, nabrali wody w usta. Takie wnioski nasuwają się same – w tej sprawie
obowiązuje omerta. Prawo układu, a nie prawo państwa.
Czy zostanie ona rozbita?
Od decyzji prokuratury w sprawie umorzenia śledztwa nie ma wprawdzie odwołania, ale furtka, by je wznowić, istnieje. Otóż umorzenie śledztwa może przeanalizować departament do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji w Prokuraturze Generalnej. I swoje wnioski przekazać łódzkiej prokuraturze apelacyjnej. A w takim przypadku śledztwo można wznowić.
I co dalej?
Złośliwie moglibyśmy napisać, że nie wiemy. Bo nie znamy układów personalnych w tych komórkach, nie wiemy, kto jest czyim człowiekiem.
Napiszmy więc inaczej – że wierzymy, że państwo i prawo są silniejsze.

Wydanie: 15/2011, 2011

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy