Nie wszystko jest biało-czarne

Nie wszystko jest biało-czarne

Sroki charakterem są nieco podobne do ludzi, może dlatego tak ich nie lubimy?

Zwierzęta dzielimy na trzy grupy. Najliczniejszą stanowią te obojętne, których nie darzymy ani sympatią, ani antypatią. Łatwo przenieść stworzenie z tej grupy do dwóch pozostałych, pod wpływem przypadkowej informacji o danym gatunku. Drugą stanowią zwierzęta przez nas lubiane, np. sikory, wiewiórki czy słowiki. Zwykle charakteryzują się urodą, pięknym śpiewem lub pożytecznością dla ludzi, nierzadko wszystkimi tymi cechami. W trzeciej grupie znajdują się zwierzęta nielubiane, o szemranej renomie. Zapraszam na opowieść o (nie do końca) czarnym charakterze.

Sroce, bo o niej mowa, zwykle urody nie odmawiamy. Wprawdzie ma jedynie dwa kolory, za to bardzo ładnie rozłożone, a czerń urzekająco opalizuje. Jednak jej głos, niezbyt przyjemne skrzeczenie, nie przysparza sympatii. Ponieważ sroki są ptakami towarzyskimi, hałaśliwe spędy nie należą do rzadkości. Szczególnie w miastach, gdzie są dość liczne, choć zamieszkują je od niedawna – zaczęły je zasiedlać pół wieku temu. To od mieszkańców miast słyszę najczęściej, że srok jest za dużo i ciągle ich przybywa. Z przybywaniem sprawa nie jest oczywista. W skali Polski sroki wykazują stabilną liczebność, mniej więcej 410 tys. par, plus minus 20 tys. Diabeł tkwi w szczegółach, sroki zdają się podążać za światowym trendem i w aglomeracjach ich liczebność rośnie, ale już w tradycyjnym dla nich krajobrazie wiejskim maleje. W miastach mają dobre warunki, dużo jedzenia i stosunkowo mało wrogów, chociaż to się zmienia. Za Odrą srok w miastach nieznacznie ubywa, na co wpływ mogą mieć jastrzębie, coraz liczniej zamieszkujące niemieckie aglomeracje. W Berlinie populacja jastrzębi jest oceniana na 200 par. W naszych miastach na razie są rzadkie, ale to pewnie kwestia czasu. Dotyczy to również innych sroczych wrogów, z których część już zadomowiła się w wielu miastach, tak jak kuny i wrony.

Dlaczego ubywa srok na wsiach? Winne są przede wszystkim zmiany w rolnictwie. Sroki lubią krajobraz łąk poprzetykanych zadrzewieniami. Niestety, łąki są coraz silniej uproduktywniane, czemu towarzyszy redukcja liczebności owadów – głównego pokarmu srok. Inne łąki są zalesiane, porzucane, co także prowadzi do porośnięcia ich lasem, lub zaorywane pod pola uprawne. Coraz też mniej zadrzewień śródpolnych, zarówno pojedynczych drzew, jak i alei czy gajów. Pod tym względem jesteśmy w ogonie UE, warto o tym pamiętać, kiedy politycy będą rozprawiali o największym zalesieniu Polski wśród krajów Unii (co również nie jest prawdą). Srokom zagrażają więksi pobratymcy z rodziny krukowatych – wrony i kruki. Jedne i drugie podbierają srokom jaja i pisklęta. O te same czyny oskarżane są zresztą sroki. Ileż to razy słyszałem, że sroki wyżarły wszystkie wróble i sikorki, a przynajmniej ich potomstwo, niekiedy w skorupce. Tak na marginesie, liczebność wróbli jakiś czas temu odbiła i wróciła do stanu wyjściowego (z wyjątkiem Polski południowo-wschodniej), ale mit pozostał. Liczebność bogatek, w tym miejskich, powoli rośnie. Oba gatunki zaliczają się do najliczniejszych ptaków w Polsce.

W wypowiedziach o wstrętnych srokach pożerających jaja i pisklęta słyszę nutkę zgorszenia, jakby mowa była o kanibalach. Zwykle wówczas pytam, czy wypowiadający się jest wegetarianinem. Z reguły nie jest. Na kolejne pytanie, o jedzenie cielęciny, słyszę na ogół odpowiedź twierdzącą (choć zdarzają się przeczące, poparte argumentem ekonomicznym – niską emeryturą). Pytam więc, dlaczego mój rozmówca ma pretensje do sroki, wszak sam zjada młodocianą postać innego ssaka. Wówczas pojawia się nieco zrozumienia dla sroczych postępków, a kiedy jeszcze dodaję, że taką zdobyczą nieraz karmią młode, najczęściej uzyskuję dla tych ptaków rozgrzeszenie.

Aby jeszcze nieco złagodzić odium, dodam, że badania przeprowadzone na początku obecnego stulecia w Szczecinie wykazały, że dla lęgów drobniejszych ptaków wróblowatych znacznie większym zagrożeniem niż ogół krukowatych są powszechnie lubiane wiewiórki. W tym miejscu warto nadmienić, że główną przyczyną spadku liczby drobnych ptaków wróblowatych jesteśmy my – to za naszą sprawą znikają owady i chwasty z łąk, pól, miedz i trawników, tym samym ubywa pokarmu. Dodajmy do tego niszczenie atrakcyjnych siedlisk, plus kilka innych czynników, i mamy winowajcę.

Prześladowanie srok ma konsekwencje. O ile mieszczuchy deklarują niechęć, ale przeważnie nie podejmują żadnych akcji, o tyle na wsiach zdarzają się szykany. Na studiach miałem kolegę z Kielc. Twierdził, że w jego regionie, jeśli chłop zobaczy, że sroka buduje gniazdo, to je zniszczy, a nawet zetnie drzewo, by nie dopuścić do lęgów, bo srocze gniazdo w pobliżu domu jest zapowiedzią śmierci. Twierdził też, że sroki na podpuchę budują lipne gniazda, by odwrócić uwagę od właściwego. Sam podobnego wyrafinowania u srok nie obserwowałem, milczy w tej kwestii również literatura, ale wspomniany znajomek już wówczas był uznanym ornitologiem, pewnie zatem wie, co mówi.

W mieście sroki pozwalają podejść do siebie na metr czy półtora. Na wsi nie ma na to szans, uciekają już z odległości ok. 20 m. Chyba że mamy przy sobie coś długiego, co może się kojarzyć z bronią – wówczas zmykają znacznie wcześniej. Na przykład statyw lunety zwykle źle się kojarzy ptakom, nie tylko srokom. Ów strach jest przekazywany kulturowo (krukowate przekazują potomstwu wiele zachowań i umiejętności nie tylko za pomocą genów) i niestety ma realne podłoże. Niejednemu myśliwemu zdarza się wypalić w stronę srok, niekiedy celnie. Częste na wsiach jest też strzelanie z wiatrówek do ptaków uważanych za szkodniki, chociaż główną ofiarą powszechnego dostępu do broni pneumatycznej są szpaki.

Sroki z miast i wsi różnią się pod względem preferencji lokalowych. Przed laty miałem okazję pomagać w badaniach sroczych zwyczajów w Łodzi. Przy tej okazji napatrzyłem się na srocze gniazda. Niektóre powstały na bardzo małych, wręcz efemerycznych drzewkach, na wysokości ledwie 3 m. Co ciekawe, gniazda często były nadbudowywane, na daszku pierwszego sroki konstruowały następne, niekiedy można było naliczyć trzy piętra. Wspomniałem o daszku, ponieważ nad charakterystycznym koszykiem, w kształcie odwróconego stożka, sroki często dobudowują daszek chroniący przed słońcem. Wewnątrz wylepiają gniazdo polepą, którą wykładają delikatnym sianem, liśćmi, sierścią i piórami. Na wsi rzadko widuję gniazda bez daszku. Jego brak tradycyjnie przypisuje się małemu doświadczeniu młodocianych ptaków, ale chyba nikt tego nie sprawdził. Gniazda zwykle też są wyżej, a jeśli ptaki posadowią je nisko, to w gąszczu krzewów, nierzadko ciernistych, np. tarniny.

Sroki są bardzo czułymi i oddanymi rodzicami, w obronie młodych potrafią atakować znacznie potężniejszego od siebie przeciwnika, np. wronę, kunę czy kota. Nie widziałem atakowania jastrzębi – ani nie przypominam sobie, bym o tym czytał – ale tu skutek byłby zapewne opłakany i dla rodzica, i dla młodych. Kiedyś natomiast widziałem walkę krogulca ze sroką. Krogulec jest znacznie mniejszym krewniakiem jastrzębia, zwłaszcza samiec, a właśnie on był jednym z zapaśników. Pan krogulec zwykle poluje na ofiary wielkości wróbla, tym razem połakomił się na większy kąsek i udało mu się, choć po powietrznej walce był wycieńczony – sapał nad ofiarą mimo zimy (ptaki w ten sposób się chłodzą) i nie miał siły odlecieć ze zdobyczą. W niektórych książkach można przeczytać, że sroki atakują ludzi, którzy dobierają się im do gniazda. Kiedyś dość często wybierano ptakom jaja i pisklęta, na co pomstował jeden z antenatów polskiej ornitologii i prekursor ochrony przyrody Władysław Taczanowski. Na podstawie własnych doświadczeń nie jestem w stanie tego potwierdzić, jeden z kolegów badał sroki, obrączkując pisklęta w gnieździe i pobierając materiał genetyczny (krew). Rodzice trzymali się tuż obok, jednak nie zaatakowali ani razu. Ten sam kolega prowadził podobne badania jaskółek, które atakowały go niczym myśliwce szturmowe.

Z paskudnych sprawek srokom przypisuje się złośliwy charakter i chyba coś jest na rzeczy. Oswojone sroki w domach prześladują psy i koty. Dzikie, ale obyte z ich obecnością, również ciągną domowych pupili za sierść i ogony. Znane są przypadki wabienia kotów na ruchliwe skrzyżowania. Rzecz jasna, skrzydlaci złośliwcy umykają tuż przed pojawieniem się pędzących samochodów, a potem patrzą, jak koty wiją się między pojazdami. Inną cechą przypisywaną srokom jest złodziejstwo. Generalnie krukowate mają skłonność do kolekcjonowania przedmiotów, które różnią się od otoczenia, zwykle błyszczących. Niemal zawsze gdy podczas opowieści przyrodniczych wspomnę o srokach, ktoś opowiada mi historię rodzinną, albo kogoś znajomego, o niesnaskach na skutek zaginięcia drogocennego przedmiotu, odnalezionego po latach w sroczym gnieździe, przy okazji ścięcia drzewa. Ponoć rodzina się godzi, ale niesmak pozostaje. Historycznie utrwalony jest przekaz spod Paryża z XVIII w., gdzie za kradzież precjozów ścięto służącą. Po egzekucji natrafiono na łup w sroczym gnieździe. Jako wyraz skruchy sędziowie ufundowali coroczną mszę za duszę niesłusznie skazanej. Ponoć „srocza msza”, jak ją nazwano, nadal jest odprawiana, aczkolwiek służącej przydaje się jak przysłowiowe kadzidło. Ponura historia zainspirowała Gioacchina Rossiniego do napisania opery „Sroka złodziejka”, jednak na teatralnych deskach wszystko kończy się happy endem. Biorąc pod uwagę mnogość takich opowieści, traktuję je jako miejską legendę, tym bardziej że badania wykazały brak zainteresowania błyskotkami u srok, czym różnią się od reszty krukowatej rodziny.

Sroki charakterem są nieco podobne do ludzi, może dlatego tak ich nie lubimy? Chociaż nielubiane są w naszych stronach, kojarząc się z cwaniactwem i wypadaniem spod ogona. Tubylcy ze wschodniego pogranicza amerykańsko-kanadyjskiego utożsamiają je z zapowiedzią zmian. W krajach skandynawskich sroki są lubiane i darzone szacunkiem, ponieważ ostrzegają tamtejszych mieszkańców przed niebezpieczeństwem. U nas sroczy alarm jest wezwaniem do czujności dla wszystkich zwierząt, które baczą na sroczy skrzek. W Chinach zaś sroki są symbolem trwałości i wierności małżeńskiej. I chyba mieszkańcy Państwa Środka są najbliżej prawidłowej interpretacji sroczej symboliki – sroki jak mało które ptaki są wierne i przywiązane do partnerów aż po grób. Gdy pojawi się jeden z ptaków, niemal na pewno po chwili dostrzeżemy drugiego. Badania wykazały, że po śmierci małżonka drugi ptak przeżywa żałobę, bardzo podobną do ludzkiej. Może warto więc na srokę spojrzeć w sposób inny niż czarno-biały?

Fot. Shutterstock

Wydanie: 10/2021, 2021

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy