Niechciana nowelizacja?

Niechciana nowelizacja?

Min. Izabela Jaruga-Nowacka: ustawa antyaborcyjna powinna zostać złagodzona

Co drugie słowo mówiła, że nie chce wojny. No i wojny nie wywołała. To, co się wydarzyło, to kolejne demagogiczne rzucanie obraźliwych sformułowań, wmawianie czegoś, czego się nie powiedziało.
11 stycznia gościem Radia Zet była Izabela Jaruga-Nowacka, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Mówiła: „Musimy po raz kolejny podjąć dyskusję na temat edukacji seksualnej. Nikt nikogo nie chce demoralizować, ale nie możemy dopuszczać do tego, by dzieci rodziły dzieci. (…) Chodzi o to, by pewna część środków antykoncepcyjnych, tych najnowocześniejszych, była refundowana. (…) Trzeba zapobiegać niechcianym ciążom”. Zauważyła też, że dziś przyjęliśmy postawę pełną hipokryzji: prawo zabrania aborcji, ale jak masz pieniądze, to już możesz mieć zabieg.
Temat pojawił się także w rozmowie Elizy Olczyk dla „Rzeczpospolitej”. „Zastanawiam się też, w jaki skuteczny sposób można wrócić do przepisów umożliwiających przerywanie ciąży ze względów społecznych, czyli z powodu szczególnie trudnej sytuacji materialnej i życiowej kobiety” – to zapowiedź pani minister. Potwierdziła, że wystąpi z taką inicjatywą ustawodawczą, zaznaczyła jednak, że nie wie, kiedy projekt trafi do Sejmu. Powiedziała, że minister Łapiński przychylnie odnosi się do refundacji przez państwo niektórych nowoczesnych pigułek antykoncepcyjnych.

Mój brzuch należy do mnie

Złagodzenie ustawy antyaborcyjnej było wyborczym postulatem Unii Pracy, choć teraz, także w rozmowie w Radiu Zet, minister infrastruktury, Marek Pol, mówi już o tym ciszej i mniej pewnie. Również SLD zapewniało, że jest za złagodzeniem przepisów, jednak rzecznik rządu, Michał Tober, nie widzi tego tematu w najbliższych planach rządu. W prasie, poza ogłoszeniami z podziemia aborcyjnego, sprawa nie istniała.
Po długiej medialnej przerwie temat wywołał „Przegląd”. W nr 47 (19.11.2001 r.) opublikowaliśmy tekst „Mój brzuch należy do mnie”. „Obowiązująca ósmy rok ustawa nie ma żadnych pozytywnych skutków. Nie zmniejszyła liczby aborcji, a przyczyniła się do cierpień i poniżeń tysięcy kobiet”, pisaliśmy. Coraz rozleglejsze podziemie, odmawianie nawet legalnych zabiegów, zaniechanie badań prenatalnych, porzucone dzieci, fikcja, czyli 138 aborcji rocznie według raportu rządowego i 80 tys. rocznie w opinii organizacji kobiecych – oto aktualny krajobraz. I dramatyczne historie przedstawione w trakcie zeszłorocznego Trybunału Aborcyjnego – opowieści ciężko chorych kobiet, którym lekarze odmówili prawa do legalnego zabiegu.
– Onkologia prawa – tak obowiązujące przepisy określa prof. Leszek Kubicki. Albo są nierealizowane, albo zmuszają kobiety do załatwiania zabiegu za tysiąc złotych.
– W ramach praw seksualnych i reprodukcyjnych człowieka znajduje się prawo do bezpiecznej aborcji. Nikt nie twierdzi, że aborcja to dobre rozwiązanie, ale że kobieta powinna mieć taką możliwość. Poza tym nikt, kto chce przestrzegać praw seksualnych kobiet, nie jest zwolennikiem aborcji – tłumaczy autor raportów o seksualności Polaków, dr hab. Zbigniew Izdebski. – I to nie aborcja jest pierwszym problemem. Zacząć trzeba od edukacji seksualnej na dobrym poziomie i dostępu do środków antykoncepcyjnych. A jak jest dzisiaj? Oczywiście, zabiegi są wykonywane, tyle że wydłużyła się upokarzająca droga do nich. Poza tym edukacja seksualna pozostawia wiele do życzenia. No i rzecz bardzo ważna – środki antykoncepcyjne nie są na liście leków refundowanych, a więc dla osób niezamożnych dostęp do nich jest utrudniony.
– W prawie wszystkich krajów Unii Europejskiej obowiązuje liberalne prawo regulujące przerywanie ciąży. Tak więc pani minister nie robi nic sensacyjnego, tylko dąży do tego, by Polki miały takie same prawa jak kobiety Unii. Poza tym winny odzyskać prawo do własnych decyzji we wszystkich sferach życia – dodaje Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Feministyczny beton

Wypowiedziami pani minister natychmiast zajęła się telewizja. Izabela Sierakowska (SLD) ze zdumieniem obejrzała relację w TVN. – Rzeczywiście, powiedziałam, że w trudnej sytuacji gospodarczej nowelizację ustawy sprowadzającą się do punktu „z przyczyn społecznych” przesunęłabym w czasie – tłumaczy posłanka. – Ale mówiłam też, że potrzebna jest nowelizacja w punktach dotyczących edukacji i środków antykoncepcyjnych, które są po prostu dla kobiet za drogie.
W tej samej relacji TVN Donald Tusk (PO) zapowiedział, że wystąpienie z propozycją nowelizacji naruszy pokój społeczny. Podziemie niczego nie narusza?
Posypały się reakcje i komentarze. Ze zdumieniem czytano także zamieszczony w „Gazecie Wyborczej” wywiad z biskupem Tadeuszem Pieronkiem przeprowadzony przez dziennikarza KAI, w którym o poglądach minister Izabeli Jarugi-Nowackiej powiedział: „To feministyczny beton, który nie zmieni się nawet pod wpływem kwasu solnego”. – Pani minister jest autorytetem międzynarodowym, zna realia społeczne – tłumaczy dr Izdebski – ale najbardziej zdumiał mnie ton wypowiedzi biskupa, którego poglądy bardzo cenię. Nie sądziłem, że jest zdolny do takich sformułowań.
Na słowa biskupa natychmiast zareagowała Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. „Szkoda, że ilekroć kobiety zaczynają upominać się o sprawiedliwość i równe szanse, przedstawiciele Kościoła natychmiast krytykują i znieważają, nie słuchając argumentów i nie próbując podjąć dialogu”, napisała w imieniu federacji Wanda Nowicka. Wyraziła również nadzieję, że w kulturalnym świecie, w którym żyjemy, biskup przeprosi panią minister, a w jej obronie stanie również premier.
Tak więc o dostępności antykoncepcji, edukacji seksualnej i podziemiu aborcyjnym nie chce rozmawiać ani Kościół (choć odmowa mogłaby być sformułowana grzeczniej), ani politycy, którym po wyborach głosy kobiet nie są już potrzebne. Zostały tylko zniekształcone wypowiedzi pani pełnomocnik.

 

 

Wydanie: 03/2002, 2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy