Niemieckie stocznie w obcych rękach

Niemieckie stocznie w obcych rękach

Politycy PiS mają nadzieję, że Polska znowu stanie się ważnym graczem na rynku stoczniowym, ale nie wiedzą, jak trudne to zadanie. Nasi zachodni sąsiedzi przez dobrych kilkanaście lat za wszelką cenę starali się utrzymać swoje stocznie, podejmując działania, które w Polsce nie miałyby racji bytu.

W graniczącej z Polską Meklemburgii-Pomorzu Przednim stocznie najpierw sprzedano rosyjskiemu biznesmenowi Witalijowi Jusufowowi, właścicielowi Nordic Yards, który gwarantował moce przerobowe. Jednak kiedy portfel zamówień zaczął się kurczyć z powodu ograniczenia zamówień rządowych i zaspokojenia potrzeb Rosji na nowe jednostki budowane za granicą, przed północnoniemieckimi stoczniami zarysowała się groźba zwolnienia niemal 1,4 tys. pracowników.

Tradycje budownictwa okrętowego udało się jednak uratować, a stocznie ponownie korzystnie sprzedać. Na początku marca 2016 r. w Hamburgu została podpisana umowa kupna stoczni Nordic Yards w Wismarze, Rostocku i Stralsundzie przez nowego inwestora strategicznego Genting Hong Kong, który szukał w Europie stoczni do budowy i remontów luksusowych statków pasażerskich dla swoich armatorów. To azjatycka spółka specjalizująca się w turystyce morskiej. Jej marką jest Star Cruises, firma żeglugowa powołana w 1993 r., ma także 28% udziałów w Norwegian Cruise Line. W sumie dysponuje obecnie 18 statkami wycieczkowymi i jest trzecim armatorem floty wycieczkowej na świecie. Wcześniej Genting Group wykupiła 100% udziałów w stoczni Lloyd Werft w Bremerhaven, tym samym przejmując cztery stocznie w północnych Niemczech.

Szefostwo Genting Hong Kong uzasadniło zakup europejskich stoczni szybkim rozwojem turystyki morskiej, zwłaszcza w Chinach, który doprowadził do wysokiego wzrostu zainteresowania – i to w skali globalnej – ofertami rejsów wycieczkowych. Nowa transakcja uzupełniła posiadany potencjał o doki i urządzenia konieczne do budowy jednostek niezależnie od panującej pogody.

Azjaci, przejmując od Rosjan stocznie w Rostocku, Wismarze i Stralsundzie, dostali jeszcze inne „wisienki na torcie”. Rostock-Warnemünde jest sukcesywnie przekształcany w port pasażerski, ze specjalnym uwzględnieniem potrzeb wycieczkowców. Ma specjalnie przygotowane zaplecze lądowych usług pomocniczych dla tej floty, a także dla pasażerów korzystających z morskiej turystyki – wyspecjalizowane biura podróży, hotele, atrakcje dla morskich turystów w Rostocku i okolicy, specjalne fety portowe dla statków wycieczkowych. Ma poza tym doskonałe połączenia drogowe i kolejowe z Berlinem i całą Europą. Nic dziwnego, że jeden z największych armatorów wycieczkowców na świecie zdecydował się na kupno niemieckich stoczni. Czy mógł wejść do Polski? Tego pewnie się nie dowiemy.

Wydanie: 04/2018, 2018

Kategorie: Publicystyka

Komentarze

  1. gnago
    gnago 14 marca, 2018, 10:15

    A na przykład Szczecińska w momencie likwidacji miała portfel zamówień na dwa lata . Gdyńska za sprawą armatora była duży udział w światowej produkcji samochodowców. Nawet chciał kupić i dalej produkować statki. ALe takie rozwiązanie nie na łapę było ówczesnemu rządowi i jego faktycznym mocodawcom

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy