Już ma za sobą Kazimierz Marcinkiewicz pierwsze posiedzenie swego rządu. Pan premier i państwo ministrowie przyszli – i nie za bardzo wiedzieli, co robić (jak to pierwszy raz). Było więc małe zamieszanie, ale tylko przez chwilę. Bo zaraz wyproszono z sali obrad panie protokolantki. Rząd debatował bez ciał obcych i niepewnych.
Bo mniejszy wstyd?
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy