Niepoliczona przyroda

Dane o środowisku są w Polsce rozproszone, często wyrywkowe, a niekiedy tendencyjne

Rację ma ten, kto może sięgnąć po pełną informację – to stwierdzenie jest dziś… prawie prawdą. Możliwość manipulowania informacją, której nie mają inni, to kunszt całej rzeszy buszujących w gospodarce, i szerzej, w biznesie. Eksponowanie faktów korzystnych, minimalizowanie zagrożeń i braków, budowanie radosnych prognoz na umiejętnie przebranych przesłankach, zamykanie ust wątpiącym cytatami znaczących osobistości itd., itd. I wszystko to znajduje zbyt liczne przykłady w podejmowaniu decyzji środowiskowych.

Czego możemy się dowiedzieć?

Przyjrzyjmy się ustawie o ochronie przyrody w części dotyczącej dostępu do informacji. Czy była potrzebna? Tak, potrzebna i oczekiwana. Oczekiwana zresztą nie tylko przez nas, ale i zapraszającą nas Europę, która słusznie spodziewała się rychłej odpowiedzi na podpisaną i ratyfikowaną przez Polskę konwencję w Aarhus. Tym samym w całej zrzeszonej i chętnej do zrzeszenia Europie każdy obywatel, nie powołując się na interes prawny ani nie okazując dokumentów, może uzyskać dane o stanie i ochronie środowiska z każdego miejsca tej części świata.
Ustawa zakłada powstanie publicznych rejestrów, lokalnych i regionalnych, gdzie znajdą się wszystkie możliwe do udostępnienia informacje (czytaj: różnego rodzaju dokumentacje, najczęściej niepowielane). Ustawa wymienia listę takich dokumentów, są tam także oceny oddziaływania inwestycji na środowisko, pozwolenia wodno-prawne, zezwolenia na wytwarzanie odpadów, pełne dane o stanie środowiska pochodzące z państwowego monitoringu oraz sprawozdawczości. Są nawet zezwolenia na wycinkę drzew i cała gama innych dokumentów, dawniej i dziś produkowanych przez służby ochrony środowiska. Skończyła się epoka podkradania podobnych opracowań, niezbędnej bliskiej współpracy z urzędnikiem, który w „swojej” szufladzie ma komplet najcenniejszych opracowań.
Gdybyśmy byli pewni skuteczności takiej rewolucji nie zapisywalibyśmy tej strony papieru. Niestety

tak dobrze nie będzie.

Są już symptomy.
Dane o środowisku są w Polsce niezwykle rozproszone, bardzo często niejednoznaczne, wyrywkowe, a niekiedy tendencyjne. Może to wywołać nieodpartą niechęć do ich udostępniania, a już na pewno trudności w odbiorze treści przez przeciętnego obywatela. Popatrzmy choćby na różnice w zawartości danych uzyskanych z pomiarów zanieczyszczenia powietrza wykonywanych przez Inspekcję Ochrony Środowiska, Służby Sanitarno-Epidemiologiczne, obligatoryjny monitoring zakładowy czy badania prowadzone przez Lasy Państwowe. Dla pełnego zaciemnienia obrazu można to jeszcze uzupełnić danymi ze sprawozdań emisyjnych wypełnianych przez tzw. podmioty gospodarcze. Rzeczoznawca czy biegły poradzi sobie z tym mętlikiem, szukający demokracji obywatel raczej się wścieknie.
Dlatego konieczna jest urzędowa interpretacja udostępnianych pakietów informacyjnych, choćby w postaci komentarza obiektywizującego zawartość publicznych rejestrów. To znowu dodatkowe koszty i tak wcale nie taniej operacji.
Należy się spodziewać, że wciąż pozostająca w rękach urzędniczych szafa z dokumentacją dotyczącą ochrony środowiska nie będzie zawsze otwierana. Ustawa znajduje, zresztą słusznie, szereg sytuacji, gdy może nastąpić odmowa udostępnienia informacji. Mogą to być przyczyny wagi państwowej, ale też niekompletność opracowania (jakże częsta) oraz obawa o wykorzystanie informacji ze szkodą dla środowiska.
Na koniec jeszcze jedna łycha dziegciu, niejako z drugiego kotła. A co z obowiązkiem uzyskiwania informacji? Przyjmijmy, że jest już ona powszechnie dostępna. Zatem wszyscy uczestniczący, np. w procesie uzgadniania inwestycji, powinni się z nią zapoznać. Nieznajomość realiów sprawy powinna eliminować z udziału w procesie decyzyjnym konkretnych uczestników, a może również instytucje. Dotyczy to nie tylko forsujących, ale i negujących dane przedsięwzięcie.
Demokratyczne ustawy kosztują, są niekiedy uciążliwe i… wymagają ciągłego doskonalenia procedur demokratycznych w otoczeniu. Nie ma też gwarancji, by zło podstawowe w omawianej kwestii, czyli niesprawiedliwa selekcja informacji, znikło całkowicie. Nawet przy pełnej dostępności będą tacy, którzy lepiej zaznajomią się z godzinami otwierania biur. Na szczęście taka różnica w zasobie informacji jest dużo mniejsza od powszechnie panującej przed dwoma laty.


Czy wszystkie informacje o środowisku powinny być upubliczniane?

Krzysztof Szamałek
wiceminister środowiska

Ukrywanie informacji przed społeczeństwem byłoby najgorszą metodą działania, bo zatajanie czegoś zakłada złe intencje. Mam tutaj na myśli informacje o faktycznym stanie środowiska, np. o emisji niebezpiecznych składników przez zakłady wytwórcze, o przekroczeniu obowiązujących norm itd. Zdarza się jednak, że zakłady wytwórcze emitują do środowiska pewne substancje w ilościach, które są bezpieczne, zgodne z normami, jednak podanie ich dokładnego składu do wiadomości publicznej byłoby ujawnieniem zastrzeżonej technologii, czyli naruszałoby strzeżoną tajemnicę produktu. Zdarza się więc, iż niektórzy wytwórcy dla ochrony wartości patentowych proszą odpowiednie organa, aby nie ujawniać składu emisji, która jest pod kontrolą i nie zagraża człowiekowi.

Dr Zbigniew Karaczun
Polski Klub Ekologiczny

Żadne restrykcje przy podawaniu informacji o środowisku nie powinny być stosowane. Opinii publicznej należy się pełna wiedza w tej dziedzinie. Można sobie jednak wyobrazić sytuacje wyjątkowe, kiedy np. ujawnienie jakiejś informacji godziłoby w interesy konkretnych osób lub podmiotów gospodarczych. W przypadku planowania dużej inwestycji, np. budowy autostrady, zbyt wczesne ujawnienie takich planów może doprowadzić do spekulacji gruntami, a to jest niekorzystne z wielu względów, nie ma natomiast związku ze stanem środowiska naturalnego.

Dr Andrzej Kepel
prezes Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”

Jesteśmy zdecydowanie za jawnością informacji ekologicznej, zwłaszcza w odniesieniu do projektów nowych aktów prawnych, decyzji już podjętych bądź tylko planowanych, raportów o stanie środowiska itd. Bywają jednak sytuacje wyjątkowe z dziedziny ochrony przyrody, kiedy nie należy upubliczniać np. dokładnej lokalizacji stanowisk zagrożonych gatunków. Są bowiem ludzie, którzy mogą to wykorzystać w celu wzbogacenia swojej kolekcji wydmuszek, motyli itd.

Krzysztof Filipek
przewodniczący sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa

Nie ma powodów do ukrywania faktów i informacji, które dotyczą społeczeństwa i mają znaczenie bezpośrednio dla ludzi. To niczemu nie służy. Dowiódł tego przypadek katastrofy w Czarnobylu. Rzetelna informacja o zagrożeniach pozwoliłaby szybciej zareagować, podać odpowiednie szczepionki i inne środki ochronne. Nie będę natomiast wypowiadał się o informacjach na temat stanu środowiska mających znaczenie techniczne, wojskowe itd., które bezpośrednio nie dotyczą obywateli.
Not. bt


eko-informacje

– Ścieżkę edukacyjną w masywie Klimczoka w Beskidzie Śląskim otworzyły Klub Gaja i Nadleśnictwo Bielsko. Szlak o nazwie Kołowrót liczy 3 km i rozpoczyna się na Przełęczy Koziej, kończąc w Olszówce Górnej. Po drodze można obejrzeć m.in. pozostałości starodrzewu, wiekową zabudowę koryta potoku i lasy Kołowrotu. Ścieżka powstała dzięki finansowemu wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z Katowic, który przeznaczył na ten cel 23 tys. zł.

– Co drugi Polak (52%) mieszka pod wspólnym dachem ze zwierzakiem. Najczęściej mamy psy (można je spotkać u ponad jednej trzeciej badanych). Niemal co piąty ankietowany (19%) dzieli mieszkanie z kotem – podał CBOS.

– W Polsce powstała partia Zielonych 2004. Tworzą ją m.in. ludzie związani z pozarządowymi organizacjami ekologicznymi, feministycznymi oraz działającymi na rzecz poszanowania praw mniejszości i praw człowieka. Ich pierwszą akcją był udział Grupy Referendalnej Zieloni w kampanii na rzecz wstąpienia Polski do UE. Grupa ta współdziałała wówczas z Europejską Federacją Partii Zielonych oraz Grupą Zielonych w Parlamencie Europejskim. Po zarejestrowaniu partii Zieloni 2004 stanie się ona częścią europejskiego ruchu Zielonych.

– Do bunkrów i podziemi Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego w Lubuskiem wracają nietoperze. To znak, że jesień już za pasem. Co roku w tym miejscu zimuje od 26 do 28 tys. tych jedynych latających ssaków. To największy w Europie rezerwat nietoperzy.

– Żywą modliszkę – owada objętego całkowitą ochroną – próbował przemycić turysta wracający z Grecji. Owad zamknięty był w plastikowej butelce. Został przewieziony do poznańskiego zoo, jednak według pracowników ogrodu, modliszka zginie w ciągu najbliższych dwóch tygodni w wyniku wycieńczenia podróżą.


Strażnicy dzikiej przyrody

– Przyroda nie potrzebuje monitoringu, badań naukowych ani stale utrzymywanych przez rząd programów zrównoważonego rozwoju czy NATURY 2000. Potrzebuje więcej obrońców dzikiej przyrody. Jak podaje numer 7-8 „Eko i My”, właśnie takimi obrońcami dzikiej przyrody są Strażnicy Miejsc Przyrodniczo Cennych. To ludzie zaangażowani w lokalne kampanie na rzecz przyrody, którym zależy na dzikiej przyrodzie i zachowaniu jej cennych wartości. Może w przyszłości SMPC staną się zalążkiem nowej Straży Ochrony Przyrody. Straż ta będzie mieć odpowiednie uprawnienia do ochrony dzikiej przyrody.
– Coraz mniej wokół nas motyli. Nowoczesne rolnictwo zagraża istnieniu tych pięknych owadów. Giną nie tylko od środków owadobójczych rozpylanych na polach i w lasach. W alarmującym tempie znikają z naszego krajobrazu tereny, które były ostojami motyli – kwietne łąki, zarośla i wielogatunkowe lasy. Czy jest nadzieja na zachowanie motyli, pyta szósty numer „Zielonych Brygad”. Ochrona tych owadów polega na stworzeniu im dogodnych warunków egzystencji – pozostawieniu tu i ówdzie pospolitych chwastów.
– Do 2010 r. powinniśmy dokonać skoku z 2 do 7,5%. To wskaźnik, ile energii powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych. Nie będzie to łatwe zadanie, ale okazuje się niezbędne, by sprostać wymogom UE. Jednym ze sposobów przechodzenia na odnawialne źródła energii jest instalowanie ekologicznych kolektorów słonecznych do podgrzewania wody w budynkach. Zastrzeżenie polega na tym, że w naszych warunkach słońce często chowa się za chmurami. Wrześniowy numer „EkoŚwiata” charakteryzuje różne typy kolektorów, w tym takie, którym wystarczy światło rozproszone, więc sprawdzają się również w dni pochmurne.

ELŻ 


Wkładka „Ekologia i Przegląd” powstaje dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Wydanie: 2003, 40/2003

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy