Nieproszeni goście w lasach

Na niektórych polskich drzewach żeruje latem nawet trzy tysiące gąsiennic

Rozmowa z dr. inż. Ryszardem Kapuścińskim, naczelnikiem Wydziału Ochrony Lasu w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych

– Tylko w maju tego roku w polskich lasach zdarzyły się jednocześnie trzy klęski – ogromne obszary dotknęła susza, było ponad 4700 pożarów, a do tego jeszcze leśnicy musieli zwalczyć masowe pojawienie się groźnych owadów – brudnicy mniszki i strzygoni choinówki.
– Na szczęście ta ostatnia klęska okazała się mniej dokuczliwa, niż przewidywaliśmy. Jesienią ubiegłego roku i wiosną tego roku przewidywano atak szkodników na 250 tys. ha, a na niektórych obszarach występowało po kilka gatunków owadów jednocześnie. Ostatecznie trzeba było zastosować chemiczne ich zwalczanie na około 150 tys. ha – w lasach zarządzanych przez regionalne dyrekcje lasów w Zielonej Górze, Pile, Szczecinie, Szczecinku, Toruniu, Gdańsku, a także Olsztynie i na północnym Mazowszu. Na mapie Polski obszary zaatakowane lub zagrożone w tym roku tworzą tzw. łuk gradacyjny, czyli pas lasów, które od wielu lat są zagrożone przez owady, a co pewien czas z tego powodu można mówić o szkodach gospodarczych w lasach.

– A dokładniej, jaka jest skala tegorocznego zagrożenia lasów przez owady?
– Masowe pojawienie się wiosną tego roku szkodników było najgroźniejsze w lasach Dyrekcji Regionalnej LP w Toruniu – na obszarze 50 tys. ha, w lasach Pilskiej RDLP – około 30 tys. ha, Dyrekcji Regionalnej LP w Szczecinie – 25 tys. ha oraz w lasach pod zarządem dyrekcji regionalnych w Zielonej Górze, Szczecinku i Gdańsku, a także w Lublinie. Konieczne jest ciągłe obserwowanie, gdzie i w jakiej ilości dorosłe owady szkodników złożyły jaja, i uchwycenie pory, kiedy pojawiają się żarłoczne gąsienice. To one muszą być zatrute preparatem chemicznym osiadającym na igłach i liściach. Niedokładność w całej akcji – brak rozeznania, co się dzieje na drzewach i opóźnienie w rozsiewaniu środków owadobójczych – może mieć fatalne skutki. Drzewa liściaste oraz sosny i świerki tracą liście i igły. Brak tzw. aparatu asymilacyjnego, czyli mikroskopijnych „urządzeń” do oddychania przez igły i liście, powoduje obumieranie drzew. Kontrolowanie owadów niszczących lasy jest procedurą dość trudną, w szczególności na rozległych obszarach leśnych. Opóźnienie rozpoznania zagrożenia oraz zastosowania odpowiednich środków ochronnych powoduje straty czasem bardzo dotkliwe dla gospodarki leśnej.
-Dlaczego dochodzi do takich masowych ataków owadów na nasze lasy?
– Wszystko zależy od splotu warunków, od mechanizmu rozwoju owadów, choć w istocie szkodliwe owady w lasach są czymś naturalnym, jak chwasty na polach uprawnych. Dopiero gdy wystąpią w nadmiarze, musimy z nimi walczyć, ale zarazem prawdą jest, że nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich szkodników. Musimy z nimi żyć, ale trzeba je kontrolować, obserwować poszczególne fazy ich cyklu rozwojowego. Już jesienią poszukujemy stadiów zimujących, głównie poczwarek, wiosną zaś przede wszystkim jaj i gąsienic owadów-szkodników na drzewach i w glebie pod nimi. Dopiero wiosną zapadają decyzje dotyczące sposobu ograniczenia liczebności szkodliwych owadów, aby nie doszło do klęski.

– Jak dochodzi do stwierdzenia zagrożeń, które wymagają stosowania chemicznego zwalczania szkodników?
– Oceną stanu zagrożenia lasów – czy jest to zagrożenie silne, średnie lub słabe – zajmujemy się bez przerwy. Robią to pracownicy zespołów ochrony lasu i wydziałów ochrony lasu w dyrekcjach regionalnych i oczywiście nadleśniczowie w terenie, którzy odpowiadają bezpośrednio za stan lasów. Decyzja zapada wiosną, powstaje protokół kwalifikacyjny, czyli decyzja o zwalczaniu szkodników. O tym, gdzie to należy zrobić, w jaki sposób, jakimi środkami chemicznymi lub biologicznymi.

– Wymienił pan trzy stopnie zagrożenia, jakie miary są stosowane, by to stwierdzić?
– Na wybranych losowo drzewach, które ścinamy, musimy policzyć, ile gąsienic żeruje na drzewie i porównać je z liczbami krytycznymi, określonymi w sposób doświadczalny. Na niektórych drzewach policzono nawet ponad 3 tysiące gąsienic, zaś za masowe ich pojawienie się i groźne dla życia drzewa uważane jest około 500 gąsienic. Bywa i tak, że na jednym drzewie żerują dwa gatunki szkodników, np. brudnicy mniszki i strzygoni choinówki. Wówczas z reguły zapada decyzja o zastosowaniu preparatów chemicznych do ich zwalczenia. Jeśli zagrożenie jest słabe, gdy nie grożą lasom straty gospodarcze – z zasady nie stosujemy zabiegów chemicznych.

– Dlaczego wspomniane gatunki są tak groźne dla lasów?
– Brudnica mniszka i strzygonia choinówka żerują głównie na sosnach, a te drzewa przeważają w naszych lasach na ogromnych obszarach, nazywamy je monokulturami. Gąsienice tych owadów zjadają igły, które decydują o życiu drzew, służą do pobierania z atmosfery dwutlenku węgla i wydalania tlenu oraz do fotosyntezy.

– „Wojna chemiczna” z owadami – to ostateczność?
– Tak, to oczywiste, ale nie wymyślono lepszego sposobu. Nie da się jednak wytępić wszystkich szkodników leśnych, a jeśli tak, to musimy nauczyć się z nimi żyć, utrzymując ich liczebność na takim poziomie, aby zachować las i jego funkcje. Poza tym szkodliwe owady są integralną częścią ekosystemu leśnego i spełniają również pozytywną rolę, są np. pokarmem na wielu gatunków ptaków. Nie możemy zapominać o tzw. łańcuchach pokarmowych, o wzajemnych zależnościach między wieloma gatunkami roślin i zwierząt w przyrodzie.

– Jak dawniej radzono sobie z masowym pojawianiem się owadów? Czy w ciągu ostatnich 30 lat nasze lasy przeżyły podobne klęski?
– Masowe pojawianie się owadów-szkodników znane jest leśnikom od wielu lat, z reguły jednak najbardziej dotkliwe było w lasach zmienianych przez człowieka. Podejmowano w nich różne próby zwalczania szkodliwych owadów, stosownie do posiadanej wiedzy. W warunkach naturalnych, bez udziału człowieka, liczebność szkodników stopniowo maleje pod wpływem oporu środowiska, np. w wyniku działania owadów drapieżnych i pasożytniczych. W takich przypadkach dochodzi zwykle do znacznych strat w lasach. W latach 70. i 80. zagrażała naszym lasom najczęściej brudnica mniszka, w północno-zachodnich rejonach Polski. Ostatnio poważne rozmiary miała klęska w 1994 r. – zaatakowane było około 1 mln hektarów lasów. Z naszych obserwacji wynika, że takie klęski występują dość regularnie na początku kolejnych dziesięcioleci. Obserwowany w bieżącym roku wzrost powierzchni, na której występuje brudnica mniszka, w stosunku do ubiegłego roku, potwierdza tę regułę.

– Czy tegoroczne masowe pojawienie się szkodników zostało opanowane?
– Decyzje w tej sprawie, po obserwacjach prowadzonych od ubiegłego lata i jesieni, zapadły już wczesną wiosną. W marcu byliśmy zdecydowani na użycie chemicznych środków ochronnych, przede wszystkim przeciwko brudnicy i strzygoni. I chociaż w lasach panowała susza, to były to warunki bardzo dobre do stosowania zabiegów chemicznych. Główną część zabiegów wykonaliśmy w kwietniu i maju. Niestety, równocześnie mieliśmy ogromne problemy z tysiącami pożarów; na szczęście nieliczne z nich wyrządziły szkody na dużych obszarach – większych niż 10 hektarów.

– Ile kosztuje i jakimi środkami technicznymi dysponują leśnicy, aby zwalczać masowe pojawienie się szkodników leśnych za pomocą środków chemicznych z powietrza?
– Obliczyliśmy, że na tegoroczne zabiegi ochronne trzeba będzie wydać około 9 mln zł, w tym na zakup za granicą preparatów chemicznych – niestety, nasz przemysł chemiczny nie produkuje tego rodzaju preparatów – 3 mln zł, zaś na użycie samolotów i śmigłowców 6 mln zł. Ta kwota obejmuje całość kosztów użycia lotnictwa. Zabiegi ochronne z zastosowaniem preparatów chemicznych wykonuje się zawsze wcześnie rano i po południu, w dni pogodne i bezwietrzne, bowiem preparat chemiczny, w postaci drobniutkich kropelek przypominających mgłę, musi osiąść na igłach lub liściach drzew na określonej powierzchni leśnej. Akcja z powietrza musi być dokładnie zgrana z badaniami prowadzonymi w lesie zaatakowanym przez gąsienice. Stosujemy także preparaty biologiczne, zawierające wirusy i bakterie, które wywołują choroby szkodliwych owadów, a w konsekwencji zmniejszają ich liczebność. Preparaty biologiczne i chemiczne nie zagrażają ptakom lub ssakom leśnym ani ludziom. Co roku publikowany jest wykaz środków chemicznych, które mogą być stosowane za zezwoleniem resortu rolnictwa. Są to środki zalecane i używane także w krajach Unii Europejskiej.

– Czy Lasy Państwowe mają własną „flotę powietrzną” do wykonywania takich prac?
– Korzystamy od wielu lat z usług specjalistycznych firm, jak np. Zakładu Usług Agrolotniczych, Aerogryfu w Szczecinie, Heliseco ze Świdnika (śmigłowce), Aviaeco, Aeroklubu w Zielonej Górze, które także wykonują loty patrolowe i gaśnicze nad obszarami leśnymi w porze zagrożenia pożarami.

 

Wydanie: 2000, 26/2000

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy