Nieuctwo szkodzi

Nieuctwo szkodzi

Rozczarowanie szefów PiS i rządu rezultatami szczytu Biden-Putin nie dziwi. Dla nich polityka zagraniczna i jedno z jej narzędzi – dyplomacja – dobre są wtedy, gdy przeciwnik zostaje unicestwiony, pogrążony. Przeciwnik, czyli w tym wypadku Rosja i prezydent Putin. A tymczasem Putin ma się dobrze. Więc kręcą głową…

Szanowni panowie z PiS, nawet w szczycie zimnej wojny doktryna Trumana głosiła „powstrzymywanie” komunizmu, a nie jego unicestwienie. Jeszcze inaczej ujmują to Chińczycy, którzy nie dopuszczają do utraty twarzy przez przeciwnika. Wiedzą bowiem, że byłby wtedy znacznie groźniejszy. To jedna z podstaw, których uczą na temat dyplomacji na uniwersytetach od Moskwy, przez Wiedeń, do Georgetown.

Uczcie się więc, panowie z PiS! To hasło ponadczasowe. Prof. Oskar Lange w rozmowie z Władysławem Gomułką pod koniec lat 50. skrytykował politykę gospodarczą partii. Nie mając argumentów, I sekretarz odpowiedział, że uczymy się na błędach. Panie sekretarzu – ripostował profesor – lepiej uczyć się na uniwersytetach!

Minister vel Sęk woli uczyć się na błędach. Potwierdził to w wywiadzie telewizyjnym przed wizytą nowego kanclerza Niemiec w Warszawie. Chwalił w nim ambasadę RP w Berlinie, że przed wyborami utrzymywała kontakt ze wszystkimi ważnymi partiami w niemieckiej polityce. Czyli nie powtórzyła błędów ambasady RP w USA przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi.

Czyżby? Gdyby minister vel Sęk rzekł, że ambasada zachowywała równy dystans – byłby bliski prawdy. Rzeczywiście tak było – był równy dystans. To znaczy taki, że z żadną z partii, tych ważnych, ambasada dobrych kontaktów nie utrzymywała.

A można inaczej! Tak było np. od początku lat 90. do roku 2016 na Węgrzech. Mogą o tym powiedzieć zastępcy i ambasadorzy w Budapeszcie: prof. Bogdan Góralczyk (jest nie tylko sinologiem, ale również hungarystą), Rafał Wiśniewski, Roman Kowalski czy Joanna Stępińska. Pracując na Węgrzech, utrzymywali dobre stosunki ze wszystkimi partiami, od socjalistów, przez Orbána, aż po Jobbik.

W stosunkach USA-Rosja, w ich aspekcie ukraińskim, ponowną młodość przeżywa pojęcie finlandyzacja. Po wojnie zimowej 1939 r. i sojuszu z Hitlerem Finowie w 1944 r. sojusze odwrócili, a ich prawicowy prezydent Risto Ryti, ten który podpisywał z ZSRR pokój po wojnie zimowej, ustąpił, aby to umożliwić. Po 1945 r. Finlandia w zamian za zgodę na oddanie ZSRR części Karelii, przesmyku karelskiego z miastem Viipuri (Wyborg), baz wojskowych i deklarację neutralności w polityce zagranicznej uzyskała zgodę na demokrację i wolny rynek w polityce wewnętrznej. Dla obu stron ten kompromis nie był łatwy i określa się go jako finlandyzację. Ale w długofalowej perspektywie obu stronom przyniósł wielkie korzyści. Moskwie tę, że do dziś Finlandia jest neutralna. A Finlandii umożliwił olbrzymi rozwój gospodarczy, przekładający się na dobrobyt ludności. Przed 1939 r. II RP znacznie wyprzedzała pod tymi względami Finlandię. Natomiast już u progu lat 60. było odwrotnie.

Jeśli ktoś chce szukać przykładu na potwierdzenie tezy, że rozum i umiar dają więcej niż infantylne wyobrażenia, to ma go jak na dłoni.

Wydanie: 2021, 52/2021

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy