Niezagojona rana Osmańczyka

Niezagojona rana Osmańczyka

28 września: Warszawa walczy z Niemcami, z głodem, z zimnem i chorobami… Walczymy ponad ludzkie siły. Bijemy się z zaciekłością ludzi skazanych na śmierć. I dotąd tylko śmierć przynosi nam wyzwolenie.

29 września: Przez 60 dni powtarzamy przez rozgłośnie Warszawy dwa słowa: Warszawa walczy! A dziś już nie wierzymy, aby treść tych słów mogła być pojęta w sytym, uzbrojonym po zęby świecie… Bo my już – walczący 60 dni – nie pojmujemy tego, co się wokół nas i z nami dzieje… 60 dni w Warszawie – to wieki.

1 października: Rozpoczynamy trzeci miesiąc Powstania… Niemcy nie zdobędą już nigdy Warszawy, bo to miasto przestało istnieć jako miasto. Warszawa dziś to już tylko Polacy, ci, którzy o nią walczyli i walczą, i ci, którzy ją odbudowywać będą. Nie ma innej Warszawy.

13 października: 10 dni po wyjściu z Warszawy, Osmańczyk zapisze: Ciężar przeżytych dni nie daje spokoju… Trudno jest pisać. Minione pięć lat i te 63 dni odmieniły sens słów… i to kłamliwie. Bo słowa kłamią. Wojna rozdarła brutalnie mgłę humanitarnych frazesów i odsłania przepaść między tym, co ludzie myślą, mówią i czynią… Trzeba to wszystko opowiedzieć prosto, zwyczajnie, tak jak było… To, czy Powstanie wybuchło w czas i kto ponosi odpowiedzialność personalnie, nie mogło być dla nas, walczących w Warszawie, istotne. Skoro Powstanie wybuchło, istotna już była tylko walka i sprawa pomocy dla walczących… A jednak to, co się stało: zamordowanie Stolicy Niepodległego Narodu na oczach całego świata, w otoczeniu sojuszników uzbrojonych ponad miarę, posiada aspekt silniejszy niż polityka i strategia – aspekt człowieczy… Warszawa to nie jest sprawa słuszności czy niesłuszności Powstania. To byłoby zbyt łatwe i zbyt groźne podzielić naród na „powstańców” i „realistów”. Warszawa dziś to sprawa jedności Narodu wobec klęski. Tego, co się stało, nikt już nie odwróci. Natomiast to, co nadchodzi, zależne jest od naszej woli. Czy będziemy mieli dość woli spójnej, by wyprowadzić wreszcie nasze dzieje z drogi klęski na drogę zwycięstwa?

2 listopada, w Zaduszki, Osmańczyk kończy „Dziennik z Powstania 1944”: Jest nad Wisłą cmentarz, na którym spoczywa kilkadziesiąt tysięcy poległych, mężczyzn, kobiet, dzieci, młodzieży… Kilkadziesiąt tysięcy mogił, rozrzuconych po ogromnym cmentarzu wielkiego ongiś miasta, w Dzień Zaduszny trwa w samotności równie niepojętej jak osamotnienie tego miasta w sierpniu i we wrześniu, i październiku Pańskiego Roku 1944. Powstanie wybuchło za wcześnie. Chciano uprzedzić Moskali, a nie porozumiano się z nikim, ani z Rosją, ani z Anglią, ani ze Stanami Zjednoczonymi. Nie zagwarantowaliśmy sobie pomocy, ufając w kawaleryjską szabelkę. Za ambicję jednego czy trzech ludzi zapłaciliśmy życiem stu tysięcy i zniszczeniem centrum naszego dynamizmu politycznego, gospodarczego i kulturalnego… Rzuciliśmy się przeciw wszystkim i mamy tego skutek… Nie boimy się śmierci i umieramy tysiącami spokojnie, bo Polska jeszcze nie zginęła! (…) Nie trzeba więc powtarzać za Berlinem i Moskwą, że powstanie to zbrodnia, głupota i szaleństwo, bo to nam niczego nie wytłumaczy, a wszystko przekreśli. Trzeba raczej zejść do fundamentów nieuniknioności tego zjawiska, które po raz piąty wstrząsa narodem polskim (powstanie Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe, Śląskie, Warszawa)… Trzeba wreszcie wstrząsnąć sumieniami Polaków, niech wobec ruin Warszawy odpowiedzą sobie, czy to, co w duszach posiały minione pokolenia, jest moralnością samobójców, czy moralnością wielkości. Ja – nie wiem.

Doświadczenie powstania warszawskiego stale będzie obecne z Osmańczykiem. Z niego wynikną jego przemyślenia w „Sprawach Polaków”, jego postawa życiowa i działalność, po takim, a nie innym rezultacie wojny. Najistotniejszym dla niego wynikiem tej wojny stało się zjednoczenie z Polską całego Śląska, jego Śląska!

26 maja 2015 r. z inicjatywy rektora Uniwersytetu Opolskiego prof. Stanisława S. Niciei na Wzgórzu Uniwersyteckim w sercu Opola odsłonięto pomnik zamyślonego Edmunda Jana Osmańczyka, stojącego na znaku Polaków w Niemczech – rodle, którego nazwę przed wielu laty wymyślił. W tym samym czasie w Warszawie stołeczni prawicowi radni, dekomunizując patronów ulic, zablokowali przedłużenie ul. Osmańczyka na Bemowie. „Już wystarczy mu to, co ma”, bo jako poseł w PRL popierał czasem to, co dziś uznaje się za niesłuszne.
Tym samym potwierdzono raz jeszcze to, przed czym ostrzegał w „Sprawach Polaków”: „Jesteśmy narodem obciążonym nad siły historią”. Kiedyś Konstanty Ildefons Gałczyński powiedział: „Więcej Osmańczyka, mniej Grottgera i wszystko będzie cacy”. Tyle że Osmańczyka dziś prawie nie uświadczysz.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 35/2015

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. MaryAnn
    MaryAnn 21 września, 2015, 13:39

    A książki p. Osmańczyka próżno szukać w księgarniach…

    Odpowiedz na ten komentarz
    • murator
      murator 22 września, 2015, 23:24

      W 1947 „CZYTELNIK” wydal „Dokumenty Pruskie”. Pan jednak nie oczekuje ze jakies wydawnictwo TE ksiazke dzisiaj wyda (tak samo jak „Dysproporcje” Eugeniusza Kwiatkowskiego) !?? Pozostaje „All…o”

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy