Nike Stasiuka

Nike Stasiuka

Przyznanie tegorocznej Nagrody Literackiej Nike Andrzejowi Stasiukowi za książkę „Jadąc do Babadag” (Czarne 2004) było i zarazem nie było zaskoczeniem. Pisarz ten, bez wątpienia jeden z najciekawszych przedstawicieli średniego pokolenia, już dwukrotnie był nominowany do tej nagrody (za tom prozy „Dukla” i opowiadania „Zima…”), a wyróżnionej teraz książce nie można odmówić uroku i oryginalności; chwilami jest ona wręcz porywająca, choć wcale nie „literacka”. Czy jednak nie było lepszych?
Werdykt jury pod przewodnictwem Henryka Berezy na pewno nie ucieszył czytelników „Gazety Wyborczej”, którzy w plebiscycie na najlepszą książkę 2004 roku wybrali „Podróże z Herodotem” klasyka reportażu, Ryszarda Kapuścińskiego. Zachwyceni nie są też pewnie niektórzy krytycy, którzy jeszcze przed ceremonią wręczenia nagrody narzekali – jak Tadeusz Nyczek – że kapituła wyłoniła najsłabszy zestaw finalistów spośród dwudziestki nominowanych, albo – jak Kazimiera Szczuka – upominali się o pisarzy młodszego pokolenia, na przykład Sławomira Shutego. Szkoda też wstrząsającej książki Anny Bikont „My z Jedwabnego”, która była czarnym koniem tegorocznej edycji. Dobrze chociaż, że znalazła się w finale.
Zawiedzeni mogą czuć się także ci, którzy naiwnie wierzyli, że tym razem Nike otworzy się na pisarzy spoza, umownie mówiąc, środowiska, co mogłoby zmienić dość powszechną opinię, że nagroda ta, owszem, wyznacza czytelnicze szlaki, ale… tylko pośród czytelników „Gazety Wyborczej”. Czy jednak owa „środowiskowość” może być zarzutem, skoro to właśnie to, a nie inne środowisko wymyśliło sobie tę nagrodę? Może zamiast wciąż wytykać „Gazecie”, że monopolizuje literacki obieg i systematycznie bojkotuje ze względów pozaliterackich znakomitego poetę Krzysztofa Gąsiorowskiego, warto pomyśleć o stworzeniu mocnej przeciwwagi dla Nike? Na taką refleksję nie jest za wcześnie.
Wygrana Stasiuka pewnie nie jest strzałem w dziesiątkę, ale nie jest też uderzeniem kulą w płot. Temu pisarzowi należą się laury, już choćby za to, że opisując swą podróż przez zapomnianą, wykluczoną Europę – Słowację, Węgry, Rumunię, Słowenię, Albanię, Mołdawię i również Polskę – dał nam poczuć jej zapach, nieoczekiwanie konstruując uniwersalną opowieść o kondycji człowieka w tej, a może i w każdej części świata.
„Zima zacznie się za dwa, trzy tygodnie – pisze Stasiuk. – Znowu będę sobie mógł wyobrazić te wszystkie miejsca, które odwiedzałem wiosną i latem. Od tego świat robi się sporo większy. Można powiedzieć, że kontynent się rozrasta, że go przybywa. Każdy przecież pragnie wielkości”. W „Jadąc do Babadag” znajdziemy odpowiedź dlaczego.

Wydanie: 2005, 41/2005

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy